16.
a/n; koncerty skz w europie zostały odwołane i nie jest mi z tego powodu ani trochę przykro
***
W dniu konkursu cały spokój i opanowanie Jeongina prysnęły jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Nie wiedział nawet, kiedy jego serce zabiło mocniej po raz pierwszy, oddech przyspieszył, a dłonie i całe ciało zaczęły drżeć. Wszystkie obawy uderzyły w niego ze zdwojoną siłą, sprawiając, że czuł się bardzo słabo. Czuł się, jakby nie mógł nawet zacisnąć pięści czy podnieść ręki.
Nagle poczuł coś innego. Kojąco chłodna dłoń ścisnęła tę jego, gładząc jej wierzch delikatnymi ruchami kciuka.
— Wszystko będzie dobrze, Jeongin — zapewniła Zoe, uśmiechając się do niego lekko. — Dasz radę.
Naprawdę trudno było mu uwierzyć w te słowa. Zwłaszcza, że właśnie zdał sobie sprawę z faktu, iż nigdy nie śpiewał przed kimś tej piosenki. Był przestraszony, wręcz przerażony całą tą sytuacją i powoli zaczynał żałować, że zgodził się wziąć udział w tym konkursie.
— Jeongin? — Głos dziewczyny brzmiał, jakby jedno z nich znajdowało się pod wodą. Siedemnastolatek ledwo go słyszał; mimo wszystko to był jedyny dźwięk oprócz przyspieszonego oddechu i bicia serca, który docierał do jego uszu. — Wiesz, dwa lata temu rodzice zapisali mnie na kurs fotograficzny. To był prezent urodzinowy, wtedy zaczęłam robić zdjęcia, więc pomyśleli, że to świetny pomysł — mówiła, a jej słowa sprawiały, że miał czego się złapać. Była kotwicą, która zatrzymywała go przed stuprocentowym wpadnięciem w panikę. — Ale nie pomyśleli o tym, że jestem zbyt nieśmiała i niepewna, by mówić o czymś, co dopiero poznawałam przy osobach doświadczonych. Wchodząc tam, byłam przerażona. Wyszłam z uśmiechem na ustach. Wiesz, dlaczego?
Yang pokręcił głową, starając się złapać miarowe oddechy.
— Zamknęłam na chwilę oczy, potem spojrzałam na zdjęcia i nie odrywałam od nich wzroku. Dzięki temu udało mi się dostać pochwałę i zyskać tę pewność siebie, której potrzebowałam.
Spojrzał na nią. W jej zielonych oczach mógł zobaczyć troskę. Dalej trzymała jego dłoń, uśmiechając się pokrzepiająco.
— Zoe... — wychrypiał, ściskając jej rękę. — Ja... a jeśli ja nie dam rady zaśpiewać?
— Jeongin. — Podniosła palcem jego głowę, którą spuścił chwilę temu. — Jeongin, posłuchaj mnie. Dasz radę. Rozumiesz? Jeśli nie będziesz umiał zacząć, zamknij oczy i pomyśl, że stoję obok. Mogę być tam z tobą jedynie myślami, ale to wciąż coś, tak?
Przytaknął powoli, zwalczając potrzebę wtulenia się w kogoś.
Musiał dać radę.
***
Następnego dnia nie pamiętał nic z tego, jak wszedł do sali, wziął mikrofon, przedstawił się i zaczął śpiewać. Podejrzewał, że wydarzyło się to w takiej kolejności, aczkolwiek nie był pewien; to wydawało się być najracjonalniejszym scenariuszem.
Tak właściwie, to po przekroczeniu progu pomieszczenia, gdzie odbywały się przesłuchania, pamiętał coś dopiero od momentu, gdy Zoe chwyciła go za dłoń i wyprowadziła jego sparaliżowane strachem ciało ze szkoły.
Odprowadziła go pod sam dom. Rozmawiali odrobinę, gdyż chłopak dalej był w szoku, ale udało mu się powiedzieć, że zaśpiewał. Na te słowa na twarzy szesnastolatki pojawił się uśmiech.
— No widzisz, a nie mówiłam? Wiedziałam, że dasz radę. Na pewno wyszło ci świetnie.
— Nie, pewnie wyszło tragicznie — mruknął pod nosem, wbijając wzrok w chodnik.
— Weź się nie wygłupiaj, masz głos niczym koreańscy idole. Świetnie śpiewasz, masz szansę wygrać, mówię ci.
Na te słowa tylko pokręcił głową, oddychając głęboko. Nie sądził, żeby miała rację.
Tego dnia, czyli w czwartek, nie chciał iść na ogłoszenie wyników i prawie by tego nie zrobił, gdyby Blake nie minęła się z nim na korytarzu i nie zaciągnęła go pod odpowiednią salę.
Nagle stanęła na palcach, będąc niebezpiecznie blisko jego twarzy i szepnęła mu do ucha:
— Nieważne, czy wygrasz, czy nie, zabieram cię potem na coś słodkiego do kawiarni. Dobrze?
Odsunęła się, dalej trzymając dłoń na jego ramieniu i uśmiechnęła się pokrzepiająco.
Tym razem mogła wejść na salę. Dzięki temu był ktoś, kto po ogłoszeniu jego zwycięstwa, pomógł mu zrozumieć, co się właśnie stało.
Wygrałem. Naprawdę wygrałem.
Zoe przytuliła go z uśmiechem.
— Mówiłam, że jesteś świetny — wyszeptała w zagłębienie jego szyi, a on przyciągnął ją do siebie bliżej.
Był jej bardzo wdzięczny za pomoc, a teraz nie był nawet w stanie podziękować jej za to słowami, które wydawały się więznąć mu w gardle.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro