Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

14.

a/n; jak przeżyję najbliższe półtorej tygodnia, to idk wezmę się za przygotowywanie nowego projektu do publikacji i gdzieś tak w drugiej połowie marca moooże dostaniecie nowe ff, trzymajcie kciuki i guess

***

Jeongin rozejrzał się po pokoju po raz kolejny, sprawdzając znowu, czy o niczym nie zapomniał. Nie mógł nic poradzić na to, że się stresował; w końcu to był pierwszy raz, kiedy ktoś do niego przychodził.

O ile w Korei częstym gościem w jego domu był Hyunjin, to tutaj... tutaj nie odwiedzał go nikt. Nie miał znajomych, którzy chcieliby do niego przychodzić. Nie przeszkadzało mu to, przez te dwa lata w Los Angeles zdążył przyzwyczaić się do wielu rzeczy.

Ale teraz, kiedy do konkursu zostało zaledwie półtorej tygodnia, a on nie był nawet w połowie piosenki, jego jedynym wyjściem było poproszenie o pomoc jedynych osób, które były dla niego bliskie.

A sposobem na połączenie tych dwóch "spotkań" było zaproszenie Zoe do siebie i zadzwonienie do Hwanga.

Nogi miał jak z waty, więc w końcu usiadł na łóżku, a narzuta zmarszczyła się pod jego ciężarem. Jego serce biło szybciej, niż powinno. Miał wrażenie, że zaraz wyskoczy mu z piersi i nie wróci. Przymknął oczy, chcąc się uspokoić, a jego myśli popłynęły w stronę wspomnień środowego spotkania.

***

Gdy dotarli do parku i usiedli na oddalonej od alejek starej ławeczce, mogli zobaczyć jedynie ostatnie przebłyski słońca na tle stopniowo ciemniejącego nieba. Ciepłe promienie barwiły i rozświetlały nieboskłon tylko przy horyzoncie; wystarczyło spojrzeć w górę, by dostrzec granatowy kolor stopniowo pochłaniający błękit.

— Nie obejrzeliśmy całego zachodu słońca — powiedziała niezbyt zadowolona z takiego obrotu spraw Zoe. — Ale przynajmniej zobaczymy gwiazdy.

I faktycznie, kiedy Jeongin oderwał wzrok od dziewczyny, kilka chwil później mógł ujrzeć majaczące w oddali punkciki, które stopniowo stawały się jaśniejsze. Powoli zaczynał dostrzegać, jak układają się w konstelacje, których nazw nie znał. Migotały wesoło, a siedemnastolatek nie mógł powstrzymać uśmiechu, patrząc na rozgwieżdżone niebo po raz pierwszy od przeprowadzki do Los Angeles.

***

Otworzył oczy, słysząc dzwonek do drzwi. Jego uspokojone wspomnieniami serce zabiło mocniej.

Natychmiast wstał z łóżka i, chwiejąc się lekko przez zbyt szybkie podniesienie się z pozycji siedzącej do stojącej, zbiegł schodami na parter, by chwilę później dopaść do drzwi.

Zanim je otworzył, chrząknął i wziął głęboki oddech.

Stojąca przed nim Zoe uśmiechała się delikatnie, w ten sposób dodając mu pewności siebie. Niezbyt to rozumiał, ale jeden jej uśmiech był w stanie poprawić jego samopoczucie.

Przepuścił ją w drzwiach i minutę albo dwie później siedzieli w jego pokoju. Dziewczyna rozglądała się po pomieszczeniu, oglądając po kolei zawartość każdej z półek z pamiątkami i książkami. Nie miał nic przeciwko temu, wręcz przeciwnie. Miło było mu patrzeć, jak z ciekawością pyta, co to, kiedy przypatrywała się lightstickom albo gdy prosiła o przetłumaczenie tytułu koreańskiej książki.

— Kto to? — zapytała, podnosząc ramkę ze zdjęciem, na którym byli Yang i jego przyjaciel. Szczerzyli się do aparatu, mając na głowach te śmieszne opaski noszone w parkach rozrywki, a w tle majaczyła jedna z karuzeli.

— To Hyunjin hyung — powiedział, uśmiechając się na wspomnienie tamtego dnia. To były piętnaste urodziny Hwanga, ostatnie, które spędzili razem w Korei. — Mówiłem ci o nim, zgodził się pomóc z piosenką.

Blake przytaknęła, siadając obok niego na krześle, które przyniósł z gabinetu taty i postawił przy biurku. Było identyczne jak to, na którym on siedział: nieduże, kupione na przecenie dwa lata temu i wciąż bardzo wygodne. On w tym czasie włączył komputer, a kilka minut później na ekranie pojawił się uśmiechnięty i ubrany oraz ewidentnie przytomny Hwang.

— Cześć! — przywitał się osiemnastolatek, machając energicznie ręką. — Jestem Hyunjin, ty musisz być Zoe.

Dziewczyna uśmiechnęła się i również przywitała. Była nieco nieśmiała — co Jeongin był w stanie zauważyć wręcz od razu, chociaż jego hyung pewnie nie zdawał sobie z tego sprawy; młodszy znał Blake wystarczająco dobrze, by wiedzieć, jak zachowywała się, gdy się stresowała.

Ale jej niepewność zniknęła po kilku minutach. Potem ona i Hwang rozmawiali żywo, śmiejąc się i żartując. A siedemnastolatek nie mógł nic poradzić na to, że poczuł lekkie ukłucie w sercu, kiedy na nich patrzył.

Jasne, cieszył się, że udało im się dogadać, ale momentami miał wrażenie, że zupełnie zapomnieli o jego istnieniu. Siedział na krześle z zeszytem na kolanach i niezadowoloną miną; wyglądało to, jakby miał ochotę zaraz wyłączyć komputer, przerywając w ten sposób rozmowę tej dwójki.

Koniec końców jednak tego nie zrobił. Zamknął oczy i brał głębokie oddechy, chcąc zaraz poprosić ich, żeby przestali rozmawiać i pomogli mu z piosenką. Jednak nim zdążył otworzyć usta, usłyszał:

— Jeongin, wydaje mi się, że to byłoby idealne na refren — stwierdziła Zoe, a on spojrzał na nią ze zdziwieniem. A więc zaczęli rozmawiać o piosence, kiedy ich nie słuchał? — Hyunjin mówi, żeby poprawić czwartą zwrotkę, a drugą i trzecią zamienić miejscami.

Nawet nie zauważył, kiedy Zoe zabrała kartki, na których niedbale nakreślił kilka zdań, teraz zmienianych przez dziewczynę w czterowersowe zwrotki.

I nie mógł nic poradzić na to, że patrząc na jej skupioną twarz i nucącego jakąś melodię Hwanga, poczuł ciepło na sercu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro