Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

10.

a/n; jesteśmy w połowie

***

Usiadł przy biurku, stawiając obok laptopa miskę z chrupkami. Przed nim na blacie leżał otwarty zeszyt od matematyki. Nieszczególnie chciało mu się odrabiać pracę domową, ale obawiał się, że nie zapamiętał wiele z lekcji, więc powinien ją zrobić, póki jeszcze pamiętał cokolwiek. Czekał, aż Hyunjin wstanie (dzięki strefom czasowym u niego była chyba dziesiąta, jeśli siedemnastolatek dobrze policzył). Chciał z nim porozmawiać i miał nadzieję, że uda im się pogadać dłużej, niż tylko kilka minut. Ostatnim razem Hwang miał trening — o którym, co prawda, prawie zapomniał — i nie mógł zostać dłużej.

Kiedy starszy wreszcie zadzwonił, Yang był w trakcie robienia trzeciego przykładu. Szybko jednak go zostawił, odkładając długopis na bok.

— Hej — przywitał się wesoło z uśmiechem.

— Hej, hej, co tam u mojego Inniego? — zapytał Hyunjin, odgarniając włosy ręką. Widać było, że dopiero co wstał; miał lekko zamglony wzrok i ciągle mrugał, chcąc złapać ostrość. Ziewnął parę razy i przeciągnął się. — Jak poszło z artykułem o kpopie? Bo w końcu go skończyliście, co nie? Jak miała na imię ta dziewczyna, z którą go pisałeś? Sophie?

— Zoe — poprawił go Jeongin. — Skończyliśmy go, tydzień temu pojawił się w gazetce szkolnej. Nawet dopisała mnie do autorów, wiesz?

Na twarzy Hwanga malowało się lekkie zdziwienie.

— O, jak miło — stwierdził, uśmiechając się. — Widzisz, może w tej Ameryce nie wszyscy są tacy źli.

— A może Zoe to po prostu wyjątek — mruknął, biorąc długopis do ręki i patrząc na nieskończone równanie, chociaż dobrze wiedział, że się nie skupi. — Przez dwa lata nikt nie był dla mnie miły, zupełnie, jakby bycie Azjatą było tutaj jakąś zbrodnią, hyung. A ona była miła dlatego, że pomogłem jej z artykułem, pewnie inaczej nigdy by do mnie nie zagadała.

Osiemnastolatek się zamyślił.

— Może i masz rację — powiedział, przytakując lekko. — Ale nie sądzisz, że to był dobry powód, żeby do ciebie zagadać? Inaczej pewnie od razu pomyślałbyś, że to kolejna osoba, która chce się z ciebie pośmiać. Tak przynajmniej miała logiczne wytłumaczenie.

Wywrócił oczami, pochylając się nad zeszytem i opierając głowę o leżące na biurku ręce. Był zmęczony. I odrobinę zirytowany tym, co mówił starszy. Chwilę później wziął głęboki oddech, wyprostował się i powiedział:

— Może lepiej opowiesz mi, jak idzie ci na treningach.

— O, a to jest ciekawy temat... — zaczął Hyunjin, by zaraz się rozgadać i mówić o tym przez najbliższą godzinę. A Jeongin słuchał, co jakiś czas dodając coś od siebie.

***

Usiadł pod ścianą, zbyt zmęczony po wuefie, żeby stać do końca przerwy. Wyciągnął z plecaka ostatni numer szkolnej gazetki, którego nie zdążył przeczytać w piątek. Przeglądał kolejne strony w poszukiwaniu czegoś ciekawego i nagle zobaczył wielki nagłówek: „Konkurs wokalny!". Zmarszczył brwi. Pierwszy raz o tym słyszał (tak właściwie, to czytał). Przygryzł wargę, wodząc wzrokiem po kolejnych linijkach tekstu. Jego brwi na przemian unosiły się w górę ze zdziwienia i marszczyły, gdy się zamyślał. Z tego, co zrozumiał (gdyż niektóre słowa wciąż były dla niego niezrozumiałe), uczestnicy konkursu mieli trzy i pół tygodnia na napisanie własnej piosenki. Potem mieli ją przedstawić przed jury, a zwycięzca dostawał zaszczyt wystąpienia na balu na zakończenie roku szkolnego dla ostatniej klasy.

Wyobraził sobie, jak stoi na scenie i śpiewa...

Pokręcił szybko głową. Przecież wiedział, że to nie wyjdzie. Po pierwsze, nie był wystarczająco pewny siebie, by chociażby spróbować i po drugie — było wiele osób lepszych od niego.

Już miał zamykać gazetkę, kiedy usłyszał:

— Jeongin! Bierzesz udział? — zapytała podekscytowana Zoe.

Przeklął w myślach.

— Nie — odparł szybko, podnosząc się. — Nie biorę.

— Ale przecież... — nie zrozumiał, co powiedziała dalej, bo zadzwonił dzwonek i zagłuszył jej wypowiedź.

— Przepraszam, spieszę się na lekcję — mruknął, niezbyt chętny, by dalej prowadzić tę rozmowę. Wizja sukcesu, którego nie był w stanie osiągnąć, sprawiała, że było mu po prostu smutno. A Blake nie pomagała.

— Przemyśl to, Jeongin! — zawołała za nim, gdy oddalał się w stronę odpowiedniej sali.

Miała nadzieję, że jeszcze raz rozważy wzięcie udziału w konkursie. Naprawdę miała nadzieję.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro