23.
Dzisiaj lecimy do Londynu. Przyznam, że trochę się stresuję. Nie tym, że coś mi się stanie, bo mój stan jest lepszy, ale tym jak zareaguję. Psychicznie, fizycznie też. Tak dawno tam nie byłam. Od tamtego czasu, w moim życiu zmieniło się tak dużo.
– Gotowa? – z rozmyśleń wyrywa mnie głos Shawna.
– Teoretycznie czy praktycznie? – pytam chichocząc.
– Myślę, że jedno i drugie. – łapie mnie za biodra i próbuje złączyć je ze swoimi. Jest to niemożliwe przez mój wystający brzuszek.
– Praktycznie tak, teoretycznie jestem w trakcie... – szepczę.
– Jak się czujesz? – pyta. Tak naprawdę w czasie całej ciąży nie czułam się lepiej. Od kilku dni jest naprawdę genialnie. Nic mnie nie boli, nie mam zawrotów głowy, wymioty ustąpiły. Może to wszystko się uda?
– Bardzo dobrze. Wręcz niepowtarzalnie dobrze. – mówię uśmiechając się szczerze. Shawn odwzajemnia uśmiech i całuje mnie w środek ust.
– Kocham was. – mówi schylając się do brzucha. Całuję go w kilku miejscach po czym wraca na górę, ale jego dłoń nadal spoczywa na brzuszku.
– My ciebie też. – odpowiadam. Kładę dłoń na jego. Po chwili oboje czujemy delikatne kopnięcie. W moich oczach pojawiają się łza, którą po sekundzie spływa już po policzku.
– Czułaś to? – pyta z otwartą buzią.
– T-tak. – próbuję się wysłowić. Jestem jednak za bardzo zafascynowana tym cudownym uczuciem.
– Jejku, to cudowne uczucie. – przechodzimy na kanapę. Oboje jesteśmy jakby w bańce. Zauroczeni tym co właśnie przed chwilą się stało nie możemy wydusić słowa.
– Nie sądziłam, że to będzie takie wspaniałe. – mówię przez łzy.
– Tak się cieszę, że przeżyliśmy to razem.. – mówi Shawn. – ale musimy się zbierać. Jest już późno. Samolot nam odleci. – dodaje po chwili. Cmoka mnie szybko w usta i udaje się do sypialni po walizki.
– Stresuję się.. – mówię spoglądając na męża.
– Nie ma czym. Jesteś ze mną. Pamiętaj. Zawsze. – łapie mnie za ramiona i całuje w czoło.
***
Siedzimy w samolocie, który jakieś trzy godziny temu wystartował. Nie mogę już wysiedzieć. Co chwilę wstaję, żeby rozchodzić trochę nogi, które strasznie puchną. Pościągałam wszystkie pierścionki z palców. Musiałam nawet ściągnąć obrączkę. Shawn śpi. Jakieś piętnaście minut temu zasnął. Ostatnio mało sypia. Denerwuje się. Może boi? Nie wiem. Moje myśli krążą teraz wokół domu. Kto w nim teraz mieszka? Czy w ogóle jeszcze tam stoi? Chciałabym odwiedzić znajomych. Nie było ich może dużo, ale jednak. Pierwsze co zrobię, to na pewno odwiedzę grób mamy. Kiedy mieszkałam w Londynie, potrafiłam chodzić tam kilka razy w tygodniu. Nie miałam zbytnio z kim rozmawiać, dlatego to wydawało się najlepszym rozwiązaniem. Jejku mam tyle rzeczy do zrobienia. Tak bardzo chciałabym to wszystko sprawdzić.
– Śpisz? – pyta Shawn łapiąc mnie za ramię.
– Nie nie, a coś się stało? – odwracam się w jego stronę.
– Nie, po prostu chcę się przytulić. – mówi. Rozkładam ręce, a on wtula głowę w moją klatkę piersiową. Przez kilka minut tak siedzimy. Ja głaskam go po głowie, a on mnie po brzuchu. – Wiesz. Nie chciałem ci mówić, ale mam dla ciebie dwie niespodzianki. – mówi spoglądając na mnie.
– Jakie? – pytam podekscytowana.
– Jednej ci zdradzić jeszcze nie mogę, ale drugą owszem. – prostuje się. – no więc. Wydaję album. Napisałem piosenki, jedną nawet z Niallem i udało się. Wytwórnia przyjęła projekt i za miesiąc powinienem być już w studiu. – mówi, a ja czuję narastającą sumę w sercu. Wierzyłam w niego. Wiedziałam, że mu się uda.
– Tak się cieszę. Jak ja teraz odgonię te wszystkie fanki. – prycham pod nosem chichocząc.
– Spokojnie. Dla mnie liczysz się tylko ty i nasza kruszynka. – mówi głaszcząc mnie po brzuchu. Jego ręka ostatnimi czasy bardzo często na nim spoczywa. Ja to mam w odruchu, ale on?
– Sprawdzasz czy tak jest czy co? – pytam go, kiedy czuję smyrając na skórze.
– A wiesz, że nie wiem. Tak po prostu. Lubię dotykać twoje ciało, a przy okazji jestem blisko naszej córeczki. – mówi, po czym zaczynamy chichotać.
***
– Proszę nie otwieraj oczu. – mówi Shawn zawiązując mi w taksówce czarną chustę na oczy.
– Jak mam je otworzyć, kiedy są zakryte? – śmieję się.
– Jeszcze chwila. Zaraz będziemy na miejscu. – mówi zestresowany. Nie wiem o co chodzi, ale czuję, że meczy go droga.
– Spokojnie. – kładę po omacku dłoń na jego kolano. Po chwili czuję na niej ciężar jego dłoni.
– Mam nadzieję, że się ucieszysz. – szepcze. Chyba miałam tego nie słyszeć. Moje zmysły się wzmocniły. Co zrobić?
– Jesteśmy. – mówi taksówkarz.
– Genialnie. – podskakuje Shawn. Odpinany mój pas i wychodzi z samochodu. Po chwili otwiera drzwi z mojej strony i powoli pomaga mi się z niego wygramolić. – Stan tutaj. Okey. Trzy, dwa, jednen. Możesz otworzyć. – robię to co mówi. Otwieram oczy i wiedzę... Widzę mój dom. Tak się cieszę, że znowu tu jestem.
– Dziękuję, że mnie tu przywiozłeś. Bardzo chciałam go zobaczyć, ale stoimy na czyjejś posesji. – mówię rozglądając się dookoła.
– Mam pomysł. – mówi. Zaczyna mnie ciągnąc w stronę drzwi. W mojej głowie widzę obraz więzienia i długiej odsiadki za włamanie.
– Shawn. Poczekaj.
– Cii. Nikogo tu nie ma. – mówi otwierając drzwi. Wchodzimy do środka, a ja zanoszę się gromkim płaczem. Jest tak samo. To samo lustro, ten sam wieszak, tą samą komoda.
– Myślisz, że możemy wejść głębiej? – szepczę. Dostaję od niego pozwolenie. Wchodzę do środka i tu również nic się nie zmieniło. Moja stopa przekracza próg salony i nagle...
– NIESPODZIANKA!!! – mama, Niall, rodzina Shawna, nawet Ali i Tommy. W moich oczach pojawiają się łzy. Jak ja mogłam zapomnieć?
– Wszystkiego najlepszego skarbie. – mówi Shawn podchodząc do mnie od tyłu. Obejmuje mnie w biodrach i całuje w zagłębienie szyi.
– Zapomniałam. – patrzę na niego śmiejąc się z samej siebie. Po moich policzkach ciekną łzy, których nie potrafię opanować.
– Wiem. – chichocze, przecierając dłonią mój polik, zbierając przy tym łzy.
– Ale my nadal jesteśmy w czyimś domu. – mówię.
– Owszem. W naszym. – szepcze mi na ucho.
– Co?! Jak?! Jak ty to zrobiłeś?! – zaczynam krzyczeć i skakać z radości. – Kosztował pewnie fortunę.
– Wydaję album skarbie. Nie martw się o pieniądze. Każdy nam pomógł. – mówi wskazując na bliskich z tyłu. Wgapieni są w nas jak w obrazek. Nasze mamy ryczą, Ali też, Niall to już nawet nic nie mówię. Posyłam im uśmiech.
– Czy wiedzą? – pytam spoglądając na Shawna. Dobrze wie o czym mówię, bo zaraz się spina.
– Powiedziałem wszystkim. – odpowiada. – Kocham cię.
– Ja ciebie też kocham. – mówię.
– Jest coś jeszcze. – oznajmia. – Za chwilę wrócimy. – mówi do gości. Zagaduje coś do mojej mamy, którą kiwa głową. Zaraz później ciągnie mnie na górę. Stoimy przed drzwiami do mojego pokoju. Powoli otwiera je, a moim oczom ukazuje się piękny dziewczęcy pokoik. Biało szary z dodatkiem różu. Jest pięknie. Drewniane, białe łóżeczko na środku pomieszczenia, na białym puchatym dywaniku. Przy oknie balkonowym wielki szary fotel. Pod ścianą komoda, a przy drzwiach szafa. Znajdują się tu jeszcze takie rzeczy jak przewijak, skrzynia na zabawki i oczywiście zabawki.
– Shawn... Ja nie wiem.. ja nie wiem co powiedzieć. – jąkam się.
– Nic nie mów. Obiecaj, że będziesz walczyć i razem będziemy spędzać w tym pokoiku czas z Mią. – obejmuje moją twarz w dłonie i dynamicznie zaczyna mnie całować. Oboje przy tym płaczemy krztusząc się własnymi łzami.
– Wiesz, że nie mogę.. – mówię kiedy odrywamy się ode mnie.
– Obiecaj. – naciska. Styka czoło z moim i zamyka oczy. Jego usta tworzą grymas, chroniąc go od kolejnego płaczu.
– Obiecuję. – mówię szeptem. Nasze usta znów się łączą. Jednak teraz pocałunek jest pełen porządania i miłości.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro