16.
– Tak po prostu? Wyszedł? Naprawdę nie poznaję tego człowieka. – mówi Ali po tym, jak opowiedziałam jej całą sytuację z przed kilku dni.
– Tak po prostu. – w moich oczach pojawiają się łzy, które w szybkim tempie zaczynają spływać po moich policzkach.
– Hej, skarbie, nie płacz, proszę. – przybliża się do mnie i obejmuje.
– Ali, ale ja go kocham. Kocham go i nie potrafię o nim zapomnieć. Nie chcę o nim zapomnieć. Cały czas patrzę w ten idiotyczny ekran i sprawdzam wiadomości. Sterczę pod drzwiami i co chwilę zaglądam czy nie idzie w stronę moich. W ogóle nie wychodzi z domu. Martwię się o niego, ale z drugiej strony mam do niego cholerny żal. Jestem wkurwiona. Nie potrafię sobie z tym poradzić. – mówię mieszając słowa z płaczem.
– Madison, nigdy nie byłam w takiej sytuacji, ale chcę ci powiedzieć jedno banalne zdanie. Możesz się przez to obrazić, cokolwiek. Po prostu przyjmij to sobie do serca. – mówi po czym bierze moje dłonie w swoje. – Jeśli cię kocha, to wróci. Uwierz mi, że Shawn długo nie wytrzyma z poczuciem winy. Tylko jest problem, którego nie znamy. Nie wiemy czy on ma poczucie winy.
– Mogłabyś z nim porozmawiać? Proszę. – błagam ją.
– Mad, wiesz, że zrobię dla ciebie wszystko, ale nie chcę się wtrącać w wasze sprawy. Naprawdę. Tak będzie lepiej. Jeśli oboje to sobie wyjaśnicie.
– Masz rację. Ale teraz powiedz mi, masz już suknię? – przecieram łzy i całkowicie zmieniam swój nastrój. Już mówiłam, że jestem w tym świetna?
– Jest piękna. Kocham ją i już chce ją włożyć.
– To na co czekasz? Chcę cię w niej zobaczyć.
***
– Wow! – w moich oczach pojawiają się łzy, a usta z wrażenia zakrywam dłońmi. – Wyglądasz po prostu bajecznie. – mówię do przyjaciółki. Wstaję z kanapy i podchodzę do niej, żeby ją po prostu przytulić.
– Skorzystaj z okazji, że jesteśmy w salonie sukni ślubnych i też przymierz kilka. – przewracam teatralnie oczami. – proszę.
– Ugh no dobrze. – wzdycham, po czym podchodzę do sukni, która od razu wpadła mi w oko. Proszę jedną z pań, żeby mi pomogła. Ona z uśmiechem na ustach podchodzi do mnie i ściąga suknię z wieszaka. Kierujemy się obie do przymierzalni, w której pomaga mi ją założyć. Po chwili odwracam się do lustra i zamieram. Moje serce bije coraz szybciej. W oczach pojawiają się kolejne łzy. Nie wierzyłam, że kiedyś coś takiego się stanie. Nie wiedziałam, że kiedykolwiek rozpłaczę się na własny widok.
– Ja pierdole. – mówi Ali po czym wstaję i zaczyna ryczeć. Po prostu płacze jak opętana. Zresztą ja też. Wyglądamy teraz jak dwie histeryczki. Tak to pewnie wygląda z zewnątrz.
Ali P.O.V
– Muszę zrobić ci zdjęcie. – mówię po czym wyciągam z torebki telefon.
– Ale po co? – pyta.
– Na pamiątkę. – kłamię. To oczywiste, że chce je wysłać do Shawna. Jestem na niego wkurwiona. Naprawdę. Ale wiem, że ten idiota i tak ją kocha. Niech zobaczy co traci. Może to pomoże mu w podbieraniu się do kupy.
– Ugh no dobrze. – mówi po czym zaczyna pozować. Pstrykam kilka zdjęć i kiedy moja przyjaciółka znika za kotarą od przymierzalni, wybieram to najładniejsze i wysyłam do chłopaka.
Do: Shawn
Nie sądzisz, że tracisz kurwa tak wiele. Ja wiem, że nie powinnam się wtrącać, ale każdy wie, że kochasz ją. Coś w ciebie wstąpiło. Wkrótce się to zmieni, ale może być już za późno. Wysyłam ci to zdjęcie, bo uważam, że powinieneś pomyśleć nad czymś więcej.
-
Ali
***
Cały czas myślę o sobie w tej sukni. To było piękne. Ja byłam piękna. Czułam się jak księżniczka. I chociaż w najbliższym czasie nie będę miała okazji włożyć jej ponownie, to czułam się wyróżniona. Czułam się jakbym szła do ołtarza, a tam nie widziałam nikogo innego niż Shawna. Mojego Shawna. To jest okropne. Czuję się pusta bez niego. Jakby ktoś wyssał ze mnie całą energię. I chociaż nie potrafiła bym z nim teraz normalnie porozmawiać, to tęsknię za tym idiotą niesamowicie. Brakuje mi go. W końcu to on otworzył przede mną drzwi. To dzięki niemu zaczęłam na nowo żyć. Zmieniłam się. I jestem z tego dumna. Tylko wiem też jedno. Wszystko zawdzięczam jemu.
Mam wrażenie, że to moja wina. Chciałabym cofnąć czas. Po prostu zostawiła bym go z tym swoim telefonem, ale nadal byłby ze mną. Mogłabym go przytulić, pocałować. Nie wiem, cokolwiek. Po prostu miałabym go przy sobie, a teraz? Moje wielkie łóżko jest puste. Moje mieszkanie ciemne i ciche. A ja? Pełna smutku i samotna. Do tego zalana łzami.
Shawn P.O.V
Dostałem wiadomość od Ali. Na początku nie wiedziałem o co jej w ogóle chodzi, ale później na zdjęciu dostrzegłem Madison. Moją Mad. Wyglądała pięknie. I chociaż nie wiem dlaczego miała na sobie tą suknie, to poczułem się tak jakbym stał przy ołtarzu, a ona szła w moją stronę. Chciałbym tak. Nawet bardzo, ale kurwa nie potrafię spojrzeć jej w oczy. Spieprzyłem to i nie jestem z tego dumny. Wiem, że płacze. Cały czas siedzę przed drzwiami i spoglądam czy nie wychodzi z domu. Jeśli wychodzi to jest cała opuchnięta. Za każdym razem przystaje przy moich drzwiach, a ja czuję się tak, jakby wiedziała, że ją obserwuję. I w tym momencie mam ochotę wyjść do niej i ją przytulić, ale coś mi na to nie pozwala.
***
Nadal leżę w łóżku. Od tamtego czasu nic się nie zmieniło. Tylko tyle, że poszłam zaparzyć kolejny kubek herbaty. Cały czas patrzę na klamkę. Czy aby czasem nie leci swobodnie w dół i drzwi się nie otwierają. Niestety nic takiego się nie dzieje. Kilka razy chciałam już wstać i po prostu do niego pójść. Ale za każdym razem kiedy się podnosiłam stwierdziłam, że to bez sensu.
Tydzień później.
– Skarbie, to już dzisiaj. Wstawaj. – mówię do Ali, która od swojego wieczoru panieńskiego nocuje u mnie. Tak się umówili, że od tej imprezy nie chcą siebie spotkać. Żeby przy ołtarzu było takie WOW.
– O matko to już dzisiaj. – zaczyna piszczeć po czym wstaję i tańczy. – Wychodzę za mąż, wychodzę za mąż. Aaaaaa wychodzę za mąż. Słyszysz. Jezu to już dzisiaj. – opada na łóżko.
– Dobrze. W takim razie, ty idź się umyj, a ja zrobię ci ostatnie samotne śniadanie. To znaczy będziesz jadła ze mną, bo też jestem głodna. – śmiejemy się. Obie wstajemy z łóżka. Ja idę do kuchni, a Ali do łazienki. Nastawiam wodę w czajniku i wyciągam z lodówki jajka. Zrobię naleśniki. Jeśli chodzi o Shawna, to rozmawialiśmy. Przeprosił mnie, ale to tyle. Liczyłam na coś więcej, ale to chyba też dobrze.
***
– O Jezu było pyszne. Mam nadzieję, że zmieszczę się w to cudo. – mówi, wskazując na suknię wiszącą na szafie. Na jej widok oboje wzdychamy, po czym później zaczynamy się śmiać.
– Będziesz najpiękniejszą panną młodą na świecie. – mówię do niej.
– Nie. Ty będziesz piękniejszą.
– Tia. Najpierw to ja muszę znaleźć śmiałka, który chciałby, żebym nią była. – Ali kręci głową z politowania. Zaraz po tym wstaję i idzie do sypialni. Po kilku sekundach wraca z całą kosmetyczką.
– A teraz nie gadaj tylko zrób mnie na bóstwo. – mówi podając mi saszetkę.
– Oj będziesz wyglądać jak królowa. – mówię klaszcząc w dłonie.
– Już się tak nie podniecaj tylko zrób coś, żebym przestała się stresować.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro