/.27.\
"Even when I fall and hurt myself
I keep running toward my dream"
🌙
Gdy ocknąłem się, czułem pod głową coś na tyle twardego, abym obudził sie, uderzając o to czaszką.
Uchyliłem zmęczone powieki i spostrzegłem, że znajduję sie w aucie, leżąc na tylnych siedzeniach, a moje przebudzenie spowodowane było uderzeniem w czyjeś naprawdę chude i kościste uda.
W jednej sekundzie wszystko sobie przypomniałem, aż do momentu, gdy zostałem powalony na ziemię przez coś twardego... Moja głowa znów zaczęła boleć, przez co zmuszony byłem unieść rękę i rozmasować pulsujące miejsce z tylu czaszki.
Usiadłem, nawet nie patrząc na postać, która użyczyła mi swych niewygodnych ud jako poduszki. Spojrzałem na kierowce i zdziwiłem sie, widząc na tym miejscu umięśnionego szatyna, który wyglądał dość groźnie. Mój umysł uspokoił sie jednak, gdy na miejscu pasażera ujrzałem Pana Yooseoba.
Mężczyzna spojrzał w lusterko i uśmiechnął sie do mnie przez nie, a ja pierwszy raz zobaczyłem na tej twarzy coś innego niż grymas obojętności.
Nareszcie sie Pan obudził, Panie Park - kiwnął do mnie głową, a po chwili odbiegł wzrokiem od lusterka, przez które na siebie patrzyliśmy Muszę przeprosić za to co sie wydarzyło, ale jednak są tego plusy, prawda? -w jego głosie słychać było zadowolenie, gdy znów spojrzał w moje oczy, tym razem sie do mnie odwracając.
Plusy? - Prychnąłem, nawet nie starając sie być w jakimś stopniu miły- Ma Pan na myśli mój ból głowy czy może brak przytomności przez nie wiem jaki czas? - patrzyłem w jego oczy, czując jak moja wściekłość narasta, choć starałem sie ją trzymać na wodzy do czasu, aż nie wybuchne.
A czy on nie jest największym plusem? - uśmiechnął sie, jakby nie słyszał co właśnie do niego powiedziałem, a następnie wskazał głową w stronę osoby, ktora siedziała obok mnie.- Niech pan go nie budzi, dopiero co zasnął- kiwnął makówką, jakby na potwierdzenie własnych słów i usiadł prosto na swoim fotelu.
Nie wiedząc o co chodzi mężczyźnie, obróciłem głowę w lewą stronę, wreszcie patrząc na wychudzoną twarz chłopaka, za którym szalalem.
Jego ciało zmieniło sie, a wręcz ubyło go kilkanaście kilogramów, przez co kości wystawały mu jak u anorektyczki.
Nie chciałem go budzić, wiedząc, że dopiero co zasnął, ale nie mogłem powstrzymać sie od splecenia naszych dłoni. Moje policzki zaczęły robić się mokre od słonych łez, spływających z oczu.
Witaj z powrotem, Jungkookie - szepnąłem do śpiącego chłopaka, pociągając nosem, a na moje usta wreszcie zawitał uśmiech.
/Ale przyznajcie, poprzedni rozdział był ładnie napisany/
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro