Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

✴30✴

Jest niedzielny wieczór, jutro znowu zaczyna się szkoła. Rodzice poszli na randkę, a ja siedzę w salonie z Mihee. Oglądamy w telewizji programów wnętrzarskich i oboje wznosimy oczy do nieba, choć z równych powodów. Według Mihee wszystke te nowo urządzone domy są mieszczańskie, a co za tym idzie, nudne. Moim zdaniem też są nudne, ale tylko dlatego, że mam wrażenie, że ci wszyscy projektanci urządzają je według jednej, zużytej już sztancy.

- Fajnie, że znowu wyglądasz jak ty - rzaca w czasie przerwy na reklamy. Mam na sobie jeansowe spodnie, które są lekko przetarte w poszczególnych miejscach i mają naszyte drobne perełki oraz niebieską koszule z falbankami.

Prycham głośno.

- Jasne, bo wszyscy wiemy, jak bardzo podoba ci się mój styl.

Choć nie odrywa wzroku od telewizora, w jej głosie pojawia się znajomy ostry ton.

- Ja bym się tak nie ubrała, ale to nie znaczy, że tego nie doceniam. Że nie podoba mi się, kim jesteś.

Też gapię się w ekran, ale coś ściska mnie w piersi.

- Co z mieszkaniem? - pytam po chwili, gdy w programie powtarzają wydarzenia sprzed reklam. Twoja koleżanka ustaliła już, kiedy możesz się do niej wprowadzić?

- Tak. Do końca tygodnia już mnie tu nie będzie.

- Och. To już... zaraz.

Teraz ona prycha. Zupełnie jak ja.

- Zaraz albo jeszcze szybciej. Przy Gunhee się duszę, od samego początku.

Oto ta niewdzięczna Mihee, którą dobrze znam. Nagle cieszę się, że się wyprowadzi. Ale tylko kiwam głową i oglądamy odcinek do końca w milczeniu. Kolejne reklamy.

- Wiesz, na czym polega sztuka wróżenia? - pyta nagle.

Zapadam się w poduszki kanapy. No, to zaczynamy. Mihee odwraca się w moją stronę.

- Tak naprawdę to nie wróżę z fusów. A inni nie czytają z kart ani z dłoni. Czytamy z ludzi. Dobry wróżbita czyta w kliencie jak w książce. Przyglądam się fusom, a potem mówię ludziom to, co chcą usłyszeć. - Pochyla się bliżej. - Płacą chętniej, jeśli usłyszą to, czego chcą.

Krzywię się. Nie bardzo wiem, co będzie dalej.

- Załóżmy, że zwraca się do mnie klientka - ciągnie. - bez obrączki na palcu, w obcisłych ciuchach, z dekoltem do pępka. Chce poznać przyszłość. Chcę wiedzieć, czy kogoś pozna. I zazwyczaj, jeśli dekolt jest dość głęboki, a pozytywną wróżba doda jej pewności siebie, pewnie pozna. Być może to nie będzie mężczyzna jej życia, ale moja wróżba i tak się spełni.

Mars na moim czole się pogłębia. Wpatruję się w ekran telewizora, ale krzykliwe reklamy utrudniają koncentrację.

- Więc... kiedy ma mnie patrzysz, widzisz kogoś, kto chce kłótni, rozstań i zamieszania? I to miało się spełnić?

- Nie. - Mihee przysuwa się bliżej. - Z tobą było inaczej. Nie mam zbyt wielu okazji, by z tobą porozmawiać i mieć pewność, że mnie wysłuchasz. A wróżenie ci z fusów było idealną okazją. Nie powiedziałam ci tego, co chciałeś usłyszeć, tylko to, co musiałeś słyszeć.

Jestem już całkiem zagubiony.

- Same złe rzeczy?

Nakrywa moją dłoń swoją. Kościstą, ale jakimś cudem ciepłą. Odwracam się od niej i widzę współczucie w jej oczach.

- Twój związek z Jaebumem wypalał się - mówi tym swoim wróżbiarskie głosem. - Widziałam, że po nim czeka cię coś o wiele ważniejszego.

- Wiśnia. Już wtedy wiedziałaś, co czuję do Daehyuna.

Cofa dłoń.

- Youngjae, cała okolica wiedziała, co czujesz do Daehyuna. To fajny chłopak. Głupio, że daliście się przyłapać. Wiesz, że Gunhee i Heechul są akurat pod tym względem cholernie drażliwi, ale Daehyun to dobry chłopak. Oni też się do niego przekonają. I wiem, że ty też jesteś dobry.

Siedzę cicho, uważa, że jestem dobry.

- Wiesz, czego żałuję najbardziej? - mówi - Że wyrosłeś na wspaniałego, mądrego, pięknego chłopaka, a ja w żadnym stopniu się do tego nie przyczyniłam.

Mam gulę w gardle.

Mihee splata ręce na piersi i ucieka wzrokiem.

- Gunhee i Heechul mnie wkurzają, ale są wspaniałymi rodzicami. Mam szczęście, że jesteś ich synem.

- Na tobie też im zależy, wiesz o tym. Mi też.

Siedzi milcząca i sztywna. Zdobywam się na odwagę i po raz pierwszy od dzieciństwa przytulam się do niej. Rozluźnia się w moich objęciach.

- Odwiedzaj nas - proszę. - Jak się wyprowadzisz.

W tle na ekranie migają reklamy.

- Dobrze - mówi.

✂✂✂

Później tego samego wieczoru jestem u siebie, gdy dzwoni telefon. Byulyi.

- Z drugiej strony - zaczyna - może jedna nie powinnam ci mówić.

- Czego? - jej głos od razu sprawia, że zamieram. - Czego nie powinnaś mi mówić?

Głęboko nabiera tchu.

- Jaebum wrócił.

Cała krew odpływa mi z twarzy.

- Jak to? Skąd wiesz?

- Widziałam go. Byłyśmy z mamą na zakupach i był tam, szedł ulicą.

- Widział cię? Rozmawiałaś z nim? Jak wyglądał?

- Nie. Skądże. Jak zawsze.

Jestem w szoku. Kiedy wrócił? Dlaczego nie dzwonił? To milczenie oznacza jedno - mówił prawdę, kiedy oznajmiał, że już nic dla niego nie znaczę.

Ostatnio zdarza mi się przez kilka godzin, raz nawet przez cały dzień, w ogóle o nim nie myśleć. Teraz rozdrapuję stare rany, ale... Ale nie bolą tak, jak się obawiałem. Może powoli godzę się z tym, że nic dla niego nie znaczę.

- Oddychasz? - dopytuje Byulyi. - Żyjesz?

- Oddycham. - I żyję. W mojej głowie szybko pormuje się pomysł. - Słuchaj, kończę. Muszę coś zrobić. - Sięgam po płaszcz, portfel i już jestem w progu, gdy słyszę cichy trzask.

Zatrzymuję się w pół kroku. Serce staje mi w gardle. Otwieram okno i Daehyun odkłada wykałaczki na bok. Ma czerwony szalik na szyi i granatową kurtkę. I wtedy dostrzegam brązową torbę na ramieniu. Co za cios. Ferie się skończył. Wraca do Berkeley.

Zwiesza ramiona.

- Super wyglądasz.

Och. No tak. Od miesiąca widuję mnie tylko w czerni. Uśmiecham się nieśmiało.

- Dzięki.

Patrzy na mój płaszcz.

- Wychodzisz?

- Tak, spieszę się.

- Spotkamy się na zewnątrz? Twoi rodzice będą mieli coś przeciwko temu?

- Nie ma ich.

- Dobrze. Za chwilę?

Kiwam głową i zbiegam na parter.

- Wracam za godzinę - mówię do Mihee. - Muszę coś załatwić. I to dzisiaj.

Ścisza telewizor i pytająco unosi brew.

- Czy tą tajemnicza wyprawa ma coś wspólnego z pewnym młodym mężczyzną?

Nie wiem, którego ma na myśli, ale... w obu przypadkach ma rację.

- Tak.

Przygląda mi się przez kilka nieskończenie długich sekund, a potem ponownie podgłośnia telewizor.

- Tylko wróć przed nimi, wolałabym się nie tłumaczyć.

Daehyun czeka przy schodach na ganek. W świetle księżyca wygląda cudownie. Patrzymy sobie w oczy, gdy pokonuję dwadzieścia jeden stopni dzielących mnie od ulicy.

- Wracam na studia - mówi.

Kiwam głową, widząc jego torbę.

- Domyśliłem się.

- Chciałem się tylko pożegnać, zanim wyjadę.

- Dziękuję. - Ponownie kiwam głową. Wszystko mi się plącze. - To znaczy... Cieszę się. Nie, że wyjeżdżasz, tylko że do mnie przyszedłeś.

Wbija ręce w kieszenie.

- Tak?

- Tak.

Milczymy przez dłuższą chwilę.

- Którędy? - Rozkłada ręce. - Dokąd się wybierasz?

- Tam. - Wskazuję kierunek przeciwny do tego, w którym jest stacja. - Muszę załatwić pewną starą sprawę.

Domyśla się, widząc moje wahanie, o czym mówię. Boję się, że poradzi, żebym tego nie robił, albo, co gorsza, zaproponuje, że pójdzie ze mną, ale tylko milczy. A potem mówi:

- Dobrze.

Zaufanie.

- Niedługo przyjedziesz? - upewniam się.

Uśmiecha się, słysząc to pytanie.

- Nie zapomnisz mnie do tego czasu?

Teraz to ja się uśmiecham.

- Nie.

Odchodząc, uświadamiam sobie, że nie wiem, jak zdołam nie myśleć o nim przez cały ten czas.

✂✂✂

Nie wiem, ale podoba mi się ten rozdział ok

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro