Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

✴3✴

W kinie panuje spokój, chwila przerwy między filmami, i korzystam z okazji, by starać się usunąć ze skóry okropne uczucie, że cały jestem w maśle z prażonego kukurydzy.

- Spróbuj tym. - Podaje mi nawilżaną chusteczkę dla dzieci. - Działa lepiej niż serwetka.

Dziękuję mu serdecznie.
Mimo dziwacznych nawyków Yongguk to mój ulubiony współpracownik. Jest ode mnie starszy, bardzo przystojny i właśnie zaczął studiować w szkole artystycznej. Ma pogodny uśmiech i czarne włosy. Do tego zawsze nosi naszyjnik ze szklanym wisiorkiem w kształcie banana.

Podziwiam ludzi z charakterystyczną biżuterią.

- Skąd to się wzięło, do cholery? - pyta jedyna poza nami osoba za ladą. Czy raczej - na ladzie, bo właśnie tam siedzi jego idiotyczne przystojny chłopak.

To kolejna rzecz, którą lubię w Yongguku. Jego chłopak towarzyszy mu na każdym kroku.

Wskazuje głową chusteczki.

- Co jeszcze masz w kieszeniach? Ściereczki do kurzu? Sprej do mebli?

- Uważaj, bo wyszoruję ciebie, Junhong.

Uśmiecha się pod nosem.

- Pod warunkiem że zrobisz to w cztery oczy.

Tylko Yongguk zwraca się do niego po imieniu, wszyscy inni - po przezwisku, Zelo. Właściwie nie wiem dlaczego. Tak już jest. Zamieszkali tu niedawno, poznali się w zeszłym roku.
Zelo studiuje w Berkeley i mimo bezrobocia spędza w naszym kinie tyle samo czasu co na uczelni. A ponieważ jest śliczny, bezczelny i pewny siebie, wszyscy za nim przepadają. Wystarczyło kilka godzin, by wkręcił się na zaplecze bez słowa sprzeciwu ze strony kierownika.

Taki urok osobisty robi wrażenie. Co jednak nie znaczy, że chcę słuchać o ich szorowaniu.

- Za pół godziny kończę. Z łaski swojej wstrzymajcie się do tego czasu i nie rozwijajcie za bardzo tego tematu, póki stąd nie wyjdę.

Bang uśmiecha się do niego, a Zelo odpina mu od brązowej pracowej kamizelki gigantyczny znaczek z napisem: "Klub filmowy! Nie wiesz? Zapytaj!"

- Przez Youngjae przemawia zazdrość, i tyle. Pewnie znowu ma problemy z Jaebumem.

Yongguk patrzy na mnie i w jego uśmiechu pojawia się gorycz.

- Pamiętasz, co ci mówiłem o muzykach? Ten typ tylko złamie ci serce.

- Są fatalni, bo są po prostu kiepscy - mamrocze Zelo. Przypina znaczek do swojej kurtki.

- Słuchajcie, tylko dlatego, że dawno, dawno temu mieliście problemy z kimś jego pokroju, nie znaczy, że ze mną będzie tak samo - zauważam. - Między nami wszystko jest w porządku. Nie... nie mówcie takich rzeczy. - Kręcę głową, patrząc na Zelo. - Zniszczysz tę piękną kurtkę.

- Sorry, chcesz ten znaczek? Pasuje ci do kolekcji. - Wskazuje moją brązową kamizelkę. Oprócz znaczków, które każą nam nosić w pracy, ozdobiłem ją kilkoma błyszczącymi broszkami. Na razie narzekał na to tylko jeden menedżer, ale wytłumaczyłem mu grzecznie, że moje ozdoby tylko przyciągają uwagę klientów i tym samym ściągają ich wzrok na znaczki reklamowe.

I wygrałem.

Na całe szczęście nikt nie skomentował samej kamizelki, którą zwęziłem i dopasowałem tak, że jest obcisła i wygląda nie tak strasznie. No wiecie, jak na kamizelkę z poliestru. Telefon wibruje mi w kieszeni.

- Chwileczkę - rzucam do Zelo. Esemes od Byulyi:

"Nie uwierzysz, kogo widziałam w parku. Przygotuj się na szok".

- Youngjae! - Bang rzuca się mnie ratować, ale nie mdleje. Nie mdleje? Trzyma mnie za ramię, pomaga ustać na nogach. - Co się stało? Co jest?

Byulyi na pewno widziała Sohee. To Sohee zawsze ćwiczyła w parku w ramach treningu. Tak, to na pewno Sohee! Drugą możliwość odpycham od siebie ze wszystkich sił - na darmo. Ta myśl wiecznie jest ze mną, choćbym nie wiadomo ile razy powtarzał sobie, że muszę o tym zapomnieć. To już przeszłość, nic tego nie zmieni.
A jednak nie mogę. Bo choć przerażająca jest wizja Sohee Jung, to nic w porównaniu z tym, co czuję, ilekroć pomyślę o jej bracie.

To będzie ich ostatni rok w szkole. A zatem, choć rano go nie widziałem, nie wyobrażam sobie, żeby jej brata bliźniaka nie było. Jedyne, na co mogę liczyć, to jakieś małe opóźnienie. Muszę mieć czas, żeby przygotować się psychicznie.

W odpowiedzi wysyłam jej tylko znak zapytania. Błagam, błagam, błagam, zaklinam opatrzność. Niech to będzie Sohee.

- Chodzi o Jaebuma? - dopytuje Bang. - O twoich rodziców? A może o tego kolesia, którego wczoraj wyrzuciliśmy z kina? No wiesz, tego świra z wielkim telefonem i kubełkiem kurczaka! Skąd niby wziął twój numer...

- Nie o niego. - Ale nie jestem w stanie o tym mówić. Nie teraz, nie o tym. - Wszystko w porządku.

Yongguk i Zelo patrzą na siebie z niedowierzaniem.

- Chodzi o to, że Betsy, mój pies... Heechul obawia się, że jest chora, ale to na pewno tylko... - Telefon znów wibruje. Niemal go upuszczam, tak gorączkowo zbieram się do odczytania wiadomości.

" Sohee. Śledztwo wskazuje nowego trenera. Wróciła na stałe".

- No i? - dopytuje się Zelo.

Sohee. Dzięki ci, Boże. Podnoszę na nich wzrok.

- No i co?

- Co z Betsy?! - krzyczą jednocześnie.

- Ach, tak. - Uśmiecham się z ulgą. - Fałszywy alarm. Przed chwilą zwymiotowała. Butem.

- Butem? - powtarza Zelo.

- Jezu, ale mnie przestraszyłeś - mruczy Bang. - Chcesz jechać do domu?

- Jeśli tak, sami zamkniemy - dodaje Zelo. Jakby tu pracował. Pewnie chce się mnie pozbyć, żeby dobrać się do swojego chłopaka.

Oddalam się od nich, idę w stronę maszyny do robienia popcornu, zły na siebie, że publicznie okazałem uczucia.

- Betsy ma się dobrze, dzięki - dorzucam.

Wyobrażam sobie teraz Byulyi przed komputerem. Pewnie od razu weszła na jakieś forum o łyżwiarstwie figurowym i stąd wie o nowym trenerze. Choć niewykluczone, że zwróciła się z pytaniem do samej Sohee. Byulyi niełatwo zastraszyć i stąd wiem, że kiedyś będzie świetnym detektywem. Jest rozsądna, bezpośrednia i szczera do bólu.

W tym idealnie się uzupełniamy.

Przyjaźnimy się od... no cóż, odkąd nie przyjaźnię się z Jungami. Odkąd wybrałem się do przedszkola, a oni uznali, że jednak nie tak fajnie jest bawić się z chłopakiem z sąsiedztwa, który jest w szkole tylko przez pól dnia. Ale ta część tej historii nie jest nawet w połowie tak przykra, jak się wydaje. Bardzo szybko poznałem Byulyi i odkryliśmy wspólne pasje: turkusową kredkę, lizaki i ciasteczka w kształcie choinek.

Jestem wobec niej bardzo lojalny.
Ciekawe, czy dowie się czegoś o bracie bliźniaku Sohee?

- Mam nadzieję, że Jung jednak nie wrócił... - mówię do siebie szeptem.

- Słucham? - mówi Zelo.

- Co? - Odwracam się i widzę, że znowu przyglądają mi się z Bangiem dziwnym wzrokiem.

- Powiedziałeś: Jung. - Yongguk przechyla głowę. - Na pewno wszystko w porządku? Jesteś dzisiaj jakiś rozkojarzony.

- Nic mi nie jest, naprawdę! - Ile razy będę musiał dzisiaj skłamać? Proponuję, że posprzątam łazienki na czwartym piętrze, żeby się bardziej nie pogrążać, ale później, kiedy Heechul po mnie przyjeżdża - rodzice nie chcą, żebym po nocy jeździł sam autobusem - on także przygląda mi się troskliwie.

- Wszystko w porządku, Youngjae?

Ciskam torbę na tylnie siedzenia.

- Dlaczego wszyscy w kółko mnie o to pytają?

- Może dlatego, że wydajesz się... - Heechul milknie, a na jego twarzy pojawia się z trudem maskowany uśmiech nadziei. - Zerwałeś z Jaebumem?

- Tato!

W odpowiedzi wzrusza ramionami, ale widzę, jak grdyka mu podskakuje - niezawodny znak, że mu głupio, że o to zapytał. Może jednak nie wszystko stracone, jeśli chodzi o Jaebuma i rodziców. A w każdym razie o Jaebuma i Heechula. Heechul zawsze pierwszy mięknie w trudnych sytuacjach.

Co, tak przy okazji, nie znaczy, że jest bardziej kobiecy. Nic nie wkurza mnie tak bardzo jak założenie, że któryś z moich ojców jest ojcem w mniejszym stopniu. Fakt, Heechul zarabia na życie pieczeniem. Został w domu, żeby się mną opiekować. I potrafi rozmawiać o uczuciach. Ale też naprawia gniazdka elektryczne, przetyka zapchane rury i zmienia opony w samochodzie. A Gunhee, domowy despota i nieugięty prawnik, kolekcjonuje antyki i płacze, oglądając śluby w durnych serialach komediowych.
Więc nie, żaden nie jest bardziej kobiecy. Obaj po prostu są gejami. I tyle.

- Czy to... Nasi sąsiedzi? - pyta Heechul niespokojnie. Wie, że jeśli tak, nie zechcę o tym rozmawiać.

- To nic takiego, tato. Po prostu miałem ciężki dzień.

W milczeniu jedziemy do domu.

Drżę, wysiadając, ale nie dlatego, że nagle się ochłodziło. Patrzę na lawendowy domek. W okno naprzeciwko mojego. Ciemne. Lodowaty uścisk na moim sercu łagodnieje, ale nie ustępuje całkiem. Muszę zobaczyć jego wnętrze. Adrenalina dodaje mi sił. Biegnę po schodkach do domu, na piętro.

- Halo! - woła za mną Gunhee. - Nie uściskasz kochanego staruszka?

Heechul mówi coś do niego cicho. Teraz, gdy już stoję pod drzwiami mego pokoju, boję się wejść do środka. Co jest idiotyczne, bo jestem odważny. Niby dlaczego miałbym się bać jednego małego okna? Ale waham się, nasłuchuję, żeby się upewnić, że Gunhee nie idzie na górę. Bez względu na to, co mnie czeka w środku, nie chcę, by coś mi w tym przeszkodziło.

Nie idzie. Pewnie Heechul wytłumaczył mu, że powinien zostawić mnie w spokoju. I dobrze.

Otwieram drzwi z pewnością siebie, której nie czuję. Już sięgam do kontaktu, jednak zmieniam zdanie i wchodzę à la Byulyi. Skradam się w ciemności. W San Francisco domy stoją tak blisko siebie, że sąsiednie okno, na tej samej wysokości co moje, znajduje się zaledwie kilka metrów dalej. Wpatruję się w ciemność, szukam śladów mieszkańca.

W oknie nie ma firanek. Wytężam wzrok, ale z tego, co widzę, pokój jest pusty. Nie ma tam nic. Zerkam w prawo do pokoju Sohee. Pudła. Patrzę w dół, do kuchni. Pudła. I znowu przed siebie.

Bliźniaka nie ma.

Nie ma.

Oddycham pełną piersią. Zapalam światło, włączam muzykę - zespół Jaebuma ma się rozumieć - na pełny regulator. Jak najgłośniej. Zrzucam buty, ciskam je na stertę innych piętrzących się koło szafy, ściągam perukę, potrząsam moimi prawdziwymi włosami, zdzieram z siebie kamizelkę pracową, a w ślad za nią idiotyczną bluzkę z kołnierzykiem i krótkim rękawem, którą każą mi nosić w kinie, i paskudne czarne spodnie. Wkładam chińską piżamę z czerwonego jedwabiu i wreszcie znowu czuję się sobą.

Zerkam w puste okno.

O tak, zdecydowanie czuję się sobą.

W moim pokoju na cały regulator gra muzyka. Tanecznym krokiem podchodzę do telefonu. Najpierw zadzwonię do Byulyi. A potem do Jaebuma, przeproszę, że w herbaciarni byłem taki nieobecny myślami. Może jutro rano znajdzie wolną chwilę? Zaczynam pracę dopiero o drugiej, więc moglibyśmy zjeść razem lunch - taki jak chcemy. Albo powiedzieć, że wybieramy się do restauracji, a tak naprawdę iść do niego.

Zamykam oczy, skaczę i tańczę w rytm dźwięków, kręcę się w kółko, śmieję na głos, rzucam po całym pokoju.

Gniewny głos Jaebuma, agresywny tekst, energiczna muzyka, emocje narastają, basy tętnią jak krew w żyłach. Jestem niepokonany.

I wtedy otwieram oczy.

Jung Daehyun uśmiecha się od ucha do ucha.

- Część, Youngjae.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro