✴29✴
Nie tylko na Daehyuna muszę zasłużyć. Muszę też odzyskać zaufanie rodziców.
Jestem dobrym synem. Owszem, mam mnóstwo wad, ale odrabiam lekcje, robię w domu to, co do mnie należy, rzadko pyskuję i bardzo ich lubię. Należę do nielicznych osób wśród moich rówieśników, których naprawdę interesuje zdanie rodziców. Ubieram się więc poważnie (na czarno, bardzo odpowiedzialne) i uczę do egzaminów jak szalony, i robię wszystko, o co poproszą. Nawet jeśli to coś okropnego. Na przykład wychodzę z Betsy na wieczorny spacer, choć na dworze jest już przerażająco zimno. I to już od tygodnia.
Chcę, żeby widzieli, jaki jestem dobry, żeby dostrzegli, że Daehyun też jest dobry. Lepszy. Przyszedł ich oficjalnie przeprosić, choć to raczej nie pomogło i nadal nie można w domu wymieniać jego imienia. Nawet kiedy pani Jung opowiedziała im o Himchanie i przez całą kolację użalali się nad nimi, mówili tylko o Sohee i... Hm.
Dobrze chociaż, że państwo Jung nie wiedzą, co się stało. Rodzice ich nie zawiadomili. Myślę, że to zasługa Heechula, a może nawet Mihee. W całej tej sytuacji zachowuje się zadziwiająco w porządku.
- Daj im czas - powtarza. - Nie naciskaj.
Czyli sprowadza się do tego, co już wiem. Czas.
Wspomnienie Jaebuma nadal nie daje mi spokoju. Nie wiedziałem, że zerwanie może być tak okropne, nawet jeśli człowiek sam tego chciał. Bo przecież to ja z nim zerwałem. Przynajmniej pierwszy to powiedziałem.
Ale potem mnie dobił.
Czuję się okropnie na wspomnienie naszego ostatniego spotkania i na myśli o tym, że byłem z nim nieszczery, gdy jeszcze byliśmy razem. Muszę go przeprosić. Może gdy się z tym uporam, będę mógł przejść nad tym do porządku dziennego. Może wtedy przestanę cierpieć, ilekroć przypomni mi się jego imię. Nagrywam mu się na poczcie głosowej, ale nie oddzwania. I nadal nie ma go w mieście. Byłem nawet u jego współlokatora.
Ostatnie słowa Jaebuma nie dają mi spokoju. Naprawdę nic dla niego nie znaczenie? Tak szybko?
Nie jestem jeszcze gotowy na Daehyuna, zresztą teraz nie ma dla mnie czasu. Himchan jest załamany i nie jest w stanie zajmować się Hyunhae i mała uznała, że zastąpi go Daehyun. Jest w domu - też ma ferie - i właściwie cały czas towarzyszy mu Hyunhae, wisi mu na szyi, czepia się jego nóg. Znam to uczucie, tę potrzebę, głęboko w niej. Też chciałbym się kogoś uchwycić.
Byulyi bardzo mi pomaga. Dzwoni codziennie i rozmawiamy... nie o Jaebumie. Nie o Daehyunie. Choć trochę speszona oznajmia, że jadnak wybiera się na zimowy bal. Zaprosiła kolegę z klasy i oczywiście się zgodził. Bardzo się cieszę.
Dziwne, że można się zarazem cieszyć i smucić.
Nadal nie chcę iść na bal - przynajmniej to była słuszna decyzja.
Ostatnie tygodnie w szkole były koszmarne.
- Ktoś zmarł, że nosisz żałobę? - żachnęła się Sumin na widok mojej czarnej kreacji. Jej przyjaciółki, szkolne modnisie, zawtórowały jej i zaraz cała szkoła uznała, że jestem gotem. Choć to nieprawda, nie miałbym nic przeciwko temu, tylko że goci zarzucili mi pozerstwo.
- Nie jestem gotem i nie jestem w żałobie - tłumaczyłem.
Dobrze chociaż, że moje nowe ciuchy pozwalają mi wtopić się w tłum. Czerń pomaga mi zniknąć, bo teraz nie chcę rzucać się w oczy. Zadziwiające, jak ubiór wpływa na to, jak inni cię postrzegają - albo nie. Zaledwie wczoraj czekałem na autobus obok piekarni znajomej Heechula. Kupiłem u niej mnóstwo ciasteczek, wiecznie dyskutujemy, która jest lepsza, Lady Gaga czy Madonna, ale teraz w ogóle mnie nie poznała.
Dziwne. Nikt nie poznaje prawdziwego mnie.
Nieliczni, którzy mnie rozpoznają, pytają, czy wszystko w porządku. No i dobra, fakt, nie jestem w najlepszej formie, ale dlaczego wszyscy od razu zakładają, że coś jest nie tak, bo nie mam na sobie kolorowego przebrania? Nasz kasjer z banku posunął się do tego, że zwrócił się do Gunhee, który wrócił z pracy zmartwiony, i musiałem po raz kolejny zapewniać go, że naprawdę wszystko jest w porządku.
Wszystko jest w porządku.
Nieprawda.
To jak w końcu?
W ferie zabijam czas pracą - biorę dodatkowe zmiany w kinie - i obserwuję Daehyuna. Za dnia widzę go przez okno, jak bawi się z małą. Hyunhae ma ciemne włosy, jak ojciec i dziadek, i słodki, niewinny uśmiech stryja. Ubiera ją ciepło i codziennie zabiera na spacery.
Czasami biorę kurtkę i biegnę za nimi. Byłem z nimi w parku na huśtawkach, w bibliotece i na kawie. Staram się im pomagać. Chcę na niego zasłużyć, być go godny. Na mój widok rozpromienia się, ale nie sposób nie wyczuć, że szacuje mnie bez słów. Jakby chciał ocenić, czy już doszedłem do siebie. Czy to jest ten dzień? I widzę po nim, po jego smutnej, zagubionej minie, że wie, że jeszcze nie.
Wolałbym, żeby tak na mnie nie patrzył. To znowu ta mina trudnego równania.
Wieczorami, gdy Hyunhae już śpi, krząta się w pokoju. Nie wiem, co robi, chyba coś małego, ale na biurku poniewierają się śrubki i inne elementy. I to mnie cieszy.
✂✂✂
Boże Narodzenie mija, jak Święto Dziękczynienia, bez echa. Chodzę do pracy - w święta kina zawsze pękają w szwach. Yongguk i Zelo też pracują. Usiłują mnie rozbawić naszą ulubioną zabawą - naliczamy sobie punkty, ilekroć ktoś narzeka na cenę biletu albo ochrzania nas za odwołany seans. Ten, kto po zamknięciu kina zdobędzie najwięcej punktów, dostaje nagrodę - nieotwartą paczkę żelek, którą Zelo znalazł w sali nr 12. Kiepska nagroda, ale zawsze coś.
W tym roku zarząd zafundował nam mikołajkowe czapki. Moja, jako jedyna, jest wściekle różowa. Doceniam zamysł, ale czuję się idiotyczne.
Na mnie krzyczy najwięcej klientów. Wygrywam żelki.
Nowy rok. Jest zimno, ale słonecznie, więc idziemy z Betsy na spacer do parku. Obwąchuje krzaki na wzgórzu, gdy słyszę ciche:
- Youngjae!
Hyunhae. Cieszy mnie, że pamięta, jak mam na imię. Ma dopiero półtora roku i zna niewiele słów. Biegnie do mnie z placu zabaw. Ma na sobie fioletową spódniczkę baletową. Daehyun idzie za nią z rękami w kieszeniach. Uśmiecha się.
Klękam, obejmuję Hyunhae, która rzuca mi się na szyję, tak jak robią to tylko naprawdę małe dzieci.
- Cześć, brzdącu - mówię.
Daehyun odciąga małą, zanim dopadnie moje włosy.
- No już, już. Hyunhae Jung, dosyć tego! - Ale uśmiecha się do niej, a ona do niego.
- Widzę, że masz nową przyjaciółkę - zauważam.
Smutnieje.
- Dzieci mają dziwne gusta.
Parskam śmiechem. Po raz pierwszy w tym tygodniu.
- Choć muszę przyznać, że ma gust, jeśli chodzi o fryzury - dodaje. Betsy przewraca się na grzbiet. Głaszcze ją po brzuchu. Jego gumki i bransoletki muskają jej ciemną sierść. Cały grzbiet lewej dłoni pokrywką matematyczne wzory i symbole. Hyunhae pochyla się nieśmiało i głaszcze mojego psa. - Fajnie, że znowu mogłem cię spotkać.
Poważnieję. Rumienię się.
- Ciebie też, Daehyun.
Jung prostuje się.
- Naprawdę. Fajnie jest dostrzec kawałek Youngjae. - Uśmiecha się miękko. - To mi daje nadzieję.
Nie potrafię tego wyjaśnić, ale nagle mam łzy w oczach.
- Przecież cały czas jestem sobą. Staram się być sobą. Lepszą wersją siebie.
Pytajaco unosi brwi.
- Przepraszam bardzo, niby na jakiej planecie Yoo Youngjae nie ubiera się na... kolorowo?
Wskazuje mój strój.
- Mam to samo w bieli, żeby wszystko było jasne.
Żart się nie udał. Daehyun gryzie się w język. Mała zatacza się na jego lewą nogę i chwyta się jej rozpaczliwie. Bierze ją na ręce, sądzą sobie na biodrze.
- No, powiedz to - proszę. - Bez względu na to, co to jest.
Daehyun powoli kiwa głową.
- Dobrze. - Zastanawia się długo, zanim powie coś więcej. Starannie dobiera słowa. - To, że chcesz być dobry, lepszy, czy co tam sobie wymyśliłeś... to nie powinno zmienić tego, kim jesteś. Masz być bardziej sobą. Ale... tego Youngjae nie znam.
Serce stacji mi w gardle. Dokładnie to samo mówił Jaebum.
- Tak? - Daehyun jest zdenerwowany. - Kiedy to powiedział?
Znowu się rumienię. Wbijam wzrok w trawę. Dlaczego w stresie zawszę mówię wszysko na głos?
- Nie, nie widziałem się z nim, jeśli o to ci chodził. Ale dawniej... mówił, że ponieważ wiecznie się przebieram, nie wie, jaki jestem naprawdę.
Daehyun zamyka oczy. Drży. Dopiero po chwili dociera do mnie, że dygocze ze złości. Hyunhae wierci się niespokojnie. Jego nastrój udziela się jej.
- Youngjae, pamiętasz, jak mi powiedziałeś, że mam talent?
Przełykam ślinę.
- Tak.
Unosi powieki, patrzy mi w oczy.
- Ty też masz. I choć niektórym może się wydawać, że przebranie oznacza, że chcesz ukryć prawdziwe ja, moim zdaniem czasami kostium mówi o kimś więcej niż zwykłe ciuchy. Mówi bardzo dużo o tym, kto go nosi. Znałem tamtego Youngjae, bo otwarcie pokazywał całemu światu swoje sny i marzenia. Ja w każdym razie je widziałem.
Serce dudni mi w uszach, płucach, gardle.
- Brakuje mi tego Youngjae - mówi.
Podchodzę do niego. Wstrzymuje oddech. I robi krok w moją stronę.
- Och - sapie Hyunhae.
Opuszczamy wzrok. Nadal siedzi mu na biodrze, ale wpatruje się w zimne niebo. Znad parku wzbija się stadko słynnych papug z San Francisco. Powietrze wypełniają zielone pióra, trzepot skrzydeł i głośne wrzask. Cały park zamiera, wpatrzony w widowisko. Stado znika wśród budynków równie nagle, jak się pojawiło.
Wracam wzrokiem do Hyunhae. Jest oszołomiona eksplozją koloru, hałasu i piękna.
✂✂✂
Tak wiem wiem, nudny ten rozdziały, mehh.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro