Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

✴14✴

- Na większość. Do Kanady pewnie nie. W tym czasie mam sporo zajęć na uczelni.

- Widziałeś już wiele turniejów.

Daehyun wyjmuje miękkie dynie z pieca.

- Tak. A co w tym dziwnego? - pyta z powagą, ale w jego oczach pojawia się błysk.

Z trudem powstrzymuję się, by nie rzucić w niego ścierką.

- Jak to jest z Sohee i drugim miejscem? Zaraz po powrocie mówiłeś...

- Sohee od lat uchodzi za największy talent wśród kobiet, a jednak w żadnym ważnym turnieju nie udało jej się pojechać dwóch programów pod rząd bezbłędnie. Uważa, że ktoś rzucił na nią klątwę. To dlatego w kółko zmienia trenerów i dlatego woli być trzecia niż druga. Kiedy ma brąz, cieszy się, że w ogóle załapała się na podium. Ale srebro... Tak blisko złota.

Znowu przerywam pracę.

- Fakt, drugie miejsce to przykra sprawa. - Przygląda mi się przez chwilę, po czym ponownie pochyla się nad dyniami.

Heechul wałkuje ciasto i z zainteresowaniem słucha naszej rozmowy. Odkłada wałek, sprzepuje mąkę z koszulki z napisem „Chwała serom! "

- A co u ciebie, Daehyun? Co właściwie studiujesz?

- Mechanikę precyzyjną. Niezbyt fajne, co?

- Akurat dla ciebie - zauważam.

Uśmiecha się pod nosem.

- Fakt.

- To znaczy, chciałem powiedzieć, że, no wiesz, zawsze coś konstruowałeś. Roboty, machiny...

- Automaty - poprawił. - Takie do niczego niepotrzebne roboty.

Niepokojący jest negatywny ton jego głosu. To u Jung Daehyuna rzadka sprawa. Zanim jednak zdążę zareagować, zbywa to śmiechem.

- Ale masz racje, to coś dla mnie.

- Nie znam drugiego człowieka, który potrafi to, co ty - zauważa Heechul. - I to tak w młodym wieku. W życiu nie zapomnę, jak naprawiłeś nam toster zwykłym wieszakiem, kiedy miałeś, bo ja wiem? Pięć lat? Rodzice są pewnie z ciebie bardzo dumni.

Daehyun wzrusza ramionami. Czuje się nieswojo.

- No.

Heechul lekko przechyla głowę i przez chwilę przygląda mu się uważnie.

Daehyun ponownie zajmuje się pracą, co uświadamia mi, że ja także powinienem to zrobić. Rozgniatam bataty na purèe. Monotonna czynność pozwala się wyciszyć. I choć nie podoba mi się, że marnuję wolny dzień, uwielbiam biznes ojca. Wpadł na ten pomysł przypadkiem, gdy upiekł na przyjęcie klasyczny placek ze śliwkami, kruszonką i wszyscy oszaleli. Chyba nigdy wcześniej nie jedli domowego ciasta.

Już na tamtej imprezie ktoś poprosił, żeby upiekł to samo na następny raz i następny, potem jakieś przyjęcia. W mgnieniu oka rozwinął się calu interes. Gunhee żartobliwie mówił o Heechulu, że to City Pie Boy i nazwa została. Logo to facet w stylu retro, z wąsami, uśmiechem, w fartuchu, z dymiącym plackiem w dłoni.

W miarę jak zbliża się godzina zero, rozmawiamy coraz mniej. Kiedy pakujemy ostatnie placki, Heechul znowu się denerwuje. Wszyscy ociekamy potem. Ojciec biegnie na dwór, otwiera samochód. Biorę dwa pudełka i ruszam z nim. Układamy je, gdy drzwi ponownie stają otworem.

Heechul nabiera głęboko tchu.

Podnoszę głowę i widzę że Daehyuna trzyma sześć pudeł... po sześć pudeł w jednej ręce. I zbiega ze schodów.

- O BożeBożeBoże - szepcze Heechul. Przerażony łapię go za ramię, ale Daehyun swobodnie zbiega na podjazd.

- Gotowi? - pyta.

Pudła w jego rękach ani drgną.

Heechul milczy przez chwilę, a potem parska śmiechem.

- Do samochodu.

- Co jest? - dziwi się Daehyun, gdy mój ojciec odchodzi.

- Następnym razem może weź mniej, zbiegając ze schodów?

- Och. - Uśmiecha się.

- Byłby z ciebie świetny cyrkowiec - śmieję się.

Wraca Heechul, klepie go po plecach i ponownie, na szczęście, zajmujemy się pakowaniem ciast. Siadam na tylnym siedzeniu, żeby je przytrzymać. Daehyun idzie w moje ślady i choć wcale nie musi z nami jechać, oczywiście wydaje się, że będzie nam towarzyszył. W naszej dzielnicy są, jak zwykle korki, kiedy w końcu się z nich wydostajemy, Heechul szybko jedzie, mija widoczne w oddali widoczne tramwaje, skręca w jedną z najdroższych okolic San Francisco.

W końcu znajdujemy miejsce do parkowania. Bierzemy ciasta - ze zdumieniem obserwuję, jak Heechul ufnie powierza Daehyunowi gigantyczną stertę pudeł - i biegniemy pod wskazany adres, dwie przecznice dalej.

- Dziesięć minut po czasie. - Drzwi otwiera nam surowa kobieta z włosami zaczesanymi do tyłu. - Postawcie tutaj. Wytrzyj buty - rzuca do Daehyuna, gdy przekracza próg, nie widząc niczego zza stery pudeł.

Cofa się, wyciera buty i idzie do przodu.

- Znowu syf! - burczy kobieta.

Patrzę na dywan. Daehyun nie naniósł brudu. Powtarza całą procesję jeszcze raz, a potem kładzie stertę pudeł na stole, obok kolekcji kryształowych karafek w jadalni. Kobieta łypie na nas groźnie, jakby nie podobało jej się, to co widzi. Jakby nie chciała, żeby nastolatki miały jakikolwiek wkład w jej przyjęcie. Stoimy w niezręcznym milczeniu, gdy wypisuje Heechulowo czek. Ojciec składa go wpół i wsuwa do kieszeni.

- Dziękuję. - Zerka na nas i mówi dalej: - Więcej proszę się do mnie nie zgłaszać. Nie będę dla pani pracował.

I wychodzi.

Kobietę zamurowało z oburzenia. Brwi Daehyuna wędrują, aż pod linię włosów, a ja z trudem powstrzymuję śmiech, gdy mijamy ją gęsiego w drodze do drzwi.

- Wiedźma - syczy Heechul, gdy jesteśmy już na zewnątrz. - Tyraliście dla niej cały dzień.

Daehyun patrzy na siebie krytycznie.

- Trzeba było ukryć tatuaże gangu.

- Ja tam nie wpuszczę cię do domu - burczy Heechul.

Brzuch boli mnie ze śmiechu.

- A skoro o wyglądzie mowa. - Daehyun patrzy na mnie. - Już prawie zapomniałem, jak naprawdę wyglądasz.

Natychmiast przestaję się śmiać. Kiedy rano Heechul mnie obudził, nie było czasu na kombinowanie, więc założyłem dżinsy i zwykłą czarną koszulkę Jaebuma. Jestem bez makijażu, moje włosy opadają smętnie. Nie sądziłem, że dzisiaj zobaczy mnie ktoś spoza najbliższej rodziny.

- Och. - Krzyżuje ręce na piersi. - Tak, to właśnie ja.

- Masz rzadką okazję zobaczyć Yoo Youngjae - mówi Heechul.

- Wiem. - Daehyun kiwa głową. - Poza pierwszym wieczorem po powrocie nie udała mi się tak sztuka.

- Lubię wyglądać inaczej.

- I to jest w tobie fajne - przyznaje. -  Ale najfajniejszy jesteś prawdziwy.

Peszę się tak bardzo, że nie wiem, jak odpowiedzieć. Droga do domu jest nie do zniesienia. Heechul i Daehyun zapełniają ciszę rozmową, ja wbijam wzrok w okno i staram się nie myśleć o chłopcu obok mnie. Zajmuje sobą tyle przestrzeni.

Przysuwam się do drzwi po mojej stronie.

W domu wite nas entuzjastycznie Betsy i słodki zapach pieczonego ciasta. Pochylam się nad Betsy, obejmuję ją, wciągam nosem psi zapach. Tak będzie bezpieczniej, Daehyun proponuje, że pomoże przy sprzątaniu, ale Heechul dziękuje mu i sięga po portfel.

- I tak już nam dzisiaj pomogłeś.

Daehyun jest zaskoczony.

- Nie dla pieniędzy.

Heechul wyciąga rękę z kilkoma banknotami.

Daehyun wbija dłonie w kieszenie.

- Czas już na mnie. Chciałem tylko przynieść tę przesyłkę. - Wskazuje zaadresowaną do mnie paczkę, nadal leżącą na podłodze w przedpokoju

Na twarzy Heechula maluje się przerażenie .

- Dzwoniłeś do rodziców? Wiedzą, gdzie jesteś?

- Wszystko w porządku, mieli sporo planów z Sohee. Pewnie nawet nie zauważyli, że mnie nie ma.

Ale Heechul nie jest przekonany. Coś nie daje mu spokoju.

- Na razie. - Daehyun kładzie dłoń na klamce.

Heechul robi krok do przodu.

- A może w przyszłą niedzielę wybierzesz się z nami do lasów Muir? Jedziemy na piknik. Byłbym zaszczycony, jeśli do nas dołączysz. Przynajmniej tyle możemy zrobić.

Lasy Muir? Piknik? Co on plecie?

- Och. - Daehyun zerka na mnie niespokojnie. - Dobrze.

- Super! - oznajmia Heechul i zaraz zaczyna planować kosze piknikowe i kanapki, a mój umysł pracuje w przyśpieszonym tempie. Po pierwsze, po raz pierwszy słyszę o tej wyprawie. Po drugie... Jaebum.

- A co z niedzielnym lunchem? - wpadam mu w słowo. Betsy wierci się niespokojnie, gdy obejmuję ją mocniej.

Heechul wraca do mnie wzrokiem.

- Jutro, jak zawsze.

- A w przyszłą niedzielę?

- Och - mruczy, jakby dopiero teraz przyszło mu to do głowy, choć to nieprawda. - Po prostu go odwołamy.

Jestem w szoku, gdy Daehyun żegna się i wychodzi. Rodzice w życiu nie zaprosiliby Jaebuma na taką wyprawę. Jaebuma, który jest moim chłopakiem. A Daehyuna to... nawet nie wiem, kim dla mnie jest! Jak mam to wyjaśnić Jaebumowi? Nie mogę mu przecież oznajmić, że jedziemy na wycieczkę z Daehyunem! Otwieram usta, ale jestem zbyt wściekły, by coś powiedzieć.

Heechul z westchnieniem zamyka drzwi.

- Nie mógłbyś umawiać się z kimś takim?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro