v e i n t i s e i s
Byłam bardzo szczęśliwa w obecności Neymara. Do końca uwierzyłam, że jego intencje są szczere, dlatego doskonale zrozumiałam jego zachowanie w stosunku do Dylana.
Neymar Junior da Silva Santos był po prostu zazdrosny.
Na samą myśl o tym robiło mi się ciepło na serduszku. Cudowne uczucie, kiedy wiesz, że jesteś dla kogoś ważna.
Ja byłam. Bynajmniej tak to rozumiałam.
I może byłam głupia.
Może byłam naiwna.
Nieważne.
W tamtym momencie mnie to nie obchodziło.
Razem z piłkarzem wróciliśmy do domu. Ja swojego on swojego. Rozstaliśmy się w znakomitych humorach, jednak mój szybko zniknął, kiedy przekroczyłam próg swojego mieszkania i zobaczyłam w nim osobę, która jak miałam w wiadomości miała być w Afryce.
Nie rozumiałam tego widoku, dlatego zmruzyłam oczy idąc w stronę siedzącego na kanapie taty by się z nim przywitać. Gdy to już robiłam, przerzuciłam swój wzrok na brata, który chciał mnie przytulić, ale w porę się odsunełam.
Nie chciałam tak się zachowywać, jednak to wszystko, co było mnie parazliżowało. Co jeśli znów miałam się zawieść?
— Cześć. — powiedziałam, siadajac na przeciwko niego. — Co tu robisz? Nie miałeś być gdzieś w Afryce? — zapytałam z kpiną.
— Wróciłem. — uśmiechnął się promienie.
Przewróciłam oczami.
Już to kiedys słyszałam.
— Bo Ci się hajs skończył? — podniosłam jedną brew do góry, poprawiając się sofie.
— Córeczko. Matheo wrócił na zawsze. — poinformowała Luis.
Na jego słowa wybuchłam śmiechem.
— I Ty mu wierzysz. — wskazałam na chłopaka palcem, nie potrafiąc się w jakimś stopniu ogarniać.
Byłam zła.
— Matheo naprawdę żałuje. — ojciec złapał mnie za rękę, spojrzałam na niego i wzruszyłam ramionami.
Nie miałam siły na kolejną kłótnię.
Ten dom nie należał tylko do mnie, więc nie miałam tak naprawdę nic do powiedzenia, dlatego opuściłam ich i udałam się do swojego pokoju.
Byłam zła, ale to nie oznaczało, że zrezygnuje z tego powodu z randki z Neymarem. Nie miałam takiego zamiaru, więc wzięłam na odstresowanie kąpiel w wannie, a następnie zaczęłam robić lekki makijaż, który swoją drogą, muszę przyznać wyszedł mi dość dobrze.
Największy problem miałam ze stylizacją.
Nigdy nie wiedziałam, jak mam się ubrać, jednak po wielu godzinach rozmyślania w końcu podjęłam te ważną decyzję.
Przygotowana zeszłam na dół, gdzie nie było taty, ale za to bym Matheo, siedzący wciąż na tym samym miejscu, co wcześniej i oglądający jakiś mecz w telewizji. Przewróciłam na ten widok oczami kierując się w stronę aneksu kuchennego na którym stał sok.
— Wybierasz się gdzieś? — zapytał brunet. Początkowo chciałam go zignorować, ale doszłam do wniosku, że bez sensu zachowywać się, jak dziecko, dlatego gdy na mnie patrzył przez ramię kiwnęłam twierdząco głową. — Z kim? —
Parsknęłam krótkim śmiechem na jego kolejne pytanie. Ostawiłam szklankę z sokiem do zlewu i poszłam usuwać obok brata.
— Z Neymarem. — usadowiłam się wygodnie, zakładając noge na nogę.
Przeszedł mnie przyjemny dreszcz, gdy wypowiadałam jego imię, czego nie rozumiałam albo po prostu bałam się zrozumieć.
Matheo zrobił zdziwioną minę.
— Z tym Neymarem? — dopytywał z niedowierzaniem.
Naprawdę ta wiadomość wprawiała wszystkich w osłupienie. — Przecież wy się nienawidzicie. —
— Nasze relacje przez te 3 lata, kiedy Cię nie było uległy znacznej zmianie, Mati. — uśmiechnęłam się do niego sarkastycznie.
Nie potrafiłam będąc pod wpływem złości rozmawiać z kimkolwiek bez użycia ironii w odpowiedzi na jakieś pytanie.
Taka już byłam.
— Ojciec wie? — zadał kolejne pytanie, na które już mi się nie chciało odpowiadać, bo czułam się, jak na jakimś przesłuchaniu, dlatego pokiwałam głową.
Tata wiedział , moi przyjaciele, każdy wiedział, tylko nie Matheo Enrique.
Dziwne.
Brunet chciał znów o coś zapytać, ale na szczęście zegar wybił wyczekiwaną przeze mnie godzinę. Po całym domu zabrzmiał dzwonek do drzwi.
Podeszłam do nich i je otworzyłam, wybijając się w usta Brazylijczyka, który za nimi stał.
Zrobiłam to tylko po to by wkurzyć brata, który po chwili pojawił się za mną.
Zmierzył Neyamra śmiertelnie poważnym wzrokiem, a następnie przeniósł go na mnie.
— Daj mi z nim porozmawiać. — rozkazał, na co oczywiście się nie zgodziłam.
Matheo tak jak ja kiedyś nienawidził Neyamra, więc nie ma opcji, żebym mogła zostawić go z nim sam na sam.
— Ok. — westchnął, robiąc krok w stronę pilarza. Stanął z nim twarzą w twarz i nie wyglądało to dobrze.
Zaczęłam się bać, że dojdzie do bójki.
— Jeśli moja siostra będzie przez Ciebie cierpiała, to uwierz mi Ty będziesz robił to sto razy bardziej. Ty i Twoja pierdolona rodzina. — popchnął go i wrócił do środka.
Ja stałam znieruchomiała i dopiero po kilku sekundach się ocknęłam.
— Przepraszam za niego. — powiedziałam nieśmiało, na co Neymar mocno mnie do siebie przytulił.
Uwielbiałam, kiedy to robił.
— Nie musisz. Doskonale go rozumiem. — wymruczał w moje włosy. — A teraz chodź, piękna, jedziemy. — złapał mnie za rękę.
Wsiadliśmy do auta.
Po jakiś 10 minutach byliśmy na miejscu, czyli na jakimś wzgórzu, z którego widać było całą Barcelonę.
Na zewnątrz było już ciemno, na niebie świeciły gwiazdy, a ciepły wiatr muskał nasze miejscami nagie ciała.
Było naprawdę pięknie.
Brazylijczyk wyjął z bagażnika koszyk z jedenziem i koc. Rozłożył te rzeczy na zielonej trawie, a potem na usiedliśmy w siebie wtuleni.
— Czyli mówisz, że Twój brat wrócił. — rzekł piłkarz. — W sumie się cieszę z tego powodu. —
Spojrzałam na niego z szokiem wymalowanym na twarzy.
— Dlaczego? — zapytałam, na co ten się zaśmiał, wiedząc moją minę.
— Bo Matheo naprawdę Cię kocha i nigdy w życiu nie da Się nikomu skrzywdzić. Ja też Cię nie dam nikomu skrzywdzić, dlatego masz już dwóch super bohaterów w swoim życiu. — wytłumaczył z powrotem mnie do siebie prztulając.
Na jego słowa uśmiechnęłam się lekko.
Poczułam motylki w brzuchu.
— Ale nie wiadomo na jak długo wrócił. Znaczy oficjalnie na zawsze, ale jak wyjdzie, to nie wiem. — westchnęłam.
— Nie chcesz, żeby został? — pocałował mnie w głowę.
— Chcę bardzo, ale nie chce się nastawiać by później się nie zawieść. —
— Dam mu do zrozumienia, że ma tego nie robić, kochanie. —
Kochanie.
Myślałam, że umrę, kiedy usłyszałam kolejny raz tego dnia takie słowa z jego ust.
Niemniej jednak nie miałam odwagi ich powtórzyć i skierować je do Neymara.
Być może było to za wcześnie, dlatego nic nie powiedziałam.
Patrzyłam w niebo.
Chciałam, żeby było tak zawsze.
Jest to rozdział najgorszy i najkrótszy, który napisałam w tym opowiadaniu.
Mam nadzieję, że przymkniecie na niego oko.
Love ❤❤
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro