Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

12

23 marca 2016 | Niall

Po szóstej następnego dnia, obudził mnie Pan Malik. Przetarłem oczy chcąc się minimalnie rozbudzić. Mężczyzna stał obok kanapy patrząc na mnie z uśmiechem i kubkiem kawy w dłoni.

- Dzień dobry - odezwał się, a ja usiadłem ziewając.

- Dzień dobry - wymamrotałem.

- Twoje ubrania są już suche, położyłem je w łazience.

- Choć raz nie będę musiał się rano bić o łazienkę - powiedziałem, na co Pan Malik zaśmiał się głośno - Pójdę się ogarnąć - poszedłem do toalety. Obmyłem twarz i przeczesałem po prostu palcami włosy. Pożyczyłem trochę płynu do płukania ust, mając nadzieje, że gospodarz nie będzie mi miał tego za złe. Założyłem na siebie ubrania z wczoraj wiedząc, że do południa nie mam co liczyć na świeże ciuchy. Sage na pewno nie wróci wcześniej niż przed czternastą.

Gotowy wyszedłem z łazienki i spotkałem w kuchni Pana Malika.

- Mogą być tosty? - spytał mężczyzna stojąc do mnie plecami.

- Nie musi mi Pan robić śniadania - potrząsnąłem głową.

- Nie wypuszczę cię do szkoły bez najważniejszego posiłku - cmoknął niezadowolony - A właśnie, odwiozę cię.

- I już na pewno nie musi mnie Pan wozić do szkoły - powiedziałem siadając na miejscu przy blacie.

- A ty nie musisz mi mówić na Pan - odparł odwracając się do mnie i wyciągnął w moim kierunku dłoń - Zayn - uśmiechnął się. Zagryzłem dolną wargę, ale zaraz uśmiechnąłem się i podałem mu swoją rękę.

- Niall - odpowiedziałem. Zadowolony wyprostował się i podał mi talerz z tostami.

- Smacznego - powiedział wychodząc z kuchni.

Zjadłem dwa tosty z uśmiechem błąkającym się na moich wargach. To było miłe, sposób w jaki zwracał się do mnie Pan Malik.. znaczy Zayn. Jakby się o mnie martwił, a nie musiał. Byłem tylko szesnastolatkiem z sąsiedztwa. Nie traktował mnie też jak dziecko, czyli w sposób jaki traktowali mnie moi rodzice i większość dorosłych.

Włożyłem talerz do zmywarki i poszedłem do przedpokoju by wziąć plecak i założyć buty.

Zayn zawiózł mnie do szkoły. Uśmiechnąłem się do niego zanim wysiadłem.

- Bardzo dziękuję za wczoraj. Gdyby nie Pan, to znaczy ty, spałbym na werandzie - zaśmiałem się cicho - Mam nadzieje, że nie sprawiłem zbyt dużego kłopotu - powiedziałem przypominając sobie, że wczoraj ktoś przyszedł do Zayna.

- No co ty - posłał mi uśmiech - Żaden problem. Zawsze jestem do twojej dyspozycji.

- Jeszcze raz dziękuję. Do zobaczenia - wysiadłem i ruszyłem w kierunku szkoły.

- No no no Horan - usłyszałem głos za sobą i starałem się go zignorować. Szedłem przed siebie w kierunku szkoły - Niezłe autko - odezwał się jeszcze ktoś. Zacisnąłem usta i przyśpieszyłem kroku, jednak zostałem złapany za plecak. Zacząłem się szarpać, póki dwóch chłopaków, których niestety dobrze znałem, nie przygwoździło mnie do muru szkoły - Kto to? - spytał Sean patrząc mi w oczy. Złośliwy uśmieszek wpłynął na jego wargi - Twój sponsor? - zaśmiał się tak samo jak Tim stojący obok niego.

- Zostaw mnie! - zawołałem chcąc go odepchnąć, ale zaszedł mi drogę.

- Teraz pieprzysz się za pieniądze? - krzyknął, gdy biegłem do szkoły - Ile bierzesz za noc?!

Biegnąc przed siebie nawet nie zauważyłem chłopaka przed sobą i wpadłem na niego. Nawet na niego nie spojrzałem, po prostu ruszyłem dalej ignorując to, że upuścił książki i wbiegłem do łazienki. Dopiero gdy zamknąłem się w jednej z kabin, pozwoliłem łzom płynąć wzdłuż moich policzków.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro