Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

11

Zagryzłem mocno dolną wargę i naciągnąłem bardziej kaptur i tak przemoczonej bluzy. Ruszyłem biegiem przez las i wzdrygnąłem się, kiedy usłyszałem pierwszy grzmot. Przyśpieszyłem kroków i z ulgą wbiegłem na werandę Pana Malika. Zastukałem do drzwi drżąc już z zimna.

- Niall? - spytał zdziwiony otwierając drzwi.

- N-nie m-m-mam k-kluczy do d-domu - powiedziałem szczękając zębami - A-a n-n-nikogo n-nie ma. M-mogę..?

- Jasne - mruknął przesuwając się i wpuszczając mnie do domu. Zrzuciłem przemoczone trampki.

- P-przepraszam. P-po p-prostu nie m-miałem g-gdzie i-iść - wymamrotałem zdejmując bluzę.

- Nic się nie stało. Przyniosę ci ręcznik i coś suchego do ubrania - powiedział - Przed chwilą zrobiłem herbatę, stoi w kuchni, weź ją - ruszył po schodach na piętro, a ja trzęsąc się poszedłem po tą herbatę. Objąłem dłońmi kubek i upiłem łyk parząc sobie usta, ale przynajmniej rozgrzałem się minimalnie.

- Przebierz się w łazience - Pan Malik pojawił się nagle za mną, a ja wzdrygnąłem się przestraszony. Odstawiłem kubek i posłałem mu wdzięczny uśmiech i ciche dziękuję.

Kilka dni wcześniej pokazywał mi swój dom, więc bez problemu trafiłem do łazienki. Ściągnąłem z siebie mokre ubrania, które z cichym plaśnięciem upadły na podłogę. Zostałem w samych bokserkach i zacząłem wycierać się powoli.

Wziąłem do ręki czarną koszulkę i po obejrzeniu jej stwierdziłem, że będzie na mnie wisiała, biorąc pod uwagę to, że Pan Malik jest ode mnie wyższy i na pewno bardziej umięśniony. Narzuciłem na siebie materiał i nie wiedziałem czy płakać czy się śmiać, gdy zobaczyłem swoje odbicie.

Wciągnąłem na swój mały tyłek też szare dresy, które niestety ciągle mi spadały. Zawiązałem ciasno sznureczek w pasie i wziąłem do ręki swoje ciuchy.

Wyszedłem z łazienki i zamarłem słysząc Pana Malika rozmawiającego z kimś. Stanąłem na korytarzu. Nie chciałem podsłuchiwać, ale było to w pewien sposób silniejsze ode mnie.

- Nie mogę dzisiaj Sasha. Naprawdę przepraszam - usłyszałem głos Pana Malika przy drzwiach, trochę zagłuszany przez burzę.

- Tyle jechałam by nie mieć z tego nic? - dobiegł mnie zirytowany kobiecy głosik.

- Wynagrodzę ci to, obiecuję. Jutro?

- Ugh dobrze - mruknęła kobieta, chwilę potem był tylko trzask drzwi.

Wyszedłem niepewnie z ukrycia i spotkałem się z czekoladowymi tęczówkami Pana Malika. Uśmiechnął się do mnie lekko co odwzajemniłem.

- Suchy? - spytał biorąc ode mnie mokre ubrania. Kiwnąłem głową - Rozwieszę je.

- Dziękuję. Za ciuchy też - powiedziałem poprawiając spadające mi wciąż dresy. Pan Malik zaśmiał się widząc moje ruchy.

- Możesz iść do salonu. Jesteś głodny? - spytał gdy stałem w progu salonu. Przygryzłem dolną wargę i wzruszyłem ramionami, choć ciche burczenie w moim brzuchu mówiło samo za siebie. Pan Malik uśmiechnął się tylko lekko - Zaraz zrobię nam coś do jedzenia - powiedział i zniknął w korytarzu. Usiadłem na kanapie w salonie i wbiłem wzrok w swoje kolana.

Może piętnaście minut później, mężczyzna wszedł do salonu z dwoma talerzami i podał mi jeden z nich.

- Od razu mówię, że żaden ze mnie kucharz, ale się starałem - powiedział siadając na fotelu obok kanapy na której siedziałem ja. Wziąłem na widelec kęs jakby zapiekanki i wsunąłem do ust - Mam nadzieje, że nie masz problemu z jedzeniem mięsa czy czegokolwiek? Powinienem był spytać wcześniej. Tutaj jest szynka i..

- Lubię mięso - odparłem żując jedzenie - To jest świetne - powiedziałem szczerze.

- To świetnie, że ci smakuje. Spytałem o to mięso, bo nastolatkom w twoim wieku nie wiadomo co przychodzi do głowy. Jedni nie jedzą mięsa, jedni nie jedzą w ogóle - wywrócił oczami.

- Nie jestem jak ludzie w moim wieku - wymamrotałem kręcąc lekko głową - Zdecydowanie - dodałem przypominając sobie to jak zachowują się ludzie z mojej szkoły i jak mnie traktują. Dzisiaj ukradli moje spodenki na wf i spuścili w klozecie. Do tego wrzucili moje trampki na drzewo. Na szczęście mam dwie pary butów, jedne sportowe, jedne normalnie do chodzenia. W innym wypadku chodziłbym na boso po szkole.

- W porządku? Spochmurniałeś - zauważył Pan Malik jedząc powoli i przypatrując mi się uważnie.

- Ja.. Po prostu nie dogaduję się z rówieśnikami - wzruszyłem ramionami uśmiechając się słabo. Żaden z nas nie kontynuował tematu.

Po skończonym jedzeniu, Pan Malik dał mi koc i poduszkę. Proponował mi żebym spał w jego sypialni, ale nie chciałem aż tak wykorzystywać jego gościnności więc zdecydowałem spać na kanapie.

Tej nocy nie słyszałem żadnych krzyków.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro