04
14 marca 2016 | Niall
Siedziałem wieczorem w swoim pokoju, leżałem i podjadałem chipsy starając się nauczyć na jutrzejszy sprawdzian z geografii.
Nagle usłyszałem rozrywający nocną ciszę wrzask. Otworzyłem szeroko oczy i podszedłem do okna. To na pewno stamtąd. Z okolic lasu. Wyjrzałem przez okno i rozejrzałem się. Nic. Nie słyszałem też żadnych krzyków później. Może ktoś się wygłupiał? Raczej tak.
Wyszedłem z pokoju i wpadłem na mamę. Zerknęła na mnie.
- Słyszałaś to? - spytałem nawiązując do krzyku.
- Ale co? - zmarszczyła brwi odstawiając na podłogę kosz z brudnym praniem.
- Ktoś.. nie ważne - mruknąłem kierując się do łazienki.
- Masz coś jasnego do prania? - spytała mama a ja tylko potrząsnąłem głową.
Gdy załatwiłem swoją potrzebę, wyszedłem na moment na podwórko. Rozejrzałem się i wbiłem wzrok w dom który teraz był ledwo widoczny przez las. Na piętrze paliło się światło. Nagle usłyszałem kolejny wrzask i otworzyłem szeroko oczy. Ruszyłem w kierunku skąd dobiegł krzyk.
- Niall? - zawołał tata przez okno. Spojrzałem na niego - Nie pałętaj się po zmroku koło lasu.
- Nie słyszałeś tego? - spytałem patrząc na tatę z dołu. Wychylił się bardziej przez okno.
- Synku, jeżeli słyszysz głosy..
Wywróciłem oczami.
- Przestań - mruknąłem - Już idę.
Stanąłem na werandzie i jeszcze raz spojrzałem w stronę lasu. Przesłyszało mi się. Wszedłem do domu i poszedłem do swojego pokoju.
Następnego ranka z trudem wstałem i zszedłem na dół.
- Czy jest jakakolwiek szansa bym mógł zostać w domu? - spytałem wchodząc do kuchni. Ziewnąłem i spojrzałem na miskę płatków z mlekiem postawioną na blacie przede mną.
- Dobrze wiem, że masz sprawdzian z geografii Niall - powiedziała mama przygotowując kawę dla siebie i taty.
- A gdybym go nie miał? - mruknąłem mieszając łyżką czekoladowe kuleczki w misce.
- I tak byś poszedł. Przestań marudzić i jedz, bo się spóźnisz.
Westchnąłem cicho i niechętnie zacząłem jeść. Otworzyłem szeroko oczy słysząc trzask drzwi i już wiedziałem, że się spóźnię.
- Sage wyłaź z łazienki! - zawołałem zeskakując ze stołka. Podbiegłem do drzwi od jedynej łazienki w naszym domu i uderzyłem w drzwi - To nie jest nawet śmieszne Sage! Muszę się naszykować!
- Było wstać wcześniej - odpowiedziała przez drzwi, nie ukrywając zadowolenia i jadu w głosie.
- Mamo! - krzyknąłem opierając się o drzwi od łazienki - Spóźnię się przez Sage!
- Mogłeś wstać wcześniej! Niall nie mam czasu. Idź obudzić ojca - powiedziała moja rodzicielka mijając mnie.
- Solidarność jajników - mruknąłem pod nosem idąc do sypialni rodziców. Spojrzałem na śpiącego tatę i złapałem poduszkę mamy i uderzyłem nią tatę - Wstawaj.
- Jeszcze raz będziesz mnie tak budził, a nie dostaniesz kieszonkowego - warknął siadając i przecierając oczy.
- Wy nie dajecie mi kieszonkowego - wywróciłem oczami.
- O, rzeczywiście. W takim razie nawet nie zaczniemy ci go dawać - powiedział patrząc na mnie z uniesionymi brwiami. Potrząsnąłem tylko głową i wyszedłem z pomieszczenia.
Stanąłem znów pod drzwiami od łazienki i zapukałem.
- Sage błagam cię.. - w odpowiedzi na moje błagania dostałem jedynie dźwięk włączanej suszarki - Małpa - mruknąłem pod nosem i usiadłem pod drzwiami.
- Wychodzę - powiedziała mama idąc do drzwi, jednocześnie poprawiając włosy. Cmoknęła tatę w policzek i zerknęła na mnie - Po lekcjach skoś trawnik. Obiecałam też Panu Malikowi, że pomożesz w ogarnięciu jego ogródka.
- Mamo! Miałem po szkole iść ze znajomymi.. - zacząłem wstając.
- Bez dyskusji Niall - syknęła wychodząc. Spojrzałem na tatę, który stał i pił kawę.
- Tato..
- Słuchaj się matki - powiedział idąc do łazienki, która dosłownie przed sekundą się zwolniła. Ale ja zdałem sobie z tego sprawę, dopiero gdy tata się w niej zamknął. Jęknąłem z niedowierzaniem i spojrzałem na zegarek.
- Pani Braun mnie zabije - wyszeptałem.
W ekspresowym tempie wziąłem prysznic i wybiegłem z domu.
- Gdzie jest mój rower?! - krzyknąłem spanikowany do Sage.
- Oh zapomniałam ci powiedzieć. Byłam przed wczoraj z Alexem na przejażdżce i pożyczyłam go. Zostawiłam go u niego.
- I oczywiście nie pomyślałaś, żeby mi o tym powiedzieć, żebym mógł pojechać od szkoły autobusem? - spytałem dosłownie o krok od tego by wybuchnąć i zabić moją głupią siostrę jej własną torebką. Wzruszyła tylko ramionami.
Wziąłem głęboki oddech i ruszyłem szybkim krokiem wzdłuż naszej ulicy. Autobusy są co godzinę, na następny muszę czekać dwadzieścia minut co równa się spóźnieniem nawet na drugą lekcje. Nienawidzę swojego życia.
- Podwieźć cię? - obok mnie zatrzymał się czarny Jeep. Zajrzałem przez uchylone okno i zobaczyłem Pana Malika.
- Ja.. - zacząłem i chciałem powiedzieć, że nie chcę robić mu kłopotu, ale to ja będę miał kłopoty jeżeli spóźnię się na język angielski z Panią Braun - Ratuje mi Pan życie - powiedziałem uśmiechając się lekko i wsiadając do auta.
- Musisz mnie pokierować na którą uczelnie mam cię zawieźć, nie pamiętam już tej okolicy - odparł, a ja parsknąłem śmiechem.
- Uczelnię? Jestem w pierwszej klasie liceum - powiedziałem.
- Naprawdę? - spytał zdziwiony - Nie powiedziałbym - zaśmiał się cicho.
Zapadła dziwna cisza, którą niekiedy przerywałem by powiedzieć Panu Malikowi jak ma jechać. Miałem wtedy czas by przyjrzeć mu się dobrze. Był cholernie przystojny i miał może dwadzieścia pięć lat góra.
- Dziękuję - powiedziałem gdy zatrzymał się pod moją szkołą. Chciałem powiedzieć coś jeszcze ale przerwał mi dzwonek na lekcje - Muszę biec - uśmiechnąłem się przepraszająco i wybiegłem z auta kierując się do klasy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro