Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

II.

Amy nie wyglądała na pannę lekkich obyczajów.
Kiedy Loki pierwszy raz ją zobaczył u progu swojego pokoju, wręcz nie mógł pojąć, jakim cudem w burdelu uchowało się takie niewiniątko.
Amy wyglądem zupełnie nie przypominała prostytutki.

Gdyby kiedyś nadszedł ten dzień, w którym Loki wyszedłby ze swojej nory przejść się po mieście jak normalny człowiek niczym niewyróżniający się spośród innych przechodniów, poszedłby pieszo na chociażby zakupy i ujrzałby gdzieś małą Amy siedzącą na ławce, stojącą przy przystanku autobusowym bądź kroczącą przez chodnik, to nigdy w życiu na myśl by mu nie przyszło, że prostytucja to jej profesja.

Prawdopodobnie nie zwróciłby na nią nawet najmniejszej uwagi.
Byłaby jedynie jedną z wielu bezbarwnych postaci, które każdy z nas mija każdego dnia.
Byłaby postacią, o której nie będziemy już pamiętać za parę dni, dzień, godzinę lub nawet za parę minut.
Postacią, która wleci nam do głowy jednym uchem, a wyleci drugim.
Postacią, która nas nie obchodzi.
Jednak wcale nie ma się czego wstydzić.

Postacie te nikogo tak naprawdę nie obchodzą.

Są jedynie efemerycznymi istnieniami, które po chwili zamieniają się w szaro-bure rozmazane plamy, krążące wokół nas, informujące nas o tym, że nie jesteśmy na świecie sami.

Widzimy je, ale nie są dla nas w żaden sposób ważne.
Widzimy je, ale ich nie zapamiętujemy.
Widzimy je, ale na nie nie patrzymy.
Słyszymy je, ale ich nie słuchamy.
Istnieją, ale nie są dla nas niczym.
bezbarwną otoczką.

Amy byłaby pierwiastkiem tej całej bezbarwnej otoczki.

Po jej ramionach spływały długie, jasne włosy, kolorem odrobinę przypominające dojrzałe zboże w słońcu.
Na jej policzkach i nosie odznaczało się parę jasnych piegów, a jej cera była jasna, ale z widoczną tendencją do rumieńców.
Ona cała była jakaś taka jasna.

Jedyną cechą, która zdawała się ożywiać jej blady wygląd były jej oczy, a były one koloru świeżych jagód lub niebieskich habrów.
Okolały je gęste, ciemne rzęsy.

Amy wyglądała jak niewinne, miłe i uczynne dziecko które w życiu nie byłoby zdolne do zrobienia jakiegokolwiek rodzaju krzywdy.
W przeciwieństwie do Lokiego.

Loki zdecydowanie nie należał do tych jasnych.
Kruczoczarne włosy, ciemne brwi, zielone oczy, po których niekiedy na pierwszy rzut oka można było dostrzec obłąkanie jego osoby, wąskie usta, wyraźnie zarysowane kości policzkowe i wiecznie nieprzyjemny wyraz twarzy, na pewno nie kojarzyły się z jasnością.

Loki był chodzącą ciemnością pochłaniającą wszystko wokół na swojej drodze.
Ale szczerze - podobało mu się to.
Zapewniało mu to swego rodzaju ochronę przed zranieniem.

Patrząc na Amy, pewien był, że niebywałą łatwością byłoby ją zranić. Wydawała się słaba. Jak pajęczyna na wietrze, która przy każdym większym podmuchu wiatru może się zerwać.

Jeszcze bardziej sprawiała takie wrażenie będąc z nim na jego łóżku.
Widać było, że spodziewała się zastać napalonego brutala, który zedrze z niej ubranie, każe jej przed sobą klęknąć albo od razu rzuci ją na łóżko.
Oczywiście Loki nie miałby nic przeciwko gdyby przed nim klęknęła. Jeszcze jakiś czas temu by jej to wręcz rozkazał czerpiąc chorą satysfakcję z patrzenia na uniżony midgardzki pomiot płaszczący się u jego stóp.
Z wyższością powiedziałby do niej jeszcze:

"Właśnie do tego zostałaś stworzona. Właśnie do tego wy wszyscy zostaliście stworzeni.
Do klęczenia przede mną."

Ale od tego czasu sporo się zmienił. Nie pragnął, aby padła na kolana.
Dużym zaskoczeniem było dla niej, że zamiast robić to, do czego zazwyczaj była zmuszana, on kazał jej jedynie siedzieć.

Loki przez ten czas uważnie ją obserwował. Był świadkiem każdego oddechu, mrugnięcia i spojrzenia, którego dokonała Amy.
Chociaż trudno w to uwierzyć, Loki wstydził się poprosić o to czego tak w głębi serca pragnie.
Taka sytuacja zdarzyła mu się pierwszy raz od dawna.

Teoretycznie byli zamknięci w jednym pokoju, we dwoje, na klucz, a ona tylko czekała na jakikolwiek rozwój sytuacji, ale on zwyczajnie nie był w stanie. Nie był w stanie wypowiedzieć najdrobniejszego zdania, które miałoby w jego głowie jakiś sens.

Układał, więc je dalej, siedząc w niemal trupiej ciszy.

Za każdym razem kiedy już otwierał usta by coś powiedzieć, natychmiast je zamykał.
Wstydził się tego, że się zmienił.
Wstydził się tego, że nie chce w tej chwili tego czego prawdopodobnie każdy inni heteroseksualny mężczyźna by chciał na jego miejscu.
Wstydził się tego, że chce się tylko poprzytulać.

Po kolejnych minutach, zerknął na zegar wiszący na ścianie i zdenerwowany tym ile czasu już zajęła jego walka z myślami postanowił, że nie zmarnuje już ani sekundy.
Nie dba o to co o nim pomyśli.
Nie dba o to jak zareaguje.
Dba o to by dostać to za co zapłacił.

-Przytul mnie.

Po tak długim czasie ciszy, Amy zdążyła pogrążyć się we własnych myślach, więc to właśnie ten nagły dźwięk wybudził ją z zajmującego letargu.
Mimo tego, iż usłyszała polecenie, które wypowiedział Loki, potrzebowała chwili na dokładne zrozumienie rozkazu.
Zaskoczeniem było dla niej, że właśnie te dwa słowa były powodem tak długiego posiedzenia w ciszy.
Rozkaz ten wydał jej się tak błachy i uroczy, że aż śmieszny.

Poza tym to po raz pierwszy usłyszała jego głos i liczyła, że jeśli odczeka odpowiednio długo to powtórzy on swój rozkaz.
Chciała usłyszeć go jeszcze raz, ponieważ wydawało jej się, że usłyszała w jego wypowiedzi silny, brytyjski akcent, którego od zawsze była miłośniczką.

Kiedy jednak nie doczekała się powtórki, przysunęła się do niego powoli, a później objęła go delikatnie rękami.
Zrobiła to dość niezdarnie i nieśmiało, gdyż był on od niej dużo wyższy i większy, więc miała z tym lekki problem.
Czuła się przy nim malutka niczym Calineczka obejmująca gałąź lub liliput przytulający się do wielkiego, smukłego olbrzyma.
W dotyku ku jej zdziwieniu, był ciut chłodniejszy niż normalny człowiek.
Nie przejęła się tym jednak zbytnio, zwalając to na pobyt na mrozie lub problemy z utratą ciepła.

W momencie, w którym Amy przytuliła Lokiego, poczuł on nieopisaną ulgę.

Natychmiast wtulił się w nią mocno i zanurzył nos w jej pachnących perfumami włosach.
Z przekonaniem mógłby przyznać, iż była ona w tej chwili jak zimny okład na palące oparzenie. Zaczął napawać się jej bliskością, zapachem i ciepłem.
Czuł się jak w ramionach swojej ukochanej matki, nieżyjącej już od paru lat.

W pewnym momencie aż zamknął oczy i wtulając się bardziej, położył się z nią na łóżku.
Ułożył ją na sobie delikatnie i zaczął leciutko jeździć opuszkami palców po jej plecach.
Ze względu na to, że włosy Amy były na tyle długie, aby móc musnąć niekiedy dłoń Lokiego gładzącą leniwie jej plecy, w końcu zanurzył ją w nich i odruchowo zaczął obkręcać poszczególne kosmyki między swoimi palcami.

W uścisku spędzili pozostałe paredziesiąt minut, które niestety minęły dla niego zdecydowanie za szybko.

Kiedy Amy upomniała się cicho, że musi już iść do następnego klienta, Loki puścił ją niechętnie, a ona wstała z łóżka. Zanim wzięła swoją torebkę, spojrzała na niego ostatni raz i ruszyła ku drzwiom.

Loki usilnie próbował nie zaszczycić jej nawet spojrzeniem, kiedy opuszczała jego pokój, ale dosłownie ułamek sekundy przed tym jak zamknęła ona drzwi, spojrzał na nią i obserwował jak znika za framugą.

Jakiś czas po jej wyjściu, próbował za wszelką cenę wywołać w sobie obrzydzenie jej osobą.
Z tego też powodu spędził całe 3 godziny w wannie, dokładnie zmywając z siebie wstyd oraz hańbę, na którą został narażony tego dnia.

Jest przecież Lokim Laufeysonem, królem lodowych olbrzymów, władcą Asgardu i idealnym Bogiem kłamstw, który żywi głęboką odrazę do wszelkich istot żyjących na planecie zwanej Ziemią.

Resztę wieczoru spędził na oglądaniu telewizji, opychaniu się niezdrowymi przekąskami i odrzucaniu od siebie myśli, co się stanie jeśli Anthony Stark dowie się o pobycie w jego bazie prostytutki. Do tego na rozkaz Laufeysona.

A jeżeli Loki miał czegoś pewność to na pewno tego, że dowie się on o tym na pewno, a skutki nie będą dla Kłamcy w żaden sposób przyjemne. Jednak w innym obszarze mózgu, rozpoczął szykowanie też swojego plan przeżycia.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro