Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 28- Wkraczamy na Olimp.

Weszliśmy do środka ogromnego budynku i już od progu poczułam obrzydliwy zapach jakiejś kiełbasy z cebulą. Chyba strażnik przyniósł obiadek, pomyślałam i wolną ręką zatkałam sobie nos, żeby nie czuć smrodu tego świństwa.
Podeszliśmy wszyscy do niego i Will, całkiem pewny siebie, powiedział:

-Dzień dobry, chcemy się dostać na sześćsetne piętro.

Mężczyzna wyglądał na widocznie oszołomionego, pomimo tego, iż najwyraźniej starał się to ukryć.

-Chłopcze, ale tu nie ma takiego piętra.- zaczął- Wiem, że to naprawdę wysoki budynek, ale bez przesady.- zaczął się śmiać.

Blondyn zacisnął pięść, jakby powstrzymywał się właśnie przed trząsnięciem tego faceta po twarzy. Jednak po kilku oddechach powiedział nadzwyczajnie spokojnym głosem:

-Jeśli nas pan zaraz nie wpuści i nie da tego głupiego kluczyka, Zeus dowie się o pana niekompetencji, a przez to będzie pan miał kłopoty.

-Co? Jaki Zeus? Chłopcze, naczytałeś się za dużo książek?- zaczął się śmiać z Willa.

Już szykował rękę do uderzenia, ale w porę go za nią złapałam i powiedziałam do niego:

-Will, spokojnie, to pewnie zwykły śmiertelnik. Pozwól, ja się tym zajmę.- blondyn skinął głową, a ja podeszłam od drugiej strony biurka strażnika.

Chwilę wcześniej wyciągnęłam z walizki jedną ze strzałek z wyciągiem z melisy i werbeny. Mężczyzna spojrzał na mnie zdziwionym wzrokiem, który mówił tylko ,,Ej, co ty wogóle robisz za moim biurkiem?!", a ja szybko i niespodziewanie wbiłam mu strzałkę w szyję. Strażnik jeszcze coś bełkotał, ale po chwili złożył się wpół na krześle i zaczął pochrapywać. Zasnął. Czyli tak, jak się tego spodziewałam.

Zdezorientowany i, najwyraźniej, zdziwiony moim zachowaniem Will krzyknął:

-Co?! Po co to zrobiłaś?! Nie musiałaś go przecież zabijać!

-Will, wyluzuj. Wcale go nie zabiłam. Będzie spał tak przez następne pół godziny.- odpowiedziałam i pokazałam mu resztę strzałek.

Blondyn odetchnął i sięgnął po spiżowy kluczyk leżący w kieszeni śpiącego strażnika. Skierowaliśmy się w stronę windy, a chłopak włożył kluczyk do dziurki znajdującej się w przycisku z piętrem sześćsetnym- piętrem Olimpu.

Zdecydowanie muzyka w windzie nie współgrała z emocjami towarzyszącymi nam przy wjeździe na górę. Była spokojna, lekka, wesoła, taka jak w filmach. Za to z nas po prostu aż skórę zdzierało, tak mocno nami szarpnęło. Do tego dołączyło jeszcze niskie ciśnienie przy gwałtownym wjeździe, dudniło nam w uszach tak, jak przy starcie samolotu.
Skąd wiem, że reszta czuła się tak samo? Krzyczeliśmy do siebie:

-AAAAA! MOJE USZY!

-BOGOWIE, CO SIĘ DZIEJE Z MOJĄ GŁOWĄ?!

Tak, zdecydowanie coś w tym stylu.

W pewnym momencie winda się zatrzymała. Wszyscy odetchnęliśmy z ulgą. Gdy jej drzwi się otworzyły ukazała nam się wielka góra, na której stał piękny budynek.

-No, panie, witamy na Olimpie.- mruknął Will.

U podnóża góry znajdowało się Wieczne Miasto. Było piękne. Wysokie posągi bogów, zadbane ogrody i wymyślne domy. Wszystko to z każdą sekundą zachwycało jeszcze bardziej.

Poszliśmy przez kamienny most aż do bramy miasta, a tam przywitała nas jakaś serdeczna nimfa i zaczęła nas oprowadzać po okolicy.

Architektura była tam naprawdę różna. Niektóre domy były w stylu nowoczesnym, inne bardziej starożytnym, a jeszcze inne wydawały się sprowadzone co do cegły z Hiszpanii. Jak widać mieszkają tam odmienne charaktery i gusta.

Po obejrzeniu całego miasta zaprowadziła nas na Olimp, gdzie czekali już na nas wszyscy, poza Posejdonem i Hadesem, bogowie. Każde z nich było ubrane w grecką togę i laury na głowach. Na nogach mieli skórzane sandały.
Zeus, widocznie ucieszony z naszego przyjścia, powitał nas i pokazał nam Olimp.
Potem Afrodyta, najwyraźniej załamana naszym wyczuciem stylu, podeszła do nas i zaproponowała nam swoją pomoc przy wyborze ubrań na spotkania. Oczywiście się zgodziłyśmy, poza Willem, bo uważał, że po co mu jest pomoc, skoro sam potrafi się ubrać.

-Co? Chłopcze, chyba nie sądzisz, że pójdziesz w czymś takim na jakiekolwiek spotkanie!- zdumiała się bogini miłości.

-Afrodyto, daj mu spokój.- z pomocą przybył mu jego ojciec, Apollo- Chłopak da radę, przecież po mnie ma ten olśniewający wygląd!- tak, skromność level Apollo- A poza tym, Will, widzę, że znalazłeś już sobie dziewczynę, co?- spojrzał tym razem na mnie.

Ja tylko zrobiłam na te słowa wielkie oczy, a kopara opadła mi do podłogi. Will chyba się czymś zakrztusił i nagle jego buty zrobiły się wielce interesujące. Wbił w nie wzrok i przebierał niespokojnie nogami. Dziewczyny tylko zaczęły się śmiać, a Alex od razu wypaliła:

-Ty jesteś Apollo, tak?- bóg skinął głową najwyraźniej zainteresowany tą małą osóbką- To wyjaśnia, dlaczego jesteś TAAAKI skromny.- i dalej się śmiała, a tata Willa wydawał się być urażony- Oni nie są parą, ale mało im do tego brakuje, bo tak sobie słodzą.

Apollo popatrzył zdziwiony na syna, po czym posłał mu szczery uśmiech i też zaczął się śmiać. Will skarcił go jednak spojrzeniem i przewrócił oczami.

-Dobrze, czy możemy już obejrzeć nasz dom? Ręce bolą mnie już od dźwigania tych walizek Sileny! Dziewczyno, co ty nam napakowałaś?- wypalił chłopak.

-Ech, Will, to tylko jedna piąta tego, co mam ze sobą!- zachichotała i pokazała na resztę bagażu.

-No, to jest moja dziewczynka!- roześmiała się Afrodyta.

Później Apollo poszedł z nami pokazać nam nasze tymczasowe lokum. Podczas drogi dużo rozmawiał z Alex. Było wyraźnie widać, że mu się podoba. Podsłuchałam kawałek ich rozmowy:

-...wiesz, w każdym razie możesz do mnie przyjść po jakąś.- był to głos Apolla.

-Ale ja mam sukienki! A poza tym, jeśli nie miałabym, to napewno bym do ciebie nie przyszła!- oburzyła się córka Hadesa.

-To kto w takim razie lepiej by ci wybrał sukienkę, co?- roześmiał się.

-Chociażby Afrodyta!- zachichotała.

-Och, no wiesz ty co...?- udawał oburzonego.

Zaśmiałam się pod nosem, a idąca obok mnie Caroline chyba to usłyszała.

-Są dla siebie stworzeni, co nie? Są tacy słodcy!- rozmarzyła się- Przecież pierwszy raz ze sobą rozmawiają, i tak świetnie się ze sobą dogadują.- zachichotała i wskazała palcem na kłócących się Alex i Apolla.

Na te słowa obie się zaśmiałyśmy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro