Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 24- Ta niezręczna cisza...

Ten rozdział dedykuję Enderka249 powodzenia w pisaniu!;))

Po niezręcznej chwili ciszy Xander znowu odchrząknął i powiedział:

-To... ja może wyjdę, bo ty chyba... nie jesteś no... nie jesteś... ubrana.

-Tak, no... eee... ehem...- ale mu powiedziałam, co nie?- No... to ty może... już idź.- i pokazałam mu drzwi wyjściowe.

Jego twarz po tym spochmurniała, a on sam odwrócił się w stronę wyjścia i odszedł kilka kroków, po czym znów się do mnie odwrócił z podniesioną ręką i otwartymi ustami tak, jakby chciał coś jeszcze powiedzieć, ale nie wydobył z siebie żadnego słowa.

Wyszedł z Domku, a ja w spokoju się przebrałam we wcześniej przygotowane ubrania. Nie minęło pięć minut, kiedy miałam na sobie już wszystko poza butami, a do Trójki wpadła zdyszana Liv. Już dość dawno jej nie widziałam. To znaczy na świętach jej nie było bo pojechała do rodziny, a później to tak jakoś... no, nie miałyśmy okazji.

-Chej...- dyszy- Chejron... On... cię szuka...- z trudem do końca wydyszała.

-Liv, kochana! Tak długo się nie widziałyśmy! Co u ciebie?- zapytałam wesoło.

-Nic... nic dobrego...- usiadła na łóżku Percy'ego- Idź... do Chejrona.- w końcu oddech jej się uspokoił.

-Pójdźmy razem!- powiedziałam, w między czasie zakładając buty.

I jak powiedziałam, tak zrobiłyśmy. Po kilku minutach spędzonych na rozmowach, stałyśmy już przed Wielkim Domem. Gdy do niego weszłyśmy, stanął przed nami zniesmaczony Pan D. Zmierzył nas obie wzrokiem, a w szczególności satyrkę, po czym rzekł:

-Olivia Blackely, proszę, proszę... Po co cię tu przywiało?- założył ręce na klatce piersiowej i spojrzał wilkiem na moją przyjaciółkę- O, i satyrka też tu jest, no proszę. A ja myślałem, że wszystkich satyrów wysłałem na zbieranie truskawek z pól.- i przybrał nieco groźniejszy ton- Idź na pola, satyrko!

-Hej, nie mów tak do niej!- krzyknęłam- To, że jesteś na tym Obozie, bo Zeus cię tu przysłał, to nie znaczy, że musisz być taki niemiły dla wszystkich, bo coś ci się nie podoba!

Po moich słowach jego oczy zaczęły jarzyć się zielenią i fioletem, tak intensywnymi, że wyglądały jak odblaski.
Jego pięści zacisnęły się ciasno, a złoty ichor słabo tam dochodził. Było to widać, bo w gniewie i rozczarowaniu niektóre z boskich żył się świecą.
Zacisnął mocno szczękę, ale po chwili chyba się opanował i uspokoił, bo odpuścił i przepuścił nas przodem w drzwiach, a ja wymamrotałam ciche ,,Dzięki.". Liv poprowadziła mnie do Chejrona, a potem sama poszła w stronę pól truskawek, gdzie więcej satyrów zbierało owoce.

Zastałam satyra stojącego przed biało-fioletowym, z wymalowanymi czerwonymi listkami, oknem, patrzącego na Arenę Szermierczą. Tam mój brat walczył z Ann. Był bardzo dobry, ale to jednak dziewczyna miała zdecydowanie większą przewagę, ze względu na strategię.
Po chwili ciszy niespodziewanie się odezwał, nie odwracając wzroku od walki:
-Olivia. Miło cię znów widzieć. Widzę, że już się przebrałaś.- podrapał się po brodzie- Wiesz już, kogo wybierzesz?

-Tak... to znaczy nie do końca jestem pewna...- odpowiedziałam cicho.

-To w końcu jak?- odwrócił się do mnie- Proponuję Clarisse z Domku Aresa, albo nawet twojego brata. Trochę szybciej się nauczył korzystania z mocy. Myślę, że Percy poradzi sobie też z takim wyzwaniem, jakim jest okiełznanie mocy Uranosa. Wybieraj, to musi być szybka decyzja.

Zastanawiałam się, nie wiem po co. Percy wydawał się być dobrą opcją, jednak chyba czułabym się trochę niezręcznie wiedząc, że młodszy brat musi mnie czegoś uczyć.
Clarisse to świetna wojowniczka, ale czy napewno miała doświadczenie z takimi mocami?
Ostatecznie wpadłam na świetny pomysł. Otóż, czemu ma mnie uczyć tylko jedna osoba? Niech to będą trzy, w pełni, w inny sposób, doświadczone osoby. Clarisse nauczy mnie, jak dobrze walczyć, Percy ogarnie sprawę z mocami, a... No właśnie, tu pojawił się problem. Nie miałam trzeciej osoby.
Namyśliłam się, by po chwili móc wybrać Ann.
Tak to był dobry wybór. Zdecydowanie dobry. Córka Ateny mogła mnie nauczyć szybkiego, mądrego i strategicznego myślenia podczas bitwy. Była w tym naprawdę dobra. Wręcz doskonała.

Po swoich namysłach odezwałam się do Chejrona:
-Wpadłam ma pomysł, że pomagać w treningach mogą mi trzy osoby.

-A jakież to?- uniósł zaciekawiony brew.

Opowiedziałam mu cały pomysł, po czym z lekkim uśmiechem na ustach przystał na moją wersję.
Ja, ucieszona, z bananem od ucha do ucha, wyszłam z Wielkiego Domu i poszłam zawiadomić wybrane przeze mnie osoby o moim planie.

Wszyscy się zgodzili! Byłam w siódmym niebie, jak nie wyżej.
Podskakując skierowałam się do Pawilonu Jadalnego na kolację.

Usiadłam przy stole Posejdona i zaczęłam jeść sałatkę z kurczakiem. Percy'ego nie było przy posiłku. Dziwne, bo zawsze przychodził.
Gdy zjadłam, podeszłam do trójnogu naszego taty, na którym palił się ogień, po czym wrzuciłam do niego resztki jedzenia.
Kiedy wracałam do Domku, podeszła do mnie Ann i spytała o mojego brata. Wydaje mi się, że on jej się podoba. Powiedziałam jej, że od czasu ich treningu na Arenie, wogóle go nie widziałam.
Stałam już pod Trójką, gdy Annabeth się pożegnała i poszła do Domku Ateny.
Ja weszłam do środka i położyłam się na łóżku, po czym momentalnie zasnęłam, bo byłam bardzo zmęczona.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro