Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 23- ,,A co ty tu robisz?!"

Po dość dobijających słowach centaura, weszłam do Trójki i jak worek odpadłam na łóżko. Może Chejron miał rację. Może nie powinnam wybierać Xandera. Z jednej strony bardzo go lubiłam, a z drugiej chyba czułam do niego coś więcej niż tylko przyjaźń.

Nagle po pokoju rozległe się pukanie.

-Proszę- powiedziałam znudzonym głosem.

Nie spodziewałam się jednak tego, co zobaczyłam.
Otóż do Domku wszedł... mój kochany braciszek! Jak ja się ucieszyłam! Pamiętam ten jego uśmiech. Oczywiście jeśli można by to nazwać uśmiechem. Ten ,,uśmiech" wyglądał tak naprawdę jak wielki, nawet ogromny, BANAN.
Natychmiast rzucił się na mnie gotów na przytulasa.
Kiedy się od siebie oderwaliśmy, ja zaczęłam ryczeć jak głupia, a Percy zaczął zbierać lecące po mojej twarzy łzy.
-Hej, nie płacz. Chcesz zobaczyć nowych herosów?- zapytał cicho.

Ja tylko kiwnęłam głową na ,,tak" i jeszcze raz go przytuliłam. Tego potrzebowałam. Wsparcia od brata i w sumie to jego samego. Długo się nie widzieliśmy, a on przez ten czas wydoroślał. Troszki przypakował, nie powiem, teraz Annabeth ma na co patrzeć, pomyślałam i zaśmiałam się w duchu. Włosy miał potargane na wszystkie możliwe strony, czyli tak, jak zawsze, a jego koszulka była lekko zadrapana i wygnieciona. Spodnie też nie prezentowały się najlepiej- były ubrudzone ziemią i miały zielone plamy, chyba od trawy. Jak wcześniej jego tenisówki były białe, tak teraz były czarne. Dosłownie, zupełnie czarne, w ziemi, piachu i błocie. Poza tym, że jeszcze miał parę lekkich zadrapań na policzkach, to wyciągnęło go trochę w górę, o parę centymetrów.

Naszego cudownego przytulasa przerwał lekko zachrypnięty głos Percy'ego:
-Chwila, Olivca, czy ty jesteś mokra? Zimna jesteś i masz wilgotne włosy. Czemu?
-Troszkę się wywaliłam na piach i później Chejron poprowadził mnie do jeziorka przy wodospadzie, żebym mogła zaleczyć rany w nosie...- odpowiedziałami cicho. Spojrzałam mu w oczy. Takie same jak moje, pomyślałam i uśmiechnęła się w duchu.
-Co?! Jak to?!- spojrzał na mnie jak na wariatkę.

Próbowałam go jakoś uspokoić w trakcie opowiadania o całym zajściu, ale kiedy próbowałam opowiadać mu to jak najspokojniej, łagodzić szczegóły, tym gorzej i nieodpowiedzialniej to brzmiało.

-Ale czemu jesteś teraz mokra? Czy nie możesz nie chcieć być mokra? Ja tak potrafię, a ty?- zapytał w końcu po kilku głębokich, uspokajających oddechach.
-Ja też tak umiem, Percy, ale chodziło o to, żeby jak najdłużej rany zostały w wodzie, albo chociaż wilgotne. Rozumiesz?- odpowiedziałam mu.
-Ooo... To teraz ogarniam.- zaśmiał się- Widzę, że nic się tu w Domku nie zmieniło.- oznajmił, po czym usiadł na swoim łóżku i powiedział do mnie- Idź się umyj i przebierz, poczekam na ciebie.

Ja nic nie odpowiedziałam, tylko poszłam do łazienki. Ostrożnie zdjęłam z siebie ubrania i weszłam pod prysznic. Odkręciłam kurek z ciepłą wodą, która po chwili już spłynęła na moje ciało. Gdy byłam już mokra, wzięłam żel pod prysznic do ręki. Malinowy, pomyślałam, mój ulubiony, uśmiechnęłam się sama do siebie. Wylałam żel na dłoń i rozprowadziłam go na skórze, po czym spłukałam. Wytarłam się moim ręcznikiem i owinęłam się nim. Już chciałam wyjść z łazienki, kiedy przypomniało mi się, że w drugiej części Domku Percy siedzi na łóżku, a tam niestety znajduje się szafa z ubraniami.

-Percy!- krzyknęłam- Zamknij oczy!
-Ja mogę nawet wyjść,- zaśmiał się, po czym dodał- ale jak na razie masz chyba gościa.

Po jego słowach weszłam do głównej części Domku. Nikogo tam nie zobaczyłam. Owinięta w ręcznik podeszłam do szafy i zastanawiałam się chwilę nad tym, co wybrać, ale w końcu zdecydowałam się na czerwono- czarno- granatową koszulę, czarne rurki, szarą czapkę ,,benie", złoty pierścionek z brązowym kamieniem, sznurkową bransoletkę i brązowe buty wiązane nad kostkę.

Już miałam w rękach ubrania i dodatki razem z butami, gdy usłyszałam czyjeś kroki. Były ciche, jakby ten ktoś nie chciał zostać zauważony lub usłyszany przeze mnie. Ten ,,ktoś" chyba zbliżał się powoli do mnie, był za moimi plecami.

Gwałtownie się odwróciłam, przez co ręcznik osunął mi się nieco niżej z piersi. Zakłopotanie sięgało zenitu, a na moją twarz wpełzł ogromny rumieniec, kiedy zobaczyłam, kto się tak do mnie skradał. Był to nie kto inny jak oczywiście Xander. Na jego twarzy malowało się zakłopotanie, jak również rozbawienie, zupełnie nie wiem czemu.
Zmierzył mnie wzrokiem, po czym odchrząknął i powiedział z uśmiechem na ustach:
-No, takie widoki to ja mogę mieć codziennie.

Te słowa szybko sprowadziły mnie na ziemię.

-A co ty tu robisz?!- chciałam go porządnie opieprzyć za to, że patrzy na mnie, gdy jestem prawie naga, ale jego uśmiech mi na to nie pozwalał, był zbyt onieśmielający.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro