Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Jestem Olivia Blackely i jestem córką Posejdona

Wprowadzenie

Tak, wiem... Po nazwisku pewnie spodziewaliście się, że moim ojcem jest Hades. Ta. Ale na całe szczęście to tylko mój wujek. A więc przechodząc do rzeczy: jestem zwykłą (a przynajmniej do tej pory tak mi się wydawało) 16-tolatką, która bez muzyki, książek, wody (chodzi mi tu bardziej o pływanie i wszystko co z wodą związane- ale wody najbardziej) i czekolady po prostu nie potrafi żyć. Moja najlepsza kumpela ma na imię Liv. Raz jesteśmy jak ,,papużki nierozłączki", a raz zachowujemy się jak odwieczni wrogowie, przez co jesteśmy Best F*cking Friends Forever. Tak, same to wymyśliłyśmy. Liv ma długie blond włosy i szare oczy. Uwielbia przyrodę, ale ze względu na dwie niepełnosprawne nogi nie może zbyt często i długo przebywać na łonie natury.

Ja natomiast mam dość długie brązowe włosy i głębokie, niebieskie oczy. Dla odmiany wszystko mam pełnosprawne i codziennie pomagam Liv.

Do tej pory myślałam, że mój ojciec zaginął na morzu, bo tak jak mówiła mi mama, był żeglarzem. A przynajmniej TAK MÓWIŁA MI MAMA.

Rozdział 1- Jak zdaję na szóstkę.

-Olivia wstawaj no!- moja mama wparowała do mojego pokoju tak wściekła, że wyglądała tak, jakby zaraz miała wybuchnąć- Czy ty nie potrafisz wstawać wtedy, kiedy budzę cię za pierwszym razem?- i szczerze muszę powiedzieć, że tak strasznie cisnęło mi się na usta, aby odpowiedzieć jej ,,Nie wiesz, ja mam po prostu szkołę głęboko w d*pie!", ale tego nigdy nie powiem, bo znowu zabierze mi telefon. A przecież tylko z niego mogę słuchać muzyki!- Hm? No i co masz na swoją obronę? Słucham!

-Ja... Ja...- tak trudno wymyślić dobrą wymówkę- Ja... Przepraszam. To już się nie powtórzy.

-Dobrze, ale teraz wstawaj szybko, bo jest już 7:45.- mama powiedziała to tak, jakby została mi jeszcze godzina do lekcji, ale niestety tak nie było, bo miałam na 8:00 i najprawdopodobniej zaraz się spóźnię.

-CO?! Czemu mi nie powiedziałaś?!- krzyknęłam, spadłam z wrażenia z łóżka i zaczęłam się ubierać. Włożyłam na siebie niebieski top i czarne krótkie spodenki.

-Chciałam tylko zobaczyć jak zareagujesz.- zaśmiała się moja mama. Jak mnie czasem wkurza, że MOJA WŁASNA MAMA zachowuje się jak 12-tolatka!

A więc w końcu zeszłam po schodach do kuchni, zjadłam szybko jogurt jako śniadanie, wzięłam plecak i pobiegłam do szkoły. Spojrzałam na zegarek w telefonie. 7:56. Napewno nie zdążę, bo do szkoły mam jeszcze kilka ulic. Dotarłam do szkoły i pognałam do klasy. Na całe nieszczęście znajdowała się ona na najwyższym piętrze budynku. Wparowałam do sali i od razu usłyszałam:

- Patrzcie wszyscy! Olivia wygląda jak potwór!- był to głos Ashley Anderson, czyli największej diwy i landryny w mojej klasie, jak i z resztą w szkole. W sumie to miała rację, bo zapomniałam zrobić makijaż. Nie to, że ja się jakoś strasznie mocno maluję, ale z rana bez make- up'u wyglądam właśnie jak potwór z podkrążonymi gałami i pryszczami.

-Ciebie też miło widzieć Ashley.- odpowiedziałam ze złośliwym uśmieszkiem. Jak ja jej nieznoszę! Zawsze jest dla mnie taka miła. Oczywiście nauczycielka miała to gdzieś i kazała mi tylko usiąść na swoim miejscu. Przeszłam przez całą długość sali i posadziłam swoje zmęczone cztery litery obok Liv.

-Jak dobrze, że już jesteś! Zaczęłam się martwić. Czemu się spóźniłaś?- zapytała moja BFFF. Ja tylko opowiedziałam jej o dowcipie mojej mamy, a ona patrzyła na mnie jak na kosmitkę. Koniec końców obie zaczęłyśmy się śmiać. Ja jednak nie miałam jeszcze przygotowanych książek ani zeszytów na ławce i zapytałam Liv:

-Jaka teraz jest lekcja?

-Historia, a na tej lekcji będzie kartkówka z mitologii greckiej.I mam dla ciebie cudowną wiadomość. Otóż wzięłam zestaw do makijażu i będziesz mogła się na przerwie pomalować. Naprawdę, nie musisz dziękować.- powiedziała z rozbawieniem Liv. Dobrze, że ona zawsze o wszystkim myśli. Ale chwila. KARTKÓWKA Z GRECKIEJ MITOLOGII?! Przy tej nauczycielce napewno nie zdam. Ale trzeba się uspokoić. No bo przecież czemu to niby jest takie trudne? Książki o mitologii czytam, więc może mi się uda.

-A teraz wyciągamy karteczki i piszemy pytania! Kim był Zeus? Kto zamienił Arachne w pająka? Kto był ojcem Posejdona, Hadesa, Demeter i Zeusa? Kto był najmłodszym synem złego tytana? Jak miała na imię matka tak zwanej Wielkiej Trójki? Jak narodziła się Atena? To wszystkie pytania. Macie 10 minut na napisanie odpowiedzi, a potem wybiorę jakiegoś szczęśliwca, który przy całej klasie ustnie odpowie na pytania z kartkówki.- powiedziała nauczycielka, po czym ja od razu wiedziałam, że tym ,,szczęśliwcem" będę ja. Ale te pytania, które zadała pani są banalnie proste. Szybko napisałam odpowiedzi i czekałam. Zostały mi tylko dwie minuty, a wydawało mi się, że minęła wieczność, zanim historyczka zebrała kartki. Jak już wcześniej mówiłam, wybrała mnie.

-To teraz mi powiedz Olivia, kim był Zeus?- spytała z dziwnym uśmieszkiem.

-Zeus był władcą niebios i bogiem, który sprawował władzę na Olimpie. Jego żoną była Hera, a jego atrybutem- piorun.- odpowiedziałam bez większego zastanowienia.

-Kto zamienił Arachne w pająka?

-Atena podczas pojedynku tkackiego.

-Kto był ojcem Posejdona, Hadesa, Demeter i Zeusa?

-Kronos.

-Kto był najmłodszym synem złego tytana?

-Zeus.

-Jak miała na imię matka tak zwanej Wielkiej Trójki?

-Reja. Była żoną Kronosa. Ale co dziwne była też jego siostrą.

-I ostatnie pytanie. Jak narodziła się Atena?

-Narodziła się z czaszki Zeusa.- odpowiedziałam na ostatnie pytanie i dalej stałam w miejscu jak słup, bez słowa.

-Siadaj na miejsce.- burknęła wściekła nauczycielka i od niechcenia wstawiła mi do dziennika szóstkę.

Z uśmiechem od ucha do ucha odmaszerowałam do krzesła, na którym siedziałam. Zanim jednak usiadłam spojrzałam po klasie z wściekłą miną i zażenowaniem tak wielkim, że nie dało by się tego opisać. Otóż na moim krześle leżała karteczka z napisem ,,KUJON- A MOŻE RACZEJ DZIECKO ATENY XDD". I oczywiście podpis ,, Ashley". &+%#-%(%-@-#!!! Jak ja jej nienawidzę!!! Czemu ona zawsze musi uprzykrzać mi życie?!

Tak, ta na powyższym zdjęciu to ona. Wygląda na 20-toparolatkę (jak nie więcej), a tak naprawdę też ma 16-cie lat, ale jej mama jest modelką. I tu właśnie jest różnica między nami. Taka malutka. Tycia. Tyciusia.

Rozdział 2- Sucha kąpiel i bestia.

Lekcje się już skończyły. Na całe szczęście. Ale Shley sobie nie odpuściła. Gdy wychodziłam razem z Liv ze szkoły, ona i jej ,,goryle" musieli nas zaczepiać. Mógł to być naprawdę piękny, słoneczny czerwcowy dzień, gdyby nie Ashley i jej świta. ,,Goryle" zaczęły nas popychać. Liv upadła jako pierwsza, a ja stanęłam po jej stronie. W sumie to po naszej stronie.

-Zostawcie nas! Czemu ty się mnie ciągle czepiasz Ashley, co?

-Och, Olivia. Gdyby nie twoje życie, nigdy by mnie tu nie było.- tu lafirynda totalnie zbiła mnie z tropu.

-O co ci chodzi? Czemu mówisz tak, jakbym była jakąś księżniczką?

-A to ty jeszcze nic nie wiesz? Biedne dziecko. Myślałam, że ojciec już w końcu ci coś powiedział. Albo chociaż Liv.- wypowiedziała imię mojej przyjaciółki i momentalnie obie na nią spojrzałyśmy- Dyslektyczka. Dziewczyna z ADHD. Myślisz, że te ,,choroby" masz zupełnie po nic? Dla takich odmieńców jak my nic nie zostało dane od tak. Wiesz co? Pomogę odnaleźć ci w tempie natychmiastowym twojego ojca.- wspomniała o moim tacie i od razu coś się we mnie zakotłowało. Tak jakby gotująca się woda w starym, piszczącym czajniku- No więc najpierw może mała kąpiel?- uśmiechnęła się tajemniczo, a następnie swróciła się do goryli- Wylejcie na nią wodę. Stoi pod rynną. Jest cały kubeł. Ciekawe co się wydarzy...

Po jej słowach dwaj bracia na sterydach (goryle) poszli pod wskazaną rynnę, wzięli wiadro wody, podeszli z nim do mnie i wylali na mnie połowę kubła. Pewnie zastanawiacie się teraz dlaczego nie prostestowałam, co? Od zawsze chciałam wiedzieć kim jest mój ojciec. Teraz zaczęłam powoli zbierać fakty i informacje.

Myślałam, że stoję tam przemoczona do suchej nitki, ale okazało się, że jednak nadal nie mam mokrych ubrań ani włosów. Nie wiedziałam co zrobić dalej. Z resztą tak samo miała Ashley.
Po chwili zorientowałam się, że ktoś mnie za sobą ciągnie. Była to Liv. Nie wiem kiedy wstała, ale teraz szła już bez kul. Nagle szarpnęłam ją za rękę i patrzyłam na nią z wyrzutem. Ona tylko powiedziała:

-Słuchaj Olivia, muszę zabrać cię w jedno bardzo ciekawe miejsce. Napewno ci się tam spodoba.- Słuchałam jej najuważniej jak potrafiłam, ale miliony myśli przelatujących mi przez głowę nie dawały mi spokoju.

Jechałyśmy z Liv tak z dwie godziny, aż w końcu nie wytrzymałam i zapytałam:

-Gdzie ty mnie wieziesz? I poza tym ile jeszcze będziemy jechać?- Liv jak gdyby nigdy nic nadal prowadziła samochód w ciszy. W końcu jednak nie wytrzymała i odpowiedziała mi na pytanie:

-Jedziemy na taki obóz dla bardzo wyjątkowych ludzi. A jechać będziemy jeszcze z 5 minut.
Nic nie byłoby w tym dziwnego, gdyby nie jakieś mocne uderzenie w sufit naszego
samochodu. Z zewnątrz. Moja BFFF jęknęła głośno.

-Olivia, na naszym dachu siedzi wielki piekielny ogar. To TY musisz go pokonać, aby dostać się do obozu.- pokazała mi jeszcze gdzie biec i tyle. Powiedziała też, że mam bardzo wyjątkowego ojca, którego niebawem poznam, i że sposób na potwora sama muszę wymyślić.
Nagle TO COŚ zeskoczyło z samochodu. Ja natomiast z niego wyszłam i ukryłam się za jednym jego bokiem. W pobliżu była masa kałuż, las i jeszcze widniejące z daleka morze. Chyba morze. Przecież byłyśmy na autostradzie! Jak niby w samym jej środku ma się znajdować jakiś obóz?! Są dwie opcje: albo Liv upadła na głowę, albo ten cały obóz jest magiczny! No chyba, że jedno i drugie.

I nagle zrobiłam coś tak głupiego, że nie wiem co ja wtedy w głowie miałam. Otóż stanęłam naprzeciwko tego potwora i krzyknęłam do niego coś w rodzaju ,,Hej, tak ty! Chodź tu i zjedz mnie!". Wiecie, coś w ten deseń.
Piekielny ogar nie robił sobie za wiele z mojej obecności. Nie wiedziałam co robić. Najpierw Liv powiedziała, że muszę go pokonać, ale teraz ten ,,zwierz" nie chciał mi nic zrobić.

-Musisz go pokonać! Jeśli zbliżysz się do niego zbyt blisko, on cię rozszarpie na strzępy!- usłyszałam dość głośny i jakże pocieszający szept mojej przyjaciółki.

Pomyślałam o tym całym ,,suchym prysznicu", który zafundowała mi Ashley. Byłam, no właśnie, sucha. Liv dziwnie się zachowuje, a ja mam się zmierzyć z piekielnym ogarem. Chwila, chwila, chwila... Piekielne ogary to potwory z mitologii greckiej, raz przyłapałam Liv jedzącą serwetki, a ja po kąpieli byłam sucha... WAIT! Czy to oznacza, że postacie z mitów greckich naprawdę istnieją?! To było by serio ostro chore!

Stałam tak bezczynnie rozglądając się dookoła bez skutku. Nigdy nie miałam styczności z potworami i nie tak łatwo wymyślić dobry sposób na bestię!
Mam! Znalazłam coś, czym mogłabym pokonać ogara! Ashley mówiła przecież coś o kąpieli, a ja jestem zdaniem Liv kimś wyjątkowym, a ogar jest z mitologii greckiej, więc może ja jestem córką Posejdona? Bo skoro mój ojciec był żeglarzem zdaniem mojej mamy, to to nawet wszystko się klei ze sobą... Wszędzie są kałuże, to może... hmm... zrobimy prysznic ogarowi? Ale jest tylko jeden problem: nie wiem jak.
Może wizualizacja? Warto spróbować...
,,A teraz właśnie, w tym momencie podnoszę wodę, formuję ją w... hmm... miecz? No i kieruję ją na tego potwora... Ogar leży mokry i kwiczy...".- tak sobie pomyślałam. Wiem, głupie. Ale najwyraźniej się sprawdziło. Bo kiedy otworzyłam oczy ,,ogar leżał mokry i kwiczał". Ale w tym wszystkim jeszcze coś okazało się dziwne: wokół moich rąk, głowy i pleców znajdowała się woda! To znaczy tak dokładnie to latała, a w mojej prawej ręce trzymałam nic innego jak miecz z wody! Taki sam jak wyobraziłam sobie w myślach! To niemożliwe!
Stałam tak jeszcze chwilę, a po chwili z samochodu wyszła Liv. To jest nie do końca taka Liv jaką do tej pory znałam, ale od góry moja BFFF, a od dołu jakiś kozioł. I na głowie miała małe różki!
Gdy tylko ją taką zobaczyłam, odskoczyłam jak najdalej od niej i niechcący walnęłam się chyba w kamień... Dalej już pamiętam tylko jak Liv do mnie podbiegła i mnie przytuliła, a do niej przybiegł nieznany mi dotąd wysoki chłopak z brązowymi bujnymi włosami i tego samego koloru oczami. A potem tylko ciemność.

Rozdział 3- Leżę w ,,szpitalu" i poznaję swoją historię (a przy okazji kogoś jeszcze).

Leżałam z zamkniętymi oczami i myślałam. Tak po prostu. O życiu. Bo co by było gdyby okazało się, że ja naprawdę jestem córką Posejdona? Moje życie wywróciło by mi się o całe 360°!
Miałam już dość tych moich pytań do samej siebie i otworzyłam oczy. OŚLEPŁAM! Tak, oślepiło mnie. Ale pierwszą osobą, którą zobaczyłam siedzącą obok mnie był ten nieznany, przystojny chłopak.

-Widzę, że już się obudziłaś.- uśmiechnął się do mnie- Jak się spało?

-Ile ja tak leżałam?- pierwsze co przyszło mi do głowy.

-Jakiś tydzień. A co?

-Nic... Nie znamy się jeszcze chyba... Przedstawisz się?

-Ach, no tak. Jestem Xander Halfblood i jestem synem Aresa.- odpowiedział chłopak bez większego zastanowienia- Witaj na Obozie Półkrwi zwanym też Obozem Herosów!

-Chwila... To znaczy, ja nie jestem żadnym herosem.-zaprzeczyłam.

-To niby jak przeszłaś naszą magiczną barierę? Przechodzą przez nią tylko herosi i magiczne stworzenia, oczywiście poza potworami.- zapytał i oświadczył jednocześnie Xander.

I tu właśnie było pytanie: JAK?!

-Emm... Weź wymyśl jakąś wymówkę, pomóż nowej koleżance... Nie wiem...- odparłam zakłopotana.

-Śmieszna jesteś.- zaśmiał się i dopiero wtedy zobaczyłam jego piękny, promienny uśmiech- Od razu cię uprzedzę. Jesteś córką Posejdona, więc nie zdziw się, jeśli pozostali bogowie będą chcieli cię zabić.

Po tych słowach chciało mi się płakać. Z jednej strony chciałam doświadczyć czegoś nowego, a z drugiej nie chciałam UMRZEĆ!

-CO?! ALE JAK TO?!- nie wiedziałam o czym on mówi i po co bogom moja śmierć!

-Nie wiem czy wiesz, ale dzieci półkrwi najstarszych bogów mają silniejsze moce niż inni herosi.- ciekawe, czy mogłabym pokonać na przykład takiego Xandera jak bym wyćwiczyła te moce, o których on mówił- A bogowie nie bardzo chcą, aby ktoś mógł niszczyć to, co oni sami stworzyli.

Xander pomógł mi wstać z łóżka ,,szpitalnego", ale było mi słabo, więc wziął mnie na ręce.
Jak można mieć takie mięśnie?! Ale on był taki ciepły, miał takie silne, bezpieczne ramiona, którymi chciałabym być przytulana codziennie... Ooogarnij się, Olivca! To musi być sen (heh, chciałabym) i zaraz na pewno się obudzę!

Ale nie. Jakby na złość okazało się, że to real...

-Na początku zabiorę cię do Chejrona. To centaur. Nie krzycz, proszę.- oznajmił Xander.

Szliśmy jedynie pięć minut, a ja już zobaczyłam herosów latających na pegazach, nimfy leśne, satyry takie jak Liv i inne dziwne i niezwykłe rzeczy czy zjawiska.
W końcu doszliśmy do Wielkiego Domu. Dosłownie i z nazwy. Naprzeciw nam wybiegł, a właściwie przykłusował centaur. To właśnie on okazał się być tym Chejronem. Ale obok niego truchtał ktoś jeszcze. Miał bujną, czarną czuprynę, pod nosem kręcone (tak samo jak włosy) wąsy i bródkę, która spuszczała się kilka centymetrów pod brodą (część ciała tzn. czaszki). Jego piwny brzuszek. No właśnie. A może raczej winny? Bo dowiedziałam się, że ten mężczyzna biegnący obok Chejrona jest bogiem. A dokładniej Dionizosem, ale wszyscy mówią na niego Pan D. Nie był zbyt miły podczas wspólnej rozmowy. Wręcz narzekał, że się pojawiłam! Facet ewidentnie nie lubi roboty, którą dostał od Zeusa. To znaczy jego zdaniem było tak, że flirtował z jakąś nimfą, którą upatrzył sobie Pan Niebios i za to dostał taką karę. Właściwie to wszyscy obozowicze dostali taką karę.
Dowiedziałam się, że mam jednego młodszego przyrodniego brata. Nazywa się Percy Jackson i też ostatnio przyjechał do Obozu. Na razie oboje jesteśmy zieloni jeśli chodzi o nasze moce. Albo niebiescy, sama już nie wiem...

Rozdział 4- Poznaję brata i zwyczaje obozowe.

Xander znów wziął mnie na ręcę i poszliśmy do Domku 3. Domku Posejdona. Miał na ścianach różne muszelki i algi, przez co wyglądał cudownie. W środku zastaliśmy mojego małego braciszka. O bogowie. Czy ja właśnie nazwałam brata, którego w ogóle nie znam ,,moim małym braciszkiem"?! A jednak tak. Nazwałam go tak.

No więc Percy właśnie spał na swoim łóżku. Syn Aresa posadził mnie na drugim, podobnym do właśnie używanego przez mojego brata i zaczął budzić Percy'ego. Syn Posejdona nie chciał wstać, więc Xander zaczął trząść nim i krzyczeć:

-Leniu jeden śmierdzący, wstawaj! Masz siostrę!- po ostatnim zdaniu Percy zerwał się na równe nogi i spojrzał na mnie. Widać było, że już dawno chciał mieć rodzeństwo. Nieważne czy brata czy siostrę, ważne, żeby był. I w końcu się doczekał. Ja z resztą też, bo nigdy nie miałam się z kim za bardzo bawić w dzieciństwie. No chyba, że moja mama aktualnie miała czas. Aż do momentu, kiedy poznałam Liv. Stałyśmy się wtedy nierozłącznymi BFFF. No właśnie. Ciekawe gdzie teraz jest Liv?

Po chwili milczenia Percy podszedł i mnie przytulił. Z tego wszystkiego aż się rozpłakałam. Tak samo jak mój brat. Oboje ryczeliśmy tak, że nawet Xander przyłączył się do naszego przytulasa. Ale sam to już nie płakał. Po kilku minutach wszyscy się od siebie odkleiliśmy i dopiero teraz zobaczyłam jak wygląda Percy. Miał czarne, bujne włosy opadające lekko na czoło i trochę też na oczy. Był ode mnie niższy, jak na 12-tolatka przystało w końcu.

-To jak, chcecie, żebym was oprowadził po Obozie?- spytał Xander- napewno spodobają się wam pegazy i konie.

I tu właśnie Xander zarobił sobie u mnie punkt zaczynając od koni i pegazów. Ja uwielbiam jeździć konno! Tak jakby czuję, że mogę rozmawiać z nimi. To naprawdę dziwne, ale tak jest. No bo w końcu Posejdon stworzył konie, to ja pewnie też mogę z nimi gadać. Chyba.

-A poza tym możemy jeszcze pójść nad wodospad w lesie. Pokąpiemy się, pokaże wam ciekawe miejsca. Co wy na to?- ponownie zapytał syn Aresa.

-Pewnie! Ale najpierw wodospad!- razem z Percym odpowiedzieliśmy w tym samym czasie, po czym się zaśmialiśmy.
Szliśmi tylko kilka minut aż dotarliśmy do miejsca, o którym mówił Xander. Było tam pięknie!

Kamienie były zielone od mchu i innych roślin, a spod nich wypływała krystalicznie czysta woda, która na samym końcu wpadała do jeziorka. Xander wszedł za pobliski krzak i trochę jeszcze tam szamotał zanim wyłonił się zza niego w czarnych, dość długich kąpielówkach. Ja też tam weszłam i po chwili stamtąd wyszłam w biało- niebieskim bikini. Syn Aresa ewidentnie był pod wrażeniem. Percy zrobił to samo i włożył na siebie niebieskie kąpielówki. Wszyscy wskoczyliśmy do jeziorka.

Kąpaliśmy się długo, ale w końcu postanowiliśmy odwiedzić stajnie pegazów. Było super! Razem z Percym rozmawialiśmy z końmi. To było takie ekscytujące!
Potem Xander pokazał nam cały Obóz. Dosłownie cały. Powiedział nam, że tradycją używalną są tu Wyścigi Po Sztandar, a tą nieużywalną są Zawody Rydwanów. Chociaż czasem raz na kilka lat takie urządzają.

Rozdział 5- Xander jest odważny.

Był już wieczór. Wszyscy poszli na ognisko, tylko ja zostałam w Domku. Ale okazało się, że nie na długo sama.
Po pokoju rozległo się pukanie.

-Olivia, jesteś tam?- to był Xander.

-Nie, nie ma mnie.- odpowiedziałam mu ironicznie.

-Aha, to pozwól, że ja cię poszukam.- i wszedł.

Wszedł i usiadł na moim łóżku obok mnie.

-Czemu nie poszłaś na kolację?- zapytał ze smutkiem.

-Bo nadal nie wierzę, że to wszystko prawda.- eh, ta moja obojętność.

-To ja ci teraz pokażę, że to nie jest sen.- powiedział i mnie POCAŁOWAŁ.

Było tak cudownie, a zarazem dziwnie, że nawet nie próbowałam się opierać. Nie wiem dlaczego. Bo przecież znam go od... hmm... dzisiaj rano? W każdym bądź razie był to pocałunek czuły, a nie agresywny (całowałam się z synem Aresa- można spodziewać się wszystkiego).

Było deczko dziwnie, ale poza tym to romantycznie i ciekawie. Naprawdę.

-Odważny jesteś.- powiedziałam kiedy w końcu się od siebie oderwaliśmy. Nasze oddechy były nierówne, ale po chwili już się uspokoiły- Dlaczego to zrobiłeś?

-Hmm... Bo się w tobie zakochałem?- odpowiedział nieśmiało i cicho. Byłam totalnie zaskoczona.

Ziewnęłam.

-Jesteś już zmęczona?- spytał.

-Tak. A ty?- ta moja bezpośredniość.

-Też. To co z tym zrobimy?

-Hmm... Możesz zasnąć na łóżku Percy'ego. Co ty na to?

-Ale ja mam lepszy pomysł. Mogę położyć się obok ciebie?- o nie, co to to to nie.

-Wiesz, ja naprawdę nie wiem. To trochę takie dziwne. Znamy się dopiero od dziś rano! Poza tym nie powinniśmy się też całować!

-Ok, szanuję twoją decyzję. Ale jakoś się nie wyrywałaś. Więc czemu nie?

-Bo nie.- jestem uparta jak osioł.

-Oj no weź daj spokój! Przecież się nie wyrywałaś! To nie pozwolisz mi nawet poleżeć obok siebie?

-Nie.- odparłam z fochem i odwróciłam się do niego plecami.

Xander wstał z podłogi, na którą zepchnęłam go podczas rozmowy i położył się na plecach obok mnie. Ja też przewróciłam się na plecy. Leżeliśmy w takiej ciszy dopóki syn Aresa nie zaproponował mi oglądania filmu ,,Zostań, jeśli kochasz". Zgodziłam się. No bo co- kolega nie może zaprosić koleżankę na film?

Poszliśmy do jego Domku. Wziął wielką torbę, do której spakował projektor do odtwarzania filmów, prześcieradło, paczkę chipsów, wodę, pendrive i telefon.

-Po co ci to wszystko?- zapytałam.

-A chcesz oglądać film?- odparł Xander.

-No chcę, ale czemu nie pożyczymy komputera od braci Hood'ów i nie obejrzymy filmu z laptopa?

-Bo tam, gdzie cię zabieram będzie ciekawiej.- powiedział to tak tajemniczo, że aż przeszły mnie dreszcze. I oczywiście do tego wyszczerzył zęby w taki wkurzający, szelmowski uśmieszek. Ciekawe tylko gdzie idziemy...

Okazało się, że Xander chciał zabrać mnie nad ten sam wodospad, w którym się dziś kąpaliśmy. On szybko rozwiesił prześcieradło na drzewach i włączył film. Oglądaliśmy w ciszy. Gdy doszło do pierwszego pocałunku Adama i Mii (główni bohaterowie) oboje się trochę spięliśmy. I wtedy syn Aresa położył swoją rękę na mojej. Było to odrobinę dziwne, dlatego też zabrałam moją dłoń.

-Dlaczego to zrobiłaś?- zapytał Xander.

-Ale co?- nie wiedziałam, o co mu chodziło.

-Zabrałaś rękę. Czemu?

-Jestem na pierwszym dniu Obozu, a ty już mnie pocałowałeś. Nie wydaje ci się to odrobinę krępujące dla 16-tolatki?

-Ja mam 17 lat, a siedzę na Obozie 11. Nie wiem co może wydawać się dziwne dla dziewczyn. Nie spędzam z nimi za wiele czasu, a rozmawiam tylko z Clarisse, moją siostrą przyrodnią.

-Przepraszam, nie wiedziałam.- chyba nie powinnam ruszać tego tematu, ale zaryzykuję- Ale czemu tak wcześnie dołączyłeś do Obozu?

-Nie jest łatwo mieszkać na ulicy jako mały dzieciak.- odpowiedział z obojętnością.

-Rodzice cię porzucili?- to było moje ostatnie pytanie bez odpowiedzi, bo Xander mnie znowu pocałował.

Trwało to z pół minuty, zanim skończył i łaskawie się oderwał.

-I znowu to zrobiłeś! Czemu?- zapytałam winowajcę i cwaniaka jak się okazało.

-Żebyś przestała gadać.- odpowiedział z tym jego dziwnym szelmowskim uśmieszkiem.

-Kretyn.- no moim zdaniem kretyn i cwaniak, tyle mam do niego.


To była część pierwsza. Wyczekujcie drugiej! Pojawi się już niebawem!;))

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro