Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 12- Nie mam prezentu dla Percy'ego i Annabeth.

Byłam już na Wzgórzu Thalii, kiedy uświadomiłam sobie, że nie kupiłam prezentu dla Percy'ego i Annabeth. Dla Annabeth prosta sprawa. Wystarczy jakaś ciekawa książka o architekturze. A Percy? Tu było trudniej. Dla Sileny kupiłam zestaw do makijażu, jakiego używają Hollywood'zkie gwiazdy. Wystarczyło pogadać trochę z Hermesem i tyle. Dla Beckendorfa znalazłam złotą podkowę wysadzaną naturalnymi szafirami. Tutaj grecki ojciec Luke'a także mi pomógł. Dla Clarisse wybrałam nowy miecz spiżowy, który na ostrzu ma smoka ziejącego ogniem. Jest wykonany z szafirów. Tu akurat doradził mi Chejron.
No więc wróciłam się do miasta. Zaszłam do najbliższej księgarni i kupiłam książkę dla Annabeth. Nosiła tytuł ,,Architektura Meksyku". Takiej książki jeszcze u niej nie widziałam i dlatego będzie to trafiony prezent. Jeszcze teraz został tylko Percy. I co mu kupić? Kolejny pies? Nie. Raczej nie. Koń? Nieeeee! Na Obozie jest wiele koni! Nie potrzeba kolejnego. Miecz? Ma już własny.
Hermes ma niedaleko sklep. Zajdę do niego i poproszę o radę.
Byłam już na miejscu i weszłam do środka. Od razu zobaczyłam boga rozmawiającego z jakąś kobietą. Odwrócili się do mnie i tą kobietą okazała się być mama Sileny, czyli Afrodyta. Poznałam ją już wcześniej, gdy rozmawiałyśmy z Sileną z jej mamą przez iryfon.
Ja tylko lekko się skłoniłam, bo nie wiedziałam co więcej zrobić. Oni się cicho zaśmiali, a Hermes podszedł do mnie, wcześniej przepraszając na chwilę Afrodytę.

-Cześć, Olivio! Co cię do mnie sprowadza? Jakieś problemy z prezentami?- uśmiechnął się.

-Dzień dobry. Tak. Nie mam prezentu jeszcze dla Percy'ego i nie wiem co mu kupić. Masz może jakiś pomysł?- zapytałam.

-No pewnie. Chodź za mną.- powiedział i poprowadził mnie przez duże drzwi.

Za nimi była wielka hala, w której stało ileś-tam-set maszyn. Spojrzałam na boga, a on jak wcześniej był ubrany w T-shirt i beżowe rybaczki, tak teraz miał na sobie czarny garnitur z idealnie dobranymi spodniami. Podszedł do niego jakiś mężczyzna i podał mu Kaduceusz. Po chwili odżyły na nim Greg i Martha, czyli dwa węże z magicznej laski.

-O, widzę, że nasza Olivia znowu przyszła!- ucieszyła się Martha. Na pierwszym spotkaniu bardzo się polubiłyśmy.

-Phi, córka Posejdona. Lepsza byłaby córka Zeusa!- zakpił ze mnie Greg. Nie lubię go od samego początku.

-Zamknij się, idioto!- krzyknęła Martha.
-Co ty powiedziałaś?!

-To, co słyszałeś!

-Gdybym nie był przyspawany do tej laski, już dawno bym cię zagryzł!

-Ciekawe tylko czym!

-Eeeee... Zawsze się coś wymyśli!

-Hej hej hej hej hej! Bez tych ciągłych sporów!- tu odezwał się w końcu Hermes- A poza tym, umawialiśmy się, że będziecie przedłużać ,,S" dla efektu!

-Jasssssne...- powiedziały ironicznie dwa węże.

-No. O czym mówiliśmy?- zapytał bóg.

-Nie mam prezentu dla Percy'ego.- odpowiedziałam.

-Ach, tak! Dobrze, więc pozwól za mną.- i poprowadził mnie do pobliskiej alejki.

Były tam różne wieszaki, a na nich swetry, sukienki, spodnie i bluzki. W pudełkach obok leżały buty. Męskie i damskie.

-Może nowe buty ze skrzydłami?- zapytał nagle Hermes.

-Eeeee... Chyba nie... Zeus raczej się nie ucieszy...- odpowiedziałam zmieszana.

-To możeee... T-shirt?

-Ma już od groma!- ba dum tsss...

-Hmmm... Kurtka moro?

-Nieee... Ja chcę mu kupić coś takiego, żeby nawet za 10 lat przypominało mu o mnie! Ale żeby było też śmiesznie i żeby poczuł się jak w domu!

-To może sweterek?- zapytał rozbawiony.

-Tak! A jakie są do wyboru?

-Mam tylko te dwa rodzaje.- i pokazał mi jeden czerwony sweterek z Rudolfem, a nad nim był Trójząb. Drugi był taki sam, tylko, że zielony. A nad głową renifera był łuk Artemidy ułożony z gwiazd.


(To swetry unisex, a ja sama dorysowywałam atrybuty bogów XDD)

Było oczywiste, że wybiorę ten z Trójzębem.

-Ten czerwony będzie idealny.- powiedziałam.

-Tak myślałem.- zaśmiał się i wziął do ręki sweter- W co zapakować?

-W torebkę. Najlepiej jakąś niebieską.

-Już się robi.- i wyjął zza szafy piękną, niebieską torebkę, na której były fale morskie, a pomiędzy nimi był Posejdon z Trójzębem.

-Jest piękna.- powiedziałam po chwili ciszy.

-Proszę.- i podał mi zapakowany prezent.

-Dziękuję. Bardzo.- powiedziałam i wyszłam- Do widzenia!

-Do widzenia! Percy'emu na pewno się spodoba!- To ostatnie słowa jakie od niego usłyszałam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro