Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Część 9

Za niecałe 5 minut byłam już w gabinecie.

[Ja] - Wołał mnie pan operatorze.

[Slenderman] - Tak, chciałem Ci powiedzieć, że jutro idziesz na pierwszą misję jako moja proxy.

[Ja] - Naprawdę? Dziękuję Operatorze.

[Slenderman] - Jutro powiem Tobie i reszcie proxy o szczegółach kogo trzeba zabić i z kim będziesz w parze. A narazie idź lepiej już się położyć jutro czeka Cię wielki dzień i jeszcze jedno Red w tym czasie pozostaje w domu.

[Ja] - Dobrze i dziękuję Operatorze.

Podziękowałam i wyszłam. Tak jak powiedział Slendy tak zrobiłam. Poszłam jeszcze szybko ogarnąć siebie i Red i poszłam spać. Następnego dnia obudziła mnie Redi. Szybko wstałam, wykonałam poranną toaletę i się szybko ubrałam w czarny T-shirt ze wzorem yin - yang, czarne spodnie i zielone trampki i zieloną rozpinaną bluzę. Po zjedzeniu śniadania operator wezwał nas do siebie. Po około 5 minutach byłam wraz z resztą proxy w gabinecie.

[Slenderman] - Drogie dzieci dzisiaj musicie "unieszkodliwić" grupę osób będących na biwaku niebezpiecznie blisko naszej rezydencji. Dzisiaj Luna idzie na swoją pierwszą misję jako jedna z Was. Więc tak Masky i Hoodie idą w jednej parze, a Toby i Luna idą w drugiej. Macie się stawić o 22 przed rezydencją. To już wszystko możecie iść

Pokiwaliśmy głowami na znak, że rozumiemy i wyszliśmy.

[Masky] - Dzisiaj twoje pierwsze morderstwo.

[Ja] - Ta... Nie wiem czemu ale trochę się stresuje i boję jak to wszystko się potoczy.

[Hoodie] - N-nie ma s-się cz-czym s-stresować, pr-przywykniesz za p-pierwszym r-razem k-każdy z nas s-się d-denerwował.

[Toby] - Nie masz się też czego bać wrazie czego będziemy obok Ciebie.

[Ja] - W sumie macie racje dziękuję. Jesteście kochani.

[Masky] - Bez przesady, w końcu jesteśmy zespołem.

[Hoodie] - T-trzeba s-się w-wspierać.

[Toby] - Od tego jest zespół jak i rodzina. Prawda ?

[Ja] - Masz całkowitą rację, wszyscy macie rację.

Kiedy zeszliśmy do salonu, w którym zastaliśmy śmieszną sytuację, a mianowicie gotującego się ze wściekłości Jeff'a co nie było nowością tylko to, że miał na twarzy makijaż, a na dodatek jeszcze Sally czesała go w warkocz. Najdziwniejsze było to jak do tego doszło. Nie myśleliśmy teraz o tym, gdyż tarzaliśmy się po podłodze ze śmiechu tak jak wszyscy inni w salonie. Jeff mordował tylko wszystkich wzrokiem, gdyby mógł pozabijałby teraz wszystkich jak stoją, a bardziej leżą. Kiedy trochę się opanowałam podeszłam do Sally i Jeff'a

[Ja] - Sally pójdziesz teraz do swojego pokoju, a ja później przyjdę się z Tobą pobawić, dobrze ?

[Sally] - Obiecujesz?

[Ja] - Obiecuję

Kiedy Sally pognała do swojego pokoju podeszłam do Jeff'a

[Ja] - Dobra księciuniu chodź na górę to pomogę Ci to zmyć bo coś mi się zdaję, że nie masz w tym doświadczenia i pomogę Ci jeszcze z ogarnięciem włosów.

[Jeff] - Dobra.

Jeff wstał z kanapy i poszedł ze mną na górę jeszcze zdenerwowany, a w salonie nadal wszyscy pękali ze śmiechu. Wepchnęłam go do swojego pokoju i powiedziałam, żeby usiadł na krześle. Ja w tym czasie poszłam do swojej łazienki po potrzebe rzeczy. Kiedy przyszłam księciunio się lekko uspokoił. Wzięłam drugie krzesło i usiadłam naprzeciwko niego.

[Ja] - Jeff jak to się stało, że Sally Cię dorwała?

Zapytałam się wyciągając przy tym potrzebne przedmioty.

Polsat >:) Jak to się stało tego dowiecie się w następnej części i tą część jak i następną pisałem mając głupawkę. Nie mogę wtedy pisać, ale i tak pewnie będę to robić :-}

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro