Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Część 5

Po tym jednym dniu wiedziałam, że na pewno zostaję. Czułam się tutaj jak w domu, prawdziwym domu. Rano obudziła mnie Red, zawsze to robi kiedy sama wstanie. Można powiedzieć że jest moim takim "naturalnym budzikiem." Kiedy się ogarnęłam była godzina 7:30. Postanowiłam zejść z Red na dół. Ku mojemu zaskoczeniu nikogo jeszcze nie było, więc zaczęłam robić śniadanie. Kiedy byłam w trakcie robienia jedzenie do kuchni wszedł Ben.

[Ja] - Cześć Ben.W końcu ktoś przyszedł.

[Ben] - Cześć Luna i sam się dziwie, że jeszcze nie śpię.

Zaczęliśmy się śmiać. Po około 30 minutach wszyscy zaczęli się schodzić do kuchni na śniadanie.

[Toby] - Kto robił to śniadanie bo jest pyszne ?

[Ben] - Luna.

[Jeff] - Powinnaś częściej szybciej wstawać księżniczko.

[Slenderman] - Miło z twojej strony, że zrobiłaś śniadanie.

[Ja] - Drobiazg

Po skończonym posiłku nakarmiłam Redi i poszłam do gabinetu operatora, a Red oczywiście szła u mego boku. Zapukałam w drzwi, a w mojej głowie rozbrzmiał głos abym weszła, tak więc zrobiłam.

[Slenderman] - Widzę, że podjęłaś już decyzję.

[Ja] - Tak podjęłam już decyzję i chcę zostać twoim proxy

[Slenderman] - Dobrze więc od jutra zaczynasz trening, a czym chciałabyś walczyć?

[Ja] - Łukiem i czy to oznacza, że jeżeli ja zostaję to Redi też?

[Slenderman] - Tak Red zostaje z Tobą i poczekaj chwilę.

Kiedy to powiedział przeteleportował się gdzieś, a za chwilę znów się pojawił tym razem z łukiem.

[Slenderman] - Proszę to dla Ciebie.

Mówiąc to wręczył mi łuk. Był on lekki. Kolory były dopasowane do moich włosów. Miał on również na sobie różne wzory, a konkretniej wilka wyjącego do księżyca tak jak na moim ramieniu.

[Ja] - Dziękuję Operatorze

[Slenderman] - Później odwiedzi Cię jeszce Jane, gdyż będziesz musiała wyglądać jak jedna z nas. Narazie to wszystko możesz już iść.

Ja tylko kiwnęłam głową, że wszystko rozumiem i wyszłam wraz z Redi z gabinetu. Kiedy wyszłam przed gabinetem czekała na mnie Jane.

[Jane] - Chodź trzeba Cię przebrać żebyś wyglądała jak morderczyni i jedna z nas. A wogule masz fajnego wilka.

[Ja] - Dzięki. No to idziemy.

Jane złapał mnie za nadgarstek i zaciągnęła do swojego pokoju, a Red podążała naszym śladem. Na jej łóżku zauważyłam kilka zestawów ubrań.

[Jane] - Wybierz, który Ci się podoba.

[Ja] - Ten mi się podoba.

Wskazałam na zestaw w którym znajdowała się czarna bluzka z napisem "Die", ciemne leginsy z motywem galaxy, zielone trampki i czarno - zielona rozpinana bluza z kapturem. Wygladałam w Nim cudnie.

[Jane] - Masz dobry gust i ładnie w tym wyglądasz. Prawda Red ?

[Red] - Woof

[Ja] - Dzięki, też mi się podoba.

[Jane] - Włosy zostawimy takie jakie są, a wogule kucyk do Ciebie pasuje. I Jeszcze jedno pytanie, chcesz soczewki ?

[Ja] - Nie, dzięki zostanę przy swoim naturalnym kolorze.

[Jane] - Teraz atrybuty morderczyni. Bierzesz maske, chuste i gogle czy ani to ani to.

[Ja] - Chusta i gogle

[Jane] - Toby nie będzie sam.

Jane podała mi chustę w kolorze czarnym z wzorem wilczych zębów i gogle ze szkiełkami koloru zielonego.

[Jane] - To już wszystko i powiem Ci że wyglądasz cudnie prawda Redi.

[Red] - Woof !!

[Ja] - Dzięki. Jane pójdę odnieść do swojego pokoju łuk, chustę, gogle i pójdziemy zobaczyć co się dzieje w salonie. Co ty na to ?

[Jane] - Ja na to jak na lato

Zaczęłyśmy się śmiać. Odniosłam wszystko do swojego pokoju i szliśmy w kierunku salonu. Kiedy schodziliśmy usłyszeliśmy odgłosy kłótni tym razem nie Tobi'ego i Masky'iego tylko...

Polsat >:) Zła ja. Kto się kłócił? Tego dowiecie się w następnej części.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro