Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Część 30

[Zecora] - To co ruszamy?

[Ja] - Tak, ale mam jedno pytanie.

[Zecora] - Jakie?

[Ja] - Bo jak będziemy biec z brońmi w ręku?

[Zecora] - Na plecach masz mały otwór na kosę, a ja również w swoim stroju mam taki na kostuch.

[Ja] - Ok, ale jeszcze jedno. Jak zamienię się w postać wilka, a ty w pumę to te stroje nie będą przypadkiem na nas za duże.

[Zecora] - Nie, nie będą. Jeśli zamienimy się to one dopasują się do naszej postaci.

[Ja] - Ok, już wszystko wiem.

[Red] - Czyli możemy już ruszać?

[Ja] - Tak, możemy.

Kiedy to powiedziałam założyłam swoją kosę na plecy i przemieniłam się w wilka, a Zecora poszła w moje ślady, tylko, że zamieniła się w pumę. Miała rację. Stroje faktycznie dopasowały się do przemiany.

[Ja] - To co biegniemy?

[Ja] - Jasne.

[Zecora] - Tylko prowadź, gdyż niezabardzo pamiętam drogę do rezydencji.

[Ja] - Nie ma sprawy.

Powiedziawszy to dałam znak szamance i Red, że już ruszamy, a kiedy to zrobiłam zaczęłam biec w stronę rezydencji, Red biegła po mojej prawej, a Zecora po lewej. Droga zleciała Nam w miarę szybko, ale kiedy już dobiegaliśmy do celu dałam znak, żeby się zatrzymali.

[Zecora] - Dawno już tak nie biegałam, ale powiem Ci, że trzymałaś tępo, a jak ktoś ze mną biegnie to ciężko to zrobić.

[Ja] - Zawsze musi być ten pierwszy raz prawda?

[Zecora] - Prawda.

[Ja] - A wogule to, która godzina?

[Zecora] - Jest już 20:50.

[Red] - Czyli zdążyliśmy na czas, ale może trochę odejdziemy, gdyż mogą nas zauważyć.

[Ja] - Dobry pomysł. Operator ma zaraz wysłać chłopaków na zwiady, więc to będzie dobra okazja żeby zacząć zabawę.

[Zecora] - Tak, ale może najpierw się przemieńmy.

Kiedy szamanka to powiedziała wszystkie się pozamieniałyśmy. Ja w w wilczą postać, szamanka w postać pumy, a Red w wilka jak z horroru, a następnie odeszliśmy trochę od rezydencji. Rozmawialiśmy tak chyba może niecałe 20 minut do momentu kiedy usłyszeliśmy kroki. Kiedy udało mi się opanować postać i otworzyć wszystkie czakry wyostrzyły mi się zmysły. Dałam znak reszcie, że ktoś się zbliża i szybko weszliśmy na drzewa. Kiedy to zrobiliśmy spojrzałam na dół i zobaczyłam wszystkich proxy, którzy o czymś rozmawiali i na nasze szczęście, a na ich nieszczęście zatrzymali się centralnie pod Nami.

[Masky] - Jak myślicie gdzie jest teraz Luna?

[Hoodie] - T-tego c-chyba na r-razie s-się n-nie d-dowiemy.

[Toby] - Zastanawiam się tylko czy do Nas jeszcze wróci.

[Masky] - Na pewno wróci.

Zrobiło mi się ich żal. Zostawiłam wszystkich bez żadnej wiadomości i nie dawałam żadnego znaku życia. Zecora widząc mój smutek cicho przeszła z drzewa obok na moją gałąź i mnie przytuliła.

[Zecora] - Nie martw się wszystko będzie dobrze. To nie Twoja wina, że nie mogłaś im nic powiedzieć, to było dla Ich dobra.

Mówiła szeptem.

[Ja] - Masz rację to wszystko było dla Ich dobra.

Odpowiedziałam jej dalej szepcząc, a kiedy to powiedziałam odsunęła się ode mnie.

[Zecora] - Zaczynamy?

[Ja] - Jasne, nie ma co zwlekać.

Kiedy jej odpowiedziałam szybko przeskoczyła na drzewo na, którym była wcześniej, a ja dałam znać, że możemy zaczynać. Kiedy to zrobiłam Red cicho zeskoczyła z drzewa na, którym była, odeszła kawałek od chłopaków i zawyła do księżyca, co dało bardzo dobry efekt, gdyż dzisiaj księżyc był w pełni. Kiedy to zrobiła proxy popatrzyli się w tamtą stronę i wyciągnęli swoje bronie, Red zaczęła powoli kierować się w ich stronę. Kiedy ją zobaczyli przerazili się, gdyż powoli szli do tyłu, a ja z tego skorzystałam. Przeskoczyłam na drzewo za nimi, a nastepnie szybko i cicho zeskoczyłam na ziemię, a kiedy to zrobiłam zdjęłam z pleców kosę. Następnie dałam znak Zecorze, że zaraz wchodzi ta tylko pokiwała głową, a Red musiała mnie zobaczyć, gdyż zaczęła warczeć i szła coraz szybciej co spowodowało, że proxy byli coraz bliżej mnie. Stałam tak bez ruchu dopóki nie doszli do mnie i nie dotknęli mnie plecami. Kiedy to zrobili zaczęłam się psychopatycznie śmiać. Ci jak na zawołanie się odwrócili i omal się nie przewrocili kiedy mnie zobaczyli. Wtedy szamanka zeskoczyła z drzewa i znalazła się tuż za nimi tak jak przed chwilą ja i zdjęła z pleców swój kostur. Niezauważyli jej gdyż szybko się odwrócili i już mieli uciekać gdyby nie to, że na nią wpadli.

[Zecora] - Już nas opuszczacie?

[Ja] - Przecież dopiero zaczynamy zabawę.

Kiedy to powiedziałam z moich oczu zaczęłam lecieć jakaś smuga, tak jak na rysunku, a miała kolor taki sam jak moje oczy, czyli krwisto czerwony. Kiedy to zobaczyli jeszcze bardziej się przestraszyli. Zaczęłam powoli do nich podchodzić trzymając w łapie kosę i uśmiechając się psychopatycznie pokazując swoje białe kły. Jednak rzucili się do ucieczki w prawą stronę. Kiedy to zrobili dałam znać Zecorze i Red, że musimy ich skierować w stronę rezydencji, więc rzuciliśmy się w bieg za nimi. Red zachodziła ich z lewej, szamanka z prawej, a ja biegłym drzewami. Zaszliśmy ich tak, że w końcu kierowali się do rezydencji. Kiedy już dobiegali dałam znak reszcie, żeby już za nimi nie biec, ale dziwnie by to wyglądało, więc zrobiłyśmy tak, że wyglądało to tak, że nas zgubili, lecz obserwowaliśmy ich aż nie wbiegli do rezydencji. Kiedy to zrobili zakradnełyśmy się cicho pod okno Slendera, a ten kiedy nas zobaczył wpuścił nas do gabinetu.

[Ja] - Dobrze Nam poszło Operatorze?

[Slenderman] - Jestem zdumiony, że aż tak ich przestraszyłyście.

[Zecora] - Nic trudego.

[Red] - Wystarczy działać razem.

[Ja] - Operatorze chciał nam Pan ostatnio coś powiedzieć.

[Slenderman] - Tak, chciałem...

Polsat>:) znów przerywam w takim momencie. Co chce przekazać operator dziewczyną? Tego dowiecie się w następnej części.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro