Część 24
Dzisiaj w nocy nie miałam koszmarów. Rano obudziła mnie jak zawsze Red liżąc mnie po twarzy.
[Ja] - Już wstaję Red, już wstaję.
[Red] - Woof!
Wilczyca pomachała jeszcze ogonem i zeskoczyła. Kiedy to zrobiła wstałam i poszłam odprawić codzienną toaletę. Następnie ubrałam się w czarną bluzkę z wilkiem, getry z motywem moro i moje czerwone trampki, a włosy spięłam w kucyk. Kiedy wszystko zrobiłam poszłam z Redi do salonu. Od razu kiedy weszliśmy usłyszeliśmy głos Zecory.
[Zecora] - Chodźcie śniadanie.
Po śniadaniu wszystko posprzątaliśmy, a ja dałam Red jeść.
[Zecora] - Za 15 minut idziemy.
[Ja] - Dobra to idę się przebrać w jakieś luzniejsze ciuchy i mam wziąść kosę?
[Zecora] - Z pewnością będzie Ci lepiej, a na dzisiejszym treningu w luźnych ciuchach i nie, nie bierz kosy.
[Ja] - Dobra.
Po około 10 minutach byłam już z Red i Zecorą przed domem.
[Zecora] - Możemy ruszać?
[Ja] - Możemy.
[Red] - Woof!
Szliśmy jakąś małą dróżką rozmawiając przy tym. Kiedy dotarliśmy na miejsce moim oczom ukazało się małe jeziorko otoczone z każdej strony przez drzewa, a przebijające się przez korony drzew promienie słoneczne nadawały temu miejscu uroku i tajemniczości.
[Ja] - Ładnie tutaj.
[Zecora] - Widzę, że Ci się tutaj spodobało. To w sumie dobrze gdyż teraz większość treningów będzie się odbywać tutaj.
[Ja] - A propo treningu czym się dzisiaj zajmiemy?
[Zecora] - Dzisiaj będziesz uczyć się równowagi zewnętrznej.
[Ja] - Co masz na myśli?
[Zecora] - Zobaczysz.
Kiedy to powiedziała podała mi kij z bambusa.
[Ja] - Skąd ty go wzięłaś?
[Zecora] - To, że jestem szamanką to nie znaczy, że znam się tylko na miksturach.
Kiedy to powiedziała trzymała w łapie drugi taki sam kij.
[Ja] - Jak ty go? Dobra nie ważne kiedyś mi może to wytłumaczysz, ale teraz mam tylko jedno pytanie co mam z nim zrobić?
[Zecora] - Musisz utrzymać na nim równowagę.
[Ja] - Że co proszę?
[Zecora] - To co słyszałaś i lepiej Ci to będzie zrobić na tamtej wysepce na środku jeziorka.
Kiedy to powiedziała wskazała gestem łapy na tą właśnie wysepkę. Nic nie powiedziałam tylko zaczęłam iść w jej kierunku. Kiedy już na niej byłam próbowałem się wspiąć na samą górę tego kija i utrzymać równowagę, ale zawsze kończyło się to tak samo, czyli upadkiem na trawę, która była na wysepce lub upadkiem do wody.
[Ja] - To niewykonalne.
Powiedziałam już trochę zirytowana tym wszystkim i ponownie upadajac na ziemię plecami do szamanki.
[Zecora] - Jesteś tego pewna?
[Ja] - Tak jestem.
Kiedy to powiedziałam wstałam z ziemi i odwrociłam się przodem do szamanki.
[Ja] - Dobra, teraz nie jestem tego pewna.
Powiedziałam zdziwiona kiedy zobaczyłam Zecore stojąca na kiju.
[Zecora] - Widzisz. Wszystko da się zrobić tylko potrzeba do tego czasu, cierpliwości i równowagi.
Powiedziała dalej na nim stojąc i patrząc się na mnie.
[Zecora] - A przede wszystkim nie wolno się poddawać.
[Ja] - Masz rację. idę próbować dalej.
Kiedy to powiedziałam szamanka zeskoczyła na ziemię i trzymała bambus w ręce, a ja znowu leżałam w wodzie tylko, że tym razem przodem do niej.
[Zecora] - To będzie długa droga.
Powiedziała pod nosem, ale coś jej nie wyszło.
[Ja] - Wszystko słyszałam.
Po jeszcze kilku set próbach dałam sobie spokój poszłam na suchy ląd tuż obok Zecory i Red.
[Zecora] - Już się poddajesz?
[Ja] - Nie, poprostu mam już dość na dzisiaj, a zresztą zaczyna się już ściemniać. Spędziłyśmy tu cały dzień, a ja niczego się nie nauczyłam. Oprócz jednego, że ta ziemia tam na wysepce ma mnie już na dzisiaj dosyć tak jak ja jej.
[Zecora] - Ale jutro tu wracamy. Pamiętasz?
[Ja] - Staram się już o tym dzisiaj nie myśleć.
[Zecora] - Pocieszę Cię. Jutro zajmiemy się czymś innym.
[Ja] - Chwała Ci za to.
Powiedziawszy to zaczęłyśmy wracać już do chatki. Kiedy już byliśmy w środku naszego domu poszłam szybko ogarnąć siebie i Red, a nastepnie położyłam się do łóżka i nawet nie wiem, kiedy zasnęłam.
Dzisiaj znowu bez polsatu O_o jestem dla Was za miła. Ale dobra korzystajcie z mojej dobroci jak możecie, a kolejna część niebawem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro