Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Część 16

[Toby] - Em...Luna chciałem Ci powiedzieć, że ja Cię kocham.

Zatkało mnie nie wiedziałam co mam powiedzieć, ale byłam taka szczęśliwa bo ja też do Niego to czułam.

[Ja] - Ja Ciebie też Toby.

Słysząc moją odpowiedź w jego oczach pojawiły się iskierki.

[Toby] - Chciałem się Ciebie jeszcze o coś zapytać czy ten no ten tego tam ten tam yyy...

[Ja] - No wyduś to w końcu z siebie.

Ponaglałam go.

[Toby] - Prosto z mostu ?

[Ja] - Nie, prosto z rozpędzonego pociągu wiesz.

I zaczęłam się śmiać, a on razem ze mną.

[Toby] - Dobra.

Wziął głęboki oddech i wydusił to z siebie.

[Toby] - Czy zostaniesz moją dziewczyną?

Byłam jeszcze szczęśliwsza niż wcześniej kiedy się mnie oto zapytał.

[Ja] - Tak, zostanę!

Wykrzyczałam niemal w odpowiedzi. Posiedzieliśmy na tym pomoście niemalże do południa, rozmawiając i śmiejąc się. Tym razem obeszło się bez wrzucania do wody i chlapania się.

[Ja] - Musimy już wracać.

[Toby] - Ta. Wypadałoby, więc idziemy ?

[Ja] - Tak, chodźmy.

Ale znów skończyło się na tym, że Toby niósł mnie na baranach. Kiedy byliśmy przed rezydencją czekała Nas niemiła niespodzianka, a mianowicie czekali na Nas Hoodie i Masky.

[Masky] - Gdzie wyście byli tyle czasu ?!! Wszyscy Was szukali i czemu niesiesz Lunę na baranach ?

Jak na zawołanie Toby odstawił mnie na ziemię.

[Hoodie] - I w-wszyscy s-się o W-was m-martwili.

[Ja] - Gdzie byliśmy ? To byliśmy w miejscu, o którym wiemy tylko my.

[Toby] - A czemu niosłem Lunę na baranach ? To dla tego, że...

I w tym momencie objął mnie ramieniem.

[Masky] - Ooo.. Widzę co się dzieję. Gratuluję w końcu jej to powiedziałeś.

[Hoodie] - M-może w-wejdziemy j-już d-do ś-środka.

Kiedy to powiedział wszyscy weszliśmy do rezydencji i jak na zawołanie po zamknięciu drzwi dopadli mnie Red i Smile przewracając mnie.

[Ja] - No cześć, już wróciłam

Powiedziałam glaszcząc jedną ręką Red, a drugą Smil'a

[Red] - Woof.

Kiedy zwierzaki mnie puściły wstałam i poszłam z resztą do jadalni, gdyż wołali Nas na obiad. Podczas posiłku wszyscy pytali się mnie i Toby'ego gdzie się podziewaliśmy, ale odpowiadaliśmy im tak samo jak na początku Masky'emu i Hoodie'mu. Po skończonym posiłku wszyscy posprzątaliśmy. Chciałam dzisiaj iść trochę szybciej do siebie, żeby poczytać trochę o moim strażniku i dowiedzieć się trochę, więcej o tym naszyjniku, "obroży", kosie i tej "pelerynie" jak i również o tym dziwnym zwoju, który mnie ostatnio trochę przeraził. Ale zanim poszłam na górę pograłam jeszcze chwilę z chłopakami w butelkę. Kiedy reszta jeszcze grała ja poszłam się ogarnąć, a następnie przebrałam się w piżamę i pognałam do swojego pokoju wraz z Red. Wzięłam ten dziwny zwój jak i książkę. Kiedy rozsiadłam się na łóżku, a Redi tuż obok mnie, zobaczyłam, że na mojej szafce nocnej leży jakaś koperta. Mogłabym przysiąc, że wcześniej jej tutaj nie było. Sięgnęłam po nią. Kiedy ją oglądałam zauważyłam, że jest zapieczętowana pieczątką, która przedstawiała łapę, a konkretniej wilczą łapę. Spojrzałam tylko na Red, a ta na mnie, a następnie otworzyłam ją ostrożnie. Wyciągnęłam z niej jakąś karteczkę i przeczytałam ją na głos tak żeby Red też usłyszała, a na karteczce pisało:

Spiesz się ten dzień nadchodzi, ON nadchodzi. Żeby GO pokonać musisz opanować swoją moc.

Kiedy to przeczytałam przestraszyłam się jaki dzień, jaki ON, jakie moce ? Takie pytania chodziły mi po głowie bez żadnej odpowiedzi. Miałam na dzisiaj już dosyć więc odłożyłam książkę, zwój i tą dziwną karteczkę na półkę, a następnie sama poszłam spać.

Coraz więcej pytań, ale żadnych odpowiedzi i niepokojąca osoba. Czy Luna wszystkiego? Może dowie się czegoś następnego dnia czy też nic ? Tego dowiecie się w następnej części. I wogule bez Polsatu. Dobra czasem mogę być miła prawda ? Ale tylko czasem. Ale w krótce to się zmieni. Obiecuję Wam to, że nie zawiadę Was.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro