Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Część 14

Nagle obok mnie usiadł Toby. Byłam szczęśliwa, że to właśnie on się do mnie dosiadł. Zawsze umiał mnie rozśmieszyć. Obróciłam głowę w jego stronę i posłałam mu uśmiech, który odwzajemnił. Później znów wlepiłam swój wzrok w drzewa, które otaczały jeziorko. Siedziałam tak z Toby'm w milczeniu, ale nie przeszkadzało mi to.

[Toby] - Co się dzieje ?

[Ja] - Ale co ?

Spytałam się chociaż dobrze wiedziałam o co mu chodzi.

[Toby] - Czemu jesteś smutna ?

[Ja] - Poporostu miałam dzisiaj koszmary.

[Toby] - I dlatego masz od samego rana taki zły chumor?

[Ja] - Tak. Pewnie dlatego.

Kiedy to powiedziałam Toby wyglądał jakby nad czymś myślał, ale zaraz powróciłam do moich myśli. Im bardziej się w nie zagłębiałam tym bardziej nie zwracałam uwagi co się dzieje wokół mnie. Niezauważyłam nawet tego kiedy Toby wziął mnie na ręce i wrzucił do wody. Dopiero kiedy byłam pod jej taflą otrząsnełam się z moich myśli i wypłynęłam na powierzchnię wody. Kiedy wypłynęłam zobaczyłam Toby'ego który się śmiał, ale stał niebezpiecznie blisko krawędzi pomostu. Skorzystałam z jego chwili nieuwagi. Szybko podpłynęłam do krawędzi pomostu, złapałam go za nogę i pociągnęłam go do wody. Za niecałe 5 sekund był już w jeziorze. Teraz ja zaczęłam się śmiać, ale Toby zaraz dołączył do mnie, kiedy zrozumiał co się właśnie stało. Śmialiśmy się tak jeszcze z jakieś 5 minut, a następnie wygramoliliśmy się z wody.

[Ja] - Trzeba powoli wracać.

[Toby] - Dobra to idziemy.

Kiedy się odwrociłam do niego plecami, żeby wykręcić włosy spięte w kitkę, Toby musiał do mnie szybko podbiec, gdyż wziął mnie na barana.

[Ja] - Hej! Toby umiem jeszcze chodzić, więc możesz mnie odstawić.

Powiedziałam śmiejąc się.

[Toby] - A co jeśli Cię nie odstawie?

[Ja] - To...Naślę na Ciebie Masky'iego.

[Toby] - Jakoś przeżyje.

Zaczęliśmy się śmiać. Cała droga minęła nam na rozmowach i śmiechach. Kiedy dotarliśmy przed rezydencję Toby odstawił mnie na ziemię. Kiedy weszliśmy do rezydencji dalej byliśmy mokrzy, a wszystkie pary oczu skierowały się na nas.

[Jason] - A Wam co się znowu stało?

[Toby] - Jesteśmy mokrzy, a co nie widać?

[Masky] - Widać, ale nie oto mu chodziło gofrolubie. I gdzie wy byliście?

[Toby] - A wiesz tu i tam.

[Ja] - Wszędzie i nigdzie.

Kiedy to powiedzieliśmy spojrzeliśmy ma siebie z Toby'm i zaczęliśmy się śmiać, a reszta patrzyła na nas pytająco. Kiedy przestałam się śmiać poszłam się przebrać w suche ciuchy i wysuszyć włosy. Kiedy się ogarnęłam zeszłam na obiad. Po obiedzie była moja kolej na posprzątanie, więc wzięłam się do roboty. Kiedy zmywałam naczynia ktoś zakrył mi oczy rękami.

[Toby] - Zgaduj kto to ?

[Ja] - Napewno nie Jeff, ani Ben, ani nikt inny, więc może ty Toby.

[Toby] - Zgadłaś.

Powiedziawszy to zabrał ręce z moich oczu.

[Toby] - Mogę Ci pomóc?

[Ja] - Jeśli chcesz to pewnie.

Posprzątałam wszystko z pomocą Toby'ego, a następnie mu podziękowałam za pomoc i poszłam do siebie wziąść kosę, żeby trochę poćwiczyć za rezydencją. Kiedy już miałam wychodzić w ostatnim momencie zauważył mnie Jeff, że też musiał on jakby nie mógł ktoś inny.

[Jeff] - A księżniczka dokąd się wybiera hmm?

[Ja] - Ja idę...yy

I w tym momencie podbiegła do mnie Red.

[Ja] - Idę z Redi na spacer.

Nie czekałam na jego odpowiedź tylko wyszłam z Red na zewnątrz i kierowałam się za rezydencję.

[Ja] - Dzięki Redi uratowałaś mi skórę.

[Red] - Woof !

Kiedy dotarłam na miejsce zaczęłam się uczyć od podstaw. Zeszło mi tak do wieczora, ale umiał już walczyć i nią władać. Zdziwiłam się, że tak szybko mi to poszło, a władałam nią tak jak łukiem. Kiedy skończyłam wróciłam do rezydencji. Kiedy weszłam do środka szybko poleciałam do siebie odnieść kosę. Podczas schodzenia ze schodów potknęłam się i bym z nich spadła gdyby nie złapał mnie...

Polsat >:) Kto złapał Lunę tego dowiecie się w następnej części.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro