Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Część 13

Ostrożnie otworzyłam karton i zobaczyłam w nim książkę i jeszcze 3 inne kartony i jakiś zwój. Na samym początku wyciągnęłam książkę. Wyglądała ma dość starą, gdyż okładka była trochę poniszczona. Czas jednak robi swoje. Następnie wyciągnęłam średni karton. Otworzyłam go i zobaczyłam w nim jakiś strój. Wyglądał jak strój kostuchy, gdyż miał taki sam krój i długość, jedynie co go wyróżniało to to, że cały był postrzępiony i z przodu tej "peleryny" można powiedzieć, że było wycięcie od dołu do pasa w kształcie trójkąta tak, że odkrywała przód nóg, a tył zakrywała. Posiadała także kaptur, którym spokojnie można zakryć pół jak nie całą twarz i on także był postrzepiony. Rękawy na końcach również były postrzepione, a cała "peleryna" była koloru ciemno- zielonego podchodzącego aż pod czerń. Bardzo mi się spodobała. W następnym kartonie znajdował się jakiś naszyjnik. Miał on wzór wilczej łapy. Sam naszyjnik wykonany był ze srebra. W ostatnim kartonie znajdowała się "obroża" z imiennikiem w kształcie takim samym jak na naszyjniku, czyli wilczej łapy. Ostatni wyciągnęłam zwój. Kiedy go rozwinęłam było na nim napisane:

"Kiedy świat spowije mrok, a ziemia się rozstąpi ON przyjdzie tu, a ty rozświetlisz mrok i pokonasz GO".

Przestraszyłam się trochę, gdyż brzmiało to jak przepowiednia i czy to mogło być o mnie ? Nie chciałam się już zadręczać tymi myślami, więc posprzątałam wszystko z łóżka. Red poszła na swoje legowisko, a ja położyłam się do łóżka i zasnęłam. W nocy miałam koszmar, że ON wyłania się z podziemi i ze mną walczy. Nie miałam z nim szans. Już miał mi zadać ostateczny cios, gdy zadzwonił budzik. Obudziłam się zlana zimnym potem. Wstałam ociężale z łóżka i poszłam odprawić codzienną toaletę. Kiedy to zrobiłam ubrałam pierwszy lepszy strój i zeszłam z Red na dół. Nikogo jeszcze nie było, ale usłyszałam głos w swojej głowie. Wiedziałam kto to, więc poszłam z Redi do operatora.

[Ja] - Dzień dobry Operatorze

[Slenderman] - Witaj dziecko zapomniałam Ci coś jeszcze wczoraj dać. Poczekaj chwilę.

Powiedziawszy to wstał i się gdzieś przeteleportował, ale zaraz powrócił tylko z kosą jak kostuchy.

[Slenderman] - Z pewnością Ci się przyda.

I podał mi kosę. Była zaskakująco lekka. Miała na połączeniu ostrza z drzewcem posrebrzaną głowę wilka. Była również zaskakująco wysoka, gdyż była może 3 centymetry wyższa odemnie.

[Slenderman] - Należała do strażnika, który Cię naznaczył blizną.

[Ja] - Dziękuję Operatorze i gdzie będę mogła trenować władania kosą?

[Slenderman] - Najlepiej za domem tam gdzie trenowałaś z Jeff'em, gdyż nikt tam nigdy nie chodzi i jeśli to już wszystko możesz iść.

[Ja] - Dziekuje za informacje.

Powiedziawszy to wyszłam i odniosłam kosę do swojego pokoju. Później zeszłam na dół. W salonie był tylko Toby, Hoodie i Masky, a poza nimi nikogo nie było. Postanowiłam zrobić śniadanie, więc poszłam do kuchni, ale zanim zaczęłam pracę nakarmiłam Redi. Kiedy to zrobiłam zaczęłam wyciągać potrzebne składniki. Reszta proxy to zauważyła i pomogła mi ze śniadaniem. Podczas pracy rozmawialiśmy i śmialiśmy się. Kiedy skończyliśmy robić śniadanie wszyscy już czekali w jadalni. Po skończonym posiłku postanowiłam się przewietrzyć, więc poszłam w stronę jeziorka, które znalazłam z Toby'm. Wiedziałam, że ktoś mnie obserwował. Kiedy dotarłam na miejsce usiadłam na molo i zamoczyłam nogi w wodzie. Nagle obok mnie usiadł...

Polsat >:) wiem jestem zła. W następnej części dowiecie się kto się dosiadł do Luny.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro