Świetlne dmuchawce - HypnosyDream
― Dawid, a co to jest? ― spytała dziewczynka, pokazując na kwiat wyglądający niczym biały puch.
― To dmuchawiec, Julka. ― Zaśmiał się donośnie. ― Co ty, nie wiedziałaś?
Dziewczynka popatrzyła na niego dużymi, niebieskimi oczami ze wstydem.
― Nie...
***
Dziewczynka z zachwytem w oczach spoglądała na mniszek, który właśnie zerwała. Fascynowały one pięciolatkę, co bardzo dziwiło jej starszego brata, który widział w nich jedynie głupie nasionka, które nie wnosiły nic pożytecznego.
Julia z zachwytem obserwowała, jak biały puch leci we wszystkie strony świata, wstrzymując oddech, jakby bała się, że zaburzy koleje losu przeznaczonego nasionom.
Ciemnowłosy chłopak nie rozumiał jej zachwytu, jednak bawił się razem z nią. Dziecięca, szczera radość była najpiękniejszym widokiem w jego życiu. Uwielbiał patrzeć na śmiejącą się siostrę. Wtedy zapominał o przykrych rzeczach, które ich spotkały.
Julka pobiegła w stronę lecących nasion. Zachodzące słońce rzucało delikatny cień. Bajkowa sceneria wyglądała pięknie i Dawid dziękował w duchu Agnieszce, swojej koleżance, która pokazała mu małą, uroczą polankę. Osiemnastolatek spojrzał na zegarek, a potem ze smutkiem popatrzył na Julkę. Nie chciał psuć jej zabawy, jednak byli zmuszeni wracać już do domu.
Dziewczynka z przerażeniem w oczach spojrzała na brata. Bała się wracać do domu. Bała się, że ojciec znowu ją uderzy. Ze łzami w oczach chwyciła rękę brata i przełknęła ślinę. Dawid przytulił wystraszoną dziewczynkę. Nie chciał, żeby cierpiała. Nie zasłużyła na tak straszne traktowanie. Chłopak w przypływie złości zacisnął pięści, a siostrzyczka spojrzała na niego spokojnym wzrokiem, jakby chciała powiedzieć „damy radę". Brunet z zawstydzeniem spojrzał na siostrę. Jak mógł tak dać ponieść się emocjom?!
Reszta drogi minęła im w milczeniu. Przeszli spacerem parę dzielnic, uroczy parczek, a wtedy Dawidowi poprawił się humor. Jego siostra też na chwilę zapomniała o problemie, patrząc na dmuchawce. Z wielkim bólem chłopak odciągnął siostrzyczkę i razem pomaszerowali do szemranej dzielnicy, blokowiska, skąd brali się najwięksi chuligani. Z lękiem mocniej przycisnął siostrę, a ona mocno wtuliła się w jego bluzę.
Weszli na klatkę schodową. Dawid ostrożnie przekręcił kluczyk, a drzwi otworzyły się, donośnie skrzypiąc. Rodzeństwo weszło na palcach do zapuszczonego, brudnego mieszkania. Nikt tu nie sprzątał dokładnie od śmierci matki. Po tragicznym wypadku samochodowym ojciec zaczął wpompowywać w siebie litry wódki. Chlał bez przerwy, a agresja i zastraszanie stało się codziennością.
Zrezygnowany Dawid ułożył siostrę do snu. Zdenerwowany i zmęczony wtulił głowę w ręce i zasnął. Nie miał nawet siły podnieść schlanego ojca, który leżał na środku salonu. Po prostu zasnął, odpływając w krainę sennych marzeń.
***
— Hej, a może się pobawimy, co? — jasnowłosa dziewczyna zapytała radośnie starszego brata.
— No dobra, ale tylko raz... — Chłopak wstał od książek i przewrócił oczami.
— Widzisz? Dmuchawce! Chodź, pobiegaj ze mną! Widzisz? One są jak malutcy ludzie, rozpierzchają się na wszystkie strony świata. Są jak spadochroniarze! Na swoich małych spadochronach lądują wszędzie, aby nieść się przez cały świat! — Spojrzała smutno na brata — Są jak my – mali i niedostrzegani.
***
Na szpitalnym łóżku leżała mała dziewczynka. Osłabiona, bez włosów i smutna. Podpięta do kroplówki wyglądała żałośnie, a wątły pisk aparatury dopełniał cały efekt. Dawid powstrzymując płacz siedział zrezygnowany na korytarzu. Nie mógł spojrzeć na siostrę, bał się tego. W jej oczach już dawno zagasły wesołe ogniki.
Sylwester. W szpitalu było wyjątkowo cicho. Chłopak wreszcie zerwał się z krzesła i pewnym krokiem ruszył w stronę szklanych drzwi. Małe, wątłe ciałko było cal od śmierci. Dziewczynka już nie przypominała dawnej, energicznej trzpiotki.
Dawid ujął chudą rączkę, a Julka uśmiechnęła się. Odliczała czas do nowego roku, patrząc przez okno. Wreszcie nastała dwudziesta czwarta. Feeria barwnych świateł powędrowała ku górze, tworząc rozmaite wzory. Niesamowite zjawisko wywarło na półprzytomnej dziewczynce wrażenie. Ostatkami sił spojrzała przez okno. W górę poleciały światła przypominające dmuchawce. Jaśniały mocniej niż jakiekolwiek fajerwerki. Oczarowana dziewczynka zobaczywszy je zwróciła się do brata i szepnęła.
— Dziękuję, że po raz ostatni zobaczyłam ukochane kwiaty — powiedziała głosem, który z każdą chwilą coraz bardziej słabł. Po chwili rozbrzmiał się nieznośny pisk aparatury, a mała rączka zwiotczała.
Na zawsze.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro