Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Zajęta - Quenkani


Utknąłem w platonicznej miłości.

Jak i kiedy to się stało? Sam nie byłem do końca pewien. Jednego dnia bawiłem się na imprezie z kolegami, a drugiego odwiedzałem najlepszego przyjaciela w szpitalu.

Ot tak, bo wpadł poprzedniego dnia pod samochód.

Nigdy nie sądziłem, że w tych jakże wesołych murach budynku, mogłoby się stać cokolwiek zabawnego.

Myliłem się, ponieważ wchodząc po schodach na jedno z najwyższych pięter szpitala, usłyszałem krzyki i piski. Zaniepokojony, zboczyłem z własnego szlaku i wyjrzałem na jeden z korytarzy, zauważając lekarzy oraz pielęgniarki, uciekających przed... dziewczyną.

Co do jasnej...?

Podszedłem bliżej, już poważnie zaciekawiony. To nie było normalne w takich placówkach, prawda? Może i nie odwiedzałem tego przybytku często, ale nigdy nie słyszałem, aby personel bawił się w berka czy ciuciubabkę.

Przystanąłem w drzwiach, nie dowierzając własnym oczom. Dziewczyna o bardzo krótkich i ciemnych jak noc włosach wprost płynęła po linoleum wraz z paroletnim chłopczykiem. Wystarczyło jedynie krótkie spojrzenie na ich nogi, aby zauważyć, że ich stopy były wyposażone w kółka. Nie miałem pojęcia, jak nazywało się to urządzenie, ale wyglądało jak klapek z dwoma kolorowymi, świecącymi się kołami. Dzięki niemu mknęli przez korytarze roześmiani.

Spojrzałem na napis nad wejściem. Już nie dziwił mnie widok łysego chłopca na tym oddziale. Tutaj leczyły się dzieci chore na bardzo poważne choroby.

Jeszcze przez chwilę przyglądałem się tej scenie z uśmiechem. Dziewczyna musiała być wolontariuszką, a przynajmniej tak mi się wydawało. Bardzo przypadły mi do gustu jej techniki zabawiania dzieci. Czarnowłosa posiadała niezłą wyobraźnię.

Wróciłem na schody, kierując się do sali mojego przyjaciela. Na szczęście miał do spędzenia w szpitalu miesiąc, co i tak wyglądało na cud w jego przypadku.

Od tamtego dnia przychodziłem do niego niemal codziennie, opowiadając mu o uniwerku i imprezach, jakie przegapił. Żartowaliśmy i planowaliśmy przyszłe wyjazdy, a ja po cichu zawsze chciałem natknąć się na tamtą dziewczynę.

Kolejne dni mijały, a mnie dochodziły słuchy o kolejnych dziwnych, ale rozweselających dzieci, czynach Ann. Tak, to było jej imię.

Jako osoba mająca świetny kontakt z każdym, kogo spotka, bardzo często rozmawiałem z pielęgniarkami na jej temat. Nigdy się nie spotkaliśmy, ale bardzo często ją obserwowałem w wolnych chwilach.

Drobnej postury, pewnie sięgałaby mi jedynie do obojczyka, jeśli nie niżej. Włosy zawsze miała rozwichrzone, a jej oczy iskrzyły się zielenią, tak bardzo podobną do mojej. Nie miałem pojęcia, czy się malowała – z daleka nie mogłem tego za bardzo określić. Pomimo tego, intrygowała mnie, zarówno swoim wyglądem jak i działaniami.

Pewnego razu nawet złapałem się na myśleniu o tym, czy nie miałem podobnego gustu do ojca – w końcu moja matka była chyba najniższą kobietą na świecie, w dodatku bardzo drobną. Jedynie uśmiechnąłem się do tych myśli, bo to nie miało znaczenia. Musiałem się z nią zapoznać.

Zaaranżowałem spotkanie. Inaczej nie potrafiłem. Szedłem, niby do kafeterii, po czym przez przypadek potrąciłem ją i złapałem. Myślałem, że zareaguje jak większość dziewczyn, ale bardzo się myliłem. Ciągle smutno się uśmiechała i nie wyglądała, jakby miała dobry humor. Pomimo tego nie zniechęciłem się i zacząłem z nią rozmawiać. Zauważyła to jedna z pielęgniarek, od której dowiedziałem się o jej imieniu, ale jednie westchnęła z uśmiechem, co odebrałem jako nieme przyzwolenie, że robiłem dobrze. Podczas mojej pogawędki z Ann, dziewczyna prawie wcale się do mnie nie odezwała.

Wiedziałem, że nieraz wplątywała się w długie dyskusje na różne tematy, więc czemu nie chciała ze mną rozmawiać? Frustracja sięgała u mnie zenitu i nie byłem pewien, czy to przez to, że tak długo czekałem na to, czy może dlatego, że posiadałem naturę niecierpliwej osoby, spytałem ją o wyjście na kawę.

Dziewiętnastolatka powiedziała do mnie zdanie, które zapamiętałem do końca życia. Przekreśliło ono moje wszystkie możliwości. A brzmiało ono tak:

- Jestem zajęta.

Dwa słowa.

W naszej jedynej rozmowie.

Bardzo pragnąłem się dowiedzieć, kto grał rolę jej chłopaka, więc zacząłem węszyć. Dzięki temu dowiedziałem się wielu ciekawych rzeczy o niej.

Niestety, wiedziałem także, że nie miałem z nim szans.

Utknąłem w jakimś trójkącie, gdzie ja ją chciałem, ale to on ją miał.

Nie mogłem określić czy ona także go kochała. Walczyła z nim zażarcie, a on oddawał jej z nawiązką, a pomimo tego ona nadal z nim była.

Obserwowałem jak ją pożerał, robił to, co ja bym chciał.

Zanim się zorientowałem, nagle wylądowała przez niego w szpitalu, jeszcze przed wypisem mojego przyjaciela.

To rak był jej przeklętym chłopakiem.

Nie miałem z nim szans. Ona też nie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro