Słońce już dla ciebie zaszło - nondiet
- Umarł - oznajmiła mi jego siostra.
Nie wiem, która była godzina ani jaka była pogoda. Nie pamiętam nawet, jaka była moja pierwsza myśl. Tak to wygląda tylko w filmach, zazwyczaj gdy umiera twoja miłość, umiera akurat o zachodzie słońce, jest tak pięknie, a tydzień po śmierci nikt już o tym nie pamięta. Otóż nie.
Kiedy Finna zabrała ta mroczna siła, po prostu zasłoniłam okna ciężkimi, ciemnymi kotarami i zamknęłam na klucz drzwi. Nie wiem, kiedy znów wyjdę z domu. Na parapecie ustawiłam jego zdjęcie. Przyglądałam mu się parę minut, po czym zgłodniałam i poszłam do kuchni zrobić sobie obiad. Kiedy tam byłam, ktoś zapukał do drzwi.
- Kimkolwiek jesteś i tak cię nie wpuszczę. - Przez dziurę pod drzwiami wsunęły się koperty i usłyszałam kroki w stronę ulicy.
Trochę mi żal tego listonosza. Trudzi się cały dzień, żeby przynieść ludziom listy i paczki, a ja tak ozięble go potraktowałam. Założę się z resztą, że nie jestem jedyną osobą, która nawet nie otworzyła mu drzwi.
Siedząc przy obiedzie, otwierałam koperty. "Współczuję straty", "moje kondolencje", "przykro mi z powodu jego śmierci".
- Gówno prawda - szepczę. - Połowy z was to nie obchodzi, a druga połowa nawet nie wie, kim jestem. - Łzy napływają mi do oczu.
Wstaję od stołu, otwieram drzwi i rozglądam się po ogródku. Zebrałam parę gałęzi, a z domu wzięłam pudełko zapałek.
- Robi pani ognisko? - zapytała jakaś kobieta przechodząca ulicą.
- Tak - odrzekłam zamyślona. - Dokładnie, robię ognisko, bo czemu nie?
- Myślałam, że jest pani w żałobie - odparła ze zdziwieniem nieznajoma. Skąd ona to wie... czy całe miasto już wie, że Finn umarł? Co ich to obchodzi?
Poirytowana nie udzieliłam odpowiedzi i wróciłam do swojego zajęcia. Gdy ogień buchał już swoim ciepłym, pomarańczowym płomieniem, weszłam na chwilę do domu, z którego wzięłam koperty z kondolencjami i zdjęcie, na którym wygłupiam się z Finnem. Najpierw wrzuciłam do ognia koperty.
- Spłońcie, kłamstwa i oszukane współczucia. - Zaśmiałam się.
Rzuciłam zdjęciem o ziemię. Szybka się stłukła, a ramka połamała. Podniosłam tę mieszaninę szkła, plastiku i papieru, uniosłam rękę nad ogniskiem, jednak na chwilę się zawahałam.
- Przepraszam, Finn. Niech to słońce zajdzie dla ciebie. Słońce zawsze zachodzi, tak jak ty kończy swoją podróż.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro