Okno - _WhiteFenix_
Okno. To okno było jej azylem. Siadała na parapecie wyłożonym poduszkami, z kubkiem gorącej herbaty w dłoniach i patrzyła na wschodzące słońce, obserwowała budzące się do życia ptaki, przyglądała się gałęziom delikatnie poruszanym przez wiatr.
Jej życie zawsze kręciło się wokół tegoż okna. Dziewczyna nie szukała przyjaźni, nie czerpała radości z bezmyślnych rozmów. Zajmowała się poszukiwaniem swojej ścieżki. Ścieżki za oknem, wśród tych traw.
Ale najpierw musiała zmierzyć się ze swoim strachem.
Dziewczyna nie znała świata. Od zawsze zamykała się w swym kryształowym pałacu, a raczej w jego najczarniejszym kącie, szukała swych myśli i rozważań.
Pewnego dnia dziewczyna opuściła swój wewnętrzny pałac, zeszła z parapetu. Postanowiła wyjść za okno i tam poszukać swej drogi.
Trawa była tak wysoka, że zgubiła w niej siebie. Bała się, że sama zmieni się w trawę.
I nagle wśród traw spostrzegła pojedynczy kwiat.
„On... on jest inny. Nie jest tylko trawą" pomyślała. I pragnęła go poznać.
Podczas gdy trawa bujana była przez porywisty wiatr, kwiat pochylał się ku ziemi. Dziewczyna wystraszyła się i odsunęła od niego, szukając wytchnienia dla oczu. Jednak każde pojedyncze źdźbło przypominało jej o delikatnych, czerwonych płatkach, bujna radość tak kontrastowała ze spokojnym, cichym smutkiem. Dziewczyna nie opierała się długo.
Znów podeszła do kwiatu. Bała się, że schowa się, nie pozwoli jej poznać swych tajemnic. Podchodziła powoli, powolutku, a kwiat stopniowo uwalniał swój cudny zapach. Stopniowo stawał się piękniejszy, choć na zewnątrz wiądł, wciąż pachniał kusząco.
Po jakimś czasie i kwiat zapragnął jej obecności. Nie wiedzieli o sobie wiele, lecz przyglądali sobie z daleka i często. Coraz odważniej.
Trawa rosła wokół nich, próbując ich pochwycić, a oni się opierali. Urosła między nimi, tworząc chyboczący mur. Ona nie dawała za wygraną. On nie wiedział jak z tego wybrnąć...
Teraz jego zapach zaginął, pochłonięty nieodwracalnie przez trawę, wysoką i tak gęstą, iż dziewczyna porzuciła zamiary o ścieżce, o kwiecie, o swym zauroczeniu. Zrezygnowana, ale i pogodzona z losem wróciła do kryształowego pałacu, na swój ukochany parapet, z daleka obserwując kwiat.
Kwiat, który zaczynał zielenieć...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro