Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Ocalić słońce - Diffciara

Samotność.
Chciałbym w tamtej chwili taki nie być.
Jedynym towarzyszem był mi sęp, zataczający coraz węższe kręgi na niebie. Liczył na łatwy łup. Liczył na to, że poddam się jak wielu przede mną.
„Przykro mi, sępie" - pomyślałem bez smutku. - „Tym razem nie doczekasz się sytej kolacji".
Spojrzałem w niebo. Potem na mój cień i jeszcze raz do góry. Południe minęło godzinę lub dwie temu.
„Za dwa dni dojdę do Archibald. Wtedy... wtedy i tak znajdę się dalej niż wszyscy przede mną".
Mimo wszystko nie cieszyło mnie to. Nie to było moim celem, dojście najdalej ze Strażników Światła nie urządzało ani mnie, ani całej planety. Musiałem odnaleźć Źródło. Słońce, nasza najwspanialsza gwiazda, gasło. Z każdym dniem, z każdą godziną traciło swój blask i rosło. Dlaczego tak się działo? Według obliczeń mędrców do czegoś takiego powinno dojść dopiero za tysiąc lat. Więc czemu?
Wielki i potężny czarnoksiężnik Namartan, zniszczył Aerandię - planetę. Jego czarne rytuały sprowadziły mrok na cały świat. Chciał władzy. I jej dostał. Nastały ciemne dni. Strach szerzył się jak choroba. Ludzie bali się opuszczać domy. Bali się tyrana. Bali się walczyć. Bali się wszystkiego. Jedynie garstka przeciwników Namartana znalazła w sobie dość odwagi, by stawić opór. Musieli przywrócić Światło. Z początku mieli nadzieję, że rozgonienie pylastych chmur wystarczy, odsłoni Słońce. Nie wystarczyło. Czarnoksiężnik zdołał zatruć życiodajną gwiazdę.
Umierała.
Istniał tylko jeden sposób, by ją ocalić. Należało dotrzeć do pradawnego miasta przodków, by zdobyć lekarstwo. Wielu już próbowało. Strażnicy Światła kolejno wyruszali na zachód. Nikt nie wrócił. Nikt nie ukończył misji. Nikt nie dotarł do Źródła. Nikt nie przeżył.
Zostałem tylko ja. Ostatni. Samotny.
Nasz Ojciec - założyciel ruchu oporu - zmarł w agonii kilka tygodni wcześniej.
To będzie ostatnia szansa dla Aerandii. Jeśli zawiodę, nie zostanie już nikt. Nikt nie ocali Słońca.
„Dlatego, sępie, będziesz musiał obejść się smakiem" - pomyślałem, stawiając kolejny ciężki krok na rozgrzanej pustyni. Pustyni ciągnącej się aż po horyzont.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro