Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Czasami pożegnanie jest jedynym wyjściem - Vaniliee

Nie myśl o tym. Po prostu nie myśl. To łatwe. Robiłaś to tyle razy innym ludziom. Teraz zrób to sama sobie. Nic w tym trudnego. Nie skupiaj się na tym, to tylko pogarsza sytuację.

Wszystko byłoby idealnie. Nie myślałabym o tym ani się nie zastanawiała, gdyby nie przeszywający granat jego tęczówek, który śledził każdy mój ruch. Stał w niewielkiej odległości przede mną. Jak zamurowany, niezdolny do żadnego ruchu, zdający się na nasz nieszczęsny los.

Nie patrz na niego. Spuść wzrok, nie pokazuj jak się boisz. Nie pokazuj strachu, żalu, miłości. Nic. Zero. To łatwe. Zachowaj zimną krew, jak zawsze w takiej sytuacji. Do tego zostałaś wytrenowana. Dasz radę.

Mimo chęci nie potrafiłam opuścić spojrzenia z jego wykrzywionej bólem twarzy. Byłam jak zahipnotyzowana, topiłam się w oceanie jego oczu. Chciałam, żeby mnie pochłonął. Wessał razem z całym cierpieniem i strachem, który błąkał się po moim umyśle jak opętana dusza, niezdolna do spoczęcia na wieki.

W końcu nie wytrzymałam. Po raz pierwszy poczułam to szczypanie w oczach i nieodpartą chęć zaszlochania, kiedy pierwsza łza wypłynęła. Po niej było już łatwiej. Słona woda torowała sobie drogę na moich policzkach.

Musiałam to zrobić. Chciałam, by miał szczęśliwe życie, z dziewczyną, która jest dla niego odpowiednia. I to nie jestem ja. Nigdy nie byłam, a mimo to wplątałam się w to tak bezmyślnie. Tak głupio postąpiłam.

Emocje buzowały we mnie, a ja czułam, że zaraz wykipią. Drżałam na całym ciele, a zimny pot łaskotał mnie w szyję, kiedy płynął po niej w dół. Robię to dla niego.

Zacisnęłam mocniej dłonie na rękojeści złoconego sztyletu i pchnęłam go mocno w swoje serce. Jego krzyk wydawał się taki cichy, gdy w moich uszach usłyszałam własny szloch i cichy skowyt strachu przepełnionego ulgą. Nabrałam ostatni raz powietrza, patrząc w granat, który tak kochałam. Jego tęczówki powoli robiły się szkliste. Nie podszedł. Widziałam, że się boi.

Przez wodospad łez udało mi się lekko uśmiechnąć. Wiedziałam, że będzie cierpiał, ale to minie. Wystarczy tylko trochę czasu. Nie wyciągałam sztyletu, ból, który powodował, był zbyt przyjemny, by go przerywać.

To jedyne wyjście, by mógł prowadzić swoje normalne, szczęśliwe życie. Życie, którego nigdy nie byłam częścią. Czasami pożegnanie jest jedynym wyjściem*.

Szepcząc dwa słowa, które na zawsze będę nosić w sercu, załkałam, dławiąc się własną krwią. Pożegnałam się z jego oczami, przez ramię widząc zachód słońca barwiący niebo na szaro. Ostatni raz nasze spojrzenia się zbiegły. Za ulgą i uśmiechem na twarzy skończyłam swój żywot, pozwalając mu na dalsze życie. Beze mnie. Bez kłopotów. Zwykłe, szczęśliwe życie. Na które zasługuje.

* Cytat z piosenki „Shadow of The Day" Linkin Park.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro