Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

W drodze do domu

Przemarznięty i zmęczony chłopak otarł skórzane rękawiczki po czym rozejrzał się dookoła. Ostatni raz odwrócił się w stronę tartaku gdzie kilka minut temu jeden z właścicieli skończył na dnie kubła z wiórami w podobnym do nich stanie.
Uśmiechnął się pod nosem i ruszył przez las by dotrzeć do miejsca, w którym zostawił samochód.
Denerwował się ponieważ dzisiaj jego ukochany nie zadzwonił jeszcze ani razu.

Pierwszym co zrobił Jeon po dotarci do samochodu było zajechanie do najbliższego miasteczka i znalezienie budki telefonicznej.
Jego poszukiwania trwały nieco zbyt długo jak na jego gust jednak starał się zachować spokój.
Fakt faktem strąbił kulku kierowców jednak nie było co się dziwić. Zbliżały się święta, był daleko od domu, a jego ukochany milczał od niemal dwudziestu godzin.

W końcu odnalazł budkę. Zaparkował samochód najbliżej jak się dało po czym wszedł do szklanej konstrukcji. Wrzucił do aparatu kilka monet po czym wykręcił numer.
Czekał jeden sygnał, drugi, trzeci i czwarty. Kiedy za szóstym Jimin nie odebrał Kook był niemal przerażony. Rozłączył się i jeszcze raz wykręcił numer. A później trzeci i czwarty. Przy piątym tracił już nadzieję, a pieścią uderzał w maszynę.
W końcu usłyszał szmery.

-Jiminnie? - jego zazwyczaj szorstki i pewny siebie ton przepełniony był w tym momencie troską i strachem.

-Hej Jungkookie. Coś się stało? Wrócisz do domku prawda? Powiedz, że wrócisz do mnie i do dzidziusia. - Chłopiec po drugiej stronie słuchawki niemal płakał.

-Cichutko kruszynko. Oczywiście, że wrócę. Martwiłem się o ciebie. Nie zadzwoniłeś. Wszystko w porządku? Nic Ci nie jest? - Jeon oparł się o ściankę budki.

-Jest wszystko w porządku. Spałem cały dzień. Za bardzo się o ciebie martwiłem. Czy ty... No wiesz. Dużo?

-Nie kochanie. Tylko jednego. Obiecałem przecież tak?

-Tak. I dotrzymasz słowa prawda? - Chim westchnął.

-Wszystko dla mojego skarbu. Niedługo będę w domu. Weźmiemy wspólną kąpiel, a później wycałuję brzuszek tak? - na samą myśl serce czarnowłosego zaczęło bić szybciej.

-Tak Jungkookie. Czekamy na Ciebie. I Bam też czeka. - po chwili dało się słyszeć ciche szczekanie.

-Stęsknił się za pańciem?

-Bardzo. Nie chciał zjeść obiadu i dałem mu swój. - Chim powiedział cichutko.

-A czy ty zjadłeś ładnie tak jak Cię prosiłem? - Starszy zagryzł dolną wargę stresując się odpowiedzią.

-Nie mogłem. Za bardzo się martwiłem. - Jimin zapłakał cichutko.

-Perełko musisz jeść. Dla naszego maluszka. Musisz być silny i zdrowy.

-Przepraszam...

-Wrócę do domku i zjemy razem. Dobrze? - Zaproponował Jeon.

-Dobrze Ggukie.

-Grzeczny chłopiec. Odpocznij, a ja niedługo będę. Kocham Cię najmocniej na świecie. Wiesz?

-Wiem. Ja ciebie też kocham. - młodszy uśmiechnął się mimo, że jego ukochany nie mógł tego zobaczyć. - Jedź bezpiecznie.

-Obiecuje. Papa.

-Papa.

Kook odwiesił słuchawkę po czym wyszedł na zewnątrz. Wsiadł do samochodu i ruszył w kierunku Seulu.
Kilka razy przekroczył dozwoloną prędkość dwukrotnie jednak nieszczególnie się tym przejmował.
Nim wybiła godzina dwudziesta znajdował się na przedmieściach.
Wstąpił na chwilę do jednego z marketów gdzie kupił całą torbę słodyczy oraz pluszaka dla swojego ukochanego. Zamówił w czasie drogi kolację, którą odebrał będąc już na ich osiedlu.
Ostrożnie zaparkował auto w garażu po czym z pakunkami wszedł do mieszkania.
Chciał wejść jak najciszej by zaskoczyć młodszego jednak ten czekał na niego pod drzwiami mając na sobie długie i grube skarpety oraz jedną z jego bluz.

-Kookie! - wskoczył na niego jak małpka przez co wszystkie siatki wylądowały na podłodze. - Tęskniłem!

-Ja też kruszynko. Bardzo. - duże i wytatuowane dłonie znalazły się na pulchniutkich pośladkach. Było to ich ulubione miejsce od czasu kiedy Kook wyrżnął w nie nosem spadając ze schodów kilka lat temu w szkole. - Mam coś dla ciebie.

-Misia? - chłopiec zapytał z nadzieją.

-Misia. - Jeon zaśmiał się cicho. - Dostaniesz go jak ładnie zjesz, dobrze?

-Jesteś najsuperowszy!- Jimin pisnął całując czarnowłosego po całej twarzy. Jego serduszko jeszcze nigdy nie biło tak szybko jak przy tym mężczyźnie i nigdy nie był tak szczęśliwy jak z nim. W końcu znalazł przy Kooku swoje miejsce na ziemi.

--------------------------------------
Wiem, miałam pisać co innego, wstawić rozdział już jakiś czas temu... Jednak moja wena spierdzieliła do ciepłych krajów chyba 😔

Co u was? Jak w nowym roku?pochwalcie się kto z was pisał egzaminy i jak wam poszły?

Kocham was ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro