48.To tylko takie gadanie
Obudziłam się dosyć wcześniej i w zdecydowanie niewygodnej pozycji. Odwróciłam lekko głowę chcąc zobaczyć co jest odpowiedzialne za taki brak konfortu. Łukasz spał na boku na drugiej połowie łóżka ręką przytulając do siebie Bartka, który był rozłożony tak, że zajmował ponad połowę powierzchni łóżka. W skutek tego ja miałam dosłownie kawałeczek, lecz ich widok tak mnie rozczulił, że od razu zapomniałam o obolałabym ciele. Od zawsze kochałam dzieci, ale nigdy nie sądziłam, że kiedykolwiek uda mi się złapać z jakimś kontakt tak szybko jak z chrześniakiem mojego chłopaka. Ten chłopiec był cudowny i utwierdzałam się w tym przekonaniu z każdą kolejną sekundą przebywania w jego towarzystwie. Powoli wydostałam się z łóżka starając się nie obudzić małego podczas przekładania jego nóżki, która idelanie leżała na moich plecach. Pierwszy raz miałam na sobie coś poza koszulką budząc się u Łukasza. Jest sukces! Jak najciszej potrafiłam wzięłam z szafy jakieś swoje ubrania, które zapełniały coraz większą powierzchnię w szafie nauczyciela po czym opuściłam sypialnię kierując się w stronę łazienki. Przemyłam twarz dłońmi, zrobiłam makijaż, rozczesałam włosy i ubrałam się w szorty oraz czarną koszulkę na cienkich ramiączkach. Gotowa opuściłam pomieszczenia postanawiając zrobić śniadanie. O tak wczesnej porze mieszkanie matematyka wyglądało wyjątkowo urokliwie biorąc pod uwagę fakt, że przez duże okna do środka wpadały mocne promienie słoneczne, które wręcz oślepiały.
- Pierwszy raz widzę, żebyś wstała przed szóstą. - zachrypnięty głos mężczyzny dobiegł do moich uszu, a chwilę później jego usta spotkały się z moim ramieniem
- Cuda się zdarzają. - wzruszyłam ramionami - Bartek jeszcze śpi?
- Śpi. - skinął głową - Nie wyspałaś się, co?
- Skąd?! - machnęłam ręką - Spało się perfekcyjnie!
- To nie był dobry pomysł, żeby pozwalać mu z nami spać. - stwierdził opierając się o blat
- Przestań. - stanęłam przed nim - Nie było źle.
- Nie musisz kłamać. Było tragicznie.
- No dobra. Może trochę było, ale przeżyliśmymy, a to chyba najważniejsze.
Uśmiechnął się po czym złączył nasze usta w pocałunku.
- Fuuu... - głośny jęk dziecka sprawił, że odsunęliśmy się od siebie patrząc na chłopca z rozbawieniem - Jak można to robić?
- Zapytaj taty to ci wytłumaczy. - Łukasz poczochrał mu włosy, zaś on usiadł zdegustowany przy stole opierając brodę na rękach i zaczęła się tym samym poranna dawka pytań małego dziecka
Mężczyzna cierpliwie odpowiadał na pytania swojego chrześniaka w między czasie pomagając mi w przygotowaniu śniadania. Mały skończył mówić dopiero jak zapchał sobie buzię jajecznicą i Łukasz kategorycznie zabronił mu się odzywać. Cisza jaka zapanowała w mieszkaniu była niewiarygodna i zaczęłam się zastanawiać czy temu dziecku na pewno nic się nie stało.
- O której zaczynasz lekcje? - odezwał się nagle matemtyk kierując na mnie swój wzrok
- Rano. - oznajmiłam, zaś on kiwnął ze zrozumieniem głową
- A po szkole coś robisz?
- Niedługo lecę na wakacje, więc przydałoby się pojechać na zakupy. - stwierdziłam - Ale jakoś średnio chce mi się to robić.
- W takim razie odbierę Bartka i przyjedziemy po ciebie do szkoły.
- Do szkoły? - uniosłam brew
- Zaparkuję z tyłu, nikt nie zauważy. - powiedział nie przerywając jedzenia
- I gdzie pojedziemy?! - odezwał się nagle Bartek z ekscytacją machając nogami pod stołem
- Miałeś się nie odzywać. - przypomniał Łukasz
- Długo wyrzymałem przecież! - oburzył się chłopiec uderzając krańcem widelca o blat stołu
- Wyjątkowo długo. - zauważyłam
- W takim razie pojedziemy z Karoliną na zakupy. Co ty na to?
- Tak! - krzyknął malec
Spojrzałam na nauczyciela ze skrzywionymi brwiami zastanawiając się jak on chce pokazać się ze mną publicznie. Ostatecznie dowiedziałam się, że ma zamiar jechać poza miasto gdzie na pewno nikt nas nie pozna co nie zmieniało faktu, że wciąż nie byłam przekonana do tego pomysłu. Zresztą kto byłby na moim miejscu?
- Chyba nic z tego nie będzie. - powiedziałam przypominając sobie o czymś - Mam po szkole trening.
- A ja radę pedagogiczną. - westchnął - Znowu kilka godzin siedzenia na dupie i słuchania narzekania na waszą klasę.
- O której kończysz tą radę? - spytałam kontynuując jedzenie
- Pewnie koło dwudziestej. - oznajmił z grymasem na twarzy
- A co z Bartkiem? - spojrzałam na chłopca, który zacięcie się nam przyglądał dłubiąc widelcem w swoim posiłku
- Będzie musiał posiedzieć w przedszkolu aż skończę. - powiedział Łukasz sprzątając talerze ze stołu
- To może ja go odbiorę? Też skończę późno, ale nie o dwudziestej.
Odwrócił się patrząc na mnie z szokiem wymalowanym na twarzy.
- Naprawdę mogłabyś to zrobić?
- Jasne. - zaśmiałam się również wstając - Z ogromną przyjemnością.
- Ratujesz nam życie! - pocałował mnie w głowę
- Żaden problem. - wzruszyłam ramionami - Nie powinniście się pospieszyć?
Spojrzałam na zegarek, zaś mężczyzna uczynił to zaraz po mnie. Z jego ust wydało się kilka przekleństw po czym zaczął pospieszać chłopca, który doskonale wiedząc co się dzieje spowalniał swoje ruchy nie mając najmniejszej ochoty iść do przedszkola.
- Łukasz, ja idę. - oznajmiłam zaglądając do sypialni podczas gdy mój chłopak właśnie skończył zakładać spodnie
- Nie musisz mi pomagać. - przyciągnął mnie do siebie patrząc mi głęboko w oczy
- Nie muszę, ale chcę. Zresztą uwielbiam Bartka i chętnie spędzę z nim trochę czasu. Zawsze to jest lepsze niż jeżeli miałby siedzieć w tm przedszkolu.
- Racja. - skinął głową - Masz klucze? Przyjdźcie do mnie.
- Mam. - przytaknęłam
Podał mi jeszcze adres przedszkola po czym się pożegnaliśmy i opuściłam lokum zdając sobie sprawę, że droga do szkoły zapowiada się trochę dłużej niż zwykle. Kiedy w końcu dotarłam do placówki okazało się, że na dzisiejszych lekcjach pojawiły się całe cztery osoby. Na większości lekcji nie robiliśmy zupełnie nic lub oglądaliśmy jakieś nudne filmy, na których powstrzymywałam się przed zaśnięciem. Jednocześnie martwiłam się o Wikę, która wciąż nie pojawiła się w szkole. Ciekawe czy przyjdzie na zakończenie roku...
- Więcej was matka nie miała? - śmiech na twarzy nauczyciela matrematyki był absolutnie zrozumiały widząc w sali już tylko dwie osoby, bo kto by zostawał na ostatnie godziny?
- Maciek, masz ostatnią szansę, żeby poprawić to zagrożenie. - Łukasz zwrócił się w stronę mojego przyjaciela
- To co mam zrobić? - westchnął chłopak wstając z miejsca
- Rozwiąż to. - nauczyciel wstał przewyższając swojego ucznia wzrostem
Zaśmiałam się widząc jak Maciej patrzy z pożądaniem na mojego chłopaka, który był zajęty wypisywaniem mu na tablicy jakiegoś kosmicznego zadania, z którego treści nie rozumiałam absolutnie nic.
- O Chryste. - westchnęłam opierając głowę na ręce
- Jak chcesz to możesz mu pomóc, Ina. - oznajmił nasz wychowawca
- Na pewno wiele mu to da. - stwierdziłam podnosząc się z krzesła
Tym właśnie sposobem przez następne dwadzieście minut głowiliśmy się nad zadaniem, które ostatecznie rozwiązał matematyk, jednak podciągnął Maćkowi ocenę pozwalając mu tym samym zdać do następnej klasy.
- To może wy sobie tutaj poromansujcie, a ja mogę iść do domu? - zaproponował mój wspaniały kolega
- Nawet nie wiesz jak chętnie bym was wypuścił, ale nie sprawi to, że będę mógł wyjść wcześniej, więc sobie ze mną posiedzicie. - oznajmił pedagog
- A świadectwa już wydrukowałeś? - Maciek usiadł na ławce
- Wydrukowałem. - westchnął - I będę musiał drukować jeszcze raz, bo połowa klasy poprawiła jakieś oceny.
- Najszczersze wyrazy współczucia. - prychnęłam, a drzwi do pomieszczenia się otworzyły
Do środka weszła nauczycielka języka hiszpańskiego z jakąś teczką w ręce. Rozejrzała się witając się ze swoim kolegą z pracy po czym podeszła do mnie.
- Proszę. - położyła przede mną teczkę
- Co to jest? - spytałam przerażona otwierając ją
- Dokumenty na wymianę. - usiadła na przeciwko mnie - Masz aktualny paszport?
- Mam. - skinęłam głową
- Akt urodzenia?
- Mam.
- Książeczkę zdrowia? Wszystkie szczepiania?
- Raczej mam.
- Jeszcze będziesz musiała pójść do lekarza i zrobić szczepienia przeciwko żółtej gorączce, błonnicy, tężcowi, wirusowym zapaleniom wątroby, wściekliźnie, durowi brzusznemu i z tego co wstępnie widziałam u pielęgniarki masz zaległe szczepienie na raka szyjki macicy, więc to wszystko musisz zrobić przed wyjazdem.
- Jezu... - załapałam się za głowę
- Wiem, że tego dużo, ale może jakoś to zniesiesz. - zaśmiała - A i jeszcze jedna sprawa tylko taka dosyć prywatna...
Spojrzała najpierw na Maćka, z potem na Łukasza.
- Niech pani mówi. - powiedziałam wykonując tym samym lekceważące machnięcie ręką
- W Ameryce Połduniowej jest bardzo dużo zakażeń HIV, a co za tym idzie jest dużo osób chorych na AIDS. Dlatego też mam obowiązek ci to powiedzieć... na miejscu musisz unikać przypadkowych kontaktów seksualnych, żeby się nie zarazić żadnym świństwem.
- Rozumiem. - skinęłam głową kątem oka spoglądając na nauczyciela, który patrzył się na nas. Nawet nie potrafiłam wyczytać nic z jego twarzy.
- Kolejną rzeczą jest ubezpieczenie, ale to załatwi pan Castillo i pamiętaj, żeby słuchać rad host rodziny. Jeżeli zabronią ci na przykład jeźdzcić w nocy autobusami to nawet nie próbuj tego robić, bo w Argentynie to może wyglądać zupełnie inaczej niż w Polsce. Po prostu nie rób tego czego ci kategorycznie zabraniają, okej? Wiem, że to dla ciebie nie będzie łatwe, ale...
- Postaram się. - przerwałam jej
- Rozmawiałam ostatnio z panem Castillo i podobno nie jesteś jeszcze pewna tego wyjazdu. - powiedziała
- To nie jest takie proste. - powiedziałam spoglądając na Łukasza, który lekko się do mnie uśmiechnął - Muszę poważnie to przemyśleć.
- Pamiętaj, mała, że to twoja życiowa szansa. Wiesz o tym prawda?
- Wiem. - przytaknęłam
- Dobra, pogadamy na zajęciach, a ja biegnę, bo zaraz zaczyna się rada. - wstała opuszczając salę
Kilka minut później zadzwonił dzwonek i bez słowa wyszliśmy z pomieszczenia kierując się w stronę schodów. Trzy godziny później skończyłam także trening i wyszłam ze szkoły tańca zarzucając sportową torbę na ramię. Miałam dość. Zdecydowanie miałam dość. Na szczęście przedszkole Bartka nie było daleko w skutek czego po kilku minutach byłam na miejscu. Miałam lekki problem z powodu braku dowodu, lecz ostatecznie pozwolili mi wziąć małego.
- Karolina! - krzyknął biegnąc w moją stronę po czym mocno przytulił się do mojej nogi
- Cześć, mały. - zaśmiałam się czochrając mu włosy
Chłopiec szybko się przebrał dzięki czemu mogliśmy wyjść z budynku.
- A gdzie jest wujek? - spytał mocno ściskając moją dłoń
- W pracy. - odpowiedziałam
- A po co pracuje?
- Żeby mieć pieniądze.
- A po co mu pieniądze? - zaśmiałam się pod nosem
- Żeby mieć z czego żyć. - oznajmiłam
- A ty nie chodzisz do pracy. - odchylił główkę, żeby na mnie spojrzeć
- Bo ja chodzę do szkoły. - uśmiechnęłam się do niego
- Pada deszcz! - stwierdził po chwili czując lecące z nieba krople wody - Musimy uciekać! Szybko!
I tym właśnie sposobem biegliśmy do domu uciekając przed lekkim deszczem. Kiedy wreszcie dotarliśmy do mieszkania Łukasza zjedliśmy obiad, a potem robiliśmy dosłownie wszystko. Spaliśmy, układaliśmy klocki, oglądaliśmy bajki, wygłupialiśmy się na dywanie, naprawdę wszystko. Ostatecznie jednak Bartek zasnął podczas oglądania bajek, więc przykryłam go kocem i wstałam z kanapy wyłączając telewizor. Kilka minut przed dwudziestą pierwszą drzwi lokum się otworzyły, a do środka wszedł wyraźnie zmęczony mężczyzna chowając skórzaną kurtkę do szafy.
- Już śpi? - spytał patrząc na leżące na kanapie dziecko
- Jak widać. - westchnęłam opierając się o kuchenny blat
- Dzięki, że go odebrałaś. Trochę nam się przeciągnęło. - wyjął z szafki kubek
- Nie ma problemu. - oznajmiłam - On jest cudowny.
- Wiem. - zaśmiał się cicho, żeby nie obudzić malca - Ale bywa też ciężki, uwierz mi.
- Wierzę. - skinęłam głową
- Kiedy wyjeżdżasz? - spytał nagle
- Co? - spojrzałam na niego zaskoczona
- Kiedy lecisz do Agrentyny?
- Łukasz, ja nie wiem czy lecę...
- Karo. - powiedził stanowczo stając przede mną - Kogo ty próbujesz oszukać? I tak to zrobisz, na bank polecisz, a te całe wątpliwości to tylko takie gadanie. Nie wierzę w związki na odległość i nie do końca potrafię sobie to wyobrazić...
- Czyli chcesz zerwać? - uniosłam brwi
- Tego nie powiedziałem. Kocham cię nad życie, ale przetrwanie tych czterech miesięcy naprawdę nie będzie łatwe.
- Wiem, Łuki. Wiem. - westchnęłam po czym bez słowa się w niego wtuliłam wdychając zapach jego perfum
Po moich policzkach spłynęły pojedyncze łzy...
*************************
Jestem z kolejnym rozdziałem. Jednogłośnie stwierdziliście, że chcecie drugą część dlatego też ona się pojawi! Nie wiem jeszcze kiedy, bo nie mam pojęcia ile jeszcze czasu będę pisać tą część, ale się pojawi. Mam nadzieję, że rozdział wam się podoba. Jak nastroje przed wakacjami?
Jak Karolina i Łukasz rozwiążą sprawę wymiany?
Buziaki :*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro