47.Zegar tyka
PRZECZYTAJ NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM
Ostatnie tygodnie roku szkolnego mimo, iż teoretycznie powinny być luźne dla nas były najgorszymi w całym roku szkolnym. Do samego dnia wystawienia ocen cisnęli nas niemiłornie, a najmniej litości miał nauczyciel matematyki. Właśnie z powodu natłoku nauki nie widziałam się z nim od ponad tygodnia i nie miałam czasu nawet do niego zadzwonić. Siedziałam tylko w książkach, żeby nie zepsuć sobie ocen i czasami spałam tylko po to, żeby potem znowu wrócić do nauki. Na szczęście dzień zatwierdzenia ocen był coraz bliżej, a ja odliczałam sekundy do momentu zakończenia roku szkolnego. Z jednej strony nie mogłam doczekać się już wakacji, lecz z drugiej było mi smutno, ponieważ wszystko wskazywało na to, że wszystkich ludzi z klasy zobaczę dopiero za pół roku. Ta myśl wcale nie napawała mnie optynizmem i wierciła mi makabryczną dziurę w sercu nie pozwalając racjonalnie myśleć. Mózg chciał jednego, a serce drugiego i jak w takiej sytuacji podjąć odpowiednią decyzję?
- Nie uwierzycie co widziałam! - Klaudia wpadła do szatni od wfu
- Ufo wylądowało na dachu szkoły, że się tak jarasz? - prychnęła Marta zdejmując koszulkę
- Widziałam Karaszewskiego w sklepie z jakimś dzieckiem! - pisnęła
- A co jeżeli on ma dziecko i nam o tym nie powiedział? - Dominika aż wypuściła z rąk butelkę wody
Czy może chodzić o Bartka?
- Mówię wam jak nic to jego dziecko! Nawet podobny jest do niego!
- Pogrążasz się. - zaśmiałam się klepiąc dziewczynę po ramieniu po czym opuściłam szatnię poprawiając kucyka na czubku głowy
Widząc na schodach Łukasza pobiegłam w tamtą stronę postanawiając jak najszybciej z nim porozmawiać.
- Możemy pogadać? - złapałam go za nadgarstek sprawiając, że się odwrócił
- Od tygodnia tego nie robiliśmy, więc chyba najwyższa pora. - stwierdził
Ruszyliśmy schodami na górę, a zatrzymaliśmy się dopiero w pracowni informatycznej.
- Podobno masz dziecko. - powiedziałam nie mogąc powstrzymać śmiechu w głosie
- Co? - spojrzał na mnie ze skrzywionymi brawiami
- Klaudia widziała cię z dzieckiem w sklepie i właśnie rozpowiada, że jesteś ojcem. O co chodzi?
- Cholera, zapomniałem ci powiedzieć. - uderzył się w czoło
- Że masz dziecko? - wytrzeszczyłam lekko wzrok
- Nie. - zaśmiał się kręcąc przecząco głową, zaś ja odetchnęłam - Dawid i jego żona pojechali na mundial do Rosji i zostawili mi Bartka na jakiś tydzień.
- Aha. - skinęłam głową
- Przepraszam, że ci nie powiedziałem, ale oboje mieliśmy mnóstwo rzeczy na głowie...
- Nie tłumacz się. - odparłam - Spieszę się na wf.
Odwróciłam się mając zamiar wyjść z sali, jednak złapał mnie za rękę odwracając w swoją stronę.
- No nie obrażaj się na mnie. - powiedział
- Nie obrażam się, ale kurde Łukasz... Nie uważasz, że fakt, że przez tydzień będzie u ciebie twój chrześniak jest dość ważny?
- Bartek nie będzie nam w niczym przeszkadzać. Obiecuję ci to. Kończę dzisiaj o dwunastej i jadę po niego do przedszkola. Przyjdź do mnie po lekcjach.
- Będzie rodzinne układanie klocków? - zaśmiałam się
-Może. - uśmiechnął się
- Muszę iść. - przypomniałam wskazując na drzwi
- Nie wypuszczę cię stąd dopóki nie powiesz, że przyjdziesz.
- Serio? - uniosłam brwi, zaś on przytaknął - Przyjdę.
- No i teraz możesz iść.
Szybko mnie pocałował po czym puścił moją dłoń pozwalając mi tym samym opuścić pomieszczenie. Zbiegłam po schodach i opuściłam szkołę biegnąc w stronę szkolnego orlika. Kiedy zakończył się wf wróciliśmy do szkoły i do końca dnia byłam zmuszona do niczego innego jak do słuchania o tym z kim to nasz nauczyciel może mieć dziecko. Jako, że Klaudia oszacowała wiek dziecka dziewczyny zaczęły nawet wyliczać kiedy musiało dojść do zapłodnienia. Chore prawda? Też tak uważam. Wygładziłam zwiewną sukienkę, którą miałam na sobie i oparłam głowę na ręce starając się słuchać nauczyciela angielskiego. Nie było o jednak łatwe, gdyż temperatura w sali językowej spokojnie przekraczała tysiąc stopni i można było się tutaj udusić. Dlatego też odetchnęłam kiedy zadzwonił dzownek i mogliśmy wyjść na korytarz, na którym panował przeciąg. Odetchnęłam opierając się o ścianę, a obok mnie pojawiła się nauczycielka hiszpańskiego.
- Masz dzisiaj czas po lekcjach? - spytała
- Zależy na co. - zaśmiałam się kierując na nią swój wzrok
W ten właśnie sposób wkopałam się w dodatkową godzinę siedzenia w szkole na dodatkowej lekcji języka hiszpańskiego. No, ale cóż. Chciałam wymianę to mam. Zgodnie z planem zaraz po lekcjach skierowałam się w stronę sali językowej, żeby przez następną godzinę analizować jakieś skomplikowane budowy gramatyczne. Mój mózg zdecydowanie się przegrzał, ale w kiedy w końcu udało mi się to ogarnąć nauczycielka wypuściła mnie z sali. Opuściłam budynek zastanawiając się czy powinnam pójść do Łukasza. Z jednej strony chciałam spędzić z nim trochę czasu patrząc na to, że przez ostatni tydzień nawet nie rozmawialiśmy, ale z drugiej stresowała mnie wizja dziecka w jego mieszkaniu po ostatnich wydarzeniach. Mimo obaw ruszyłam w stronę jego osiedla w między czasie gadając przez telefon z Maćkiem. Przepuszczona przez starszego pana weszłam do klatki po czym szybko pokonałam schody naciskając dzwonek przy odpowiednich drzwiach.
- Co tak późno? - przede mną pojawił się mój chłopak momentlanie wpuszczając mnie do środka
- Michalska zatrzymała mnie na ćwiczeniach. - oznajmiłam odkładając torbę
Na środku salonu stał czteroletni chłopiec z pluszowym miesiem w rączce i patrzył na mnie dużymi, ciemnymi oczami. Był naprawdę podobny do Łukasza i gdybym nie wiedziała kim jest też w pierwszym momencie stwierdziłabym, że to jego synek.
- Cześć, Bartek. - uśmiechnęłam się kucając przy nim - Jestem Karolina.
- Cześć! - powiedział z szerokim uśmiechem na twarzy, a jego nieśmiałość zniknęła jakby rozwiał ją wiatr - To moja ciocia?
Spojrzał na Łukasza, który wydawał się lekko zdezorientowany zadanym przez malca pytaniem. Również na niego spojrzałam.
- Tak. - skinął głową
- Idziemy się bawić! - pisnął mały ciągnąc mnie w stronę sypialni, a nauczyciel rozłożył ręce ze śmiechem na twarzy
Nawet przez sekundę nie pożałowałam, że zdecydowałam się tutaj przyjść. Mały był cudowny i nie pozwolił mi się nudzić, a układanie zamków z klocków nagle stało się moim głównym zajęciem na całe popołudnie.
- Zostaniesz na noc? - podniosłam głowę, żeby spojrzeć na matemtyka, który stał oparty o framugę drzwi
- Może być z tym ciężko. - stwierdziłam
- Proszę cię, sam sobie z nim nie poradzę!
- To o to chodzi. - prychnęłam
- To tylko jeden z argumentów. - oznajmił - To jak będzie?
- No dobra, zostanę. - wywróciłam oczami sprawiając, że szeroko się uśmiechnął porywając w swoje ramiona domagającego się tego chłopca
Nawet sobie nie wyobrażacie jak słodko razem wyglądali. Utwierdziłam siętylko w przekonaniu, że Łukasz byłby świetnym ojcem. Siedziałam na tej niewygodnej podłodze patrząc jak się wydurniają, a Bartek niemalże piszczy ze szcześcia.
- Wujek, jest kot? - spytał nagle chłopiec kiedy mężczyzna odstawił go na podłogę
- Idź sprawdzić.
Tym właśnie sposobem mały pobiegł do salonu.
- Jaki kot? - zaśmiałam się, zaś on usiadł obok mnie przyciągając mnie do siebie
- Jakaś przybłęda co jakiś czas jest na tarasie. - oznajmił całując mnie w czoło - A jak w szkole? Dajesz radę, bo nie mam nawet czasu zajrzeć do dziennika?
- Wczoraj pisałam poprawkę z fizyki. - westchnęłam opierając głowę na jego ramieniu
- I jak?
- Nienajgorzej. Trója powinna być. - wzruszyłam ramionami
- Jakby nie patrzeć trója to nie taka zła ocena. - stwierdził sprawiając, że tylko prychnęłam
- Nie ma kota. - w sypialni pojawił się Bartek i wcisnął się między nas
- Chyba najwyższa pora się wykąpać. - powiedział Łukasz sprawiając, że chłopiec od razu się zerwał
- Nie chce! - tupnął nóżką wywołując tylko nasz śmiech
- Czy ja pytałem? - zaśmiał się jego wujek wstając
Wziął dziecko na ręce sprawiając, że przez chwilę bił go po ramieniu, lecz ostatecznie odpuścił ze zrezygnowaniem opuszczając pomieszczenie. Westchnęłam opierając się tyłem głowy o łóżko i sięgnęłam po leżący obok telefon. Widząc nową wiadomość w skrzynce pocztowej załadowałam pocztę odpalając wiadomość.
Nadawca: Roberto Castillo
Temat: Decyzja
Data: 15.06.2018, 12:45
Adresat: Karolina Koszarek
Droga Karolino!
Obiecałem, że nie będę na ciebie naciskać i nie mam zamiaru tego robić, jednak chcę, żebyś zdawała sobie sprawę z tego, że zegar tyka, a czasu jest coraz mniej. Do końca lipca muszę potwierdzić twój wyjazd, a jeżeli tego nie zrobię wszystko przepadnie. Zdaję sobie sprawę, że to jest dość trudna decyzja, ale pomyśl o swojej przyszłości. W najbliższym czasie skontaktuję się z tobą i będę oczekiwał decyzji z twojej strony.
Trzymaj się:)
I właśnie w tym momencie zdałam sobie sprawę, że czasu jest coraz mniej...
*************************
Witajcie, kochani!
Powiem wam szczerze, że ten rozdział zwaliłam, ale kompletnie nie miałam na niego pomysłu, więc wyszedł jaki wyszedł. Chciałam też was poinformować, że powoli zbliżamy się do końca opowiadania. Jest mi bardzo przykro je kończyć, lecz zupełnie tracę wenę dlatego też stwierdziłam, że najlepszym pomysłem będzie zakończenie tej części. Ale spokojnie, spokojnie...
Chcecie drugą część?
Znając mnie nie wytrzymam długo i zaraz po zakończniu tej i tak zacznę pisać kolejną, jednak tak dla pewności postanowiłam zapytać was o zdanie.
Do następnego!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro