44.Prosta sprawa
Prawdziwą sensacją na lekcji matematyki okazał się moment kiedy nauczyciel podniósł ręce, żeby sięgnąć do najwyższego z okien, do którego wszystkim pozostałym osobom w klasie zabrakło wzrostu i właśnie w momencie kiedy podwinęła mu się koszulka dziewczyny dojrzały tatuaż na jego ramieniu. Pokręciłam tylko na to ze śmiechem głową i poprawiłam dwa dobierane warkocze, które miałam dzisiaj na głowie. Ich miny były conajmiej żenujące, a fakt, że gapiły się na niego przez całą godzinę tylko po to, żeby nie przegapić żadnej okazji do ponownego zobaczenia tatuażu sprawiał, że traciłam wiarę w ludzi. Do tego dochodziła nowa piosenka sióstr Godlewskich, którą każdy nucił pod nosem sprawiając, że nauczyciel dostawał wyraźnej depresji.
- Ale nie podoba się panu taka Esmeralda? Przecież ma takie kobiece kształty. - Dawid oparł się rękami o ławkę przyglądając się pedagogowi
- Dawid, przestań dla swojego własnego dobra. - powiedział szybko mężczyzna nie przerywając zapisywania zadania na tablicy
- No, ale co pan o nich myśli?! - Kacper aż podniósł się z miejsca
- Bez komentarza. - odparł Łukasz - Powiedziałbym coś więcej, ale nie wypada mi jako nauczycielowi, dlatego też zostawię swoją opinię dla siebie.
Do końca lekcji matematyk tłumaczył jakieś skomplikowane zadania, z których tradycyjnie nie rozumiałam zupełnie nic. Miałam przed sobą gorszy problem i musiałam poważnie zastanowić się jak go rozwiązać. Moja wspaniała mamusia wymyśliła, że jeżeli nie będę mieć trójki z fizyki na koniec roku nie pojadę na wymianę. Fajnie, że obecnie mam ledwo dwóję, baba mnie nienawidzi i raczej nie ma szans na wyższą ocenę. Żeby chociaż odzyskać nadzieję musiałabym dostać przynajmniej piątkę z poprawy sprawdzianu, a biorąc pod uwagę, że nic nie rozumiem to mogę sobie śmiało życzyć powodzenia i jednocześnie powiedzieć Adios Argentynie. Pospiesznie wyszliśmy z sali mając zamiar poczuć się do sprawdzianu z chemii, który miał mieć miejsce za niecałe pięć minut.
Do domu wróciłam po piętnastej i od razu usiadłam przy biurku otwierając książkę od fizyki. Pomimo ogromnych starań jakie wkładałam, żeby zrozumieć lub zapamiętać chociaż najłatwiejsze rzeczy szło mi to marnie i nie potrafiłam nauczyć się nawet najprostszej definicji. Ze zrezygnowaniem wymalowanym na twarzy oparłam głowę na ręce wpatrując się w widniejący przede mną tekst, który był dla mnie wyjątkowo skomplikowaną czarną magią.
- Chyba ci już kiedyś mówiłem, żebyś zamykała drzwi?
Podskoczyłam słysząc męski głos. Odwróciłam głowę, a moim oczom ukazał się oparty o framugę drzwi Łukasz. Podszedł do mnie i pocałował w czubek głowy po czym spojrzał na leżącą przede mną książkę.
- Czy ty uczysz się fizyki?! Dobrze się czujesz? Może jesteś chora? - przyłożył mi dłoń do czoła
- Jeżeli nie poprawię oceny z fizyki na tróję mogę zapomnieć o wymianie. - oznajmiłam - I raczej już zaczynam to robić, bo nie rozumiem ani słowa.
- Przecież to jest proste. - stwierdził
No tak... Dla kogoś kto przez trzy lata siedzi na mat-fizie, a potem kolejne kilka lat studiuje na najbardziej popierdzielonym wydziale polegającym na uwielbianiu matematyki, fizyki i informatyki na pewno zadania na poziomie drugiej liceum będą proste, prawda? No i właśnie w ten sposób rozpoczęły się następne trzy godziny przez, które Łuksz zacięcie tłumaczył mi fizykę. Co z tego, że musiał powtarzać to samo conajmniej trzy razy, bo nie rozumiałam połowy słów jakich używał? Jego nauczycielskie umiejętności chyba nawet poskutkowały, bo uwaga, uwaga... zrozumiałam fizykę! BOŻE ŚWIĘTY!!!!! Zrozumiałam FIZYKĘ!!! Mamo, czy ty to widzisz?! Byłabyś dumna za swojej pierworodnej, prawda?
- Czaisz? - spojrzałam na nauczyciela
- Chyba. - skinęłam głową, zaś on głośno odetchnął opadając na łóżko
- Mam dość. - stwierdził zamykając oczy
- Ja też. - zamknęłam książkę i rzuciłam ją w stronę szafki sprawiając, że z hukiem odbiła się o jej drzwiczki i wylądowała na jasnych panelach
- Teoretycznie nie powinienm ci tego tłumaczyć, bo twój wyjazd będzie dla mnie ciężką sprawą. Zdajesz sobie z tego sprawę, prawda?
- Zdaję, Łukasz. - westchnęłam również rzucając się na łóżko - Czuję dokładnie to samo. Myślisz, że to przetrwamy?
- Jestem tego pewien. - przyciągnął mnie do siebie - Będzie ciężko, ale damy radę. Kocham cię i nie mam zamiaru z ciebie rezygnować przez odległość. Gorzej będzie jak ci się spodoba i nie wrócisz...
- Wrócę. - przerwałam mu - O to akurat możesz być spokojny.
- Tak mówisz? - uniósł brew mierząc mnie swoim spojrzeniem
- Tak mówię. - skinęłam głowę i przekręciłam się siadając na nim okrakiem
Mruknął trzymając dłonie na moich pleców, żebym nie spadła, zaś ja schyliłam się złączając nasze usta. Sprawnie się przekręcił lądując nade mną i pogłębiając pocałunek. Tą jakże romantyczną chwilę przerwał telefon mężczyzny, który wyciągnął z tylnej kieszeni swoich jeansów.
- Siema, stary. Co tam? - powiedział do słuchawki - Zostawiłem na stole w domu... Przecież masz klucze to jedź do mnie i sobie weź... Nie, nie ma mnie w domu i prędko mnie nie będzie... Nara.
Bez słowa wrócił do pocałunku, jednak kiedy na chwilę się od niego odsunęłam poczułam się źle. Poczułam się bardzo źle. Zerwałam się z łóżka dosłownie biegnąc w stronę łazienki i wylądowałam nad toaletą zwracając wszystko co dzisiaj zjadłam. Cholernie zaczął boleć mnie brzuch. W dodatku niepokoił mnie okres, który spóźniał się już dobre kilka tygodni.
- Ej, co jest? - Łukasz pojawił się w pomieszczeniu
Przemyłam twarz wodą, w szczególności usta po czym usiadłam na podłodze opierając się o wannę. Mężczyzna zajął miejsce obok mnie dokładnie mi się przyglądając, natomiast ja przyciągnęłam nogi do klatki piersiowej.
- Co się dzieje? - spytał wciąż na mnie patrząc
- Mam to od kilku dni. - oznajmiłam - W dodatku spóźnia mi się okres...
- Czekaj, czekaj... - chwilę się zastanowił po czym spojrzał na mnie z przerażeniem w oczach - Ty chyba nie...
- Nie! Nie mogę być w ciąży! Skąd w ogóle taki pomysł?! - zaczęłam panikować wstając z miejsca oraz szybkim krokiem opuściłam pomieszczenie
- Karolina! - krzyknął stanowczym tonem - Karolina, do cholery!
Złapał mnie za nadgarstek odwracając w swoją stronę, a ja wpadłam w jego silne ramiona zaczynając płakać. Przecież to nie mogła być prawda! Nie mogłam być w ciąży! Nie teraz, nie w tak ważnym momencie mojego życia. W dodatku w ciąży z nauczycielem... To tylko pogarszało moją sytuację i sprawiało, że byłam jeszcze bardziej spanikowana. Łukasz też wyraźnie się denerwował co zdradzały jego napięte mięśnie, lecz za wszelką cenę starał się to ukryć.
- A co jak... - zaczęłam cicho
- Nie panikuj. - pogładził mnie po plecach - Pójdę do apteki, a ty się nie nakręcaj. Może to fałszywy alarm.
- Naprawdę w to wierzysz? - prychnęłam odchylając lekko głowę, żeby na niego spojrzeć
- Nie ważne w co wierzę. - odpowiedział całując mnie w czoło - Wrócę za kilka minut.
I wyszedł. Wyszedł zostawiając mnie samą z multumem moich myśli. Przecież jeżeli miałabym mieć niedługo dziecko... nie, to niemożliwe! Nie ma żadnej ciąży, nie ma żadnego dziecka. To zwykłe zatrucie, Karolina. Nic ci nie będzie, nic się nie zmieni. Nie będziecie mieć dziecka i nie będziesz musiała rezygnować z żadnych swoich życiowych postanowień i marzeń. To było jedne z najdłuższych dziesięciu minut w moim życiu mimo, iż doskonale wiedziałam, że to polegające na oczekiwaniu na wynik testu będzie jeszcze dłuższe. Chodziłam po salonie w to i z powrotem kompletnie nie mogąc nad sobą zapanować. Pies zaś miał niezłą zabawę biegając za mną. Ach to beztroskie psie życie... A co jeżeli Łukasz mnie zostawi? A co jeżeli stwierdzi, że nie potrzebny mu teraz dzieciak? A co jeżeli okaże się, że byłam dla niego tylko zabawką od seksu, a tak naprawdę nic nigdy do mnie nie czuł? Zaczynałam wariować i tego byłam w pełni świadoma. Najgorsze w tym wszystkim było to, że ciąża byłaby tylko wierzchołkiem góry lodowej. Reszta z pewnością byłaby dla całego otoczenia jeszcze bardziej szokująca niż fakt, że zostanę mamą. Drzwi domu się otworzyły, a do środka wszedł mój chłopak z dwoma prostokątnymi pudełkami w dłoni.
- Cokolwiek się wydarzy, będę z tobą, Karolina, rozumiesz?
Stanął przede mną łapiąc mnie za rękę. Przytaknęłam, zaś on szybko mnie pocałował i wręczył mi obydwa pudełka. Powoli skierowałam się w stronęł łazienki i wcześniej zamykając za sobą drzwi zrobiłam testy. Nie było łatwo trzęsącymi się dłońmi, ale ostatecznie się udało. Wyszłam z pomieszczenia zauważając, że mężczyzna krążył po salonie dokładnie tak jak ja kilka minut temu.
- Kilka minut. - powiedziałam wciskając mu w dłoń jeden z testów, zaś drugi cały czas trzymałam w pięści
Usiedliśmy na kanapie, a każde z nas pogrążyło się we własnych myślach. Nawet na siebie nie patrzyliśmy. Zawsze zastanawiałam się jakie uczucia towarzyszą kobietom, które nie chcąc być w ciąży, a oczekują na wynik testów. Teraz przynajmniej wiedziałam, że wolałabym tego nie doświadczyć. Ta niepewność była conajmniej dobijająca i przerażająca, a milczenie ze strony Łukasza dodatkowo mnie stresowało.
- Boisz się? - spytałam w końcu
- Nie boję się. - oznajmił pewnie - Jeżeli będziesz w ciąży to okej. Zmienię pracę, urodzi się dziecko, poradzimy sobie. Martwię się tylko o twoją przyszłość, Karolina.
Uśmiechnęłam się lekko po czym mocno się do niego przytuliłam. To było niewiarygodne, że nie martwił się zakończeniem swojego beztroskiego życia tylko moją przyszłością. Chyba, że ściemniał, bo jaki facet przyznałby się do strachu?
- Będzie dobrze, skarbie. - pocałował mnie w ramię
- Boję się, że mnie zostawisz... - zaczęłam sprawiając, że spojrzał na mnie zdziwiony
- Skąd ci coś takiego w ogóle przyszło do głowy? - zaśmiał się - Spłodziłem dziecko, więc teraz muszę wziąć za nie odpowiedzialność. Prosta sprawa.
I właśnie w tym momencie upłynął czas oczekiwania na wynik zakańczając tym samym najdłuższe kilka minut mojego życia...
********************
Bang!!!
Przyznaję, że sama się tego nie spodziewałam, ale cóż. Moja głowa wymyśla różne rzeczy i najwyraźniej zachciało mi się jakiejś dramy, więc proszę bardzo. Mam nadzieję, że rozdział wam się podoba.
Czy Karolina będzie w ciąży? Czy Łukasz mimo swoich słów spanikuje i ją zostawi?
Buziaki :*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro