42.Ja tego potrzebuję
- Powiesz mi wreszcie co się stało? - spytał Łukasz kiedy wchodziliśmy do mojego domu
Za oknem było już ciemno dlatego też zapaliłam światło w salonie po czym zdjęłam kurtkę odkładając ją we właściwe miejsce. Mężczyzna chodził za mną wzrokiem obserwując każdy mój ruch.
- A co się miało stać? - odparłam bez emocji
- Przecież widzę, że coś się stało. - podążył za mną do salonu
Westchnęłam i usiadłam na kanapie, zaś on bez słowa zajął miejsce obok wciąż dokładnie mi się przyglądając. Spojrzałam na niego niepewnie, a on położył dłoń na moim kolanie.
- Chodzi o Wikę. - zaczęłam - Od kilku miesięcy ukrywała, że ma faceta. Jest od niej rok starszy, a jego pomysłem na życie jest wyjazd do Warszawy, zanlezienie jakiejś pracy, ale nie pracowanie zbyt ciężko. Ogólnie myśli, że będą utrzymywać ich rodzice. O strudiach nie ma mowy, bo szkoda czasu na naukę, a najgorsze w tym wszystkim jest to, że Wika na to poszła. Jak powiedziałam jej co myślę stwierdziła, że jej rodzice będą bardziej dumni z tego, że będą ją utrzymywać niż moi ze mnie jak dowiedzą się z kim sypiam. W dodatku stwierdziła, że myliła się co do mnie, bo myślała, że akurat ja ją zrozumiem biorąc pod uwagę, że jestem w jeszcze gorszej sytuacji. Ja wiedziałam, że ona jest naiwna i łatwo ją omotać, ale nie, że aż tak!
- Posłuchaj. - powiedział po chwili kucając przede mną - To jest jej życie i jeżeli chce je sobie zmarnować to niech marnuje. Próbowałaś przemówić jej do rozsądku, nie udało się. Jest naiwna i prędzej czy później się opamięta.
- Ale to moja przyjaciółka...
- Ale czy ona potraktowała cię jak swoją przyjaciółkę? - spuściłam głową - Spójrz na to racjonalnie. Potraktowała cię okropnie i nie powinnaś się nią zamartwiać. Niech robi co chce. Najwyżej przybiegnie z płaczem, bo nie będzie miała co do garnka włożyć. Jest głupia i nic na to nie poradzisz zamartwiając się tym. Jej rodzice wiedzą?
- Oczywiście, że wiedzą. Powiedzieli jej dokładnie o samo co ja, ale ona chyba doszła do wniosku, że zakazany owoc smakuje najlepiej.
- A nie smauje? - uśmiechnął się
- My to zupełnie inna sytuacja. - westchnęłam - Ty nie namawiasz mnie do rezygnacji ze studiów czy do mieszkania pod mostem. Z tego prędzej czy później będzie toksyczny związek! Zresztą, że on jej nawet nie kocha.
- Karolina, nie możesz nic z tym zrobić.
- Wiem, ale jeżeli nic nie zrobię to wykończę się z zamartwiania się o nią, a jak coś zrobię to stracę przyjaciółkę.
- Musisz przestać o tym myśleć. Potraktuj to tak, że załużmy, że ona jest szczęśliwa. Może i facet ją wykorzystuje, ale jakby nie patrzeć jest szczęśliwa. Jeżeli przestanie taka być sama da mu kopa w dupę i przybiegnie z płaczem. Nie przeżyjesz za nią życia i to oczywiste, że będzie popełniać błędy jak każdy człowiek. Możemy tylko mieć nadzieję, że zmądrzeje zanim będzie za późno.
- Kocham cię. - powiedziałam przytulając się mocno do niego
- Ja też cię kocham. - pocałował mnie w czoło
Z przerażeniem spojrzałam w stronę drzwi kiedy usłyszałam dźwięk klucza w zamku. Zerwałam się z miejsca kierując się w stronę przedpokoju, żeby sprawdzić kogo niesie. Przynajmniej byłam pewna, że to nie rodzice, a to chyba było najważniejsza. Drzwi się otworzyły, a do domu weszła osoba, której najmniej się spodziewałam.
- Cześć, siostro! - krzyknął mój przyrodni brat stawiając walizkę na środku pomieszczenia
- A ty tu czego? - skrzyżowałam ręce na piersiach
- Spodziewałem się większego optynizmu. - oznajmił, a do budynku weszła wysoka brunetka wyglądająca jak łupem z klubu ze striptizem
- Siemka, młoda. Jestem Pelargonia. - kobieta wyciągnęła rękę w moją stronę
- Pelargonia? - prychnęłam ściskając jej dłoń - Karolina.
Oczy dziewczyny się powiększyły kiedy obok mnie pojawił się Łukasz witając się z moim bratem, który spojrzał na mnie zdziwiony i pokiwał z uznaniem głową.
- Powiesz wreszcie po cholerę przyjechałeś? - oparłam się o ścianę
- Chciałem pokazać Pelargoni Wrocław. - oznajmił - A teraz was przepraszamy, ale musimy iść.
Złapał tą laskę za rękę i pobiegli na górę zamykając się w jego pokoju.
- To ten twój słynny starszy brat? - spytał mój chłopak wskazując palcem w stronę schodów
- Dokładnie tak. - westchnęłam - Nie widać piorunującego podobieństwa?
Miałam zamiar skierować się w stronę kuchni, żeby się czegoś napić, jednak do moich uszu dobieły jęki z góry. Przymknęłam oczy licząc do dziesięciu z ogromną ochotą wywalenia tej dwójki przez okno.
- Możemy jechać do mnie. - zaśmiał się matematyk
- A nie masz w mieszkaniu starszego brata z laską o imieniu Pelargonia?
- Była laska mojego brata nazywała się Genowefa. - prychnęłam - Chodź.
***
- Karolina, czy wszystko dobrze? - podniosłam głowę z ławki odgarniając włosy z twarzy
- Owszem, pani profesor. Ma pani po prostu tak kojący głos, że aż chce mi się spać. - uśmiechnęłam się sztucznie, a klasa się zaśmiała
Czy lekcje fizyki zawsze muszą być tak fascynujące, że tak mi się chce spać, że zasypiam na siedząco w trakcie rozmowy z koleżanką? Czy jakieś prawa fizyczne naprawdę są mi niezbędne do życia? Czy to kiedykolwiek mi się przyda? Wątpię. Jedynym plusem było to, że na tych lekcjach można było w spokoju odpocząć i uciąć sobie drzemkę. Rozpoczęłam namiętną rozmowę z siedzącą obok mnie Klaudią. Nie obchodził nas nawet wzrok nauczycielki, która dosłownie mordowała mnie spojrzeniem zupełnie jakbym jej dzieci pozabijała.
- Koszarek, skoro wszystko wiesz to może zamienimy się miejscami? Chętnie posiedzę sobie w ławce i posłucham jak opowiadasz nam o fizyce. - przeniosłam swój wzrok na kobietę
- No tak, bo moim marzeniem od urodzenia jest zostanie nauczycielem, pani profesor. - uśmiechnęłam się sztucznie - Mam niezwykły dar do przekazywania wiedzy, a moja cierpliwość do dzieci jest wręcz szokująca. Jeszcze być nauczycielem tak wspaniałego przedmiotu jakim jest fizyka? Spełnienie moich najskrytszych pragnień. Skąd pani wiedziała? W dodatku nie mogę stąd wstać, bo sądząc po pani wypowiedzi dochodzę do wniosku, że ma pani zamiar zająć moje miejsce, a moja koleżanka mogłaby nie wytrzymać tego psychicznie.
- Nie rozmawiać mi więcej. - powiedziała z irytacją w głosie, zaś ja powróciłam do rozmowy z koleżanką
Przez dobre dziesięć minut kobieta spoglądała na mnie kątem oka zastanawiając się czy zwrócić mi uwagę i chyba ostatecznie postanowiła to uczynić.
- Czy ja ci nie przeszkadzam? - ponownie przerwała naszą rozwiniętą konwersację
- Ale kto powiedział, że mi pani przeszkadza? - przyłożyłam dłonie do piersi - Niech pani sobie dalej mówi, a ja załatwię z koleżanką to co mam do załatwienia. Dziękuję.
Olałam ją wracając do rozmowy, a w niej się wyraźnie gotowało. Przepełniona irytacją zamknęła oczy pod nosem licząc do dziesięciu natomiast ja uśmiechnęłam się pod nosem dziękując Dawidowi za gratulacje.
- Kto jest waszym wychowawcą?
- Pan Karaszewski, pani profesor. - odpowiedziałam na pytanie nauczycielki
- I wszystko jasne. Jaki wychowawca, tacy uczniowie. - powiedziała pod nosem, lecz wszyscy doskonale to słyszeli
Rozbrzmiał głośny dźwięk dzwonka w skutek czego wszyscy zaczęli się pakować.
- Dzwonek jest dla nauczyciela! - krzyknęła zaprzestając naszą czynność
- To niech to pani powie nauczycielowi, z którym mamy kolejną lekcję. - zaproponowałam
- Koszarek, idzesz ze mną do twojego wychowawcy. - oznajmiła
Pogratulowałam sobie w duchu i zaraz po tym jak wszyscy uczniowie wyszli wraz z nauczycielką opuściłam pomieszczenie kierując się do sali matemtycznej. Kobieta przepuściła mnie w drzwiach, zaś wychowawca podniósł głowę znad dokumentów kierując na nas swój wzrok.
- Coś się stało? - spytał wstając z krzesła
- Twoja uczennica zachowuje się karygodnie! Jest opryskliwa wobec mnie i nie widzi w tym nic złego. Porozmawiaj z nią, bo w innym razie zgłoszę to do dyrektora. - powiedziała i skierowała się w stronę drzwi
- Do zobaczenia, pani profesor. - uśmiechnęłam się szeroko sprawiając, że pokręciła głową i wyszła trzaskając drzwiami
Mężczyzna przez chwilę patrzył na mnie z uniesionymi brwiami po czym oparł się o biurko.
- Co jej powiedziałaś? - westchnął
- Prawdę. - wzruszyłam ramionami krzyżując ręce na piersiach
- To znaczy?
- A czy to ważne? - spytałam - Baba jest nie do zniesienia! To nie moja wina, że jest taka irytująca!
- Okej, przyznam, że ta kobieta nie jest najwspanialszą osobą na świecie, ale mogłabyś się czasami ugryźć w język dla swojego własnego dobra. Nie możesz odzywać się do innych nauczycieli tak jak do mnie. - podszedł do mnie obejmując mnie w talii
- Wiem, ale nie mogę się powstrzymać. - stwierdziłam
- Jesteś niemożliwa. - pokręcił głową
Uśmiechnęłam się w skutek czego mnie pocałował. Pocałunek z każdą chwilą stawał się coraz bardziej namiętny, a moja dłoń powędrowała na jego kark. Przyciągnęłam go mocniej do siebie sprawiając, że położył dłoń na moich plecach. Zjechał pocałunkami na moją szyję, zaś w mojej głowie zaświeciła się lampka.
- Jeszcze nie, Łukasz. - powiedziałam lekko go od siebie odpychając
- Jasne, poczekam. - zapewnił drapiąc się po karku
- Na pewno? - uniosłam brew - Nie jesteś zły?
- Mówisz jakbym był z tobą dla seksu. - powiedział - Poczekam.
- Kocham cię. - pocałowałam go w policzek po czym opuściłam pomieszczenie zamykając za sobą drzwi
Skierowałam się prosto w stronę sali polonistycznej starając się uspokoić oddech. W sumie nawet nie wiedziałam co było przyczyną jego przyspieszenia, jednak wiedziałam, że oddychało mi się zdecydowanie ciężej. Zaraz po tym jak dołączyłam do Maćka zadzwonił dzwonek w skutek czego weszliśmy do pomieszczenia.
- Coś się stało? - czułam na sobie wzrok siedzącego obok przyjaciela
- Nie. - odparłam przepisując temat z tablicy
Jednym słowem urwałam konwersację sprawiając, że już nawet nie podejmował kolejnej próby nawiązania ze mną kontaktu. Tak było do zakończenia lekcji. Szybko wyszłam ze szkoły chcąc jak najszybciej znaleźć się w domu. Niby nie czułam presji ze strony Łukasza, jednak zdawałam sobie sprawę, że on też miał swoje potrzeby. Od tamtego wydarzenia minęły prawie trzy tygodnie, a ja cały czas miałam w sobie jakąś wewnętrzną blokadę, którą chciałam pokonać. Doskonale wiedziałam, że im dłużej będę to odwlekać tym większy problem będę mieć z tym później, a tego przecież nie chciałam. Nie chciałam znowu bać się bliskości mężczyzn. Nie chciałam znowu przeżywać tego co trzy lata temu. Wyjęłam z kieszeni telefon i wybrałam kontakt do Łukasza postanawiając napisać mu smsa.
Do: Łukasz <3
Możemy pogadać?
Na wiadomość czekałam dobre kilka minut, ale ostatecznie ją dostałam.
Od: Łukasz <3
Twoi rodzice są w domu?
Do: Łukasz <3
Nie i ich nie będzie.
Od: Łukasz <3
W takim razie przyjadę do ciebie przed 21:00.
Do: Łukasz <3
Czekam
I tym właśnie sposobem rozmowa się urwała. Weszłam do domu wcześniej za pomocą klucza otwierając drzwi. Podążyłam na górę rzucając torbę w kąt pokoju po czym opadłam na łóżko. Musiałam nad sobą zapanować. Zdecydowanie musiałam nad sobą zapanować. Normalnie zadzwoniłabym do Wiki, jednak nasze ostatnie relacje raczej mnie do tego nie zachęcały. Wręcz przeciwnie. Odrobiłam lekcje po czym zabrałam się za naukę do sprawdzianu z biologii. Skończyłam chwilę przed dwudziestą pierwszą co tłumaczyło to, że zaraz po zamknięciu książki do moich uszu dobiegł dźwięk dzwonka do drzwi. Szybko zbiegłam po schodach i pociągnęłam za klamkę. Moim oczom ukazał się mój chłopak z bukietem czerwonych róż.
- Przepraszam, że tak późno, ale miałem spotkanie w banku. - powiedział - Chciałem cię przeprosić za moje zachowanie.
- To ja chciałam cię przeprosić. - wpuściłam go do domu zamykając za nim drzwi
- Za co ty masz mnie przepraszać? - spojrzał na mnie - To co się stało nie było twoją winą, a ja zachowałem się jak palant, który myśli tylko o jednym.
- Przesadzasz. - stwierdziłam
- Nie mam zamiaru na ciebie naciskać, Karolina. - podążyła za mną kiedy skierowałam się w stronę kuchni, żeby wstawić kwiaty do wody
- Łukasz, ale ja już jestem gotowa. - postawiłam wazon na stole
- Jeżeli to ma związek z tym...
- To nie ma z tym związku. - przerwałam mu - Zdałam sobie sprawę, że im dłużej będę zwlekać tym gorzej dla mnie. Nie chcę znowu bać się mężczyzn.
Zmierzył mnie niepewnym wzrokiem. Wahał się. Doskonale widziałam, że się wahał.
- Minęły dopiero trzy tygodnie. - odezwał się w końcu
- Dopiero? - zaśmiałam się - Ja tego potrzebuję. Boję się. Owszem, boję się, ale jeżeli nie zrobimy tego teraz to potem może być tylko ciężej.
Westchnął wkładając dłonie do kieszeni i rozejrzał się po salonie wyraźnie zastanawiając się nad moimi słowami.
- Okej, ale nie tutaj. - skrzywiłam brwi - Chyba zapomniałaś o istnieniu twojego brata, którego widziałem jak tutaj jechałem i możesz się spodziewać, że za kilka minut wpadnie tutaj nachlany ze swoją laską. U mnie jest Baśka, więc pojedziemy do hotelu.
- Do hotelu?
- Myślę, że ci się spoba. - wyciągnął dłoń w moją stronę - Tylko zabierz rzeczy na jutro.
**********************
Właśnie w takim momencie urywam rozdział. Jakoś tak pasowało mi wklejenie pierwszej części z mojej pierwotnej wersji tego rozdziału. Średnio mi się podoba, ale to już pozostawiam do waszej oceny.
Czy między Karoliną i Łukaszem do czegoś dojdzie czy Karolina spanikuje? Chcecie sceny 18+? (pytanie retoryczne, zboczuchy)
Buziaczki :*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro