33.Trzymaj się ode mnie z daleka
Cała klasa żyła już wycieczką na, którą mieliśmy jechać już jutro. Ja również byłam podekscytowana i nie mogłam się doczekać, jednak nie okazywałam tak, aż tak bardzo jak Maciek, który przez całą matemtykę krzyczał mi do ucha jak to bardzo wspaniale będzie. Wywróciłam tylko oczami i oparłam podbródek na dłoni dokładnie przyglądając się tłumaczącemu temat nauczycielowi. Był maj dlatego też w klasie było cholernie gorąco. Dziewczyny wachlowały się zeszytami bojąc się o swoje makijaże, a jednocześnie ekscytowały się silnymi rękami nauczyciela, które podkreślał czarnym T-shirtem. Ja zaś miałam na sobie czarne spodenki i szarą koszulkę. Nawet Natalia zdjęła swój golf! To już był jakiś znak.
- Do domu macie wszystkie zadania ze strony dwieście czterdziestej czwartej, jasne?! - krzyknął mężczyzna kiedy zadzwonił dzwonek, a wszyscy zaczęli się pakować
Wyszliśmy z pomieszczenia jak zawsze załamując się na widok biegających po korytarzu dzieci.
- Idziemy na fajkę? - obok mnie pojawiła się Klaudia z Dominikiem i Kacprem
- Jasne. - wzruszyłam ramionami i wraz z przyjaciółmi opuściłam szkolny budynek tylnym wyjściem
Usiedliśmy na schodkach po chwili zaciągając się papierosami za, które spokojnie mogliby wywalić nas ze szkoły. Po chwili zaczęliśmy nawet żartować śmiejąc się.
- Znowu? - obok nas nie wiadomo skąd pojawił się nasz wychowawca sprawiając, że momentalnie zgasiliśmy szlugi
- Panie profesorze my... - zaczął Kacper
- Kacper, nawet mnie nie denerwuj. - westchnął mężczyzna - Nie dotarło do was to co ostatnio wam mówiłem? Chcecie wylecieć z tej budy za jakieś fajki, serio? Nie myślicie, że to trochę słabe?
- Przepraszamy bardzo. - Klaudia spuściła głowę
- To nie mnie macie tutaj przepraszać. W tym budynku jest też podstawówka, a śmierdzi szlugami na kilometr! Tu są małe dzieci... - spojrzał w bok zastanawiając się nad czymś - Dobra, niech wam będzie, ale to ma być ostatni raz. Jeżeli jeszcze kiedykolwiek złapię was z jakimikolwiek fajkami nie będzie kolorowo. Mówię serio. Żarty się skończyły, a teraz do szkoły.
Posłusznie wróciliśmy do budynku załamując się nad swoją głupotą. Dlaczego nie poszliśmy dalej?! Zaraz po lekcjach wróciłam do domu musząc spakować się na jutrzejszą wycieczkę. Zbiórka miała być po 6:00, ponieważ jeszcze tego samego dnia czekała nas fascynująca kopalnia w Wieliczce. Rzuciłam na łóżko walizkę otwierając ją i zastanawiając się co zabrać. Ostatecznie udało mi się wreszcie rozpocząć pakowanie. Znowu byłam w domu sama przez co mogłam swobodnie sobie śpiewać i nie przejmować się tym, że zaraz do pokoju wpadnie moja matka krzycząc, że przeszkadzam jej w pracy, którą nawet nie wiem czy miała. Kiedy zakończyłam pakowanie poszłam pod prysznic. Założyłam szlafrok wychodząc z łazienki po czym zdjęłam walizkę z łóżka kładąc ją na podłodze. Podskoczyłam czując ręce na biodrach, jednak szybko odetchnęłam czując zapach znajomych perfum.
- Przyznam szczerze, że mogłabyś chociaż zamykać drzwi. - poczułam usta na swojej szyi
- Nie powinieneś się czasem pakować? - spytałam odwracając się przodem do mężczyzny
- Może i powinienem, ale najwyżej będę chodził trzy dni w jednej koszulce. - uderzyłam go w ramię
- Łukasz, mam do ciebie prośbę. - westchnęłam wrzucając ręcznik do walizki, zaś on opadł na łóżko podkładając sobie rękę pod głowę
- Słucham. - oznajmił zamykając oczy
- Trzymaj się ode mnie z daleka przez trzy dni, co?
Skrzywił brwi dokładnie mi się przyglądając po czym złapał mnie za rekę pociągając mocno do siebie. Wylądowałam idelanie na nim.
- To jest wycieczka szkolna. Każdy może nas przyłapać. - dokończyłam
- Będzie ciężko, ale spróbuję. - westchnął - Ale nic nie obiecuję.
- Jak przyłapią cię półnagiego w pokoju uczennicy to ty będziesz się tłumaczyć. - zapowiedziałam ze śmiechem
- Biorę to na klatę. - oznajmił przekręcając się tak, że to on wylądował nade mną
Pocałował mnie łapiąc mnie za nadgarstki i przenosząc tym samym moje ręce za moją głowę. Jego intensywne perfumy wciąż drażniły moje nozdrza sprawiając, że czułam się jakbym była w ósmym niebie. Nasz pocałunek trwał dobre kilka minut, a przerwaliśmy dopiero kiedy zabrakło nam tlenu. Oddychałam szybko zresztą tak samo jak mój partner.
- Zostaniesz na noc? - spytała patrząc mu w oczy
- A kiedy się spakuję? - odpowiedził pytaniem na pytanie
- To jeszcze tego nie zrobiłeś? - skrzywiłam brwi
- Oczywiście, że nie. - wzruszył ramionami - Pewnie wezmę się za to dziesięć minut przed wyjściem z domu.
- Ty naprawdę jesteś idiotą. - westchnęłam
- Jestem po prostu szybki, kochanie. - uśmiechnął się - Jeżeli wypuścisz mnie jutro o piątej to nie ma problemu.
- Kto wie czy cię wypuszczę? - również się uśmiechnęłam - Może skuję cię kajdankami i przyczepię do łóżka?
- Yhym... - mruknął - Brzmi intrygująco, ale to ja miałem związać ci nogi.
- Na nic się nie zgadzałam! - zaśmiałam się wstając - Muszę pójść na zakupy, bo nie ma nic na śniadanie.
- Pójdę z tobą. - spojrzałam na niego błagalnie
- Żartujesz? - prychnęłam
- Nie. - pokręcił głową wstając
- Ty naprawdę żartujesz.
- Nie. - powtórzył wychodząc z pokoju - Idziesz czy nie?!
- Jestem w szlafroku, ale mogę iść! - zaśmiałam się
- Ubieraj się szybko!
Szybko się ubrałam tak naprawdę nie zwracając nawet zbytniej uwagi w co po czym zbiegłam po schodach opuszczając dom. Wciąż nie byłam przekonana do tego, żeby pokazywać się z Łukaszem w miejscu publicznym, ale skoro sam chciał tak zaryzykować... Na szczęście sklep był niemalże pusty, więc nie musieliśmy się niczym martwić. Po wcześniejszej wymianie zdań to Łukasz zapłacił za zakupy. Do domu wróciliśmy po trzydziestu minutach. Rozpakowałam siatki odkładając wszystkie rzeczy na odpowiednie miejsca po czym oparłam się o wyspę mierząc wzrokiem mężczyznę. Przeczesał palcami włosy bawiąc się z psem na środku salonu, zaś Jack od razu go pokochał skacząc do niego ochoczo.
- Wyglądasz z nim uroczo. - stwierdziłam zwracając uwagę matematyka
- Uroczo powiadasz? - powiedział głaszcząc psa po głowie po czym do mnie podszedł
- Owszem, uroczo. - skinęłam głową
Przyciągnął mnie mocno do siebie łapiąc za biodra, zaś ja zarzuciłam mu ręce na szyję lustrując jego twarz wzrokiem.
- Musisz się ogolić. - stwierdziłam przejeżdżając palcami po jego podbródku
- Zrobię to rano. - oznajmił
- A wcześniej mnie podrapiesz? - prychnęłam
- To zależy od wielu czynników, kochanie. - uśmiechnął się, zaś ja go pocałowałam
Uśmiechnął się lekko jeszcze mocniej mnie do siebie dociskając. Zachaczyłam palcem wskazującym o widniejący na jego szyi srebrny łańcuszek z małą zawieszką krzyża. Jednym ruchem wziął mnie na ręce kierując się w stronę schodów bym po chwili mogła wylądować na łóżku w swoim pokoju. Zdjął koszulkę rzucając ją na podłogę po czym zawisł nade mną. Tak jak poprzednim razem moje ręce wylądowały nad moją głową, jednak wcześniej pozbył się mojej koszulki. Zjechał ustami na moją szyję, a chwilę później całował mnie również po brzuchu. Przekręciłam się siadając na nim okrakiem, zaś on usiadł. Owinęłam nogi wokół jego bioder ujmując jego twarz w dłoniach, a on błądził dłońmi po moich plecach rozpinając stanik. Ponownie mnie położył znajdując się nade mną. Zsunął się w dół by obcałować moje piersi co sprawiło, że odchyliłam głowę mrucząc z rozkoszą. Złożył pocałunek kilka centymetrów nad guzikiem moich spodenek po czym go rozpiął zsuwając ubranie z nóg. Przywarł ustami do mojego uda, a nim się obejrzałam pozbył się również majtek powodując, że kilka minut później moje ciało zalazła fala orgazmu.
- Łukasz... proszę... - wydukałam ciągnąc go za włosy, zaś on uśmiechnął się pod nosem całując mój brzuch
Rozpiął pasek w spodniach, a zaraz po tym guzik po czym zsunął odzież wraz z bokserkami.
- Jesteś gotowa? - spytał ponownie nade mną zawisając
Skinęłam głową, a po sekundzie poczułam go w sobie. Na początku poruszał się powoli, jednak z każdą chwilą przyspieszał tempa. Żadne z nas nie potrzebowało dużo czasu, żeby dojść do spełnienia. Mój oddech był cholernie przyspieszony, a przez te kilka chwil zupełnie opadłam z sił. Mężczyzna chyba to zauważył, gdyż powoli ze mnie wyszedł. Podłożył ręce pod moje plecy poprawiając mnie na łóżku po czym położył się obok mnie naciągając na nas kołdrę i ułożył mnie na swoim torsie całując w czoło.
Rozejrzałam się po pokoju, jednak nie ujrzałam zupełnie nikogo. Pomieszczenie wypełniał irytujący dźwięk budzika, który wyłączyłam jednym ruchem. Pobolewała mnie znaczna część ciała, lecz było to do zniesienia. Na każde wspomnienie wczorajszych wydarzeń na mojej twarzy pojawiał się lekki uśmiech. Powoli spuściłam nogi, a moje stopy spotkały się z puchowym dywanem. Sięgnęłam po leżący obok łóżka szlafrok i zarzuciłam go na siebie. Zeszłam na dół gdzie zjadłam szybkie śniadanie. Zegarek pokazywał, że do zbiórki miałam jeszcze godzinę, więc mogłam spokojnie się przygotować. Gdy zjadłam wróciłam na górę wchodząc do łazienki. Dokładnie umyłam zęby oraz zrobiłam jak zawsze lekki makijaż. Nim się objerzałam byłam już w swoim pokoju stojąc przed szafą i zastanawiając się w co się ubrać. Ostatecznie ubrałam czarne rurki i białą koszulkę z Calvina Kleina. Założyłam jeszcze moją ulubioną jeansową kurtkę oraz białe adidasy. Włosy zaplotłam w dobieranego warkocza. Uśmiechnęłam się do swojego lustrznego odbicia po czym schowałam telefon do kieszeni spodni. Zarzuciłam torebkę na ramię oraz chwyciłam rączkę nienajwiększej walizki i jakimś cudem pokonałam schody wychodząc z domu. Pożegnałam się z psem, którym pod moją nieobecność miał zająć się sąsiad i zamknęłam budynek kierując się w stronę szkoły. W między czasie dołączył do mnie Maciek również ciągnąc za sobą walizkę, jednak ja nie mogłam oderwać wzroku od zarostu, który zapuścił.
- Prawda, że dodaje mi męskości? - spytał pocierając dłonią swój kłujący policzek - Niedługo będę tak seksowny jak Karaszewski.
- Jeszcze troszeczkę ci brakuje, przyjacielu. - poklepałam go po ramieniu
- Dzięki. - prychnął udawając obrażonego, zaś ja pokręciłam ze śmiechem głową zdając sobie sprawę, że jesteśmy pod szkołą
Większość ludzi już była, więc przywitałam się ze wszystkimi siadając na murku.
- A gdzie Karaszewski? Nawet na wycieczkę się spóźni? - spytała Wika lekko mnie szturchając
- Pewnie się pakuje. - wzruszyłam ramionami
- Teraz? - zaśmiała się
- Wyszedł ode mnie o piątej rano. - spojrzałam na nią - A jak do mnie przyszedł jeszcze tego nie zrobił, więc jak widzisz poczucie czasu klasa.
Jak na zawołanie pod szkołą pojawiło się czarne Audi. Zaśmiałyśmy się w sumie nawet nie wiem dlaczego, a kilka minut później wychowawca stanął przed nami przepraszając za spóźnienie. Sprawnie sprawdził listę po czym zapakowaliśmy walizki do autokaru i sami mogliśmy do niego wsiąść.
- Dzień dobry, ludzie! - do pojazdu wszedł wfista mający być naszym drugim opiekunem
- Dzień dobry! - odkrzyczał Dominik z samego końca autokaru
Droga upłynęła na grze w butelkę i robieniu róznych dziwnych rzeczy. Wychowawca tylko posyłał nam błagalne spojrzenia. Gorzej było z germanicą, która również okazała się być naszym opiekunem na tym wyjeździe. I po cholerę ich aż tyle?! Za kogo oni nas mają? Tak jak większość klasy wybuchnęłam niekontrolowanym śmiechem widząc wykonującą swoje wyzwanie Wikę, które ledwie przełknęła sporzadzoną przez kolegów substancję.
- Dzieciarnia, zaraz będziemy! - krzyknął matematyk zwracając tym samym uwagę uczniów
Dosłownie po pięciu minutach autokar zaparkował, zaś nauczyciele rozdzielili pokoje przedstawiając nam listę. Wygramoliliśmy się z autokaru o mało się przy tym nie zabijając po czym wzięliśmy swoje walizki kierując się w stronę hotelu. Odebraliśmy klucze i rozeszliśmy się każdy w swoją stronę. Wraz z Wiką wtargałyśmy swoje rzeczy na czwarte piętro szukając odpowiednich drzwi. Ostatecznie przekręciłam klucz w drzwiach odpowiedniego pokoju i weszłyśmy do środka. Od razu zajęłam miejsce pod oknem, a moja przyjaciółka zbytnio nie protestowała zbyt podekscytowana wycieczką. Od razu popędziła na balkon, żeby sprawdzić kto ma pokój obok nas. Wyciągnęłam telefon pisząc do Łukasza z pytaniem o numer pokoju, a kiedy miałam już numer lokum mężczyzny byłam spokojna...
**************************
Czy Łukasz i Karolina będą trzymać się od siebie z daleka na wycieczce?
P.S. Na górze moja ulubion piosenka z tegorocznej Eurowizji. Jaka was urzekła?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro