3.Boże, jak on na ciebie leci!
Tydzień później...
Nadszedł dzień długo wyczekiwanej przez nas wycieczki w góry. Czekała nas całkiem długa podróż co nie było dla mnie pozytywną informacją. Zbiórkę mieliśmy o trzeciej rano przez co zaraz po zajęciu swojego miejsca w autokarze zasnęłam z głową na szybie co jak twierdzi Wika wywołało śmiech naszego drugiego wychowawcy. Łukasz... przepraszam pan Łukasz okazał się być naprawdę spoko człowiekiem i czasami zapominam, że jest w ogóle naszym nauczycielem nie tylko pod względem wyglądu. Teraz siedziałam na swoim miejscu, plecami do szyby i gadałam z przyjaciółką, zaś chłopaki siedzący w ostatnim rzędzie, czyli za nami głośno śpiewali hity cypisa. Żaden nauczyciel chyba nie miał zamiaru nic z tym zrobić, więc z piosenki na piosenkę teskty były coraz bardziej hardkorowe. Po jakiś trzech godzinach drogi zaczynało świtać i właśnie wtedy zjechaliśmy na jakąś stację paliw. Połowa uczniów od razu pobiegła w stronę toalet co wywołało tylko mój wewnętrzy śmiech. Spojrzał na stojącego niedaleko matemtyka. Miał na sobie jeasny oraz czarną bluzę w czym wyglądał równie świetnie jak zwykle.
- Nie patrz tak na niego! - poczułam łokieć Maćka pod swoim żebrem
W ten właśnie sposób zamiast iść do toalety przez cały czas postoju ganialiśmy się po stacji niczym dzieci w podstawówce. Uciekając przed chłopakiem z czymś się zderzyłam. Chwilę później to coś uratowało mnie przed upadkiem łapiąc mnie w pasie w ostatnim momencie.
- Przepraszam. - podniosłam wzrok i ujrzałam mojego ulubionego nauczyciela! Założę się, że oblałam się rumieńcem, a chęć mordu mojego przyjaciela wzrastała z każdą chwilą... chociaż może i nie.
- Nic się nie stało. - uśmiechnął się dokładnie mierząc mnie wzrokiem - Ale na przyszłość radzę się tak nie spieszyć.
- Ale on mnie goni! - powiedziałam oburzona niczym w przedszkolu i wskazałam na mojego przyjaciela. Nauczyciel pokręcił ze śmiechem głową nie wierząc w nasze zachowanie. Rozmawialiśmy z nim do końca postoju, a po powrocie do autokaru znowu udało mi się zasnąć...
Do Zakopanego dojechaliśmy jakoś przed osiemnastą co podkreślało długość naszej podróży. Odebraliśmy swoje klucze do pokoi oraz wnieśliśmy bagaże. Rzuciłam się na łóżko pragnąc jak najszybciej zasnąć, ale wiedziałam, że nie będzie to łatwe biorąc pod uwagę, że przespałam prawie całą drogę. Jako, że gadałyśmy z dziewczynami do pierwszej usnęłam zaraz po przyłożeniu głowy do poduszki...
Rano obudziło mnie lekki trącenie za ramię. Miałam ochotę się zamachnąć i jednym ruchem zabić osobę, która miała czelność mnie budzić, jednak usłyszałam w tle głosy dziewczyn co oznaczało, że to nie one.
- Wstajemy, Karolina... - usłyszałam rozbawiony głos nauczyciela matematyki i głośno jęknęłam chowając głowę pod kołdrę. Brakowało tylko tego, żeby zobaczył mnie w takim stanie!
- Która godzina? - wymamrotałam ponownie powodując śmiech pedagoga
- 7:30. - oznajmił
- Która?! - znowu jęknęłam mając zamiar pójść jeszcze spać
- Domyślałem się, że to nie będzie łatwe zadanie. - westchnął mężczyzna, zaś moje koleżanki się zaśmiały jak zakładam podziwiając nauczyciela - Wstawaj albo nie dostaniesz śniadania...
- Nie no jak stosuje pan takie argumenty to już muszę wstać. - odezwałam się siadając i przecierając twarz dłońmi. Kolejny raz tego dnia się zaśmiał i poczochrał mi włosy jeszcze bardziej przez co spojrzałam na niego wrogo.
- Mógłby pan już iść, bo chcemy się ubrać? - odezwała się Marta, a pozostałe dosłownie mordowały ją spojrzeniami
- Oczywiście. Śniadanie za pół godziny. - skierował się w stronę drzwi - A ty tylko mi spóbuj wracać do spania. - wskazał na mnie palcem
- Ja? - przyłożyłam dłoń do piersi. Uśmiechnięty opuścił nasz pokój.
- Boże jak on na ciebie leci! - pisnęła Dominika, a ja zakrztusiłam się pitą właśnie wodą
- Co? - prychnęłam
- Jak wszedł do pokoju Marta też spała, ale kazał mi ją obudzić, a sam od razu poszedł do ciebie.
- Może po prostu widział, że Karo jest trudnym przypadkiem. - Wika starała się mnie ratować
- No właśnie. - poparłam ją wstając z łóżka. Szybkim krokiem skierowałam się w stronę łazienki. Zamknęłam za sobą drzwi po czym spojrzałam na siebie w lustrze. Przemyłam twarz dłońmi dzięki czemu wyglądałam o niebo lepiej. Umyłam zęby oraz zrobiłam lekki makijaż. Następnie wróciłam do pokoju, by wyciągnąć z walizki ubrania i wróciłam do małego pomieszczenia. Założyłam bieliznę oraz jeansy i dopasowaną czarną bluzkę z rękawem trzy czwarte podkreślającą moją figurę. Rozczesałam będące w tragicznym stanie włosy i wreszcie gotowa wyszłam z łazienki. Po kilku minutach zeszłyśmy na najniższe piętro hotelu, a mój brzuch dawał już jasne oznaki głodu. Weszłyśmy do restauracji, a moje towarzyszki od razu rzuciły się na stół z jedzeniem mimo, iż przed nowym nauczycielem chciały wyjść na takie, które jedzą mało. Podczas nakładania jedzenia na talerz poczułam dłonie na biodrach i zszokowana się wzdrygnęłam. Odwróciłam głowę, żeby spojrzeć na uśmiechniętego Kacpra zabierającego mi z ręki bułkę.
- Smacznego, ślicznotko. - poklepał mnie po brzuchu po czym pocałował w policzek
- Dziękuję, przystojniaku. - wywróciłam oczami przez co zostałam ukłuta w żebro. Czułam na sobie czyjś wzrok, lecz nie byłam w stanie zinterpretować do kogo należał, więc to olałam i wróciłam do stolika. Po trzydziestu minutach skończyliśmy posiłek, a nasz wychowawca podniósł się ze swojego miejsca.
- Z tego co wiem pobudka rano była ciężka zresztą w jednym z pokoi... - mężczyzna spojrzał na mnie, a ja uniosłam ręce w geście obrony - Mimo to mam nadzieję, że wypoczęliście, gdyż dzisiaj czeka nas owocny dzień. Za godzinę mamy zbiórkę pod autokarem i jedziemy na Gubałówkę, a po obiedzie zaplanowaliśm Aqua Park. Myślę, że taki plan dnia wam odpowiada.
Przedpołudnie zgodnie z planem spędziliśmy na Gubałówce głównie objadając się kołaczami węgierskimi. Bardziej fascynowała mnie druga połowa dnia. Dziewczyny od wyjścia ze śniadania chodziły podjarane, a jednocześnie dobite w jaki sposób mają wyskoczyć w bikini przed panem Karaszewskim. Pokręciłam z niedowierzeniem głową na jęki Wiki i podeszłam do bramki, gdyż stałam w kolejce tuż przed nią. Wzięłam od nauczyciela zegarek kierując się w stronę szatni, a po chwili byłam już w przebieralni. Spięłam włosy w wysokiego koka i przebrałam się w czarne bikini. Dobrze, że ogoliłam nogi przed wyjazdem... Następne dwie godziny szaleliśmy w basenach, jednak ani przez chwilę nie było mi dane zaznać spokoju. Chłopcy porywali mnie na zmianę, a ja wcale nie narzekałam nie musząc pływać, gdyż oni robili to za mnie, a ja tylko doczepiałam się do ich pleców. Kilka razy też zostałam brutalnie zanurzona w wodzie zazwyczaj prosto z ramion moich towarzyszy. Teraz zaś była mniej przyjemna część zabawy czyli suszenie włosów. Stałam przy suszarce przeklinając pod nosem i usiłując ogarnąć to co miałam na głowie.
- Karolina! - matematyk skarcił mnie wzrokiem słysząc słowa wychodzące z moich ust
Uśmiechnęłam się tylko do niego co skwitował śmiechem i podszedł do suszarki obok zaczynając suszyć swoje ciemne włosy. Przez chłopaków nie zdążyłam nawet zobaczyć go bez koszulki! Chociaż chyba nie pływał tylko ktoś go ochlapał tak, że musiał teraz suszyć włosy. I muszę przyznać, że wyglądał przy tym naprawdę pociągająco...
*************************
Dzisiaj trochę krótszy, ale chciałam go już dodać, więc mam nadzieję, że może być.
Buziaczki :*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro