24.Jestem przy tobie
Jest środek nocy w skutek czego ulice są zupełnie ciemne i puste. Moje włosy rozwiewa chłodny wiatr orzeźwiając tym samym twarz, a ciężki plecak doprowadza plecy do granicy skoliozy. Nagle czuję mocne łapanie za rękę i zostaję przyciśnięta do ściany. Nie jestem w stanie dojrzeć niczego oprócz tego, że oprawca jest przeciwnej płci. Próbuję się wyrwać, jednak nie daję rady. Zaczyna całować moją szyję i zrywać ze mnie ubrania, zaś ja krzyczę, piszczę i płaczę jednocześnie.
- Cicho, suko, bo dostaniesz. - słyszę warknięcie, a z głosu wyczytuję, że to Krystian
- Przestań, proszę. - jęczę błagalanie, lecz mnie nie słycha
Podjemuję kolejną próbę wyrwania się, lecz zamiast się odsunąć rzuca mnie na ziemię, a sekundę później wymierza mocne kopnięcie w mój brzuch. Skulam się w kulkę czując potworny ból, zaś on pochyla się i kontynuuje zrywanie ze mnie ubrań. Nie mam już siły walczyć dlatego leżę jak kłoda nie wydając z siebie żadnych dźwięków, a jedynie słone łzy z oczu...
- Nie! - krzyknęłam podnosząc się do pozycji siedzącej
Od razu poczyłam, że byłam cała spocona, a mój oddech był przyspieszony conajmniej trzykrotnie. Rozjerzałam się po pomieszczeniu i odetchnęłam cicho zdając sobie sprawę, że to tylko sen.
- Hej... - do moich uszu dobiegł szept
Odwróciłam się gwałtownie, a moim oczom ukazał się blaska ciemnych tęczówek Łukasza.
- Ej... - przytulił mnie mocno do siebie gładząc po włosach - Spokojnie.
- To mi się śniło... Krystian... Ta ulica... To wszystko było takie samo. - wydukałam szlochając
- Jesteś bezpieczna. Jestem przy tobie, spokojnie. - pocałował mnie w czoło
- Przyniesz mi coś do picia? - spytałam ocierając mokre policzki
- Jasne, zaraz wracam. - powiedział i wstał z łóżka opuszczając pomieszczenie
Jeszcze raz się rozejrzałam dochodząc do wnisoku, że jesteśmy w mieszkaniu Łukasza. Mieliśmy zostać w raju jeszcze dzień, lecz postanowiliśmy wrócić wcześniej na wypdek jakiś nieprzewidzianych sytuacji. Po chwili mężczyzna wrócił wręczając mi szklankę wody, którą opróżniłam oddając mu ją. Jeszcze chwilę zajęło mi uspokojenie oddechu oraz kołatania serca. Łukasz powoli mnie położył, a zaraz po tym sam to ucznił. Przytuliłam się do niego dwa razy mocniej niż zwykle, zaś on pocałował mnie w czubek głowy i kojąco gadził po ramieniu sprawiając, że po chwili zasnęłam...
Obudziłam się dosyć wcześnie, ale mimo to Łukasza nie było już obok mnie. Wyłoniłam się spod szarej pościeli spuszczając nogi z łóżka. Moje stopy spotkały się z miękkim dywanem, a koszulka mężczyzna skutecznie opadła na swoją standardową długość sięgając mi do połowy ud. Powoli wyszłam z pokoju drepcząc po zimnych panelach. Nauczyciel siedział przy stole jak zakładam sprawdzając jakieś sprawdziany.
- Co robisz? - stanęłam za nim obejmując go ramionami po czym złożyłam krótki pocałunek na jego szyi
- Muszę sprawdzić to na co miałem tydzień. - oznajmił - Tydzień, który spędziłem znacznie ciekawiej.
- To znaczy? - uniosłam brew
- W towarzystwie pewnej długonogiej blondynki o nadzwyczajnej urodzie i niebieskich oczach. - powiedział tajemniczym głosem
- Muszę ją poznać. - stwierdziłam
- Żebyś wiedziała, że musisz.
- Która klasa? - zmieniłam temat siadając na krześle obok i biorąc jedną z kartek
- 6c. - oznajmił, zaś ja wywróciłam oczami na podstawówkę
- Zrób nam też taki sprawdzian. Może nie byłoby samych jedynek. - zaproponowałam
- Naprawdę w to wierzysz? - prychnął - Z całym szacunkiem, ale wasza klasa nie ma nadludzkich umiejętności matematycznych.
- Przecież mam czwórkę! - oburzyłam się
- Ty tak. - skinął głową - Ale nie we wszystkich przypadkach to wygląda tak kolorowo.
- Na przykład?
- Na przykład twój przyjaciel, Maciuś ma pięć jedynek na sześć ocen.
- O tym mi nie wspomniał. - oznajmiłam - Mówił tylko, że ma nie najlepszą sytuację.
- Nie najlepszą to mało powiedziane. - prychnął - Ale odchodząc od tematu szkoły... mamy problem.
- Jaki? - spytałam przeglądając sprawdzian mojej siostry
- Moi rodzice chcą cię poznać.
Kartka wyleciała mi z rąk, zaś ja wbiłam swój wzrok w jego twarz mając nadzieję, że zaraz powie, że to żart.
- Oczywiście odmówiłem, bo jest zdecydowanie za wcześnie, ale nie wiem ile jeszcze wytrzymają.
- Żartujesz prawda? - spytałam
- Nie martw się, skarbie. - zaśmiał się obejmując mnie od tyłu - Jak coś to będę cię bronił przed złą teściową.
- Ciebie to śmieszy? - zaśmiałam się mimo, iż chciałam powiedzieć to poważnie
- Oczywiście, że śmieszy. - oznajmił - Nie martw się. Chodź, bo jestem głodny.
Wyciągnął do mnie dłoń, którą złapałam wstając z krzesła. Do domu wróciłam przed siedemnastą. Okazało się, że moja rodzina już wróciła dlatego na szybko wymyśliłam swoją wizytę u Maćka i usiadłam przy stole w kuchni.
- Kochanie, mamy wesele! - mama tanecznym krokiem weszła do kuchni, a zaraz za nią tata i Kaśka
- Co? - spojrzałam na nią błagalnie
- Ciocia Ania nareszcie wychodzi za mąż! Już myślałam, że ta stara panna do końca życia będzie sama... Przysłali nam zaproszenia pocztą.
- A jest jakaś szansa, że mnie nie zaprosili? - westchnęłam sprawiając, że wywróciła oczami
- Obawiam się, że nie, bo dla ciebie jest nawet osobne zaproszenie. - podała mi kopertę
Wyjęłam z niej kartkę i przeczytałam treść na, której tłustym drukiem było widać, że oczekują ode mnie osoby towarzyszącej.
- Nie idę. - oznajmiłam kładąc papier na stole
- Dlaczego? - spytała moja rodzicielka - Trochę się pobawisz...
- Nie mam osoby towarzyszącej. - oznajmiłam
- Przecież masz chłopaka. - wtrącił się tata, zaś ja skarciłam go wzrokiem
- Chętnie go poznam! - dodała szybko mama
Mamusiu, obawiam się, że możesz być troszeczkę zaskoczona jak zobaczysz kto jest moim chłopakiem.
- To nie ten przez, którego ostatnio tak płakałaś, prawda? - dopytała kobieta
- Z tamtym nie mam nic do czynienia. - wywróciłam oczami
- Czyli jesteś z tym, którego poznałem! - stwierdził ojciec
- To może jesteś z Adrianem Kubackim? - nagle głos zabrała moja siostra
- Żartujesz? - prychnęłam
- W szkole gadając tylko o tym, więc... nawet na korytarzu zaczepiają mnie jakieś licealistki i pytają czy moja siostra buja się z Kubackim.
- Nie jestem z nikim! - wstałam wkurzona - Nie mam chłopaka!
- Skoro nie masz to gdzie chodzisz prawie codziennie? Kochanie, ja nie wierzę w te bajeczki. - spojrzała na mamę
- Skończmy ten temat. - westchnęłam - Skoro tak bardzo wam zależy na tym weselu to załatwię sobie jakiegoś kolegę.
- No i na to czekałam. - uśmiechnęła się moja rodzicielka - Ale ruchy z tym szukaniem kolegi, bo ślub już za tydzień! Poczta zgubiła zaproszenia dlatego tak długo szły.
Skierowałam się w stronę schodów sprawnie je pokonując. Naprawdę mam tydzień na znalezienie towarzysza na wesele na, które kompletnie nie chce mi się iść? Adrian raczej odpada, więc będę musiała zagdać z Dominikiem, albo z Maćkiem, ale iść na wesele z gejem... może być dość niezręcznie.
Tak jak się pewnie spodziewacie pierwszy dzień w szkole po powrocie z Majówki dla nikogo nie był prosty. Nawet nasz wychowawca się spóźniał przez co mogliśmy spokojnie spać na ławkach i cierpliwie na niego czekać mimo, iż było już piętnaście minut po dzwonku i jakby nie patrzeć jeszcze chwila i moglibyśmy swobodnie iść do domu bez żadnych konsekwencji. Nikt jednak nie patrzył na zegrek, gdyż wszyscy byli pochłonięci swoim snem i nawet nikomu do głowy nie przyszło, że za chwilę może wpaść tutaj pedagog i kazać nam rysować trójkąty. Uderzyłam czołem w drewniny blat ławki w skutek czego wydałam z siebie syknięcie gładząc się po bolącym miejscu. Maciek siedział na mojej ławce oparty plecami o ścianę i już dawno spał prawie na mnie spadając. Wika zaś mordowała go wzrokiem szukając miejsca dla siebie. Kilku dżentemenów spało na podłodze na samym końcu sali robiąc miejsce dziewczynom. Jedynie Natalia jak zawsze robiła z siebie idiotkę powtarzając rozpoczętą tydzień temu trygonometrię.
Łukasz
Jak opętany wpadłem do pokoju nauczycielskiego spotykając się ze srogimi spojrzeniami innych pedagogów. Dlaczego inni nauczyciele tak strasznie mnie nienawidzili? Co im takiego zrobiłem? Zaśmiałem się w duchu na tę myśl i pospiesznie otworzyłem swoją szafkę wyciągając odpowiednie podręczniki.
- Dzwonek był dwadzieścia minut temu. - srogi głos starej matemtyczki wypełnił pomieszczenie
- Mam lekcję z dorosłymi ludźmi. Raczej się nie pozabijają. - powiedziałem patrząc na nią ze śmiechem wymalowanym na twarzy
- Właśnie klasy drugie liceum w naszej szkole mają najbardziej kreatywne pomysłu, panie Karaszewski. Jest pan nieodpowiedzialny i zdecydowanie za młody na swoje stanowisko. W dodatku, żeby tak się spóźniać? Jest pan nauczycielem, a nie uczniem!
Wywróciłem oczami podczas gdy ta wiedźma po raz kolejny próbowała mi uświadomić jak bardzo nie nadaję się do tej pracy. Za kobietą stał wfista tak jak ja powstrzymując się przed wybuchem świechu.
- Bardzo, panią przepraszam, pani profesor, ale zabrała mi pani kolejne pięć minut lekcji, a moja klasa siedzi na górze i z całą pewnością ganiają się tam teraz z nożami, albo planują podpalenie szkoły, więc niestety muszę zakończyć ten wykład i do nich biegnąć. Do zobaczenia. - powiedziałem
Wyszedłem z pomieszczenia śmiejąc się pod nosem i wbiegłem po schodach szybko znajdując się pod odpowiednią salą. Nacisnąłem na klamkę i przybiłem sobie w duchu piątkę widząc śpiących licealistów.
- Dzień dobry, klaso! - podniosłem ton z rozbawieniem i uderzyłam podręcznikiem w ławkę sprawiając, że wszyscy momentalnie poderwali głowy
- O, Boże... nie... - jęknął Kacper przecierając twarz dłońmi
- Widzę, że bardzo się cieszycie z powrotu do szkoły. Ja również. - skierowałem się w stronę ławki Karoliny - Wstajemy.
Zaśmiałem się lekko potrząsając ramieniem dziewczyny. Jęknęła niezadowolona po czym podniosła głowę i ponownie opadła na ławkę. Prychnąłem w myślach widząc powtarzającą materiał Natalię i zacząłem się zastanawiać czy ta dziewczyna ma coś z głową. Oczywiście to dobrze, że się uczy i cecha jaką posiada przydałaby się większości tej klasy, ale bez przesady.
- Przykro mi, ale musimy chociaż zacząć temat. - klasę wypełnił głośny jęk - Wiem, też się cieszę.
Karolina
Podniosłam głowę, żeby ujrzeć nauczyciela zapisującego na tablicy zadanie. Z głową podpartą na przedramieniu przepisałam treść nie mając nawet pojęcia o co w nim chodzi, ale nawet gdybym nie była zaspana bym tego nie wiedziała, więc w sumie na jedno wychodzi.
- Ochotnicy czy niewolnicy? - spytał mężczyzna odkładając kredę, zaś wszyscy rozejrzeli się po pomieszczeniu z nadzieją, że ktoś się zgłosi
Odetchnęłam widząc, że Dominik podnosi rękę chcąc zbawić swoją klasę. Kilka minut później zadanie było rozwiązane, a zadowolony chłopak wrócił do swojej ławki. Westchnęłam ciesząc się, że przynajmniej Maciek opuścił moją ławkę, lecz wyszło mi to na gorsze, bo gdyby tu był moja głowa, aż tak bardzo nie opadałaby mi w dół. Na szczęści lekcja się skończyła i mogliśmy wreszcie wstać z krzeseł przeciągając się. Opuściliśmy salę kierując się na drugi koniec korytarza gdzie za chwilę miłą odbyć się geografia...
******************************
Czy uważacie, że za często dodaję rozdziały? Napiszcie mi w komentarzach co sądzicie, bo ja sama nie wiem.
Z kim Karolina pójdzie na wesele?
Buziaki :*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro