15.Ciekawa propozycja
Ostatnio nawet zwróciłam uwagę na to, że pojawiałam się w szkole wyjątkowo punktulanie, więc jak na złość akurat dzisiaj musiałam zaspać na pierwszą lekcję. Wpadłam zasapana do szkoły biegnąc na górę oraz szybkim krokiem kierując się w stronę sali geograficznej. Weszłam do środka przepraszając za spóźnienie po czym usiadłam na swoim miejscu wyciągając książki i jednocześnie spotykając się z ciekawskim spojrzeniem Maćka.
- Co tak patrzysz? - spytałam kładąc podręcznik na ławce
- Czyżby Karaszewski nie chciał cię rano wypuścić? - poruszył brwiami sprawiając, że wywróciłam oczami
- Niestety dzisiaj to tylko moja drzemka się przedłużyła. - wzruszyłam ramionami przepisując od niego temat
Następną lekcją jaka nas czekała był język polski, a zaraz po nim moja ukochana fizyka od, której nauczycielki tak strasznie nienawidziłam. W dodatku raczej z wzajemnością...
- Koszarek, do tablicy. - odezwała się wyglądająca na wiedźmę kobieta
Ze sztucznym uśmiechem na twarzy wstałam kierując się w jej stronę. Przelustrowała mnie wzrokiem od góry do dołu kręcąc głową, a fakt, że była ode mnie conajmniej dziesięć centymetrów niższa co lekcję wywoływał śmiech mojej podświadomości. Nauczycielka podała mi zadanie, którego rozwiązanie podyktował mi siedzący w pierwszej ławce Paweł ze sporą pomocą Dominika. Może to właśnie dlatego ktoś wymyślił, żeby klasy były mieszane? Faceci są po prostu lepszymi matematykami, a co za tym idzie też fizykami. Chociaż oczywiście nie ma zasady, lecz w mojej szkole matematycznego orła z piersiami nie ma i tego akurat byłam pewna. Zaraz po powrocie na miejsce ułożyłam ręce na ławce chowając w nich głowę. I ludzie się pytają dlaczego zawsze po fizyce pół klasy wygląda jakby dopiero co wstało? Gdy byłam już w półśnie zadzownił dzwonek sprawiając, że wyjątkow niechęcią podniosłam się wychodząc z sali.
- Dzień dobry. - uśmiechnęłam się do wchodzącego akurat po schodach matematyka
- Dzień dobry. - odwzajemnił mój gest nie spuszczając ze mnie wzroku
Dosłownie kilka minut później siedziliśmy na nudnym angielskim niczym na fizyce z całych sił broniąc się przed zaśnięciem. Nauczyciel zmierzył nas wzrokiem kręcąc ze śmiechem głową po czym oparł się rękami o biurko. Właśnie anglista był na drugim miejscu rangingu ułożonego przez uczennice pierwszej liceum. Z tego co wiedziałam wygrał oczywiście Łukasz, a właśnie pan Marcin zajął drugą pozycję tuż przed wifstą.
- W takim razie może objerzymy jakiś film? - spytał w końcu budząc zainteresowanie wśród uczniów - Ale na komputerze jest jakaś blokada, więc... - rozejrzał się po klasie - Karolina, idź do sali informatycznej i zawołaj pana Karaszewskiego. Z tego co widziałem jest już w szkole.
- Oczywiście. - przytaknęłam wstając i kierując się do drzwi. Znalazłam się na pogrążonym w ciszy korytarzu, który wyglądał tak tylko podczas lekcji i mogłam rozkoszować się tym spokojem do momentu, aż znalazłam się przed odpowiednimi drzwiami. Szybko spotkałam się ze wzrokiem mężczyzn oraz siedzących na swoich stanowiska dzieci, lecz średnio się tym przejęłam.
- Musi nas pan uratować! - zaczęłam wywołując śmiech wszystkich
- Cóź się stało, Karolino? - zaśmiał się wstając
- Na komputerze jest jakaś blokada i pan Kamiński nie może włączyć filmu. Rozumie to pan?
- No to rzeczywiście poważna sprawa. - stwierdził - Zaraz wracam.
Zwrócił się do dzeci po czym wspólnie opuściliśmy salę kierując się do odpowiedniej.
- Wpadniesz do mnie wieczorem? - szepnął patrząc na mnie
- Nie mogę. - westchnęłam
- Nie ściemniaj. - zatrzymał się nagle co również uczyniłam - Sprawdzałem twój dziennik i nie masz jutro nic.
Spuściłam głowę nie wiedząc co powinnam powiedzieć po czym bez słowa ruszyłam do sali wchodząc do środka. Informatyk szybko uwinął się z blokadą i zniknął rzucając mi znaczące spojrzenie. Kiedy zaczął się film połowa uczniów oglądała, zaś druga tylko udawała i ja raczej zaliczałam się do tej drugiej grupy.
- Co jest? - spytała Wika kierując na mnie swoje spojrzenie
Również na nią spojrzałam dając jej znać, że nie chcę gadać.
- Jesteś ostatnio jakaś zmęczona, ospała. W dodatku z Łukaszem chyba też coś nie idzie. Co się dzieje, Karo?
- Nie brałam leków od kilku dni. - oznajmiłam niemalże szeptem nie chcąc, żeby ktoś mnie usłyszał
Raczej wcześniej o tym nie wspominałam, lecz od kilku lat choruję na niedoczynność tarczycy i kiedy przestaję brać leki tracę ochotę kompletnie na wszystko. Niestety poza spóźnilastwem jestem też zapominalska, więc gdy mi się skończą, żeby je kupić potrzebuję przynajmniej tygodnia.
- No to na co ty czekasz?! - uniosła się - Zaraz po szkole idziemy do apteki i powiesz dzisiaj Łukaszowi o tej chorobie. Ty wiesz jak on się musi czuć jak go spławiasz? A tu chodzi tylko o chorobę.
- Może i masz rację. - westchnęłam przecierając twarz dłońmi
Nim się obejrzałam była już matematyka na, której niemalże zasypiałam nie mogąc zupełnie skupić się na lekcji. Jeszcze rano czułam się dobrze, a teraz z każdą godziną było coraz gorzej. Ledwo co dawałam radę przepisywać przykłady z tablicy, gdyż cała siła jaką miałam wyparowała ze mnie w ciągu kilku godzin.
- Karolina, dobrze się czujesz? - do moich uszu dobiegł zaniepokojony głos nauczyciela
- Tak, wszystko dobrze. - powiedziałam poprawiając się na krześle
- Napewno? - uniósł brew
- Napewno. - skinęłam głową
Z powodu mojego beznadziejnego samopoczucia lekcje dłużyły mi się niemiłosiernie, a kiedy wreszcie się skończyły wylądowałam w przeogromnej kolejce w aptece. Przynajmniej mogłam pogadać z Wiką, ponieważ użyczyła mi swojego towarzystwa, a raczej chciała mnie przypilnować, żebym kupiła te cholerne leki. Kiedy już zapłaciłam za co musiałam schowałam pudełeczka do torby wiedząc, że pierwszą dawkę będę miała do zarzycia o 20:00, a do tej pory będę musiała jakoś przeżyć, żeby się nie przewrócić. Poprawiłam jeansową kurtkę, którą miałam na sobie i wraz z dziewczyną ruszyłam w stronę sklepu z zamiarem kupienia czegoś do jedzenia. Oczywiście ja nic nie kupiłam za to Wiktoria zrobiła chyba zakupy za nas dwie.
- Ooo... dzień dobry, panu! - odwróciłm głowę, żeby spojrzeć na stojącą przy sąsiednim regale przyjaciółkę
- Dzień dobry. - usłyszałam głos matematyka i przeszedł mnie dreszcz
Podeszłam do Wiktorii obdarzając mężczyznę spojrzeniem, którym jasno mówił, że chce pogadać.
- Nie krępujcie się. - powiedziała stojąca obok mnie kobieta, a ja miałam ochotę ją udusić
Spojrzeliśmy na nią jednocześnie sprawiając, że odeszła znikając z zasięgu naszego wzroku. Spojrzałam na pedagoga, który wciąż nie spuszczał ze mnie swojego wzroku.
- Powiesz mi wreszcie co się dzieje? - spytał dokładnie mi się przyglądając
- Przepraszam, Łukasz, ale ja jestem chora i dlatego tak się zachowuję... - zaczęłam - I nie chora na grypę.
Jego twarz przybrała zaniepokojony wyraz, zaś skóra automatycznie zrobiła się bledsza.
- Spokojnie, to nic groźnego. - uspokoiłam go - Mam niedoczynność tarczycy i jak nie biorę leków to właśnie to się ze mną dzieje. Skończyły mi się, ale już kupiłam, więc jutro powinnam być normalna.
Widocznie odetchnął wypuszczając powietrze.
- Przestraszyłaś mnie. - oznajmił z lekkim śmiechem w głosie
- Wiem. - przytaknęłam
- Pojedź ze mną. - wyciągnął do mnie rękę
- Pod warunkiem, że nie będziesz się do mnie dobierał, bo naprawdę nie mam siły. - zaśmiałam się
- Obiecuję. - przysiągł, zaś ja pożegnałam się z przyjaciółką i wspólnie wyszliśmy ze sklepu szybkim krokiem wsiadając do samochodu, żeby nikt nas czasem nie zauważył
Po kilku minutach znalazłam się w dobrze mi już znanym mieszkaniu. Jedyne co się zmieniło to pościel w sypialni, a poza tym wszystko było na swoim miejscu. No może jeszcze rozwalone na stole sprawdziany. To tak nauczyciele traktują efekty naszej nauki po oddaniu? Jak to by powiedział katecheta.. To jest brak szacunku!
- To mojej siostry? - spytałam biorąc ze stołu jedną z kartek
- Wszystko na to wskazuje. - wzruszył ramionami podchodząc do mnie
- O Boże... - załamałam się widząc jej odpowiedzi, zaś on się zaśmiał
- Lepiej tego nie oglądaj. - zabrał mi kartkę - Skoro mam się do ciebie nie dobierać to co chcesz robić?
- Najlepiej pójść spać. - stwierdziłam odwracając się w jego stronę
- O 16:00? - prychnął obejmując mnie w pasie
- Dokładnie tak. - skinęłam głową, a on mnie pocałował
Dokładnie tak jak ostatnio do późnego wieczora oglądaliśmy jakieś filmy, a podczas jednego nawet zasnęłam. O odpowiedniej porze wzięłam swoje leki, żeby nie było, że o nich zapomniałam, a teraz stałam pod prysznicem z zamkniętymi oczami rozkoszując się gorącą wodą pływającą po moim ciele. Gdy wyszłam wytarłam się puchowym ręcznikiem oraz założyłam majtki i koszulkę Łukasza, w której wyglądałam conajmniej jak jakiś skrzat. Wyszłam z łazienki gasząc światło i weszłam do sypialni spotykając się z uśmiechem stojącego przy szafie mężczyzny.
- Nawet nie wiesz jak czarująco wyglądasz. - prychnęłam na jego słowa
- Lepiej powiedz o, której jutro zaczynasz. - spytałam odwijając kołdrę i siadając na łóżku
- 7:30, ale ty masz na 10:00, więc zostawię ci klucze i jakoś sobie poradzisz, prawda?
- Myślę, że dam radę. - stwierdziłam, a chwilę później mężczyzna znalazł się obok mnie gasząc lampkę nocną
Położyłam się na boku, zaś on przyciągnął mnie do siebie wtulając się w moje plecy i całując mnie kojąco w ramię. Nawet sobie nie wyobrażacie co czułam. Jak bardzo bezpieczna i szczęśliwa byłam.
- Kocham cię. - szepnął
- Ja ciebie też. - odszeptałam, a po chwili zasnęłam czując na karku jego oddech...
Gdy rano się obudziłam w łóżku byłam sama. Nie słyszałam żadnych odgłosów co mogło oznaczać tylko tyle, że Łukasz pojechał już do pracy. Spuściłam nogi i powoli wstałam otwierając duże, przesuwane drzwi. Przeszłam przez salon wchodząc do połączonej z nim kuchni i stanęłam na środku zastanawiając się za co by się to zabrać. Wzięłam szybki prysznic po czym przebrałam się we wczorajsze ubrania. Wzięłam ze stołu klucze i opuściłam mieszkanie zamykając je. Kilkanaście minut później dotarłam do mojego domu gdzie mogłam spokojnie się ogarnąć i przebrać. Kiedy byłam gotowa poszłam do szkoły, a nim się objerzałam weszłam na drugie piętro witając się ze wszystkimi.
- Jak tam? - spytała Wika podając mi zeszyt od chemii
- Z czym? - spytałam rozpoczynając przepisywanie skomplikowanego zadania
- No jak to z czym? - wywróciła teatralnie oczami - Spałaś u niego?
- Spałam, ale tylko spałam. - oznajmiłam
- W jednym łóżku?
- Boże! - spojrzałam na nią błagalanie - W jednym łóżku. Skończyłaś?
- Tak. - kiwnęła usatysfakcjonowana głową
W dniu dzisiejszym mieliśmy do przetrwania osiem lekcji co wcale nie poprawiało mojego samopoczucia. W dodatku czekało nas zastępstwo z panią od fizyki co było dodatkowym powodem przez, który miałam ochcotę zadźgać się długopisem. Najszybciej ze wszystkich minęło czterdzieści pięć minut zajęte przez matematykę. Po zakończonych zajęciach zostałam w sali czekając, aż wszyscy wyjdą po czym zamknęłam drzwi podchodząc do biurka i opierając się o nie biodrem.
- W czym mogę pani pomóc? - spytał nauczyciel podnosząc głowę znad dziennika
- Mam pana klucze. - oznajmiłam podając mu plik
- Dziękuję pani bardzo. - uśmiechnął się stając przede mną po czym wziął klucze i schował je do kieszeni - Co ty na to, żebym dorobił ci klucze?
Spojrzałam na niego zaskoczona zupełnie nie wiedząc co odpowiedzieć.
- Co? - dopytałam jakbym nie zrozumiałam chociaż w jakimś stopniu tak było
- Spokojnie, nie musisz od razu ze mną mieszkać. - zaśmiał się - Po prostu dorobię ci klucze żebyś mogła do mnie przychodzić kiedy tylko będziesz chciała.
- Ciekawa propozycja. - stwierdziłam - Z wielką przyjemnością z niej skorzystam.
- Bardzo się cieszę. - uśmiechnął się i mnie pocałował sprawiając, że znow zapomniałam o całym bożym świecie...
********************************
Dziękuję wam za tyle komentarzy pod ostatnim rozdziałem!!! Kocham was <3
A co do tego rozdziału to nie jestem z niego zadowolona, ale opinię pozostawiam wam.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro