Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

14.Ja cię potrzebuję

Czułam na sobie przeszywający wzrok Krystiana kiedy rozpisywałam równanie na chemii. Czułam się okropnie w jego towarzystwie i miałam nadzieję, że to jak najszybciej się skończy, jednak nic na razie na to nie wskazywała. Czułam się cholernie słaba kiedy stał obok mnie i w jakimś stopniu bałam się, że jest zdolny do zrobienia mi tego po raz drugi. Nie miałam pojęcia co powinnam zrobić, bo jedynym rozwiązaniem, które przychodziło mi do głowy było powiedzenie prawdy Łukaszowi i ten koszmar by się skończył, jednak wtedy on powiedziałby dyrektorowi i prędzej czy później dowiedziałaby się o tym cała szkoła.

- Bardzo dobrze, Karolinko. - z moich myśli wybudził mnie głos nauczycielki

Nawet nie zauważyłam kiedy skończyłam rozwiązywać równanie i odwzajemniłam uśmiech sześćdziesięcioletniej kobiety wracając do ławki. Szybko przepisałam wzory z tablicy po czym z całej siły skupiłam się na temacie co na szczęście mi się udało. Po chemii czekała nas matematyka na, którą dziewczyny były jak zawsze szczególnie podjarane. 

- Nie uwierzycie co się stało w weekend! - pisnęła Klaudia podbiegając do mnie i Wiki

- Hmm... - mruknęłam średnio zainteresowana czymś co i tak zaraz powie

- Byłam sobie w galerii, wjechałam na trzecie piętro, żeby pójść do kina i nagle patrzę... Karaszewski na siłowni! Mówię wam jakie on ma ręce! - zrobiła rozmarzoną minę, zaś ja prychnęłam opuszczając koleżanki

Usiadłam na parapecie pod salą i przepisałam pracę domową na następną lekcję jaką miała być biologia. Wyjątkowo nie chciało mi się nawet zerwać z lekcji i iść do domu, gdyż zastałabym tam jedynie psa i głuchą ciszę. Jak zwykle zresztą. Pracę ojca w pełni rozumiałam, bo jakby nie patrzeć to on nas utrzymywał, lecz matki kompletnie nie kleiłam. Niby była asystentką jakiegoś prezesa, ale kto tam wie co ona robi jak nie ma jej w domu? Kaśka pojechała do jakiejś ciotki nawet nie wiem po co, więc zostałam sama ze swoimi myślami i psem. Znowu będę się bała w nocy. Zresztą kto by się nie bał w ponad dwustu metrowym domu? Zadzwonił dzwonek dlatego też zeskoczyłam z parapetu zgarniając książkę. Nauczyciela wciąż nie było, a wśród uczniów panowały rozmowy dotyczące tego gdzie może być nasz wychowawca. Chłopcy przedstawili teorie, że pewnie korzysta z tego, że plastyczka ma okienko, zaś dziewczyny stwierdziły, że może coś mu się stało. Ja wątpiłam w każdą z tych wersji i średnio obchodziło mnie to gdzie akurat przebywał. Pani od plastyki jest od niego prawie dwa razy starsza, więc obawiam się, że by się nie skusił, a gdyby coś mu się stało zostalibyśmy o tym poinformowani jako jego klasa. Po piętnastu minutach kiedy chłopcy odliczali sekundy do dwudziestu minut, żebyśmy mogli iść sobie do domów mężczyzna pojawił się w korytarzu. Płeć męska tej klasy do samego końca miała nadzieję, że pedagog się nie zjawi, ponieważ za każdym razem ranił ich męską dumę i czuli się zazdrośni o to, że dziewczyny zwracając uwagę na nauczyciela, a nie na nich. Łukasz otworzył drzwi do sali wpuszczajac nas do niej po czym wszedł jako ostatni zamykając za sobą drzwi. 

- Dlaczego się pan spóźnił? - spytała Marta kiedy nauczyciel zajął już miejsce za swoim biurkiem

- Miałem do załatwienia bardzo ważną sprawę. - oznajmił szybko natychmiast przechodząc do tematu lekcji

- Może coś z jego dziewczyną. - powiedziała Magda do Klaudii nawet nie zauważając, że w klasie zapanowała cisza i wszyscy bez wyjątków słyszeli jej słowa

- Tak, coś z moją dziewczyną. - powiedział nauczyciel ucinając wątpliwości, zaś ja poczułam szturchnięcie ze strony Maćka - Ale wyprzedzając wątpliwości nie rodzi dziecka. - wszyscy się zaśmiali - Musiałem coś załatwić, bo sobie nagrabiłem, a teraz jak wszystko już wiecie może moglibyśmy przejść do lekcji? Dziękuję.

Reszta godziny minęła bez większych rewolucji. Moja ciekawość dotycząco planów Łukasza była zdecydowanie mniejsza od ciekawości Maćka, który cały czas skakał na krześle co jakiś czas mną potrząsając. Wyszliśmy z pomieszczenia jako ostatni, a po czterech godzinach moja zmora się spełniła i musiałam wróćić do domu. Zgodnie z moim planem zostałam przywitana tylko przez skaczącego wokół moich nóg psa, który był jedynym osobniekiem żywym, który w tym momencie potrafił wywołać na mojej twarzy uśmiech. Odrobiłam wszystkie lekcje i nauczyłam się do hiszpańskiego po czym opadłam na kanapę w salonie włączając jakiś film i głaszcząc leżącego obok psa. Do pełni szczęścia brakowało mi tylko lodów czekoladowych, które zawsze działały na złamane serce, którego teoretycznie nie miałam. Jakoś po dwudziestej usłyszałam dzwonek do drzwi. Z niechęcią podniosłam się z kanapy zmierzając w stronę wejścia do domu, które już było obszczekiwane przez Jacka. Pociągnęłam za klamkę, zaś moim oczom ukazał się nikt inny jak mój wychowawca w jeansach i granatowej koszuli z bukietem piętnastu białych róż w rękach.

- Co ty tutaj robisz? - spytałam lekko zaskoczona, zaś mój pies skoczył na przybysza

- Dowiedziałem się od Maćka, że jesteś sama w domu i się boisz, więc postanowiłem dotrzymać ci towarzystwa, a przy okazji wreszcie się pogodzić. - oznajmił, a ja już układałam w głowie plan morderstwa na przyjacielu

- Zapraszam. - gestem ręki zaprosiłam go do domu zamykając drzwi

Mężczyzna wręczył mi kwiaty z, którymi skierowałam się do kuchni w celu wstawienia ich do wazonu. 

- Dlaczego jesteś sama? - spytał opierając się o lodówkę

- Rodzice pracują, a Kaśka pojechała do jakiejś ciotki. - wzruszyłam ramionami stawiając wazon na stole

- Karo, ja cię potrzebuję. - powiedział zwracając na siebie moją uwagę - Nie mogę bez ciebie żyć.

- Wiem. - przytaknęłam - Ja też cię potrzebuję, ale miałam w swoim życiu styczność z wieloma zazdrosnymi facetami i te relacje nie kończyły się dla mnie dobrze. Nie mogę być z kimś kto będzie mną rządził.

- Zrobię wszystko, żeby się zmienić, jeżeli w przeciwnym razie mam cię stracić. Obiecuję. - powiedział - Będzie ciężko, bo zawsze muszę mieć wszystko pod kontrolą, ale zrobię wszystko, żeby ci zaufać. Ja po prostu nie potrafię bez ciebie. 

Podeszłam do niego zarzucając mu ręce na szyję, zaś on ułożył swoje na moich biodrach lustrując moją twarz wzrokiem.

- Wiem, Łukasz. Nawet nie wiesz jak mi było bez ciebie ciężko.

Przytuliłam się do niego, zaś on zatopił twarz w moich włosach. 

- Przepraszam. - powiedział wywołując lekki uśmiech na mojej twarzy

Staliśmy tak dobre dziesięć minut dopóki grawitacja nie złączyła naszych ust w soczystym pocałunku. Po chwli odsunęłam się od niego opadając z powrotem na kanapę i kontynuując oglądania filmu co wywołało tylko jego śmiech. Usiadł obok przyciągając mnie do siebie i tym właśnie sposobem przez następne dwie godziny oglądaliśmy jakiś film podczas, którego prawie zasnęłam na torsie mężczyzny.

- Spać mi się chcę. - ziewnęłam

- Hmm? - mruknął mężczyzna delikatnie całując mnie w szyję

Odchyliłam głowę w bok dając mu lepszy dostęp, który szybko wykorzystał wciągając mnie na swoje kolana. Znalazł moje usta wbijając się w nie przez co cicho jęknęłam. Całowaliśmy się zachłannie zapominając o całym otaczającym nas świecie. Liczyłam się tylko ja i on i cieszyło mnie, że wreszcie udało mi się oderwać myśli od tematu Krystiana. Nasz pocałunek przerwało szczekanie psa, który najprawdopodbniej zobaczył coś za dużym oknem. Spojrzeliśmy w tamtą stronę, zaś chwilę później na siebie śmiejąc się. Mężczyzna ponownie mnie pocałował przekręcając się oraz kładąc mnie na kanapie i zawisając nade mną całując mój podbródek. Ponownie jęknęłam kiedy przygryzł skórę mojej szyji, a nasze przyspieszone oddechy wypełniały pomieszczenie, w którym się znajdowaliśmy. Mężczyzna podniósł się podnosząc również mnie, zaś ja owinęłam nogi wokół jego pasa zarzucając mu ręce na szyję.

- Na górę... - wymamrotałam mu w usta rozpoczynając kierowanie mężczyzny do mojego pokoju

Po chwili byliśmy już na górze znajdując się w korytarzu z kilkoma drzwiami.

- Do samego końca i w prawo. - oznajmił po chwili opadając na duże łóżko, w którym śpię co noc

Mężczyzna szybko znalazł się nade mnę wkładając dłoń pod moją koszulkę oraz ponownie przysysając się do mojej szyji. Sprawnie się przekręciłam siadając na nim okrakiem oraz nie przerywając pocałunku. Jedną ręką zebrał moje włosy trzymając je z tyłu mojej głowy, żeby nie leciały mu na twarz, zaś ja sprawnie rozpięłam guziki jego koszuli zsuwając ją z niego. Po chwili materiał wylądował na podłodze, zaś mężczyzna ponownie nade mną zawisł podwijając moją koszulkę. Uniosłam ręce umożliwiając mu zdjęcie jej, zaś sekundę później znalazła się obok koszuli. Nauczyciel ponownie przywarł wargami do mojej szyji budząc prawdziwy ogień w moim podbrzuszu.

- Łukasz... - sapnęłam cicho - Kocham cię.

- Ja też cię kocham, Karolina. - uśmiechnął się obdarowując pocałunkiem moje usta  - Już się nie boisz?

- Nie. - pokręciłam ze śmiechem głową rozpinając pasek jego spodni...

Rano obudziłam się dosyć wcześnie i zdecydowanie za wcześnie, żeby wstawać do szkoły. Uśmiechnęłam się na widok tulącego mnie do siebie oraz wciąż śpiącego Łukasza i miałam zamiar dalej iść spać. No właśnie... miałam.

- Karolina, jesteś? - z dołu dobiegł krzyk mojego taty, zaś ja wpadłam w panikę

- Łukasz, wstawaj! - sztruchnęłam mężczyznę sprawiając, że się obudził rozglądając po pomieszczeniu

- Co się stało? - spytał z lekkim rozbawieniem

- Mój tata przyjechał. - zerwałam się z łóżka szukając pod poduszką piżamy

Mężczyzna się zaśmiał sięgając po swoje spodnie i sprawnie je zakładając po czym razem półubrani zeszliśmy na dół, żeby przywitać mojego tatusia. Mężczyzna stanął jak wmurowany widząc mężczyznę w samych spodniach schodzącego po schodach jego domu po czym spojrzał na mnie zdziwiony.

- Karolina, ze chcesz mi to wytłumaczyć? - spytał

- Tato, to jest mój... - zawiesiłam się

- Jestem chłopakiem Karoliny. - mój nauczyciel dokończył za mnie zdanie - Łukasz Karaszewski.

- Artur Koszarek. - mój ojciec uścisnął jego dłoń - Wpadłem tylko zobaczyć jak się masz, bo zaraz musze pędzić do firmy, ale widzę, że jesteś bezpieczna.

- Jestem. - skinęłam głową, a po paru minutach odetchnęłam głośno zamykając drzwi wejściowe

- Wyobrażasz sobie co będzie jak mój tatuś pójdzie na zebranie i zobaczy chłopaka swojej córki? - spytała całkiem poważnie wchodząc do kuchni

- Twój tatuś nie chodzi na zebrania. - stwierdził Łukasz podchodząc do mnie i mocno mnie do siebie przyciągając

Pocałował mnie sadzając na wyspie oraz przejeżdżając dłonią po moim udzie.

- Wiesz, że jesteś piękna? - spytał z uśmiechem dokładnie mi się przyglądając

- Chyba nie. - powiedziałam, zaś on się zaśmiał

- To teraz już wiesz. - stwierdził składając pocałunki na mojej szyji

- Cholera, Łukasz! Jest już siódma! - zeskoczyłam z blatu biegnąc na górę co wywołało śmiech mężczyzny

O dziwo na pierwsza lekcję spóźniłam się tylko jakieś piętnaście minut, jednak nauczycielka była wyjątkowo wyrozumiała od razu wnioskując, że to pewnie złamane serce. Dziwna babka. Przychodzi na zastępstwo, widzi nas pierwszy raz w życiu i do razu prezentuje jakieś swoje morały psychologiczne? Byłam cholernie niewyspana, gdyż w nocy nie miałam zbyt wielu okazji do zmrużenia oka, ale to był tylko taki mały aspekt, który odezwał się dopiero na matematyce.

- Chyba mieliście upojną nockę, bo jak patrzę na naszego wychowawcę to też nie jest w najlepszej formie. - zaśmiał się Maciek

- Przyjacielu, czy ja zaglądam ci co łóżka? - spojrzałam na niego błagalnie ponownie układając głowę na ławce

- Ty mi nie, ale ja zajrzę ci bardzo chętnie, bo sypiasz z najprzystojniejszym facetem jakiego w życiu widziałem. - stwierdził - Skoro była upojna nocka to znaczy, że się pogodziliście?

- Dlaczego powiedziałeś mu, że boję się być sama w domu? - zignorowałam jego pytanie zadając nowe

- Tak mi się wypsnęło. - wzruszył ramionami, a ja uniosłam brew - Naprawdę! Nie planowałem tego.

- Załóżmy, że ci wierzę. - pokręciłam głową wracając do przepisywania zadania


*******************

KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro