Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

13.Chcę ci tylko pomóc

Budzik zadzwonił równo dziesięć minut po szóstej, jednak wyjątkowo nie spałam już od dwóch godzin. Leżałam pogrążona we własnych myślach co jakiś czas słysząc burczenie mojego brzucha. Przez ostatnie dwa dni skutecznie unikałam Łukasza i nie chciałam mnieć z nim jakiejkolwiek styczności. Na matmie zajmowałam miejsce w ostatniej ławce i zwykle nie było mnie widać zza prawie dwumetrowego Kamila. Sama nie wiedziałam co powinnam o tym wszystkim myśleć i z jednej strony rozumiałam Łukasza i niejedna kobieta uznałaby tę zazdrość za słodkę, ale ja w swoim życiu przeżyłam już tyle relacji z zazdrosnymi chłopcami, że chyba nie byłabym w stanie związać się z kimś takim. W dodatku nigdy nie dam się traktować jak czyjąś własność, a już napewno mężczyzny. Z niechęcią podniosłam się z łóżka sięgając po leżący na fotelu szlafrok. Wyszłam ze swojego pokoju otwierając drzwi obok po czym budząc śpiącą jeszcze Kaśkę. Znowu zostałyśmy same, bo tata pojechał do Niemiec załatwiać jakieś interesy związane z jedną ze swoich firm, którą zarządzał akurat mój przyrodni brat, zaś mama... w sumie nawet nie wiem gdzie ją wywiało, ale pewnie w jakąś pseudo delegację. Na śniadanie zjadłyśmy tosty po czym każda z nas zajęła się sobą. Po krótkiej walce o łazienkę wpadłam do niej pierwsza zamykając dziewczynie drzwi przed nosem. Przemyłam twarz dłońmi po czym umyłam zęby i zrobiłam lekki makijaż, żeby jakoś wyglądać. Opuściłam pomieszczenie kulturalnie mijając się w drzwiach z wielce obrażoną siostrą. Podeszłam do szafy i jęknęłam stając przed tym samym problemem co co ranka. W końcu rzuciłam na łóżko jakieś czarne rurki i bordową, luźną bluzkę z długim rękawem. Szybko się ubrałam i ogarnęłam włosy postanawiając spiąć je w luźnego koka, gdyż nie miałam siły iść w rozpuszczonych. Spakowałam torbę po czym opuściłam dom wcześniej zakładając botki oraz cienką kurtkę. Nie chciałam chodzić do szkoły głównie dlatego, że groziło to tym, że go spotkam, ale mimo to w tym nieszczęsnym budynku pojawiać się musiałam czy tego chcę czy nie.  Nawet nie wiem kiedy dołączyła do mnie Wika dokładnie mi się przyglądając oraz próbując wyczytać coś z mojej twarzy.

- Powiesz mi wreszcie o co się pożarliście? - spytała wzdychając

- Dlaczego sądzisz, że od razu się pożarliśmy? - posłałam jej błagające o ciszę spojrzenie

- Przecież to widać na kilometr! - powiedziała pewna swojej racji - To o co poszło?

- Naprawdę chcesz wiedzieć o co mężczyzna idealny zrobił mi awanturę? - prychnęłam, zaś ona pewnie przytaknęła - O Dominika.

- O Dominika? - powótrzyła jakby nie zrozumiała - Mówiłam ci, że Domin na ciebie leci, a Łukasz to widzi i jest po prostu zazdrosny. 

- On jest chorobliwie zazdrosny, Wika. Już drugi raz ma jakieś napady swojej zaborczości. 

- A może spójrz na to tak, że okazuje przez to jak bardzo mu na tobie zależy?

- Przez to, że się na mnie drze i mówi, że jestem jego własnością? Sorry, ale nie mam zamiaru się do nikogo podporządkowywać. 

- Wiem, że nie jesteś laską, która się mu podda, ale on jest raczej zaborczym typem człowieka i lubi mieć nad wszystkim kontrolę. Pozwól mu.

- Nie pozwolę mu się kontrolować! W dodatku nie będzie mi mówił kto może mnie dotykać, proszę cię!

- Karo, ja nie chcę nic mówić, ale jak Dominik się do ciebie przystawia to naprawdę wyglądacie jak para. Nie dziwię się Łukaszowi, że jest zazdrosny. Ma do tego grube powody, a z tym, że jest zaborczy nic nie zrobisz.

- Możemy skończyć ten temat? - spojrzałam na nią bałagalnie

Do szkoły doszłyśmy w ciszy. Ja nie miałam zamiaru nic mówić, zaś ona chyba nie chcąc mnie irytować milczała. Miałam kompletny mętlik w głowie przez co nie miałam pojęcia co powinnam ze sobą zrobić. W życiu nie pozwolę się komuś podporządkować. Zawsze byłam i chciałam być niezależna i nie pozwolę, żeby jakiś facet to zniszczył. Niestety pierwszą lekcją jaka nas czekała była matematyka. Miałam ochotę uciec jak najdalej i nigdy nie wrócić, ale było to w żadnym stopniu niemożliwe mimo, iż tak bardzo bym tego chciała. Zaraz po dzwonku weszłam za kilkoma osobami do klasy bez słowa mijając biurko nauczyciela i zajmując miejsce tym razem w przedostatniej ławce pod oknem. Obok usiadł Maciek wzdychając oraz wyciągając książki. Zaczęła się lekcja, która w pewnym momencie została przerwana pukaniem do drzwi. Cała zesztywniałam widząc stojącego w drzwiach chłopaka, zaś przyjaciel wiedząc o co chodzi ścisnął moją dłoń, żeby dodać mi otuchy. 

- Droga, klaso! - zaczął nauczyciel obejmując przystojnego chłopaka ramieniem - To jest Krystian i od dzisiaj będzie chodził z wami do klasy.

Zrobiło mi się lekko niedobrze widząc mojego byłego idącego w stronę ławki przede mną. Posłał mi uśmiech, jednak szybko zszedł mu z twarzy kiedy odważył się spojrzeć na Maćka.

- Tęskniłem. - powiedział do mnie próbując złapać mnie za rękę, jednak szybko ją zabrałam przywołując tym samym wzrok nauczyciela

- Karolina, coś się stało? - spytał zaniepokojony

- Koleżanka po prostu bardzo emocjonalnie przeżywa spotkanie ze znajomym sprzed lat. - Krystian mnie wyprzedził

- Przepraszam. - wstałam mijając pedagoga i wybiegając z sali

Wpadłam do toalety dusząc się łzami po czym zjechałam po ścianie przyciągając kolana do klatki piersiowej oraz chowając twarz w rękach. Łzy wypływały z moich oczu stumieniami, zaś kosmyki włosów przyklejały się do twarzy. Mój maikjaż napewno już spłynął, ale to mnie akurat teraz nie obchodziło. Może zacznę od początku. Krystian jest ode mnie dwa lata starszy, jednak dwa razy nie zdał dlatego też był ze mną w klasie jeszcze kiedy mieszkałam w innym mieście. Przez kilka miesięcy był moim chłopakiem, jednak znęcał się nade mną, a kiedy z nim zerwałam to właśnie on mnie zgwałcił. Przez niego musiałam to wszystko przeżywać, a teraz wrócił celowo zapisując się do mojej klasy. Po tym co zrobił siedział przez dwa lata w poprawczaku i wszystko wskazuje na to, że wyszedł wcześniej niż powinien. Usłyszałam, że drzwi pomieszczenia się otwierają, ale nie zdecydowałam się nawet na podniesienie głowy, żeby sprawdzić kto postanowił mnie poszukać. Przybysz przykucnął przy mnie jak zakładam bacznie mnie obserwując.

- Karolina... - usłyszałam głos mężczyzny na, którego jeszcze rano byłam wściekła oraz jego dłoń na swoim kolanie

- Nie dotykaj mnie. - wydukałam ocierając łzy z policzków

- Ina, chcę ci tylko pomóc.

Ina? Mówił tak na mnie tylko mój dziadek. Wybuchnęłam jeszcze głośniejszym płaczem zakrywając usta dłonią i niemalże dusząc się od nadmiaru łez. Mężczyzna bez słowa mnie do siebie przytulił gładząc po głowie, a ja nie miałam siły nawet go odepchnąć. Czułam się kompletnie bezsilna przez co miałam ochotę iść jak najszybiciej się zabić. Mój nauczyciel się nie odzywał nie zwracając nawet uwagi na to, że jego koszulka będzie cała morka od cieczy wychodzącej z moich oczu.

- Co on ci zrobił? - szepnął całując mnie w czoło

- To jest bardzo długa historia. - wydukałam - Długa i ciężka.

Pogładził mnie kojąco po plecach widocznie się nad czymś zastanawiając. Odsunęłam się od niego ponownie opierając się o ścianę i pociągając nosem.

- Pogódźmy się. - szepnął w końcu patrząc mi w oczy

- Nie chcę teraz o tym rozmawiać. - westchnęłam - Nie mam siły.

- Dobrze. - przytaknął - Mogę coś dla ciebie zrobić?

- Mogłabym zmienić klasę? - spytała po chwilowym zastanowieniu

Spojrzał na mnie zdziwiony, a zarazem przerażony. Wiedziałam, że się na to nie zgodzi, jednak zawsze można próbować.

- To nie ty będziesz zmieniać klasę. - pokręcił przecząco głową - Pogadam z dyrektorem, ale muszę mieć powód, żeby wywalić Krystiana...

- Wszystko ci powiem tylko daj mi trochę czasu. - spuściłam głowę

- Masz tyle czasu ile chcesz. - uśmiechnął się lekko i złapał mnie za ramię pomagając mi wstać - Chodź, nie będziesz tu siedzieć.

Spojrzałam w lustro i otarłam resztki tuszu do rzęs z powiek. Wyglądałam trochę jak panda, lecz szybko udało mi się to ogarnąć. Po kilku minutach nauczyciel otworzył drzwi sali przepuszczając mnie w nich. W pomieszczeniu panował chaos oraz rozmowy na temat powodu mojej rekacji, ale nie miałam zamiaru odpowiadać na żadne pytania. Wróciłam na swoje miejsce, zaś nasz wychowawca wyemigorował Krystiana na drugi koniec sali, żebym nie musiała mieć z nim żadnej styczności. Kiedy trochę się uspokoiłam, a nasz wychowawca wrócił do prowadzenia lekcji Maciek wypuścił mnie ze swoich ramion sprawiając, że mogłam oprzeć się o znajdujący się za mną parapet.

- Pogodziliście się? - postanowił nie pytać mnie o mojego byłego za co byłam mu naprawdę wdzięczna

- Nie. - odpowiedziałam szybko przecierając twarz dłońmi

Chłopak na szczeście nie drążył tematu dzięki czemu mogłam w spokoju dotrwać do końca lekcji. Wika z Maćkiem namawiali mnie nawet, żebym szła do domu, ale postanowiłam nie dawać Krystianowi satysfakcji i zostałam w szkole kierując się prosto na hisotrię. Mój były został w sali na rozkaz nauczyciela, a Maciej przed wyjściem życzył mu prawie szczerego powodzenia. Po zakończeniu lekcji miałam zamiar pójść do domu, jednak Łukasz uparł się, że nie będę sama wracać i poczekał na mnie godzinę po zakończeniu swoich lekcji po czym postanowił odwieźć mnie do domu. Bez słowa wysiadłam z auta wchodząc do budynku i ignorując siostrę pobiegłam na górę zamykając się w pokoju.

 Łukasz

Oparłem głowę o znajdujący się za nią zagłówek samochodowy i zamknąłem oczy starając się zapanować nad swoimi myślami. Czułem się okropnie po pierwsze dlatego, że nie wiedziałem jak jej pomóc, a po drugie, że wciąż była na mnie zła i unikała mnie jak ognia. Nawet gdybym próbował niemalże niemożliwe jest zmienienie mnie. Zawsze byłem zaborczy i nic nie mogę na to poradzić. Po kilku minutach się ogarnąłem i odpaliłem wreszcie samochód jadąc prosto do domu. Miałem ochotę rzucić się na łóżko, a najchętniej coś rozbić. Okno kamieniem. To byłby ciekawy pomysł. Tradycyjnie wjechałem na parking podziemny, a chwilę później znalazłem się już w mieszkaniu. Rzuciłem się na kanapę pogrążając  się w swoich pobudzonych myślach. Muszę odzyskać jej zaufanie i sam nauczyć się ufać. Inaczej ją stracę i doskonale zdawałem sobie z tego sprawę.

- Boże, Łukasz! - drzwi mieszkania z wyjątkowym hukiem się otworzyły sprawiając, że otworzyłem oczy

Do środka wpadła moja siostra z siatką z zakupami w rękach. Uniosłem brew zastanawiając się po jaką cholerę się tutaj zjawiła i kiedy wreszcie wyjdzie, a przecież jeszcze nawet nie przedstawiła powodu swojej wizyty.

- Co ty taki przybity? - spytała zdejmując kurtkę oraz stawiając zakupy na stole

- Czego u mnie szukasz, siostro? - wstałem przeczesujac palcami włosy

- Zepsuł mi się laptop. - skrzywiła się wyciągając urządzenie i kładąc je na stole - Pomożesz mi?

- Pod warunkiem, że nie będziesz się odzywać. - odstawiłem szklankę siadając przy stole i biorąc się za naprawianie laptopa Baśki

Nawet bałem się myśleć co mi wyskoczy kiedy uda mi się go wreszcie odpalić. Moja młodsza siostra zawsze miała dziwne fantazje, zresztą podobnie jak mój starszy brat, którego swoją drogą dawno u mnie nie było. W sumie i tak niedługo się spotkamy, gdyż Baśka kończy dwadzieścia jeden lat i będę zmuszony udać się do rodzinnego miasta tylko po to, żeby życzyć jej wszystkiego najlepszego. Wcześniej jednak będę musiał kupić prezent co wydawało się jeszcze bardziej problematyczne. Dziewczyna rozpakowała zakupy po czym oparła się o blat lustrując mnie wzrokiem. Miałem ochotę ją udusić, lecz moi rodzice raczej by mi tego nie wybaczyli... w sumie ciekawe dlaczego.

- Pokłóciłeś się z tą małą? - spytała w końcu spotykając się z moim wrogim spojrzeniem

- Nawet jeśli to co cię to obchodzi? - westchnąłem czekając, aż urządzenie się odpali

- Dużo mnie to obchodzi, bo zachwujesz się jak zamyślony marzyciel, a takim typem człowieka nigdy nie byłeś. - stwierdziła - O co poszło? Jest w ciąży?

Poprawiłem się zdezoreintowany na krześle mordując kobietę wzrokiem. Moja chęć mordu na niej rosła z każdą sekundą i powoli musiałem zaczynać się powstrzymywać.

- Nic mi nie wiadomo o żadnej ciąży. - powiedziałem - Zrobione!

Wstałem od stoły dziękując Bogu, że ten szajs zadziałał akurat kiedy ta rozmowa schodziła na złą drogę. Baśka zmierzyła mnie wzrokiem krzyżując ręce na piersiach. Znała mnie bardzo dobrze i wiedziała kiedy coś mnie trapiło dlatego też chciałem za wszelką cenę się jej pozbyć, bo na terapie psychologiczne nie miałem siły.

- Mogłabyś już opuścić moje skromne mieszkanie na, które sam zapracowałem? - spytałem mając nadzieję, że podkreśleniem, że jej mieszkanie kupili rodzcię ją wykurzę

- Nie wiem czy takie skromne. - rozejrzała się - Dobra, skoro nie chcesz gadać to będę się zmywać.

Zebrała swoje rzeczy kierując się w stronę drzwi. Osobiście je otworzyłem pozwalając jej opuścić lokum, jednak wychodząc jeszcze na mnie spojrzała.

- Pogadaj z nią. - powiedziała i odeszła znikając na schodach

Stałem przez chwilę oparty o drzwi po czym wróciłem do mieszkania stając na środku i wypuszczając powietrze. Podszedłem do kanapy i wyciągnąłem z pomiędzy poduszek złotą branosletkę należącą do Karoliny. Uśmiechnąłem się do siebie  i schowałem biżuterię do kieszeni kierując się w stronę drzwi...


*******************************************

Wszystkiego najlepszego dla wszystkich, którzy razem ze mną mają dzisiaj urodziny!

Mam nadzieję, że rozdział wam się podoba i jeżeli tylko chcecie możecie zostawić komentarz. Nie będę się dzisiaj rozpisywać dlatego życzę wam miłego dnia i lecę.

Buziaki :*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro