12.Nie jestem twoją własnością
- Wstajemy, imprezowiczko. - do moich obolałych uszu dobiegł rozbawiony męski głos
- Czy ja umarłam? - jęknęłam czując potężny ból głowy
- Spokojnie, z tego co widzę jeszcze żyjesz. - zaśmiał się - Wypij to.
- Co? - po omacku lekko uniosłam głowę sprawiając, że włosy jeszcze bardziej opadły mi na twarz zasłaniając cały świat
Mężczyzna pokręcił głową podając mi szkankę z musująca ciszą, która powoli pochłonęłam krzywiąc się przy tym niemiłosiernie. Nawet sobie nie wyobrażacie jakie to było okropne!
- Przysięgam, że nigdy więcej nie tknę alkoholu. - oznajmiłam oddając mu szkło, które postawił na szafce nocnej obok łóżka
- Pamiętaj, że nie masz jeszcze osiemnastki, więc wszystko przed tobą. - posłałam mu błagalne spojrzenie ponownie opadając głową na poduszkę - Przesadziłaś wczoraj.
- Wiem. - westchnęłam próbując załagodzić buzującą głowę - Przepraszam, że zawracam ci głowę.
- Daj spokój. - zaśmiał się - Przynajmniej mogłem w spokoju z tobą pospać chociaż rozkładałaś się niemiłosiernie.
- Ale nic nie było prawda? Po alkoholu robię różne rzeczy. - przetarłam zaspaną twarz dłońmi
- Co ty? - prychnął - Nie kręci mnie nekrofilia. Nie pij więcej tak dużo, bo rzeczywiście robisz różne rzeczy.
- Co zrobiłam? - podniosłam się sekundę póżniej sycząc z bólu
- Powiedziałaś kilka ciekawych rzeczy, ale zrobić nic chyba nie zdążyłaś. Przynajmniej nie dotarły do mnie takie informacje. - powiedział
- Nigdy nie bierz na poważnie tego co mówię po alkoholu, okej?
- Gdybym wziął by cię tu nie było. - oznajmił - Twój telefon dzwoni od rana.
Wstał biorąc urządzenie z komody po czym mi je podał i usiadł obok mnie.
- Shit... - mruknęłam pod nosem widząc kilkanaście połączeń od mojej rodzicielki - Matka mnie zabije.
- Nie przejmuj się na razie tym. - zabrał mi telefon chowając go do swojej kieszeni
- Wolę tym niż moją pękającą głową. - jęknęłam przykładając palce do skroni
- Wiem co czujesz. - uśmiechnął się lekko mnie całując
Chwilę później zawisł nade mną wkładając dłoń pod jego koszulkę, którą miałam na sobie. Wydałam z siebie grymas bólu wywołując jego śmiech, który szybko stłumiłam pocałunkiem. Dosłownie minutę później chyba to okropieństwo, które mi podał zaczęło działać, gdyż ból trochę ustąpił pozwalając mi w miarę normalnie funkcjonować. Sprawnie się przekręciłam siadając na nim okrakiem na co on mruknął z zainteresowaniem dokładnie mi się przyglądając.
- Tak pogrywasz? - zaśmiał się przejeżdżając dłonią wzdłóż moich pleców - Rozumiem, że chcesz być na górze?
- To może być ciekawe doświadczenie. - stwierdziłam, jednak nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć zostałam mocno przyciągnięta do ciała mężczyzny...
Przymknęłam oczy pragnąc zasnąć, lecz nie było to łatwe głównie dlatego, że był środek dnia. Mężczyzna kreślił okręgi na moim ramieniu, zaś drugą rękę miał na swoim brzuchu trzymając moje przedramię. Przejechałam palcami po boku Łukasza gdzie na wysokości żeber znajdował się tatuaż z jakimś napisem, jednak nie miałam siły go teraz o to pytać. Chciałam nacieszyć się tą chwilą nim będę musiała wracać do domu i słuchać kazań mojej matki.
- Nigdy nie sądziłem, że zakocham się w uczennicy. - zaśmiał się mężczyzna całując mnie w czubek głowy, zaś ja sprawnie przekręciłam się na brzuch podpierając się na łokciach
- A ja, że w nauczycielu. Zawsze nauczyciel kojarzył mi się ze starym dziadkiem bez jakiegokolwiek poczucia homoru. Zresztą nauczyciel od matmy. - powiedziałam
- Widzisz? Najwyraźniej mam talent do zadziwiania ludzi.
- Masz rację. - przytaknęłam uśmiechając się oraz go całując - Nie chcę nic mówić, ale chyba powinnam wracać do domu, bo matka mnie ukatrupi.
- Mówisz poważnie? - jęknął, zaś ja z niechęcią skinęłam głową
- Nawet nie wiesz jak bardzo bym tu została. - westchnęłam przytulając się do niego
- Nie zjesz nic? - spytał kiedy wstałam w poszukiwaniu swoich ubrań
- Zjem już w domu.
- To może chociaż cię odwiozę?
- Z tego skorzystam. - uśmiechnęłam się znikając za drzwiami sypialni oraz kierując się do łazienki
W miarę szybko się ogarnęłam po czym opuściłam pomieszczenie zbierając swoje rzeczy porozwalane po całym mieszkaniu.
- Naprawdę musisz już iść? - poczułam dłonie na biodrach przez co uśmiechnęłam się pod nosem odwracając się przodem do mężczyzny
- Przecież wiesz, że gdybym nie musiała to bym nie szła. - zarzuciłam mu ręce na szyję - Zobaczymy się w poniedziałek.
- Dopiero w poniedziałek. - odwzajemnił mój pocałunek
Dosłownie kilka minut później siedzieliśmy już w aucie kierując się w stronę mojego domu. Za oknem świeciło wiosenne słońce sprawiając, że musiałam mrużyć oczy, żeby cokolwiek zobaczyć. To niewiarygodne, że dopiero co były mrozy, a teraz jest dwadzieścia stopni i ludzie chodzą w krótkich spodenkach. Ach ta polska pogoda. Mój nauczyciel zatrzymał się dwie ulice od docelowego miejsca naszej podróży po czym wbił się w moje usta co przyznaję, że lekko mnie zdziwiło.
- Łukasz, muszę iść. - wyspałam odsuwając swoją twarz na dosłownie milimetr od jego
- Nic nie musisz. - stwierdził ponownie mnie całując
- Muszę. - westchnęłam - Do zobaczenia w poniedziałek.
Ostatni raz go pocałował otwierając drzwi.
- Trzymaj się. -powiedział nim zdążyłam wysiąść z samochodu
Idąc w stronę domu zadzwoniłam do Wiki, żeby jakby co była gotowa potwierdzić moją wersję i mimo, iż nie była zbytnio zachwycona wizją ponownego ściemniania zgodziła się znowu mnie kryć. Skupiłam się także na wymyśleniu jakieś spójnej wersji wydarzeń, którą mogłabym przedstawić mojej rodzicielce, jednak okazało się być to trudeniejsze niż mi się wydawało. W domu pogodnie przywitał mnie tylko pies, bo kiedy tylko mama usłyszała, że wróciłam pojawiła się w przedpokoju.
- Gdzieś ty do cholery jasnej była?!
Poniedziałki są ciężkie. Poniedziałki zdecydowanie są ciężkie. Zresztą kiedy dopada się okres.Okres. O Boże Święty, okres. Kto wymyślił coś takiego? Kto był na tyle mądry, żeby stwierdzić, że każdej kobiecie raz w meisięcu przyda się prawdziwe morze czerwone? Dlaczego ktoś był na tyle okrutny, żeby skazywać kobiety na takie cierpienie co miesiąc? Najgorsze jest chyba to, że są kobiety, które znoszą to lepiej, a są takie co gorzej. Ja niestety zaliczam się do tej drugiej grupy chociaż to już się chyba nawet nie zalicza pod słowo "gorzej". Zwykle podczas okresu nie mogę wstać z łóżka, a dzisiaj stał się istny cud, że zdołałam dotrzeć do szkoły i przetrwać pierwszą lekcję jaką była geografia. Potem już jednak nie było tak łatwo i ból nasilał się z każdą kolejną minutą. Na matematyce szczerze myślałam, że umrę i zastanawiałam się nawet jakby tu się dobić do końca, żeby nigdy więcej tak nie cierpieć. Pomysł zadźgania się długopisem był chyba najbardziej sensowny. Może ja zajdę w ciążę i będę miała spokój? W takim wypadku mogłabym być w ciąży całe życie i rodzić nawet jedno dziecko za drugim, żeby tylko nie przeżywać więcej takiego cierpienia.
- Karolina, chodź tutaj. - kiedy byłam już przy drzwiach zatrzymał mnie stanowczy głos nauczyciela
Odwróciłam się na pięcie i poczekałam, aż wszyscy opuszczą klasę. Podeszłam bliżej opierając się o pierwszą ławkę.
- Dobrze się czujesz? - spytał z zaniepokojeniem kładąc mi dłoń na ramieniu
- Tak, tylko... mam okres, a ja znoszę je dość ciężko.
- O matko. - westchnął co wywołało mój śmiech - Dasz radę dojść sama do domu?
- Myślę, że jakoś sobie poradzę, ale nie musisz mnie zwalniać, naprawdę. Wezmę jakieś leki, najwyżej nie będę ćwiczyć na wfie. W mojej historii bywało gorzej.
Przelustrował mnie wzrokiem jak zakładam zastanawiając się co zrobić.
- Napewno wytrzymasz? Macie jeszcze sporo lekcji. - spytał
- Napewno. Jak coś to do ciebie przyjdę. - oznajmiłam, zaś on spojrzał w stronę drzwi, żeby upewnić się, że nikt nas nie zobaczy po czym delikatnie mnie pocałował
- Niech będzie. - uśmiechnął się - Ale jak coś będzie nie tak to widzę cię tutaj.
- Oczywiście, panie profesorze. - również się uśmiechnęłam - Pa.
- Pa.
Opuściłam salę kierując się w stronę sali historycznej, w której mieliśmy mieć teraz godzinę wychowawczą. Wyrobiłam się idelnie z dzwonkiem, ale ku wielkiemu zdziwieniu wszystkich do naszego wychowawcy dołączył nauczyciel matematyki siadając na pierwszej ławce i zacięcie z nim rozmawiając. Trochę ciekawiło mnie nad czym tak dyskutowali, ale Wika i jej ciekawość nie dawały mi nawet szans na usłyszenie czegokolwiek.
- Dobra, cisza! - historyk podniósł ton wstając ze swojego miejsca
W klasie zapanowała optymalna cisza, a jedynym dźwiękiem były pojedyncze szepty oraz szelesty jedzenia tych, którzy postanowili zorganizować sobie na tej lekcji piknik.
- Chciałbym was o czymś poinformować. - zaczął - Stety, niestety dostałem od dyrektora przymus przejęcia wychowawstwa klasy pani Cieślak dlatego też dyrektor musiał znaleźć nowego wychowawcę dla was. Nie chciałem was zostawiać, ale doskonale wiecie, że tego nie robię. Będę z wami, będziecie mogli zawsze na mnie liczyć tylko będę musiał użerać się z jakimiś rozdartymi dzieciakami. Decyzją rady pedagogicznej było przyznanie wychowawstwa waszej klasy waszemu drugiemu wychowawcy, czyli panu Łukaszowi. Mam nadzieję, że się cieszycie. Nie no napewno się cieszycie. - zaśmiał się widząc wyginające się ze szczęścia dziewczyny
Pan Adam był zdecydowanie najlepszym wychowawcą jakiego mogliśmy sobie wyobrazić. Oczywiście nie wątpię w Łukasza, lecz hisotryk był dla nas nie nauczycielem, a kumplem z, którym zawsze mogliśmy pogadać. Jakby nie patrzeć Karaszewski traktuje nas tak samo dlatego nie powinniśmy mieć większych problemów z dogadaniem się z nim. W klasie zapanowały szmery oraz piski podekcytowanej płci pięknej. Nasz już były wychowawca opuścił salę żegnając się z nami i przypominając, że widzimy się jutro na kartkówce. A już zaczynałam zanim tęsknić i rozwalił wszystko jedną informacją!
- Macie jakieś pytania? - spytał mężczyzna siadając tym samym na biurku
- Koleżanki chciałyby wiedzieć czy w ogóle jest pan pełnoletni, ale wstydzą się zapytać. - odezwał się Kacper wywołując w klasie prychnięcie
- Nie, nie, nie. Przekręciłeś naszą ciekawość! - oburzuła się Klaudia - Wiemy, że pan jest pełnoletni, ale jesteśmy ciekawe ile ma pan lat.
- Ale ile obstawiacie? - spytał nauczyciel z zaciekawieniem na twarzy
- Trzydzieści! - krzyknął z końca klasy Kuba
- Aż tak staro wyglądam? - zaśmiał się Łukasz
- Dwadzieścia sześć. - oznajmiłam spotykając się tym samym ze wzrokiem nauczyciela
- Bingo. - oznajmił - Mam dwadzieścia sześć lat, więc pracowałem wcześniej w innej szkole.
- A dlaczego pan przyszedł do nas? - tym razem pytanie zadała Monika
- Bo stamtąd się zwolniłem, a dlaczego to już sprawa prywatna. - wzruszył ramionami
- Ma pan dzieci? - krzyknęła Marta wywołując śmiechy w klasie
- Nie, nie mam. Przynajmniej na razie. - odpowiedział mężczyzna lekko zdziwiony zadanym pytaniem
- A dziewczynę? - dalej dopytywała dziewczyna
- Co wy tacy ciekawscy? - zaśmiał się - Będę nieprofesjonalny jeżeli odpowiem na to pytanie.
Od kiedy taki z pana profesjonalista?
- Nikomu nie powiemy. - oznajmiłam Klaudia chcąc za wszelką cenę wydusić z nauczyciela tą informację
- Od niedawna, ale mam. - pokręcił ze śmiechem głową, zaś Wika wbiła mi łokieć w żebro sprawiając, że jęknęłam
Nauczyciel zajął się sprawdzaniem jakiś kartkówek, a w klasie zapanował jeden wielki chaos spowodowany zmianą wychowawcy. Dziewczyny musiały pootwierać okna, żeby nie zemdleć, a dla mnie nie było to zdziwienie, gdyż wiedziałam to już dużo wcześniej.
- Wiedziałaś wcześciej, prawda? - spytała podejrzliwie Wika
- Może. - wzruszyłam tajemniczo ramionami, a po chwili zostałam zaatakowana przez Dominika, który za wszelką cenę chciał wydusić ze mnie jakąś informację dlatego też postanowił mnie pomolestować
- Dominik, przestań ją molestować. - klasę wypełnił głos nauczyciela
Spojrzałam na jego zdecydowanie wkurzoną twarz oraz ciemniejsze niż zwykle tęczówki. Znowu był zazdrosny , a ja nawet nie wiedziałam o co.
- Masz chemię? - szepnął mi na ucho sprawiając, że wywróciłam oczami wyciagając zeszyt
- Proszę bardzo. - podałam mu go, zaś on podziękował szybko całując mnie w policzek i wracając na swoje miejsce
- Jaki on jest o ciebie zazdrosny. - stwierdziła Wiktoria - Zachwouje się jak Grey. Zaborczy samiec alfa.
- Przesadzasz. - stwierdziłam - Ostatnio stwierdził, że Domin na mnie leci.
- A nie leci? - spojrzałam na nią bałagalnie - Karo, ty naprawdę nie widzisz, że on cały czas do ciebie zarywa? Zresztą jak pół tej szkoły, jak nie więcej, ale ten wyjątkowo to okazuje. Nie zdziwiłabym się jakby któregoś dnia wyznał ci miłość.
- Boże, ty też?! - jęknęłam odchylając głowę do tyłu - Ty się z nim zgadałaś? Nie wiem co wy sobie wszyscy ubzduraliście, ale Domin na mnie nie leci.
- Oczywiście, że na ciebie leci!
Nauczyciel chyba usłyszałem fragment naszej rozmowy, gdyż podniósł głowę znad kartkówek zacięcie nam się przyglądając. Wiktoria spaliła buraka spuszczając głowę, zaś ja złapałam z nim kontakt wzrokowy chcąc tym gestem pokazać mu, że nie ma racji. Zaraz po dzwonku wyszliśmy z sali chcąc jak najszybciej udać się pod następną salę, jednak tak jak się spodziewałam stanowczy głos nauczyciela matematyki musiał mnie zatrzymać.
- Karolina, do mnie. - powiedział zimno otwierając drzwi do pracowni informatycznej
Powiedziałam koleżankom, że zaraz do nich dołączę po czym weszłam do sali kładąc trobę na ławce. Mężczyzna zamknął drzwi i podszedł do mnie krzyżując ręce na piersiach i dokładnie mi się przyglądając.
- Może byś w końcu z nim pogadała? - spytał w końcu
- Z kim znowu? - powiedziałam z pogardą również krzyżując ręce na piersiach
- Jak to z kim? Z Dominikiem.
- Znowu będziemy się o niego kłócić? - spojrzałam na niego błagalnie
- Nie chcę się z tobą kłócić, ale zachowanie tego chłopaka najnormalniej mnie irytuje!
- To co mam zrobić? Powiedzieć mu, że nie może się do mnie zbliżać, bo mam romans z nauczycielem, który zachowuje się jak zaborczy samiec alfa?!
- Karolina, do cholery czy ty naprawdę nie widzisz jak ten facet na ciebie leci?! On cię pożera wzrokiem!
Dobrze, że była przerwa, bo w salach obok napewno było słychać nasze podniesione tony.
- Nawet jeśli to co? Codziennie przez cały dzień w szkole muszę słuchać jaki to nie jesteś przystojny, ale jakoś nie robię ci awantur!
- Mnie nikt nie dotyka i doskonale o tym wiesz!
- Może dlatego, że jesteś nauczycielem? Gdybyś nim nie był wszystkie na raz by się na ciebie rzuciły!
- Ale nim jestem i jeszcze długo będę! - podszedł bliżej mnie ujmując moją twarz w dłoniach - Jesteś moja i nie mam zamiaru dzielić się tobą z żadnym Dominikiem, ani z nikim innym.
- Nie jestem twoją własnością i nigdy nie będę! W dodatku mogę robić co mi się żywnie podoba, a ty nie masz prawa mi niczego zabronić, rozumiesz?! Zastanów się nad sobą, bo jeżeli dalej będziesz taki zaborczy to ja dziękuję.
Wyrwałam się biorąc torebkę po czym opuściłam salę trzaskając drzwiami...
*********************************
No i mam dla was kolejną część. Co sądzicie o zachowaniu Łukasza? Myślicie, że przesadza, czy rzeczywiście ma prawo być zazdrosny o Dominika? Jeżeli tylko chcecie zostawcie komentarz, który napewno mnie zmotywuje.
Postaram się jeszcze jutro coś napisać, bo w niedzielę mam urodziny, więc raczej mi się nie uda, ale nie wiem kiedy pojawi się kolejny rozdział. Jak zawsze postaram się jak najszybciej.
Dziękuję, że jesteście
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro