Rozdział 2
Długo czekać nie musiałem i goblin wrócił po około 5 minutach z całą masą papierów. Położył papiery na biurku i biorąc plik kartek z góry podszedł do mnie z piórem.
-Proszę podpisać tu i tu- zaczął pokazując mi różne kartki. Sięgnąłem po pióro i szybko zacząłem wypełniać luki. -Te papiery muszę wysłać do ministerstwa i powiadomić o przejęciu przez ciebie tytułu. - powiedział i wyjął z kieszeni nieduży klucz. -To do pana skrytki. -dodał podając mi go. -Chce pan od razu się do niej udać? -zapytał.
-Myślę że wpadnę jak będę miał więcej czasu , a na razie poproszę o dwie sakiewki żebym mógł kupić parę rzeczy-powiedziałem po chwili namysłu.
-Dobrze proszę więc za mną.-powiedział i szybko opuściliśmy pomieszczenie. Zaprowadził mnie do sali wejściowej banku gdzie stały kasy. - Proszę tu na mnie poczekać . -rzekł i odszedł na bok. Po chwili wrócił z dwiema sakiewkami które sobie życzyłem. - Znajduje się tu około 20000 galeonów. Żegnam pana lordzie Serpent -rzekł i odszedł szybkim krokiem. Cała ta sytuacja z tym rodem jest bardzo dziwna pomyślałem wychodząc z banku.
-To czas na zakupy-westchnąłem i ruszyłem dumnym krokiem przed siebie. Co jakiś czas wchodziłem do różnych sklepów kupując czarodziejskie szaty i inne potrzebne mi rzeczy. W końcu zauważyłem dość nie dużą aptekę czyli miejsce gdzie muszę zakupić wszystkie potrzebne mi do pracy rzeczy. Zamówienie wszystkiego zajęło mi pewne 2 godziny, ale nie żałowałem ponieważ znalazłem wiele składników niedostępnych już w moich czasach. To czas do wracać pomyślałem i teleportowałem się poza pole antyteleportacyjne i wolnym krokiem obserwując błonia udałem się do Hogwartu. Zamek nie zmienił się bardzo aż do moich czasów. Chociaż oczywiście nie ma jeszcze bijącej wierzby ,która z tego co pamiętam została zasadzona niedługo przed przybyciem Remusa do szkoły. W końcu lekko zmęczony znalazłem się przed drzwiami do wielkiej sali. Spojrzałem za kupiony przeze mnie zegarek i zdałem sobie sprawę że jest już pora obiadowa . Otworzyłem więc wielkie drzwi i tak jak się spodziewałem przy stole nauczycielskim prawie wszystkie miejsca były zajęte.
-Witaj Regulusie - przywitał mnie z uśmiechem dyrektor Dippet.-Dlaczegoż to nie było cię mój drogi na śniadaniu ?- zapytał kiedy usiadłem po jego prawej stronie.
-Witaj dyrektorze. Musiałem załatwić parę spraw na pokątnej.-odpowiedziałem.
-Chłopcze przecież mówiłem ci że możesz mi mówić po imieniu-powiedział staruszek z uśmiechem .
-Oczywiście Armando-rzekłem grzecznie .
-A właśnie przecież ty jeszcze nikogo nie znacz. Po mojej prawej siedzi mój dobry przyjaciel nauczyciel transmutacji Albus Dumbledore-przedstawił mnie mojemu zmarłemu już dyrektorowi.
-Miło mi Regulus Serpent-przedstawiłem się nowym nazwiskiem i uścisnąłem dłoń Albusa.
-Serpent?-zapytał się zdziwiony dyrektor.
-To właśnie jedna z spraw, które musiałem załatwić-rzekłem
-To może wyjaśnisz mi to przy popołudniowej herbatce, co ty na to?-zapytał.
-Oczywiście-odpowiedziałem. Po chwili poznałem prawie całe grono pedagogiczne. Silwanusa Kettleburna nauczyciela opieki nad magicznymi stworzeniami, Galatea Marrythought nauczycielkę obrony i Herberta Beery'ego nauczyciela zielarstwa. Sam obiad spędziliśmy w miłej atmosferze.
<W gabinecie dyrektora>
-To bardzo ciekawa historia Regulusie-rzekł z dużym uśmiechem dr. Dipped.
-Sam byłem zdziwiony drogi Armando- powiedziałem odwzajemniając uśmiech i popijając ognistą whisky.
-Domyślam się drogi chłopcze.- dodał i zachichotał .
-Musze już niestety iść drogi Armando ponieważ nie mam jeszcze nic przygotowane, a dziś wieczorem w zamku pojawią się uczniowie-rzekłem i wstałem z miejsca.
-Oczywiście. Do zobaczenie więc na uczcie powitalnej-powiedział z uśmiechem dyrektor.
Skinąłem mu głową na pożegnanie i wyszedłem z jego gabinetu. Nie zostało mi dużo czasu pomyślałem widząc że na dworze robi się coraz ciemniej. Szybko znalazłem się w swoim pokoju i zacząłem notować wszystko co będzie mi potrzebne na lekcje na każdy rocznik, by potem się w tym wszystkim nie pogubić. Po przygotowaniu materiału udałem się z wcześniej zakupionymi składnikami do sali mi przydzielonej. Po otworzeniu drzwi doszedł do mnie nie przyjemny zapach jakby czegoś zepsutego. Skrzywiłem się lekko i rozejrzałem po sali. Ciemna i niezbyt czysta czyli taka jak ją zapamiętałem z czasów szkolnych.Długie czarno brązowe ławy i blaty po obu stronach sali i kociołki stojące przy każdym stanowisku. Trzeba tu dużo zmienić pomyślałem. Pomieszczenie jest też słabo oświetlone co raczej nie będzie wpływało dobrze na naukę. Prężnym krokiem doszedłem do mojego biurka i odłożyłem na nim wszystkie rzeczy. Z kieszeni wyciągnąłem różdżkę i zacząłem wprowadzać zmiany. Ściany przybrały jaśniejszy niebieski kolor, oświetliłem też bardziej sale by światło dochodziło wszędzie. Ławki i krzesła usunąłem, przesuwają kociołki i stawiając je na nie dużych drewnianych ławkach , by starczyło miejsca na pisanie czy krojenie składników. Wyczarowałem jeszcze parę półek i schowałem z powrotem różdżkę do kieszeni. Odwróciłem się by przejrzeć stare szafki znajdujące się za biurkiem. Okazało się że to stamtąd dochodzi ten nieprzyjemny zapach . Poprzedni nauczyciel musiał bardzo pośpiesznie się pakować ponieważ zostawił prawie wszystkie swoje mikstury i niektóre składniki. Dziwne pomyślałem i zabrałem się do roboty. Zacząłem przeglądać fiolki, by sprawdzić co się może jeszcze przydać i poszukać od razu tego co jest zepsute. Po wyjęciu i uprzątnięciu wszystkiego sprzątnąłem ją . Ułożyłem moje jak i zostawione składniki w odpowiednie miejsca. Potem sprawdziłem składzik i za nim zdałem sobie sprawę została godzina do kolacji. Szybki krokiem udałem się więc do siebie by przygotować się na ucztę. Czysty, ubrałem czarną szatę i udałem się do wielkiej sali. Słyszałem głośne głosy przy głównym wejściu więc przyśpieszyłem. Sala na szczęście była jeszcze prawie pusta więc mogłem spokojnie zając swoje miejsce.
-Jesteś idealnie na czas Regulusie.-powiedział patrząc na mnie za swoich okularów dyrektor Dipped, kiedy siadałem na miejscu obok niego . Już miałem odpowiedzieć, kiedy do sali weszli pierwsi uczniowie. Po nie całych 15 minutach sala była pełna i gotowa na przydział. Tiara leżała nie ruchoma na stołku tak samo brzydka jak,kiedy ja ją zakładałem na głowę. Niedługo potem do sali wszedł Albus razem z pierwszoklasistami. Czas zacząć moją nową historie w hogwarcie pomyślałem wyłapując przy stole Slytherinu spojrzenie młodego Toma.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro