"Walka" Rozdział XIII
Wpatrując się w nowo przybyłych ninja ogarnęła mnie mała panika, którą za wszelką cenę próbowałam zniwelować. Troje z nich nadal pozostawało ukrytych pośród gęstych krzewów, ale chyba zdawali sobie sprawę, że ich chakra jest przez nas wyczuwalna. Zdawało się jakby czekali, aż pozostali nas wykończą. No to się zdziwią.
Spojrzałam na członków mojej drużyny. Ich twarze wyrażały niesamowitą ekscytację, a w oczach Dosu zauważyłam iskierkę obłędu, którą tego samego dnia widziałam u Orochimaru. Więc wpłynął też na ich psychikę? Ja nie poddam się tak łatwo. Nie dam MU się zmienić.
-Dźwięk? Pokonamy was z łatwością!- krzyknął jeden z nowoprzybyłych ninja. Byli to trzej shinobi z Wioski Ukrytej Wśród Deszczu.- Jeśli się poddacie, oszczędzimy was i pozwolimy odejść wolno... oczywiście już bez zwoju.
Dwie szramy przechodzące przez prawy policzek jednego z nieprzyjaciół docierające aż do oka już na początku mnie doń zraziły, a słysząc jego drwiący ton, aż się we mnie zagotowało ze złości. Co on sobie wyobrażał?!
Jego częściowo zaszyte usta wykrzywiły się w drwiącym, krzywym uśmiechu. A jego kare tęczówki nie ukrywały, a wręcz próbowały pokazać całemu światu, poczucie wyższości nad innymi i niesamowitą pewność siebie.
-Oj, przesadził!- krzyknął Zaku podwijając rękawy swojej jasnobrązowej bluzy, aż po łokcie. Wiedziałam, że jest gotów rzucić się na przeciwników, bez wcześniejszego ocenienia sytuacji, więc, przewracając z dezaprobatą oczami, zeskoczyłam z gałęzi tuż przed nim. Zatrzymał się niemal natychmiast, chcąc uniknąć zderzenia ze mną.
-Pomyśl.- warknęłam pukając dwoma palcami w czoło bruneta tuż pod opaską.- Wiem, że to może być trudne i nie mierzysz się z tym na co dzień, ale POMYŚL.
-Irytują mnie.- odezwał się Dosu, również szykując się do walki, która za kilka sekund miała nastąpić.
-A mnie irytujecie WY!- syknęłam, kompletnie tracąc do nich cierpliwość.- Wasza pochopność, nadpobudliwość i chęć pozabijania ich wszystkich natychmiast strasznie mnie denerwuje. Macie tu czekać i obserwować ich następne ruchy, aż nie wymyślę jak...
Natychmiast przerwałam swój monolog, gdy poczułam jak jakaś niewidzialna siła odepchnęła mnie, wyrzucając moje bezwładne ciało w powietrze. Zanim zorientowałam się, co się właśnie stało, zderzyłam się z pobliskim pniem drzewa. Usłyszałam głuche chrupnięcie. Cicho jęcząc upadłam na obolały kręgosłup.
-KTÓRY TO?!- krzyknęłam wypuszczając resztkę powietrza ze swoich płuc.
Zamarłam widząc walczącego o tlen, przyduszanego do drzewa Zaku. Otaczała go gruba, wciąż się zaciskająca warstwa piasku. Już wiedziałam co się stało.
Abumi próbował mnie odepchnąć, ale spanikował i użył swojego specjalnego powietrznego ataku, polegającego na kontrolowaniu fal ultradźwiękowych i ciśnienia powietrza, poprzez wszczepione w dłonie kanaliki. Możliwe też, że celowo użył do tego takiej siły za moje wcześniejsze słowa... jak przeżyje to mu się odpłacę... i to z nawiązką.
-Dosu zajmij się tym piaskiem. Zaku ma pewnie zatkane kanaliki, a próba przedmuchania ich w obecnej sytuacji źle się skończy.- wstałam lekko zataczając się i trzęsąc głową, próbując odzyskać ostrość widzenia. Mocno uderzyłam w to drzewo...
-A ty?- spytał szykując się do ataku.
-Ja zajmę się tymi z Deszczu. NO JUŻ!- krzyknęłam wyjmując z rękawa Tanto (rodzaj sztyletu) trzymając go w gotowości w dominującej, prawej dłoni. -Shunshin no Jutsu*.- wyszeptałam układając pieczęć tygrysa.
-Nie uciekniesz nam!- krzyknął jeden z shinobi Deszczu podrzucając trzy metalowe pręty w górę. Po chwili stalowe części rozłożyły się w coś w rodzaju parasola. Wiedziałam, że zaraz nastąpi atak.
-To się jeszcze okaże...- mimo, iż po chwili delikatnie przymknęłam powieki, żaden ruch wokoło, absolutnie nic nie uszło mojej uwadze. Poczułam lekkie mrowienie w okolicach skroni, po czym zobaczyłam obraz mojego ciała przekuwanego przez setki igieł. Poprzez samo obserwowanie mogłam poczuć jak mnóstwo stalowych senbon przebija moją cienką skórę, głęboko wbijając się w mięśnie, a krew wylewa się cieniutkimi strumykami z utworzonych przez nich ran.- O cholera. On nie żartuje.
-To już koniec.- zaśmiał się z udawanym politowaniem. Chwilę później z daszku przedmiotu podobnego do parasolki wystrzeliły metalowe igły. Nie tracąc czasu wykonałam technikę "Doton: Doryūheki**". Przede mną pojawił się trzymetrowy, kamienny mur, który zablokował około setkę senpon. Zauważyłam, że kilka igieł omija moją konstrukcję, więc wykonałam "Kawarimi no Jutsu***" tuż przed tym, gdy stał miał się wbić w moją skórę. Kawałek ściętego drewna zastąpił moje ciało.
-Musisz się bardziej postarać.- krzyknęłam zaczepnie, dziecinnie wytykając język ku przeciwnikowi. Nie spodobało mu się to i postanowił zaatakować mnie bezpośrednio. Podbiegł rzucając we mnie trzema kunaiami, które dobiłam ostrzem Tanto.
-Ej!- usłyszałam zduszony krzyk Zaku.- przydałaby nam się twoja pomoc!
-Co za... po prostu brak mi słów.- przewróciłam oczami z dezaprobatą.- I to niby mają być czołowe przydupasy Or... tego padalca? No ja was proszę...
-ZAMKNIJ SIĘ!- Abumi, mimo pozostania w tej samej niewygodnej pozycji przyduszania do drzewa, miał dosyć sporo powietrza w płucach.
-Krzyczeć jeszcze możesz, czyli nie jest tak źle.- powiedziałam unikając kolejnego zmasowanego ataku kunaiami.- Poczekajcie tam i spróbujcie grać z nimi na czas.
-Skończ z gadaniem i skup się na walce!- mój przeciwnik powoli się niecierpliwił. Jego ofensywa znacznie się polepszyła dając efekty w postaci coraz celniejszych rzutów nożami i shurikenami.
-No to skończmy!- krzyknęłam ponownie skupiając chakrę w skroniach. Przez bladoniebieską poświatę widziałam jego następne posunięcia i co się stanie jak zrobię choćby najmniejszy gwałtowny lub nieprzemyślany ruch. Kalectwo. Liczne, poważne rany.
Śmierć.
To wszystko może się zdarzyć jeśli źle odczytam przepowiednie, a jednak im ufam. Coś w mojej głowie mówi mi, że tak robić powinnam. A może raczej powinnam powiedzieć "Ktoś"?
Uśmiechając się z wyższością ominęłam jego szarżującą z kunaiem rękę, nabijając go na jego własny atak, poprzez przepchnięcie górnej kończyny w stronę jego tułowia. Splunął krwią, gdy nóż, zapewne, przebił jedno z jego płuc, po czym zatoczył się i upadł na ziemię. Jednak nadal pozostawał przytomny.
-I tak zginiesz.- wycharczał, po raz kolejny wypluwając czerwoną ciecz na zieloną trawę, barwiąc ją na kolor rubinu.
-Ciekawe jak.- górowałam nad nim i nie miałam zamiaru ustąpić.- Oświeć mnie.
-Choćby tak.- w miejscu, gdzie przed chwilą leżał mój przeciwnik pojawiła się biała mgła, a gdy się rozwiała po ninja Deszczu nie pozostało nic prócz kunaia, który rzekomo miał wbity w klatkę piersiową.
Jego zduszony śmiech rozniósł się echem po całym Lesie Śmierci. Prychnęłam pod nosem próbując przepowiedzieć, gdzie może się znajdować, czy skąd zaatakuje. Po chwili stwierdziłam, że moja chakra jest prawie na wyczerpaniu i odrzuciłam wcześniejszy pomysł. Nie odwracając się w stronę, gdzie niedawno leżał półprzytomny, wrogi shinobi, ruszyłam w kierunku, z którego dobiegał błagalny krzyk Zaku.
Gdy go zauważyłam był w tej samej pozycji co wcześniej, uderzyłam otwartą dłonią w czoło nie wiedząc czy się śmiać, czy płakać. Resztki mojego szacunku do nich uszły razem z dymem, pozostawionym przez ninja Deszczu.
-Ja z was nie mogę...- rozejrzałam się dokładnie oceniając sytuację. Do czasu, aż mój wzrok nie napotkał pewnych miętowych tęczówek, które wpatrywały się w nią z ledwie widoczną, szaleńczą iskrą.
-No proszę, proszę.- podwoiłam moje skupienie szykując się do kolejnej walki.- Widzę, że uda nam się zmierzyć szybciej niż planowałam, Gaaro z Wodospadu Piasku****.
*Shunshin no Jutsu- niesamowite zwiększenie prędkości
**Styl ziemi: kamienny mur
***Technika podmiany
**** nazwa ta wynika to z faktu, że japońskie wyrażenie na pustynię (砂漠) wymawia się tak samo jak 砂瀑 (sabaku). Więc Pustynny Gaara można dosłownie przetłumaczyć na Gaara z Wodospadu Piasku.
Wiem, że znowu przerwałem w nieodpowiednim momencie... ale taki był zamiar od początku😂
Nie bijcie
Miałem jeszcze mniej czasu niż zazwyczaj, gdyż wstąpiłem do drużyny piłkarskiej, a co się z tym wiąże treningi dwa razy w tygodniu, turnieje, mecze i oczywiście kontuzje (dzisiaj złapałem dwie...)
I mam nadzieję, że walka była w miarę dobrze opisana...
Rozdziały, o ile mi coś nie wypadnie, będą wstawiane co tydzień lub nawet co kilka dni (jeśli nie będzie tak dużo nauki)
Nie będę przedłużać.😂
Pozdrawiam serdecznie wszystkich 💖
Bayo
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro