Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

"Będę tęsknił"Rozdział IV

-Że niby kim?!- krzyknęłam już zupełnie zbita z tropu.

-Będziesz moją Wyrocznią. Nie sądziłem, że masz taki słaby słuch.- odparł sarkastycznie wstając zza swojego biurka i podchodząc bliżej do mnie. Coś wewnątrz mnie mówiło, abym uciekała, ale coś za plecami skutecznie stawiało opór na moje wszelkie próby ucieczki. W końcu zdołałam się odwrócić i zobaczyłam wysoką na dwa metry ścianę że złotego piasku.

-Co Pan ma zamiar zrobić?- zapytałam przybierając pozycję obronną.

-Ależ nic.- uśmiechnął się szeroko.- Jeśli tylko będziesz pracować dla mnie jak twoja mamusia nic ci się nie stanie...- tego już było za wiele. Rozpędzając się nieco wyskoczyłam przez okno nie zwracając uwagi na wysokość budynku i szkło, które poraniło skórę moich rąk i nóg, zostawiając na nich nowe rany. Machałam rękoma w powietrzu, aby, i tak że znanym skutkiem, spróbować wznieść się w powietrze.

-Naprawdę jesteś szalona!- usłyszałam pod sobą znany mi głosik. Chwilę później znalazłam się w piaskowych ramionach Gaary.

-A owszem. Bo zawsze jest jakieś wyjście, tylko trzeba wiedzieć gdzie szukać.- odpowiedziałam stając na równych nogach tuż obok czerwonowłosego. Zauważyłam w jego oczach niepokój.

-Ale wiesz, że to twoje wyjście na pewno nie znajdowało się za oknem... A rozpłaszczenie na piasku nie należy do żadnych innych wyjść poza śmiercią.- zaczął chłopiec, lecz jak to zmiałam w zwyczaju, przerwałam mu.

-Wow, po raz pierwszy, odkąd cie spotkałam, mówisz z sensem.- pochwaliłam go.- A teraz chciałabym zadać ci parę pytań.

-A-ale o co chciałabyś m-mnie zapytać?- miętowooki wydawał się być jeszcze bardziej zdenerwowany niż zwykle, co nie wróżyło niczego dobrego.

-Co wiesz o klanie Miko i o wyroczniach, które twój ojciec przetrzymywał dla własnych celów.- w jego oczach widziałam nieustający strach, ale nie mogłam odpuścić. Wiedziałam, że Kazekage zaraz zacznie nas ścigać lub wyślę za nami jakiegoś shinobi Suny. Nie mieliśmy czasu.

-Później odpowiesz na moje pytania.- złapałam go za rękę i pociągnęłam w stronę mojego miejsca zamieszkania.- Choć, szybko! Nie mamy zbyt wiele czasu!- przez chwilę Sabaku stawiał opór, ale w końcu doszedł do wniosku, że i tak jestem od niego silniejsza... jeśli nie liczyć jego kontroli nad piaskiem, która wydawała się mieć swoje źródło, które z pewnością z biegiem czasu poznam.

-Po co mamy się tak spieszyć?- zapytał chłopak, gdy dotarliśmy na miejsce. Widząc mnie pakującą jedzenie do skórzanego worka zrobił zdziwioną minę.- Gdzie idziesz?- zapytał, a nie uzyskawszy odpowiedzi podszedł do mnie stając tuż przede mną.- Gdzie?!

-Nie mogę tu zostać.- wyznałam w końcu.- i tobie radzę zrobić to samo.- To powiedziawszy przerzuciłam pakunek przez ramię i włożyłam rękę do pudła stojącego na podwyższeniu.

-Kto to?- spytał zaciekawiony Gaara.

-To Kazuhiro, mój ptak.-odpowiedziałam jakby była to najoczywistrza rzecz na świecie.

-Byłbyś w stanie się nim zaopiekować do mojego powrotu?- zapytałam nie wierząc w właśnie wypowiedziane przeze mnie słowa.

-A-ale dlaczego ja?- podałam mu pierzastego przyjaciela.

-Nie wyzdrowiał dostatecznie, aby móc podróżować na taki dystans.- wyznałam w końcu.- Jak uznasz, że już jest zdrowy wypuść go, a on mnie znajdzie. Jestem tego pewna. A teraz, na mnie już pora.- odwróciłam się z zamiarem opuszczenia tego zaułka, a następnie samej wioski, ale zostałam zatrzymana przez młodego syna Kazekage.

-Dlaczego nie zostaniesz?!- widziałam, że oczy chłopca są bliskie płaczu, ale pozostawałam nieugięta.- Wiesz, jesteś pierwszą osobą, która ze mną rozmawiała, którą polubiłem, która nie ktraktuje mnie jak potwora! Nie mogę pozwolić ci odejść! NIE MOGĘ- po policzkach czerwonowłosego zaczął spływać strumień łez. Patrzyłam na, odkrywającą się przed moimi oczami, scenką z kamienną twarzą, mimo iż wewnątrz mnie szalał różnorodne emocje, których wcześniej nie doświadczyłam. Smutek, żal, tęsknota, a nawet chęć przytulenia chłopca, czego oczywiście nie zrobiłam.

-Muszę odejść. Nie zależy to od ciebie, a od twojego ojca, więc nie miej do mnie pretensji.- po raz drugi odwróciłam się i ruszyłam w stronę wyjścia po drugiej stronie.

Nagle przede mną pojawił się obraz pięknej brązowowłosej kobiety. Nie kojarzyłam jej z rodziny pani Itami, ani nikogo, kogo widziałam na ulicy wioski. Nie kontrolując swojego własnego języka powiedziałam w kierunku miętowookiego:

-Gaara, nie musisz udawać, że jesteś silny, nie musisz udawać, że wszystko jest dobrze, nie przejmuj się tym co mówią inni. Jeśli musisz, płacz. Dobrze wypłacać łzy do końca.- wróciła mi władza nad własnymi słowami i tylko w myślach ukazało się końcowe zdanie "Tylko wtedy wróci uśmiech".

-Czyim ty mówiłaś głosem, Yumi?- zapytał zdziwiony opierając zeschnięte łzy że swoich policzków.- Wiem, że wcześniej mi się nie przedstawiałaś, ale udało mi się podsłuchać pod gabinetem taty jak wymawiał twoje imię i klan.

-Wiesz, że nie ładnie podsłuchiwać?- zadałam ironiczne pytanie z nutką rozbawienia, która znalazła się tam nie proszona.

-Już nie będę!- odparł rozpromieniony chłopiec podbiegając do mnie. Zanim zdążyłam zareagować byłam zakleszczona w stalowym uścisku Sabaku, który mimo chuderlawej postury miał niemałą krzepę w ramionach.

-Uważaj.- wyszeptałam mu prosto do ucha słysząc kroki zbliżające się w naszą stronę. Wskazałam na kilka zbitych kartonów i wepchnęłam tam Gaarę, a sama ile sił w nogach biegłam ulicami Suny.

-Będę tęsknić.- usłyszałam ostatni szloch czerwonowłosego.

*     *     *

Miałam właśnie ostatni zakręt dzielący mnie i moją upragnioną wolność. Niestety ktoś musiał mi stanąć na drodze. A tym kimś był nie kto inny jak sam Rasa.

-Nie, nie, nie, nie...- To nie może się tak skończyć, dodałam w myślach.

-Poddaj się Yumi. Nie masz szans.- odezwał się władca Kraju Wiatru. Z kamienną twarzą studiowałam shinobi stojących wokół mnie. Za mną stoi dwóch, po bokach po jednym i potężny przeciwnik przede mną. Nie mam szans...

Znów zobaczyłam tę samą brunetkę co wtedy. Jej oczy świeciły się na niebiesko, a na palcach unosiła się nieznana mi energia. Nie zauważyłam nawet, kiedy zaczęłam przypominać tą kobietę. Moje oczy również zaszkliły się błękitną poświatą a dłonie schowały pod kulami z tego dziwacznego światła.

Ponownie straciłam nad sobą kontrolę, ale tym razem miałam się na baczności i dopilnowałam, aby nikt nie został martwy. Czułam jakbym widziała w jaki sposób i gdzie zaatakują wrodzy shinobi, nim ów atak nastąpił. To było dziwne doznanie.

Kiedy udało mi się oczyścić drogę do wyjścia. Moje oczy przybrały swoją wcześniejszą- zieloną- barwę, a ja chwiejnym krokiem opuściłam Sunagakure.

* * *

Przymierzałam bezkresną pustynię powolnym krokiem. Nie miałam już siły, aby choćby odrobinę przyspieszyć. Wlekłam za sobą to jedną nogę to drugą, aż w końcu wykończona padłam na piasek. Nie było widać ani odrobiny zieleni wokół mnie. Wszędzie tylko ta przeklęta złota materia. Nie miałam wystarczająco silnej woli nawet, aby obrócić głowę, by nie wdychać razem z powietrzem ziarenek gleby.

-Co to za dziecko?- usłyszałam męski głos nas sobą.

-Nie wiem, ale możemy je wziąć ze sobą.- odezwał się ktoś inny.- Im więcej obiektów, tym lepiej.- jego śmiech wywołał u mnie nieprzyjemne dreszcze. Poczułam czyiś oddech tuż nad moim uchem, a potem oczy same mi się zamknęły. Próbowałam walczyć z chęcią oddania się w objęcia Morfeusza, ale TO było silniejsze. Zasnęłam

Tak więc, drodzy czytelnicy! Ten rozdział jest nieco dłuższy od poprzednich, ale myślę, że skończę go w tym momencie. Moje OC to potworne uciekinierki! Już druga nawiała... No cóż, mają coś wspólnego ;). Jak wam się podoba pomysł z wyrocznią i charakterem Yumi? Piszcie komentarze bo baaardzo lubię je czytać :).

To do zobaczenia w następnym rozdziale, który już zaczynam pisać!

Papatki

Anonimek

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro