"Zamglone wspomnienia" Rozdział VIII
Gdy tylko Hatake był poza zasięgiem naszego wzroku i słuchu osobowość fioletowowłosej wróciła niczym bumerang. Uśmiechając się od ucha do ucha ruszyła w stronę kuchni, aby zapewne zrobić dla nas coś dobrego na kolację.
-Arisu.- zaczęłam wchodząc do pomieszczenia za współlokatorką. Stanęłam w drzwiach opierając się o nie i chowając ręce do kieszeni.- Co miało znaczyć twoje zachowanie?
-O co ci chodzi?- udawała, że nic nie wiedziała, ale zauważyłam na jej twarzy cień niepokoju. Drżącymi rękoma chwyciła nóż chcąc pokroić szynkę, którą być może znalazła w lodówce... chyba, że nosi ją przy sobie, co również jest możliwe, ze względu na jej wymogi kulinarne podczas podróży w dalsze strony niż kryjówka Orochimaru.
-Nie udawaj niewiniątka.- pogroziłam jej palcem zabierając ostre narzędzie i odkładając na blat kuchenny.- Znasz go?
-Właśnie o to chodzi, że nie wiem!- krzyknęła nagle uderzając pięścią w stół. Jak się cieszę, że zabrałam jej wcześniej nóż. Gdybym tego nie zrobiła mogłoby się to złe skończyć... dla mnie. Kto wie co zrobiłaby mi, gdyby nie kontrolując swoich emocji rzuciła we mnie ostrym narzędziem.
Zdziwiona jej odpowiedzią zaczęłam uważniej się jej przyglądać.
-Jak to "nie wiesz"?- spytałam odsuwając niebezpieczny przedmiot jeszcze dalej od niej.
-Czuje, że powinnam go znać, ale nic nie pamiętam! Jakbym już go kiedyś spotkała, a może nawet przyjaźniła...- przerwała nagle chowając twarz w dłoniach.- Cholera, to uczucie mnie dobija. Wszystke wspomnienia sprzed trafienia do laboratorium Orochimaru są pokryte mgłą...
-Amnezja?- zamyślona przemyślałam wszystkie możliwe scenariusze.- Ten parszywiec musiał ci coś dać lub uśpić.
-W sensie Orochimaru?- spytała do tej pory nie kojarząc innych imion niż Kabuto, Yumi i od niedawna również Kakashi.
-Tak.- upewniłam ją po czym podeszłam do niej i położyłam jej swoją zimną dłoń na ramieniu uśmiechając się lekko.
Chwilę potem poczułam ogromny ból w okolicach obojczyka. Pieczęć. Złapałam za nią wolną ręką, a przez dosłownie sekundę w mojej głowie pojawił się zamglony obraz. Czworo dzieci- dwóch chłopców i dwie dziewczynki bawiące się na, porośniętej drzewami ze wszystkich stron, łące.
Nim zdążyłam zareagować w mojej głowie przemówił delikatny kobiecy głos mówiący: Poznaj przeszłość, aby zrozumieć teraźniejszość i móc nakierować się na odpowiednią przyszłość. Nie potrafiłam zrozumieć jej słów...
-Yumi!- krzyczała fioletowowłosa potrząsając mną. Jej wrzask omal nie uszkodził mi bębenków w uszach.
-Przestań się drzeć.- wymamrotałam w końcu.- Co się stało?
-Twoje oczy zrobiły się niebieskie!- krzyczała kompletnie nie panując nad niemałym zaskoczeniem i zmieszaniem sytuacją sprzed chwili.- A twoje palce się świeciły! To jakiś prastary rytuał?! Wywołujesz demony? Powiedz, że wywołujesz demony!
-Nie wywołuje demonów.- odpowiedziałam znudzona, ale na mojej twarzy pojawił się cień uśmiechu. Widziałam przez chwilę zawód i znudzenie na jej niezwykle bladej twarzyczce. - Nie wiem nawet co się ze mną przed sekundą działo.- dopowiedziałam zaglądając do lodówki.
-Ja wiem doskonale.- odezwała się po chwili ciszy niebieskooka.- Zaczęłaś krzyczeć i mocno ściskać swoje i moje ramie. Patrz- podwinęła rękaw bluzki, aby moim oczom ukazała się regenerująca się w tamtej chwili głęboka rana. Materiał, pod którym się znajdowała był lekko przesiąknięty krwią, lecz na twarzy dziewczyny nie było żadnych oznak bólu czy cierpienia. Aż się zdziwiłam, że moje paznokcie mogły naciąć tak głęboko jej skórę.
-Wybacz.- pochyliłam ku niej głowę w ramach przeprosin. Nie robiłam tego na co dzień, ale ta sytuacje wymagała, chociaż odrobiny, mojej skruchy.
-Nie, nie nie!- zaczęła machać rękoma na wszystkie strony uśmiechając się przyjaźnie.- Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Co się stało to się nie odstanie... jednak zastanawiam się, co się z tobą działo?!
-Miałam jakby wizje.- wyznałam zgodnie z prawdą patrząc poważnie prosto w jej oczy.
-WRÓŻBITA MACIEJ?!- krzyknęła wyskakując w napadzie radości, aż pod sufit.
-Skąd ty bierzesz te swoje oryginalne pomysły.- zaśmiałam się.
-Nazbierało się ich trochę podczas spędzania kilku ładnych lat w laboratorium.
-KILKU LAT?!- byłam kompletnie zaskoczona spokojnym tonem fioletowowłosej. Jak gdyby to dni, a nie lata bezpowrotnie utraciła.
-Nie wiem ile dokładnie...- udała zamyśloną po czym wyminęła mnie, aby wyjąc z lodówki jogurt truskawkowy.
Usiadła przy stoliku zajadając się przekąską. Jakby kompletnie nie pamietała wydarzenia sprzed chwili.
-Chodźmy spać.- zaproponowała niebieskooka wyrzucając puste, plastikowe pudełeczko do kosza. Ziewnęłam mimo wyraźnego odczucia, że nie uda mi się tej nocy zasnąć.
* * *
Jak co noc siedziałam na parapecie z zachwytem obserwując błyszczące na granatowym niebie gwiazdy. Z sąsiedniego pokoju słyszałam kilka stęknięć i nałogowe miotanie się Arisu. Jakby nie mogła wybrać jednej wygodnej pozycji.
Rozejrzałam się czy w pobliżu nikogo nie ma, po czym wyskoczyłam przez okno na piaskową, wydeptaną dróżkę. Chciałam popodziwiać piękno nocnej Konohy. Jak zdążyłam zauważyć stolica wyglądała nieziemsko w kontraście światła księżyca i pomalowanych na jasne odcienie domostw.
-Nie boisz się tak sama chodzić po nocach?- usłyszałam za sobą znajomy, chłodny głos.
-A ty?- spytałam nawet się nie odwracając.- Ja na twoim miejscu bym się bała. Szczególnie wiedząc, że również miałam wybrać się na wieczorny spacerek.
-Zrobiłaś się zadziorna.- jego ton pozostawał niezmienny.
-A ty zimny.- w końcu stanęłam z nim twarzą w twarz.- Gaara, którego znałam taki nie był. Wiesz może co się z nim stało?
-Został pochłonięty przez strach i Bijuu jednoogoniastego.- mimo jego pustym, miętowym tęczówkom nie przestałam w nie patrzeć.
-Strach przed czym?- spytałam z pogardą.- Bałeś się tych wszystkich ludzi? Oni nie mogli ci nic zrobić...
-Bałem się, że ich skrzywdzę, że stracę kontrolę nad ogoniastą bestią.- zrobił kilka pewnych kroków w mój stronę. Dzielił nas już zaledwie metr odległości.
-Strach? I tak czy siak Demonowi się udało?- zaśmiałam kwaśno.- Tak to już bywa, że kiedy człowiek ucieka przed swoim strachem, może się przekonać, że zdąża jedynie skrótem na jego spotkanie.
-Sypiesz mądrymi tekstami jak z rękawa.- zaśmiał się cicho.- Masz to gdzieś zapisane?
-Wymyślam na poczekaniu.- przybrałam poważny ton.- A teraz mów. Z jakiego powodu mnie zatrzymałeś?
-Chciałem dowiedzieć się na sto procent czy to ty, Yumi.-
Jego ton głosu jakby na sekundkę zmiękł, aby wypowiadając ostatni wyraz lekko się załamać.
-Gaara, nie mam teraz czasu.- odparłam odwracając się do niego tyłem.- Mam zamiar zdać ten egzamin i zostać chuninem Otogakure.
-Poczekaj.- poczułam jak łapie mnie za ramie. Zatrzymałam się gwałtownie. Znowu poczułam w tamtym miejscu ból.
Przed oczami pojawiła mi się scena mojego odejścia. Potem wszystkie lata, które spędziłam zdała od Sabaku przwinęly mi się z prędkością światła przez moją głowę.
Poczułam wszystkie uczucia, których doświadczył tamtego dnia czerwonowłosy. Żal, smutek, nienawiść, strach, to wszystko napierało na mnie od środka powodując ogromny ból w miejscu, gdzie znajdowało się serce. Próbowałam nie krzyczeć, jednak cierpienie, którego doświadczałam było nie do zniesienia. W moich myślach rozległ się okropny wrzask. On należał do mnie. To JA wolałam o pomoc. Chciałam żeby to się skończyło. Zacisnęłam powieki.
Wszystko ucichło.
-Śpieszę się.- próbowałam go zbyć, jednak bezskutecznie, jedynie wzmocnił uścisk. Nie chciałam, żeby doświadczenie sprzed chwili się powtórzyło. Nie chciałam znajdować się w pobliżu syna Kazekage.
-Posłuchaj.- próbował mnie odwrócić, ale uparcie stawiałam opór.
-Puść mnie!- powiedziałam podwyższonym głosem. Odwróciłam się. Głośno wciągnęłam powietrze widząc co się właśnie dzieje.
Zobaczyłam jak znajomy niebieski promień zbliża się do dłoni Gaary, która dotykała mojego ramienia, docierając po chwili do jego głowy. Czerwonowłosy wydał z siebie cichy jęk i padł jak długi na siemię.
Nachyliłam się nad nim i sprawdziłam jego puls. Był tylko nieprzytomny.
Odetchnęłam głęboko nie rozumiejąc co się przed chwilą stało. Moja moc staje się coraz mniej przewidywalna. Nie wiem nawet co zrobiłam Sabaku.
-Mówiłam, że jest się czego bać. Nie trzeba było mnie zaczepiać.- mimo słów powiedzianych zimnym tonem wewnątrz czułam bolesne wyrzuty sumienia.
Widząc przedzierające się przez nieboskłon poranne promienie Słońca pobiegłam ile sił w nogach z powrotem do domu.
Wskoczyłam przez okno do mieszkania. Odetchnęłam z ulgą widząc zamknięte drzwi do pokoju współlokatorki. Z czystej ciekawości (i poczucia obowiązku w związku z "pilnowaniem" jej) postanowiłam jednak zajrzeć do pokoju fioletowowłosej.
Skradając się, aby jej nie obudzić podeszłam do drewnianych wrót. Jak najdelikatniej i najciszej mogłam otworzyłam je zerkając do wnętrza pokoju niebieskookiej.
Nie miała go zbytnio urozmaiconego, może dlatego, że praktycznie nie miała co ze sobą zabrać. Jedynie kilka dopiero co kupionych książek stało na jednej z półek.
Niebieski kolor ścian pomieszczenia nieco mnie uspokoił, a biała jak śnieg podłoga odwróciła uwagę do wydarzenia sprzed kilku minut.
Wtem spojrzałam na łóżko.
Z szeroko otwartymi oczami wpatrywałam się w wygniecioną kołdrę, pod którą powinna być moja współlokatorka.
Niestety. Nie było jej. Jedynie otwarte okno i powiewające na wietrze firanki utwierdzały mnie w przekonaniu, które zaatakowało moje myśli.
Arisu uciekła.
Koniec rozdziału. Podobał się?😄 Jest tu dokładnie 1400 słów, więc myśle, że to dla was odpowiednia ilość w rozdziale (jak chcecie dłuższe piszcie w komach)
A jak na razie ja się z wami żegnam 😃
Papatki
Anonimek
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro