Rozdział 36 - Żadnych nierozważnych działań
Aurélie trzymała w ręce warkocz, na którym spoczywało Miraculum Muchy. Nie miała pojęcia, czy dobrze robi, ale czuła, że Pierre'owi przyda się ono bardziej. Ona w końcu nie miała absolutnie żadnego doświadczenia w walce, a poza tym Biedronka i Czarny Kot radzili sobie bez niej! Ale Pierre już od wielu lat walczył przy użyciu miraculów i z pewnością użyje go dobrze. A skoro Flyy od zawsze chciała mu służyć, to wyświadczy przysługę również kwami, prawda?
Nagle drzwi otworzyły się ze skrzypnięciem. Aurélie zwróciła głowę w tamtą stronę. Ujrzała mistrza Fu — staruszek przestąpił próg i zaczął się do nich zbliżać. Za nim do środka weszła Brigitte i zamknęła drzwi. Dziewczyna nie wypuściła warkocza z ręki, ale zamiast zdjąć miraculum, obserwowała mistrza, na którego twarzy wykwitł uśmiech.
— W końcu wstałeś z własnej woli — zwrócił się do Pierre'a. — To bardzo dobrze.
Dotarł do stołu i usiadł przy wolnym brzegu, a Brigitte po chwili zrobiła to samo, sadowiąc się nie do końca naprzeciwko mistrza, a nieco bliżej Pierre'a. Mruknęła coś do niego cicho, a Aurélie wychwyciła słowa „cieszę się". Uśmiechnęła się na ich widok.
— Chyba przerwałem wam rozmowę — zwrócił się Fu do Pierre'a i Aurélie.
— Właściwie to przyszedł mistrz w idealnym momencie — odezwała się nagle Flyy. — Ta idiotka chciała niby wspaniałomyślnie oddać miraculum Pierre'owi!
— Dlaczego? — zdziwiła się Brigitte. — Czy nie wiesz, że to zbyt niebezpieczne?! — ofuknęła Aurélie. — Założę się, że gdybyś mu je dała, to chwilę później leżałby nieżywy!
— To nie tak! — Aurélie uniosła ręce. — Ja po prostu chciałam pomóc!
— Wybrałaś sobie najgorszy sposób na pomoc — prychnęła Brigitte. — Dobrze, że przyszliśmy, zanim to się stało.
Fu westchnął.
— Nie kłóćcie się, proszę — odezwał się. — To nic nam nie da. Ale dobrze będzie, jeśli wyjaśnicie nam, o czym rozmawialiście.
— Przepraszam — mruknęła Aurélie. — Flyy mówiła, że z lojalnym kwami Pierre mógłby używać miraculum, a że tylko jej lojalności możemy być pewni, to pomyślałam, że może to by jakoś pomogło...
— Tylko że nie dałaś mi dokończyć — wtrąciło kwami. — Powiedziałam, że są dwa warunki, dla których Pierre nie może teraz wykorzystywać kwami. I nawet z najbardziej lojalnym kwami na świecie i tak w tej chwili nie może.
— Dlaczego? — spytała wtedy Aurélie. — Czy to nie kwami jest problemem?
— Nie tylko. Chodzi o to, że Pierre nie kontroluje mocy. Jest teraz w stanie albo nie ujawniać jej przez bardzo długi czas, albo wybuchnąć w najmniej oczekiwanym momencie. W połączeniu z kwami jest to podwójnie niebezpieczne. Moc kwami może spotęgować wybuch albo wywołać nieoczekiwane efekty, zwłaszcza jeśli ma moc znacząco różniącą się od półboga. Albo mogłoby się wydarzyć to, o czym mówiłam wcześniej, czyli kwami wchłonie moc i zabije go.
Aurélie zamilkła. Faktycznie postąpiła nieopatrznie, nie słuchając Flyy do końca. Odetchnęła z ulgą, że oddanie miraculum zostało uniemożliwione. Jeśli przez jej błąd Pierre'owi miałoby się coś stać, nigdy by sobie tego nie wybaczyła.
— W każdym razie cały czas dochodzimy do tego, że mam bana na miracula, którego jak dotąd nie mogę odwołać, i nie mam absolutnie żadnego pomysłu, jak wyzwolić moc mojej matki, chociaż Flyy zrobiła to z taką łatwością — odpowiedział na to Pierre.
Mistrz spojrzał na Flyy nieprzychylnym wzrokiem. Ta skruszyła się nieco.
— Przepraszam, wiem, że nie powinnam była, ale mnie o to poprosił! I powstrzymał mnie, zanim pobrałam za dużo, więc nic się nie stało!
— Oby to był ostatni raz. Kwami nie mogą upijać się mocą i doskonale o tym wiesz.
Flyy skinęła głową i zamilkła. Tymczasem Aurélie obserwowała wszystkich zgromadzonych. Kiedy jej wzrok spoczął na Brigitte, przypomniała sobie, co przed chwilą mówiła Flyy. Nadal nie umiała uwierzyć w to, że dziewczyna Pierre'a posiadała wcześniej Miraculum Muchy. Nagle powróciło do niej dawne wspomnienie. To, kiedy po raz pierwszy zdjęła miraculum... Kwami wtedy przeraziło się nie na żarty. Co jeśli przypomniało sobie wtedy, jak Brigitte je potraktowała? A ona sama dopiero przed chwilą też chciała się jej zrzec... Czy była lepsza?
Nie była, ale przynajmniej mogła sobie obiecać jedno. Nie porzuci nigdy Flyy.
I wtedy właśnie sobie przypomniała, po co właściwie przyszła. Jej celem wcale nie było użalanie się nad sobą ani zastanawianie się nad mocami Pierre'a. A teraz, kiedy mistrz wrócił, w końcu mogła mu to powiedzieć.
— Em... — nie wiedziała, jak zacząć.
Oczy wszystkich zebranych zwróciły się na nią.
— Chodzi o to... Nie wiem, może mi się tylko wydaje, ale odkąd Rousseau padł ofiarą akumy, jedna rzecz ciągle nie daje mi spokoju. Ostatnio nie miałam za bardzo czasu, plus myślałam, że tylko to sobie wmawiam, ale chyba rzeczywiście coś jest nie tak.
Odetchnęła. Może jednak faktycznie nic nie było na rzeczy i to ona wszystko wyolbrzymiała?
— Chodzi o to, że od tamtego czasu Rousseau zaczął znikać z lekcji — powiedziała w końcu. — Chociaż nigdy nie był dobrym uczniem, to na ogół zjawiał się w szkole, ale teraz chyba nie ma dnia, żeby był na wszystkich lekcjach. A poza tym, kiedy z nim walczyliśmy, miałam wrażenie, że w jego mocy jest coś dziwnego. Coś... zupełnie innego niż inni złoczyńcy Władcy Ciem. I przez to mam wrażenie, że może coś ukrywać.
— Ale co mógłby ukrywać? — zapytała z powątpiewaniem Brigitte. — Uważasz, że jest półbogiem czy coś?
— Wiem, że to brzmi niewiarygodnie... Gdyby to była fikcja, uznałabym, że ujawnienie dwóch półbogów w tak krótkim czasie jest po prostu niewiarygodne, ale to by naprawdę dużo tłumaczyło.
— A nie wydaje ci się, że próbujesz wszystko dopasować do twojej teorii, by pasowało? — Brigitte nie ustępowała.
Aurélie nie zamierzała się kłócić. Wiedziała, że nie przekona Brigitte, a poza tym wcale nie była tego taka pewna.
— Mam nadzieję, że tak jest — odpowiedziała. — Naprawdę nie chciałabym, żeby okazał się półbogiem. Zwłaszcza że coś mi mówi, że wcale nie stanąłby po naszej stronie. A nie potrzebujemy kolejnych wrogów.
Aurélie poruszyła się niespokojnie. Herbata, którą dostała od Pierre'a, była już niemal zimna. Nie chciała jednak jej wylewać, więc uniosła filiżankę ostrożnie i upiła łyk. Napój nie okazał się szczególnie zły, więc dosyć szybko, ale nie zbyt, żeby się nie udusić, dopiła resztę. Następnie odłożyła filiżankę na stolik i uniosła się powoli.
— To w zasadzie wszystko, co miałam do powiedzenia... — odezwała się nieśmiało.
— Dobrze, że powiedziałaś o swoich podejrzeniach — odpowiedział na to Fu, dotąd milczący. — Teraz nie powinniśmy ignorować żadnych oznak niezwykłości. Tylko chciałbym prosić cię, żebyś nie podejmowała żadnych nierozważnych działań, zwłaszcza sama.
Dziewczyna skinęła głową.
— Będę na siebie uważać.
Po tych słowach skierowała się ku drzwiom i wyszła. Znalazłszy się już na klatce schodowej, wyciągnęła z kieszeni bluzy telefon, wyciszony na czas wizyty u mistrza. Tak jak się spodziewała, na ekranie zobaczyła kilka nowych powiadomień od Alexandre. Uśmiechnęła się.
Dzięki nim miała powód, by nie podejmować żadnych nierozsądnych działań.
***
Po tym, jak Aurélie wyszła, Pierre opowiedział mistrzowi i Brigitte o tym, co powiedziała mu Flyy. Wcale nie brzmiało to zachęcająco i w stu procentach udowadniało rację mistrza, że nie powinien dotykać żadnego miraculum.
— A to drań — skomentowała Brigitte to wszystko, mając na myśli Huuntę. — To małe wredne kwami przez cały czas na tobie żerowało!
— Ta, trochę się dziwię, że nie zorientowałem się od razu, ale cóż. Flyy najwyraźniej też dopiero teraz się domyśliła. I tak już nic z tym nie zrobimy, co było, to było...
Brigitte nic nie odpowiedziała, zresztą nie miała pojęcia, co mogła powiedzieć. Pierre miał rację. To już było, przeszłości nie zmienią. Przysunęła się jednak bliżej i oparła głowę na ramieniu chłopaka. Już dawno tego nie robiła... Nawet nie pamiętała, kiedy ostatnio spędzili ze sobą więcej czasu niż podczas wspólnych posiłków. Odkąd wrócili ze Skandynawii, cały czas byli zaaferowani tym, co począć z Odnowicielami i mocami Pierre'a, a od tamtego nieszczęśliwego ataku na polanie ciągle od niej uciekał. Ciągle ją zbywał półsłówkami, a kiedy próbowała zbliżyć się fizycznie, on się oddalał. Ich ostatnią rozmową była ta, w której okrzyczała go za utratę miraculum.
Bogowie, ja na serio jestem okropna — pomyślała.
Spojrzała w stronę miejsca, gdzie siedział mistrz Fu, ale jego już nie było. Najpewniej wrócił do swojego prywatnego pokoju. To dawało chyba pierwszą chwilę od tak dawna, kiedy mogła pobyć z Pierre'em sama.
— Przepraszam — odezwała się. — Za ten ostatni raz. Nie powinnam była być taka ostra... Wiem, że to wszystko jest dla ciebie trudne, a ja tylko pogorszyłam sytuację...
— Nic nie szkodzi — usłyszała cichą odpowiedź Pierre'a. — Też nie zachowałem się lepiej. To było strasznie nieodpowiedzialne.
— Wiesz, cieszę się, że w końcu wstałeś z własnej woli — mruknęła dziewczyna cicho. — Bałam się, że to nigdy nie nastąpi.
— Ta... Ta wola nie była zbyt szlachetna. Ale przyjście Aurélie mnie od niej odwiodło. Choć i tak mało brakowało, żeby oddała mi miraculum. A wtedy nie wiem, co bym zrobił, kusiło mnie, żeby je przyjąć... — wyznał.
— Ale przyszłam cię uratować. — Brigitte uśmiechnęła się. — Nie pozwolę ci zrobić nic głupiego.
Wtedy właśnie zmieniła pozycję — obróciła się lekko i chwyciła Pierre'a za ramiona, po czym pochyliła się lekko, by go pocałować. Jego usta smakowały ciasteczkami mistrza Fu. Uwielbiała ten smak — kojarzył się jej z miejscem, gdzie byli bezpieczni, gdzie mogli odsapnąć od ciągle czyhających na nich zagrożeń. Pierre odwzajemnił pocałunek i objął ją delikatnie. Trwali tak przez chwilę, aż nagle dziewczyna poczuła pociągnięcie w przód i zanim się obejrzała, już leżała na nim. Jeszcze raz ucałowała go delikatnie, po czym spojrzała prosto w jego oczy. Ich fioletowy odcień zawsze niesamowicie ją intrygował, był taki niesamowity, jakby Pierre pochodził nie z tego świata. Teraz wiedziała, że to częściowo prawda, lecz ten kolor nadal nie przestawał jej zaskakiwać. I ani trochę nie zmniejszył jej uwielbienia. Prawdę mówiąc, przez to właśnie chłopak pociągał ją jeszcze bardziej niż kiedyś.
— Nawet nie masz pojęcia, jak bardzo cię kocham — szepnęła.
Ponownie połączyła ich wargi. Mogłaby tak trwać wieczność — tylko ona i on, rozumiejący się doskonale i bez słów. Pragnęła go zatrzymać na zawsze, tylko dla siebie, zabrać w miejsce, gdzie nie byłoby nic poza tą chwilą. Pragnęła poczuć go całą sobą, tak jak jeszcze niedawno, zanim ich życie zostało wywrócone do góry nogami. Zanim odkryli tajemnicę skandynawskich gór.
Wiedziała jednak doskonale, że nie mogą zrobić nic więcej. Zanim wyruszą znowu na kolejną misję, to goszczeni u mistrza Fu będą musieli poprzestać na pocałunkach. Tylko że... czy w ogóle jeszcze na jakąś wyruszą? Pierre teraz był niemal bezbronny, a ona sama za niedługo też nie będzie mogła być już superbohaterką.
Nawet nie zauważyła, kiedy to ona znalazła się na dole. Nieważne jak bardzo próbowała się opierać, Pierre i tak zawsze znajdował sposób, by zupełnie ją zdominować. Ale tylko jemu się to udawało. Nikt inny by nie zdołał. Uśmiechnęła się lekko, ale to i tak nie pomogło na myśli, które ją naszły. Chłopak chyba też to zauważył.
— Stało się coś? —zapytał.
— Nie... — wybąkała. Nagle poczuła się bardzo głupio ze swoimi rozterkami — czy naprawdę nie mogły zaczekać? Powinna przecież się cieszyć chwilą, bo kto wie, czy w najbliższym czasie taka się przydarzy... — Znaczy, po prostu nie umiem przestać o tym wszystkim myśleć.
— Ja też — usłyszała tuż obok swojego ucha. — Doskonale cię rozumiem. Cały czas o tym myślę.
— To wszystko spadło tak nagle... I wiesz, czasem myślę, że przydałaby się nam przerwa. Za niedługo przecież nie będę mogła walczyć. A ty... — Nie, nie mogła mu znowu wypominać jego problemów. I tak okropnie się z tym czuł, nie powinna do tego już nic dokładać.
Na szczęście chyba zrozumiał, o co jej chodzi.
— Też bym chciał przerwę. Tylko coraz bardziej boję się, że to niemożliwe. Może ciebie Odnowiciele zostawią w spokoju, ale wątpię, bym ja ich przestał interesować. Teraz byłby dla nich idealny moment, by się ze mną rozprawić.
Brigitte niemal odruchowo pogłaskała go po włosach. Wróciła pamięcią do czasów, w których robiła to bardzo często, jeszcze zanim ośmieliła się do niego bardziej zbliżyć...
— Za dużo przeżyliśmy, by zło dało nam spokój — zgodziła się. — Ale może powinniśmy spróbować chociaż przeżyć chwilę jak normalni ludzie, nie szukając ciągle zagrożenia.
— Całe moje życie jest nienormalne, więc życie w normalności będzie czymś nowym — roześmiał się Pierre. — Ale zgoda. Możemy spróbować.
Dziewczyna przyciągnęła go do siebie, by jeszcze raz cmoknąć. Na tym się jednak zakończyło. Mimo to nie zamierzała wstawać. Rozkoszując się bliskością i ciepłem Pierre'a, leżała w milczeniu. Po chwili jednak pomyślała o czymś, nad czym wcześniej się nie zastanawiała.
— A właśnie — odezwała się. — Czy to wszystko oznacza, że nasze dziecko jest ćwierćbogiem?
— To brzmi idiotycznie — uznał Pierre. — Ale chyba tak.
— Jakie to ironiczne — westchnęła Brigitte. — Jeszcze kilka miesięcy temu nie wierzyłam nawet w jednego boga, a teraz noszę w sobie cząstkę boskiej potęgi.
Ten świat zdecydowanie był zwariowany — uznała. Ale przynajmniej dzięki temu się nie nudziła.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro